Witajcie: Aniu i Ksawery!
Ja też mam na imię Anka.
Piękne maluszki.
Miło popatrzeć...
Mamuśka!
Dzięki za rady! Cenne cenne
Na razie próbowałam oliwę z oliwek, ale jest efekt!
Na szyjce już zeszła i dalej nie schodzi, na łapce jednej też już się złuszczyła, na powiekach - nie bardzo mozna smarować
Ale faktycznie nie wygląda to na jakieś schorzenie poważne.
Po za tym z kłopotów mamy problemy ze ssaniem cycula. Mało otwiera buźkę i łapie nie dokładnie, no i cmoka. Więc łyka powietrze. Nie umiem na razie go nauczyć dobrze łapać. Raz się udaje, raz nie. Ale dalej boli jak łapie.
Franuś urodził się z wagą 4015g i 53 cm, więc też spory misio.
A rodzeństwo?
Myślę, że reakcje w sumie dobre - mocno entuzjastyczne.
Wika jest bardzo zainteresowana, wciąż chce pomagać, jest zbyt przejęta, ale z drugiej strony hałasuje tak mocno (mimo tego przejęcia), że go budzi - co narazie jest nie łatwe, bo spi jak suseł.
Wika chce go ciągle na ręce, Ona b. wczuwa się w role mamuśki i chce mnie zastępować. Musztruje resztę rodzeństwa, ale też pomaga im bardzo. Często to jest niebezpieczne np. jak Zuza miała nie wiem z rok, nie umiała jeszcze wchodzić na meble, Wikunia jej pomagała, i mała spadała, bo schodzić też nie umiała jeszcze.
Antek o! ten to ma bzika na punkcie Frania, chce go ciągle całować, głaskać, leżeć koło niego i na ręce brać. Bzik straszny! Uwielbia go poprostu. Wymyślił sobie określenie (on wogóle tworzy mnóstwo orginalnych neologizmów) na Frania i mowi do niego czule: mój brzdącunio! hi hi
Pomaga też, chce asystować - jest wspaniałym starszym bratem, marzył o braciszku. I modlił się o niego, choć uparcie tłumaczyliśmy mu, że jeszcze nie teraz. No i wymodlił skubaniutki
Zuza natomiast uch... ale się rozpisałam.
Nie masz za złe?
A więc Zuzia, przynajmniej tak to wygląda, trochę zazdrosna, pokazuje smutek i chęc bycia dzidziusiem. Kładzie się w dzień na kanapie z kołderką i smokiem i mówi: - zmęciona jeśtem... po za tym jestem "nie zastąpiona" we wszystkim. Jest tylko: - NIE EEE MAMA i tu: nakarmi, umyje, przewinie, ubierze itd. Ogląda dzidziusia, głaska i całuje. Jak nie ma go w łóżeczku, to pyta: - A gdzie jeśt dzidzia? Mówi o nim: Fanek, Fanuś. Fajnie
Jest malutka i nie bardzo chyba rozumie co się dzieje tak myślę...
Pamiętam jak pod koniec ciązy tłumaczyłam jej: - Wiesz, że mama ma w brzuszku dzidziusia i niedługo pójdzie do szpitala go urodzić. I będziesz miała takiego dzidziusia w domu, będzie płakał bo takie maluchy dużo płaczą itd. Na co Zuza bez namysłu (ku mojemu zaskoczeniu - nigdy takiego zdania nie powiedziała) walneła: - Lepij nie.
Powiedz, a jak przygotowywaliście malucha na przyjście Ksawerego?
Bardzo ciekawa jestem.
My rozmawialiśmy, oglądaliśmy zdjęcia z usg i w książce, dotykali jak kopie, tłumaczyłam jak to było jak oni byli w brzuchu i urodzili się itd. Dostali też prezenty od Frania jak wrócił ze szpitala i od razu, jeszcze w szpitalu trzymli go na rękach. Mówię o nim często Wasza dzidzia, Wasz braciszek itd.
Pozdrawiam serdecznie