Kanuś, z tymi wspólnymi podręcznikami to nie bardzo - bo w pierwszych 3 klasach się w nich pisze i każdy musi mieć swój. Nie mówiąc już o tym, że od września podręczniki będą darmowe dla 1 klas
Sunrise, moje dziewczynki chodziły razem do przedszkola i do klas 1-3. Potem szczęśliwie się złożyło, że z trzech klas trzecich robiono dwie czwarte (bo ubyło dzieci w szkole) i udało mi się bezboleśnie dość dziewczynki rozdzielić. Ja w przeciwieństwie do Ciebie musiałam przekonywać szkołę (wychowawcę, dyrektora i panią psycholog) do rozdzielenia. Sama nie byłam do tego przekonana, bo moje dziewczynki nie rywalizowały ze sobą, siedziały w osobnych ławkach - czyli nie było problemu, który to rozdzielenie miałoby załatwić. Tyle tylko, że jedna klasa miała być sportowa i tam miała trafić jedna z córek, a druga nie ma w ogóle predyspozycji sportowych i bałam się, że w takiej klasie w ogóle się nie odnajdzie.
Na początku było im o tyle łatwo, że szkoła była mała i te dwie klasy w jednym roczniku dużo rzeczy robiły wspólnie - wspólne wycieczki, zielone szkoły. Na przerwach często się odwiedzały, częściowo też dlatego, że jedna jest bardziej towarzyska - a ta druga zamiast zintegrować się ze swoją klasą, chodziła do pierwszej bo tam już było gotowe towarzystwo. Może to kwestia "fajniejszych" dzieci w jednej z klas, ale jednak nie sądzę.
Teraz chodzą do gimnazjum, znacznie większej szkoły i wśród siedmiu klas pierwszych są znacznie bardziej "rozdzielone" - mają innych nauczycieli od wielu przedmiotów i wreszcie nie ma tego wiecznego porównywania, niektórzy nawet nie wiedzą, że jest gdzieś tam jakaś siostra bliźniaczka. Za to też mają znacznie większe pole do żalów - bo jedna ma gorszą panią od matematyki, a druga z kolei ma mniej wycieczek klasowych. No ale przynajmniej mają o czym rozmawiać, jak wrócą do domu.
Z minusów rozdzielenia - zebrania rodziców są w tych samych terminach i zawsze muszę wybierać do kogo iść.
Jeśli nauczycielka radzi, żeby rozdzielić, to ja bym chciała wiedzieć dlaczego. Bo ja się cieszyłam w pierwszych klasach podstawówki, że chodzą razem - zaczynały o tej samej godzinie, więc i mi było łatwiej je odprowadzić, a potem jak już chodziły same - to wolałam, żeby chodziły we dwójkę.