CYTAT(dorotale @ Wed, 28 Dec 2011 - 14:38)
Nastolatki to trudna sprawa. Powoli się do tego przyzwyczajam, że powoli to nie moje zdanie i nie moje decyzje są wiążące.
A ja myślę i robię inaczej. Moje zdanie i moje decyzje są jak najbardziej wiążące: przecież to ja odpowiadam za dzieci, nawet nastoletnie. I dzieci wiedzą, że za nie odpowiadam i że mam prawo - i obowiązek! - podejmowania decyzji, które należy respektować. Natomiast podejmuję je po wysłuchaniu opinii dzieci, swoje zdanie również uzależniam od tego, co one powiedziały lub zrobiły. Nie są to więc sztywne reguły, a wspólnie wypracowane stanowiska. Niemniej jednak ostatnie słowo mam ja. I oni to uznają.
CYTAT(dorotale @ Wed, 28 Dec 2011 - 14:38)
Staram się jaknajwięcej rozmawiać i absolutnie nie oceniać tylko pokazywać jaki może być skutek tego czy tamtego działania.
Tu też inaczej. Oceniam jak najbardziej. W dorosłym życiu wciąż się będą spotykali z oceną, muszą umiec sobie z tym poradzić. Natomiast oceniając nie deprecjonuję ich jako ich. Nie mówię: już nigdy w życiu ci nie uwierzę, ty zawsze będziesz nieodpowiedzialny, tylko: w tym przypadku głupio postąpiłeś, pomyśl, jak to naprawić, co zrobić, żeby następnym razem nie popełnić tego błędu - i pomagam do odpowiednich konkluzji dojść. Nie "cackam" się jak z kilkulatkiem, muszą wiedzieć, że wchodzenie w dorosłość to nie same przywileje i cymes, to większa odpowiedzialność, trudniejsze decyzje, konsekwencje tychże. Tyle że z mamą mają to w wersji życzliwej, z miłości, nie ma elementu złej woli - i też im mówię, że nie zawsze ktoś kto powie: pomogę ci, będzie naprawdę chciał pomóc. Life is brutal i wg mnie naszą rolą jest przygotowanie dzieci na różne sytuacje, uczenie ich odróżniania prawdy od obłudy, a przynajmniej uwrażliwienie na taką możliwość. I, najważniejsze" przekazanie, że w domu ZAWSZE zostanie wysłuchane i ZAWSZE spotka się ze szczerością i prawdziwą pomocą.