Sonia, no jest to bez watpienia do przezycia
czego jestem zywym przykladem
Choc z perspektywy czasu jakos nie moge sobie wyobrazic
ze byl moment kiedy mielismy w domu czworke `toddlers` - w wieku 3 lata i ponizej
( miedzy dziewczynami wszystkimi jest roznica wieku 3x 14 mies.- wlasnie sygnaturke uzupelnilam bo olive mi sie wiekowo zatrzymala
)
Ale wtedy to byla naprawde bulka z maslem, w kazdym razie nie przypominam sobie zadnych krytycznych momentow.
Moze tez dlatego ze Matthew najpierw studiowal wiec byl przez wiekszosc dnia w domu, pozniej godziny pracy tak ustawione ze tez moglam na niego liczyc.
Mielismy ustalony system i kiedy potrzebowalam wziac glebszy oddech, zabieral starsza mlodziez na spacer nad morze albo wymeczyl ich skakaniem gdzies po polach
( nosidlo i podwojny wozek lub chodzaca dwojka i nosidlo na plecy, pozniej jeszcze pies) a morskie powietrze wiadomo jak dziala
Mi zostawalo najmlodsze ktore nakarmione spalo wiec byl szczyt luksusu
Uruchamial sie tez instynkt samozachowawczy wiec nie porywalam sie na jakies szalenstwa typu wieksze wyjazdy, ludniejsze spotkania itd.
Z 2-3 latkami na stanie, zycie tez ulatwial ogrodek do ktorego mozna bylo nawet na bosaka wypuscic zeby sie wyszaleli, dotlenili.
Na szczescie ominely nas kolki, bezsenne noce ( moze tez po trosze dlatego ze kazdy ssacz do roku spal z nami), jakies problemy zdrowotne wiec nie dostalam w kosc od tej strony.
Ogolnie z sentymentem wspominamy ten etap
Nam akurat zalezalo na tej malej roznicy wieku. Nie wiem, moze dlatego tak z rozbiegu bylo latwiej. teraz trudno mi sobie np wyobrazic o powrocie do pieluch.
I tez fakt ze M we wszystkim czynnie uczestniczyl. Jesli nie sprzatal czy gotowal bo ja akurat karmilam czy sie starszymi zajmowalam, to przewijal, kapal, zabawial. Wszystko z wyjatkiem karmienia