Po kolei.
Opinia PPP o specyficznych trudnościach w uczeniu się (dawniej - dysleksja) jest ważna przez cały okres edukacji, czyli wydana na przykład w klasie V jest ważna do matury włącznie.
Nigdy nie zauważyłam, aby dzieci z opniami były źle traktowane przez rówieśników, przecież zaświadczenie, że np. robienie przez kogoś błędów wynika nie z niedouczenia, a z wrodzonych trudności, jest raczej pozytywne i mniej dyskryminujące. Jeśli chodzi o straszych uczniów, są już na tyle oblatani, że najwyżej zazdroszczą kolegom, którzy mogą korzystać z wydłużonego na egzaminie czasu, a nie śmieją się z nich.
Nie istnieje coś takiego jak ulgowe traktowanie uczniów z dysleksją. Z jednej strony uczeń taki ma obowiązek pracować nad swoimi trudnościami, co oznacza danie z siebie i większego wysiłku, i czasu (na przykład na uczestniczenie w zajęciach korekcyjno-kompensacyjnych, czyli tzw. reedukacji), i w wielu szkołach jest to warunkiem korzystania na przykład w wydłużonego czasu pisania sprawdzianów. Z drugiej chodzi o to, co napisała pirania: dostosowanie oceniania do potrzeb i możliwości ucznia, a nie ocenianie ulgowe. Może to oznaczać, że uczeń z dysortografią nie jest oceniany za popełnione błędy, a jedynie za zawartość merytoryczną pracy, uczeń z dysgrafią nie jest ocenieny za jakość pisma, itd., ale o ile praucje nad swoimi trudnościami. Jednocześnie jest oceniany za wszystkie inne elementy pracy dokładnie tak samo jak każdy inny uczeń.
Posiadanie opinii wiąże się nie tylko z wydłużeniem czasu na sprawdzianie po klasie szóstej, egzaminie gimnazjalnym oraz pewnymi, kosmetycznymi już zmianami w sposobie przeprowadzania matury. Nie istnieje w żadnym wypadku zwyczaj dodawania uczniom z stwn punktów podczas egzaminów czy sprawdzianów. Natomiast oprócz wydłużenia czasu (nie zawsze jest to wydłużenie o 50%, jest różnie) dzieci mają czasem prawo do korzystania z czytania dłuższych tekstów przez członka komisji, dzieci z dysgrafią mogą w niektórych przypadkach pisać egzamin na komputerze, nie przenoszą swoich odpowiedzi na specjalny arkusz (co muszą zrobić pozostali), korzystają także z nieco innego sposobu oceniania zadań otwartych na przykład z historii, języka polskiego i języka obcego (dysleksja) lub matematyki (dyskalkulia). Na co dzień zmiany w ocenianiu takiego ucznia zależą od tego, co zostanie napisane w opinii (zalecenia) oraz od woli szkoły oraz poszczególnych nauczycieli. Wiele jednak można wywalczyć, jeśli wie się, co można i o co warto zabiegać.
Oczywiście posiadanie opnii nie ma żadnego wpływu na przyjęcie/nie przyjęcie ucznia do wybranego gimnazjum/liceum. Nie ma także obowiązku jej przedstawiania na kolejnym etapie edukacji, jeśli rodzice i uczeń dojdą do wniosku, że objawy udało się opanować na tyle, że nie ma potrzeby tego robić.
Dysleksji nie da się wyleczyć. Dyslektyk pozostaje nim na zawsze, nawet jeśli nauczy się poprawnej ortografii czy przejdzie na tzw. pismo biblioteczne i będzie w stanie czytelnie pisać. Dysleksja to zespół objawów obejmujący także orientację w przestrzeni czy na przykład rozumienie bardziej złożonych poleceń i takie trudności mogą pojawić się o wiele później, mimo opanowania tego, co opisałam wyżej.
Jeśli chodzi o pisanie egzaminu w odrębnej sali - naprawdę nigdy nie słyszałam, aby ktokolwiek odbierał to jako dodatkowy stres. Pisanie go w kamerlanej atmosferze 15 -20 osób nie jest większym stresem niż przebywanie w tym czasie na wielkiej sali w towarzystwie 100 kolegów. Nie jest realne, by dzieci psiały egzaminy razem z powodu różnego czasu pisania, jeśli tych 100 uczniów zaczęłoby po godzinie oddawać prace, chodzić po sali i szeptać, grupa dyslektyków nie miałaby żadnej szansy realnego skorzystania ze swojego wydłużenia czasu, bo hałas całkiem by ich zdekoncentrował. Jednocześnie nie da się pogodzić głośnego czytania tekstów dla kilku uczniów z pisaniem przez nich egzaminu w gronie wszystkich innych dzieci, które z tego przywileju nie mogą korzystać.
--------------------
Ola, 1998r.
Tomek: