CYTAT(Ika @ Thu, 31 May 2012 - 11:50)
Po wykorzystaniu chorobowego i urlopu w połowie września musiałabyś zabierać do pracy...? To znaczy, że dziecko choruje non stop. Może właśnie dlatego, że wszyscy wysyłają chore do przedszkola, bo dla nich "nie jest chore". A zaraża.
Kurczę, to jest błędne koło. Nie robią na mnie wrażenia tłumaczenia, że inni tak robią więc ja też, bo to właśnie nakręca spiralę. Gdyby każdy wyłapywał pierwsze objawy choroby, zatrzymywał dziecko w domu i prowadził do lekarza, wtedy primo, inne dzieci byłyby zdrowe, secundo, nasze własne dziecko wychodziłoby z chorób szybciej i łatwiej, bez konieczności antybiotyków w większości przypadków.
A tak, to puszcza się dzieci póki się nie słaniają z gorączki, te dzieci zarażają pół grupy, kolejne dzieci padają, ale chodzą póki się nie słaniają, zarażają następne. Pierwsze wraca osłabione po chorobie, trafia w grupę tych, co to wg rodziców "jeszcze nie są chore" i apiać łapie jakiś syf. To jest krótkowzroczne myślenie.
Ika, zgodzę się w całej rozciągłości odnośnie młodszych przedszkolaków. Weronika nigdy do przedszkola chora nie poszła, bo u niej głupi katar kończył się dwu-trzytygodniowym leczeniem (rzucało się na uszy i oskrzela)....ale bardzo szybko bez antybiotyków, bo się spięłam, żeby nie.
Od mniej więcej trzech lat jest inaczej (tak było już w ostatniej grupie przedszkola). Obecnie katar zazwyczaj jest tylko katarem i nie jest przeciwwskazaniem do nie pójścia do szkoły np. Nie mam najmniejszego powodu zatrzymywać w domu dziecko, które ma tylko katar, kaszle tylko w nocy jak mu wydzielina z nosa do gardła spływa, nie ma i nie miało cienia gorączki i pomijając zatkany nos, nawet przez chwilę, nie czuło się chore. Owszem, może tym katarem zarazić, owszem - super komfortowo samo się nie czuje, bo nikt z zawalonym nosem się super nie czuje, ale nie widziałam powodu, żeby siedziała w domu i robiła sobie zaległości w szkole. Jedyne co, to nie chodziła wówczas na basen, bo nie chciałam żeby infekcja (nosa) się miała okazję przerodzić w coś poważniejszego. Żaden pomór z powodu jej kataru, w klasie nie nastąpił.
Acz podchodząc restrykcyjnie - ten katar też był infekcją wirusową. Z przeziębieniami zresztą jest teraz podobnie - jak już nie ma gorączki, bólu głowy i ogólnie jest ok, to pomimo kataru, który jeszcze się nie doleczył też idzie do szkoły. W zeszłym roku, podczas 10-dniowej kuracji antybiotykiem, lekarz stwierdził, w połowie kuracji, że może iść do szkoły, tylko ma uważać, żeby się nie przegrzać i nie zaziębić, bo sama już na pewno nie zaraża.