Witajcie,
tu Orinoko z Kubusiem z sierpnia 2005, za radą i namową MAgawit przeskakujemy do tego wątku, mam nadzieję, że nas jeszcze przyjmiecie?
My też z odbekiwaniem troszkę na bakier jesteśmy, czasem się uda, ale nie zawsze. Czasem kładę Kubusia na brzuszku, tudzież robimy samolocik na przedramieniu (vide str. 45 w wątku sierpniowym), ale mnie już z nim jest ciężko
Czasem niestety się nie odbeknie, bo leci przez ręce - ma tendencję do zasypiania podczas karmienia, a w nocy to w zasadzie mało co go rusza... no... dopiero gazy o 5, czy 6 nad ranem spać nie dają. Położna środowiskowa mówiła, że przy karmieniu piersią mogą być problemy z odbeknięciem. Czasem Kubuś sam się odbekuje podczas jedzenia i wtedy mam problem z głowy. Jak już żaden sposób nie zadziała, to staram się go położyć spać na boczku - w szpitalu tak go kładli. Z boku z jednej strony jest zabezpieczony wałkiem-poduszką z Ikei, z drugiej kołderką zwiniętą w rulon i raczej się nie przewraca, a ja wiem, że przynajmniej jak się coś uleje, to się Mały nie zachłyśnie.
Co do kolek i marudzenia wieczorem, to nasz szkrab te dwie rzeczy ściśle rozdziela: kolki są o 5-6 rano, a marudzenie wieczorem swoją drogą, zaczyna ok. 17.00, 18.00. Położna poradziła mi, żeby wtedy z nim wychodzić, tylko wtedy zaczynają harcować komary, a my już mamy parę pamiątek na buźce po spotkaniu z krwiopijcami
Na maurdzenie w końcu też pomaga kąpiel ok. 20.00, potem jedzonko i wreszcie spaaaaaaać - zasypia ok. 21.00 i coraz częściej śpi do 1.00, z czego się cieszę. Potem to już przerwy co dwie godziny i od wczesnego ranka maraton z gazami, stękaniem, kwękaniem i popłakiwaniem
Ale i tak noce uznajemy za w miarę przespane począwszy od wczesnego wieczoru.
Jesli chodzi o sapanie, to nasz Maluszek też sapie
myślałam, że jest to spowodowane jakimś lekkim podziębieniem, ale był badany i pediatra nic nie stwierdził. My tylko mamy przykazane od położnej czyścić nosek delikatnie solą fizjologiczną, ale chyba muszę zgłębić temat, bo faktycznie, czasem mam wrażenie, że mu się ciężej oddycha. Gruszki jeszcze nie próbowaliśmy. Tyle, że "na oko" nosek jest czysty, nic tam nie ma.
Jesli chodzi o jedzonko, to ja dla przyjemności jem herbatniki. Położna powiedziała, że można też zjeść jakieś ciasta drożdżowe z cukierni, w ubiegły weekend zakupiłam w sklepiku osobiście przez właścicielkę upieczone ciacho z jabłkami i to wcale nie droźdżowe, tyle że domowe, bez konserwantów etc. i było dobrze, nic się nie działo z brzuszkiem. Przez to ciacho to mi chyba przybył 1 kg, a już się cieszyłam powrotem do wagi sprzed ciąży (stres....)
Ale się rozpisałam, Dziewczyny! Pozdrawiam mocno, na razie, do usłyszenia, muszę nadrobić zaległości w lekturze, póki Mały śpi!