Filip nauczył się tak zupełnie sam jeździć na 2 kółkach jesienią ubiegłego roku- miał 5 i pół
wcześniej jeździł "z patykiem" lub trzymaniem za siodełko- a próby puszczania go samego kończyły się upadkiem i wrzaskiem- jak mamci ufać! miałaś mnie trzymać! potem lekko się zraził i nie chciał w ogóle rowera dotykać, hulajnoga rządziła- rowery dodam miał 2 na ten moment: pierwszy kupiony razem z nim- sam sobie wybrał, drugi po kuzynie- "góral"
aż do września, gdy na pikniku rodzinnym w loterii fantowej wylosował rower
rowerek był uzywany, ale w bardzo dobrym stanie
Młody pokochał go od pierwszego wejrzenia- wsiadł i ...pojechał.. .a ja leciałam za nim sprintem, znając jego umiejętności
baardzo mile się wtedy zaskoczyłam, widząc jak śmiga
i tu wpadłam, gdzie- w naszym przypadku- był przysłowiowy pies pogrzebany
dotychczasowe rowery były rozmiarowo w sam raz
ten z loterii- ciut ciut za mały-tzn Filipowi dobrze się na nim jeździło, ja natomiast nie kupiłabym takiego, wiedząc, że dziecko bardzo szybko z niego wyrośnie
on czuł się na tym małym rowerze bardzo pewnie, w każdej chwili mógł dotknąć całą stopą ziemi, nie tylko czubkami palców i to bez konieczności przechylania rowera
teraz rower to podstawa! robi na nim dziennie co najmniej 2-3 km (w przeciwieństwie do mnie
)
przymierza się SAM do "górala"- i po pierwszych próbach jest ok (choć początkowo zapominał jak się hamuje
), choć ciągle zielony, loteryjny jest tym ukochanym
moja rada- nic na siłę
a już z pewnością próby tłumaczenia, że "taki/a duża i nie umie" lub "zobacz, inni już jeżdżą" - to wywoływało w naszym przypadku (tatuś brał syna na ambicję
) tylko blokady i zupełną niechęć do jakiejkolwiek jazdy (czy to samodzielnej, czy z patykiem)