Wprawdzie podobno idzie już odwilż
ale problem może wrócić za rok.
Na moim osiedlu z odśnieżaniem radzą sobie kiepsko. To wspólnota mieszkaniowa, zamknięty teren, choć duży. Ulice to jeszcze owszem - przejeżdża spychacz i spycha śnieg z ulicy na boki. Daje to wprawdzie możliwość przejazdu - ale jednym pasem, bo ulica zwęża się z powodu wałów śnieżnych po obu jej stronach - jednak utrudnia życie osobom, mającym miejsca parkingowe przy ulicy. Te miejsca u nas są prywatne, wykupione, opłacane miesięcznie (coś jak czynsz, w ramach której to opłaty jest między innymi sprzątanie tegoż miejsca). Ja akurat nie mam takiego miejsca naziemnego, ale żal mi tych, którzy mają... Widywałam już samochody, które nie miały prawa z takiego miejsca wyjechać - uniemożliwiał im to wielki wał śniegu, zmrożony na kamień.
Ulica dwukierunkowa jest obecnie uliczką z ruchem wahadłowym - wymuszone koniecznością, dwa samochody się nie zmieszczą.
Walczymy z tym, oczywiście, ale w odpowiedzi zdarzało nam się słyszeć na przykład, że firma odśnieżająca nie nadąża z odśnieżaniem (no na pewno, jeśli w czasie opadów śniegu są widziani na osiedlu przez nie więcej niż godzinę) albo, że "w całej Warszawie tak jest". No może tak, ale w końcu płacimy za to, żeby tak nie było "jak w całej Warszawie"...
A dziś mi się ulało pod szkołą Młodego. Parking nieodśnieżony, zakopałam się. Koła buksują, nie dam rady sama, szczególnie teraz w ciąży, wypchnąć samochodu. Pani dyrektor z kpiącym uśmieszkiem, że pan dozorca poszedł do sklepu, mam sobie poczekac, to moze wypchnie, ale ona nie wie ile czasu to potrwa. A w ogóle to on od 6 rano odśnieża! Wkurzyłam się, zapytałam, czy stawiając dziecku ocenę ma dla niej znaczenie, czy dziecko mówi, że się uczyło, czy raczej ocenia to, czego się
nauczyło? No ale pani dyrektor jest słynna z negatywnego nastawienia do rodziców, nie ukrywam, że sama jestem do niej uprzedzona, bo każdy mój dotychczasowy z nią kontakt był nieprzyjemny a ona kpiąco-lekceważąca.
Może więc ten pan od 6 rano odśnieża, ale odśnieżone nie jest i w tej części parkingu nie było w ogóle. A niestety parking pod szkołą jest taki, że jak się wjedzie i ktoś wjedzie za nami, to nie ma manewru, trzeba jechać przed siebie wąskim gardłem i dopiero dalej można nawrócić - a tam właśnie było nieodśnieżone i się zakopałam.
Pani dyrektor problem rozwiązała tak, że zapowiedziała, że w ogóle zamknie bramę szkoły i się nie da wjechać. Gratulujemy. Korek będzie na całej ulicy, bo tam NIE MA GDZIE STANĄĆ, więc rodzice przywożąc dzieci zablokują ulicę skutecznie.
I ja już nie wiem, czy naprawdę nie można sobie poradzić z odśnieżaniem, czy to po prostu nieudolność w zarządzaniu przez niektórych? A ponieważ ciągle słyszę, że "wszędzie jest tak samo", stąd moje pytanie - czy rzeczywiście? Jak jest u was?