Ja też pracuję w świetlicy.
Oglądamy bajki baaaardzo rzadko, to jest taka ostatnia deska ratunku, jak jest zła pogoda, a dzieci jest dużo, są zmęczone i rozdrażnione.
Prace plastyczne robimy bardzo często, ale tu z zastrzeżeniem, że nie wszystkie dzieci chcą je wykonywać i nie zmuszamy. W końcu po kilku godzinach lekcji związanych z siedzeniem w ławce i wykonywaniem czynności manualnych niektórzy mają już dość, zwłaszcza najmłodsi chłopcy.
Wychodzimy sporo na dwór - dzieci mają prawo do ruchu i powietrza.
Uczymy siÄ™ piosenek, akompaniujÄ™ im na gitarze.
Czytam dobrane do wieku książki na głos, ale jak jest już mniejsza grupa dzieci; czytanie na głos pięćdziesięciu osóbkom to brak szacunku dla swego głosu
Mamy kilka komputerów, na których dzieci mogą pograć w wyznaczonych godzinach.
Gramy w gry planszowe, dla starszych dzieci ja przynoszę z domu ciekawe planszówki, wiecie Osadnicy z Catanu, Carcasonne itp. (prowadzę też kółko nowoczesnych gier planszowych).
W sumie w świetlicy najbardziej jest dzieciakom potrzebny ten czas kiedy robią co chcą, bez narzucania im form - biorą klocki, gadają, rysują własne pomysły, turlają się po dywanie, proszą o pomoc w odrabianiu zadań domowych.
Robimy konkursy, jak jest jakaś okazja to pogadanki np. był u nas pszczelarz, straż gminna. Mamy karaoke z mikrofonem, stół do piłkarzyków.
Mamy jakiś w miarę powtarzalny rytm dnia i jeśli rodzice przychodzą po dziecko zawsze o tej samej porze, to może im się wydawać, że robimy stale to samo. Np. jeśli przychodzą przed 14 to pomyślą że stale siedzimy na dworze, ale jeśli przychodzą po 16 to mogą pomyśleć, że w ogóle nie prowadzimy zajęć zorganizowanych
Dzieciaki nie mają już sił na zajęcia zorganizowane po 16, jeśli napracowały się (np. nad chryzantemami z bibuły) wcześniej.
Ten post edytował Silije śro, 24 paź 2012 - 11:41