To ja się dopisuję do chcących a nieposiadających.
Swego czasu (latem) już już nawet szukaliśmy działki.
Stwierdzilśmy jednak że na ten moment nie byłoby dobrym pomysłem branie kredytu (ja jestem na wychowawczym a ta moja pensyjka przydałaby się właśnie na ratę kredytu). Owszem pewnie i z męża pensji dalibyśmy radę, ale wiązałoby się to ze zbyt dużymi wyrzeczeniami.
Odłożyliśmy więc pomysł do momentu aż ja wrócę do pracy.
W sumie i są plusy na razie (!) mieszkania w mieście. Przedszkole, szkoła pod blokiem, w ogóle wszystko w zasięgu ręki, co w mojej perspektywie (jedno małe dziecko i drugie w drodze) jest póki co rozwiązaniem dobrym.
A jak już dzieci się troszkę bardziej usamodzielnią, a mamusia pójdzie do pracy...
Wtedy marzenia odżyja
A mieszkania na wsi się nie boimy.
Mamy znajomych, mieszkają na wsi zabitej dechami (tak chcieli). Za domem pola i las. Gdzieś, gdzieś w oddali sąsiedzi...
Żaby w ogródku latem... Dzieci szaleją i wreszcie nie narzekają: że nudno, że nie ma co robić...
Tak aż może bym nie chciała. Ze strachu. Myślę że bałabym się takiego odludzia, że w razie potrzeby, nie byłoby do kogo biec po pomoc. Ale mieszkanie na osiedlu domów jednorodzinnych, gdzieś na skraju lasu, na duuużej działce...
To jak najbardziej. Na pewno pracy jest więcej. Związanej z utrzymaniem domu, ogrodu...
ale myślę że nagroda nie porównanie większa niż włożony wysiłek.
Chciałabym mieszkać w domu