To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

poronienie samoistne, a po nim łyżeczkowanie

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

lena.
Wczoraj dowiedziałam się, że moja ciąża jest martwa. Teoretycznie powinien to być 9t4d ale wielkość płodu wskazuje na 6tc. W 6tc byłam na wizycie i usg nie wykazało nieprawidłowości, choć lekarz twierdził, że ciąża jest młodsza. Teraz lekarz zasugerował mi oczekiwanie na poronienie samoistne, które ponoć ma być dla mnie lepszą opcją. Wczoraj wieczorem już wystąpiło delikatne plamienie i lekki ból w podbrzuszu ale wszystko ustało. Dziś zrobiłam CRP i OB, wyniki będą po południu. Nie wiem, czy to dobra decyzja czekać na poronienie. Kiedy ono może nastąpić? I czy na pewno samo nastąpi? Czy po poronieniu samoistnym na tym etapie ciąży mimo wszystko trzeba będzie wykonać łyżeczkowanie? Wyczytałam gdzieś w internecie, że do 7tc macica jest w stanie oczyścić się sama, a później już i tak wymaga zabiegu. Jestem załamana, tak się cieszyłam, że wreszcie się udało...

edit: zmieniony tytuł
ania.m
Ja bym chyba pojechała na IP - są specjalne tabletki na wywołanie poronienia. Nie wytrzymałabym psychicznie tej niepewności i oczekiwania na najgorsze jak na zbawienie.

Skoro ciąża zatrzymała się na 6tc, to jest duża szansa, że zabieg nie będzie konieczny. Chociaż jak to w medycynie bywa nigdy nie ma pewności.
lena.
Już dzisiaj kontaktowałam się z lekarzem w tej sprawie, usłyszałam, że dobrze, że wystąpiło plamienie, że to już zwiastuje początek i że mam czekać. I że to dla mnie lepsze. A ja się zwyczajnie boję
Tigerek
Mam za sobą jedno i drugie. O wiele wiele szybciej dochodzi się do siebie po naturalnym (samoistnym) - macica oczyszcza się sama i nie stanowi jednej wielkiej rany pozabiegowej. I hormony mniej szaleją. Po zabiegu zaleca się wstrzymanie ze staraniami3-6 miesięcy, po naturalnym poronieniu można od razu jak tylko psychika pozwoli.

Poronienie może nastąpić nawet za kilka tygodni... w niektórych szpitalach podaje się tabletkę, po której poronienie samo się zaczyna a potem tylko monitoruje, czy się wyczyściło. Niestety nie wszędzie- przykładowo w mojej miejscowości tabletka = zabieg. Z mojego doświadczenia poronienie samoistne jest o wiele mniej bolesne i nie wpływa tak na kolejne miesiączki, te pierwsze po zabiegu to był koszmar.
lena.
Dziękuję za odpowiedź. Wciąż delikatnie plamię, nic poza tym się nie dzieje. Chciałabym mieć to już za sobą, w poniedziałek muszę wrócić do pracy, aż boję się to sobie wyobrażać.

Tigerek
Wiem jakie to straszne - oczekiwanie. Jeśli masz taką możliwość to na 2-3 dni po rozpoczęciu "tego" krwawienia przydałby ci się urlop. Naturalne boli mniej ale jednak jest trochę gorsze od miesiączki. Nie bój się znieczulać - byleby w dawce przewidzianej przez producenta - byle nie aspiryną, bo zmniejsza krzepliwość. Na mnie najlepiej działał nurofen ten w żelatynowych kapsułkach w połączeniu z no-spą.
lena.
Tigerku, bardzo cenne są dla mnie Twoje wskazówki, jeszcze raz Ci dziękuję.

Z urlopem będzie kłopot - pracuję w szkole. Niedawno byłam trzy dni na zwolnieniu ze względu na przeziębienie i już się nasłuchałam, ile to trudności przysporzyło...

Tigerek
Też pracuję w szkole na co dzień. I też strasznie się przejmowałam, że każda moja nieobecność to taka komplikacja. Aż mi przeszło. Lekarka rodzinna wystawiła mi L4. Jak ja się o siebie nie zatroszczę to nikt inny tego nie zrobi. Praca to praca, a zdrowie jest jedno. Szkoła się nie zawali a samopoczucie będzie fatalne. Zasługujesz na kilka dni dla siebie.

A jak widać my mimo tych 2 strat obecnie cieszymy się 21. tygodniem icon_smile.gif
lena.
Podziwiam Twoją siłę. My też długo staraliśmy się o to Maleństwo. Gdy już się udało, to szczęście mieszało się z niedowierzaniem... A teraz nie mogę uwierzyć, że nie ma już we mnie tego życia
Tigerek
Znam to odczucie. A siła wzięła się z czasem... pewnie z Nieba, bo niby skąd icon_wink.gif

To po prostu się niestety zdarza, niestety często i nagle okazuje się, że w naszym otoczeniu wiele par przeszło przez taką samą tragedię. Ale o ile nie zdiagnozowano konkretnej przyczyny nie do usunięcia to nie oznacza to, że nie będziemy jeszcze szczęśliwymi mamami icon_wink.gif - Twoje ciało już udowodniło, że potrafiło dać życie Synkowi, jak widzę w sygnaturce. U nas ujawniały się coraz to nowe przyczyny, dla których tak długo nie mogliśmy zajść w ciążę, ale nie odkryto żadnej przyczyny zatrzymania rozwoju dzieci. Jak już nadzieja nas opuściła - niespodzianka icon_smile.gif

Teraz jest bardzo ciężko i źle, najgorsze to nie pozwolić sobie na wyrzucenie z siebie emocji. No i my kobiety mamy czasami tendencję do zamykania się na swoim bólu i nie dociera do nas, że ojcowie z nami są, że oni też cierpią i naprawdę rozumieją naszą gorycz i żal. A czas naprawdę leczy rany, dziś wspominam moje Aniołki bez bólu.
lena.
W środę od samego rana zaczęło się silne krwawienie, ból też narastał z godziny na godzinę. Mogłabym porównać to do początkowych skurczy porodowych. Mocny ból i krwawienie trwały od 10 do 18.00. O 19-ej byłam u lekarza, który stwierdził, że trwa to już za długo i zbyt obfite to krwawienie jak na typowe poronienie, choć macica nie oczyściła się jeszcze całkowicie, bo w szyjce wciąż widzi skrzepy. Miałam w czwartek zrobić CRP i OB i czekać na wydalenie skrzepów, tym razem już bez takiego bólu i krwawienia. W nocy jednak obudziły mnie boleści - to już nie były skurcze, a ciągły jednostajny ból i intensywne krwawienie. Mąż zawiózł mnie na pogotowie, przyjęto mnie na oddział, a tam formalności, badania i decyzja, że trzeba łyżeczkować, bo samo się nie oczyści, że już za dużo krwi straciłam i jest ryzyko zakażenia. Miałam zabieg i już wróciłam do domu. Wciąż krwawię, ale to porównałabym do przeciętnej miesiączki.

Strasznie mnie to wymęczyło... fizycznie i psychicznie. Czekałam, liczyłam na to, że uda mi się z tym uporać bez ingerencji lekarza, ale się nie udało.

Tigerku, dziękuję...
Tigerek
Kochana no nie zawsze jest jak chcielibyśmy. Czasem faktycznie ciało nie potrafi samo się oczyścić. Takie krwawienie pozabiegowe może trwać kilka dni, będzie malało, taki czerwonawy śluz może się utrzymywać do 2 tygodni. O ile nie będzie gorączki to norma. Jak już przestaniesz krwawić warto wspomóc regenerację ciała wiesiołkiem, witaminą C, B6. U mnie po miesiącu było już ładnie zabliźnione. Po 3-6 cyklach (lekarz Ci powie) można wrócić do starań.

Teraz będzie już tylko lepiej.
lena.
Nie jestem pewna, czy wszystko się normuje. Już krwawiłam słabo, nawet mogłabym nazwać to plamieniami, ale wczoraj po południu zaczął pobolewać mnie brzuch i krwawienie się nasiliło. Dziś jest tak, jak wcześniej, ból ustąpił, czuję jedynie takie... dziwne uczucie w podbrzuszu a krwawienie się zmniejszyło. Czy to normalne? Może ja panikuję bez potrzeby. Ogólnie to mam strasznego doła.
Przy wypisie nic konkretnego mi nie powiedzieli, jedynie że mam odebrać wynik histopatologiczny za dwa tygodnie, a do lekarza zgłosić się za 3 tygodnie. Głupio mi więc dzwonić znowu, żeby lekarz nie pomyślał, że jestem natrętna

edit: dziś ta sama sytuacja, co wczoraj. Znów pobolewa mnie brzuch, krwawię mocniej, wydaliłam niewielki skrzep i jakieś "coś" na zasadzie skrzepu ale jaśniejszego i znacznie większego. Czy to normalne?
Tigerek
Tak może się zdarzać, ale dla swojego spokoju można skonsultować. Gorączki nie masz?
Tamara79
lena. lekarz ma pomagać a nie oceniać Ciebie. Masz prawo czuć niepokój, bo po prostu go czujesz i już. Skoro to może poprawić Ci samopoczucie i uspokoić Cię to chrzanić co inni pomyślą. Dzwonisz i pytasz. Tak uważam.

I współczuję, wiem, znam to uczucie.
Ale wierzę, że odczekacie się szczęśliwego zakończenia.
lena.
temperatura 37,3 ale normalnie nie miewam raczej niższej, niż 37. I tak już od kilku lat.

zadzwoniłam, w sumie nie dowiedziałam się niczego konkretnego, jedynie że mam się zgłosić za tydzień w czwartek na wizytę kontrolną, czyli równo po dwóch tygodniach od zabiegu. Dziś było nieźle, lekko plamiłam, od południa delikatne pobolewanie w podbrzuszu, które pojawia się i znika.

Chciałam poronić samoistnie, żeby uniknąć powikłań po łyżeczkowaniu, jednak mi się nie udało. Zgodziłam się na zabieg, a lekarz, który go wykonywał w szpitalu zapewniał, że to dla mnie lepsza i bezpieczniejsza opcja. Nic nie wspomniał o tym, jak to będzie przebiegało dalej. Czy dobrze rozumiem, że możliwe jest, że macica nie została oczyszczona dokładnie i trzeba będzie powtórzyć zabieg? Czy to, co opisałam wyżej, może wskazywać na taką konieczność? Jestem tak skołowana, że nie wiem, co mam myśleć
Tigerek
Gdyby coś zostawili to już byś miała temperaturę rzędu 40 stopni. Już by było zakażenie. I bolałoby haniebnie.

Pobolewanie podbrzusza słabsze i ciut silniejsze jest normalne... macica się obkurcza do normalnego rozmiaru, a ona w tej chwili od środka jest jedną wielką raną pozabiegową wiec i się sączy...
lena.
Tigerku, uspokoiłaś mnie, dziękuję. Na tym forum dowiedziałam się już więcej, niż od lekarzy.

Chciałabym mieć już to za sobą i wrócić do normalności
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.