Witam.
Nie będę się rozwijał nt. tego kim jestem bo i kogo to obchodzi. Ogólnie sprawę ujmując.
37lat. Twardy uparty i stanowczy Ślązak, Inżynier. Bezwzględnie przez życie idący ludek. Jeszcze kawaler ale już zaręczony w 2017 roku ślub.

Tak wiem fajnie to brzmi. Lecz jest kłopot.

Chodzi o temat który mnie osobiście mierzwi. Moja narzeczona/zaręczona jest w nazwijmy to posiadaniu dwójki nieślubnych dzieci 6 i 8 lat. Nie mam nic przeciw temu. Problemem jest nieszczęsna dieta którą mamusia dzieciakom serwuje i która o zgrozo wpływa na zachowanie tych dzieci.

Mówiąc otwarcie dzieci w kuchni decydują co ma być gotowane. Są jak francuskie pieski. Potrafią pół śniadania/obiadu/kolacji wyrzucić bo kartofelków/cebulki czy czego tam nie jedzą/nie lubią.

Przemycanie tego co nie lubią do diety w zmienionej formie nie daje żadnych rezultatów wygrzebują z talerza wszystko co popadnie. A ja dosłownie gdy to widzę po prostu wkurwa dostaję. Po prostu mnie moi rodzice nauczyli jeść wszystko co popadnie bez zająknięcia.

WprowadziÅ‚em na urlopie delikatny rygor w tym co byÅ‚o do jedzenia i że tak ujme… nigdy wiÄ™cej żadnego bachora nawet swojego na urlop nie wezmÄ™. Zarobi sobie sam na wakacje to pojedzie.
Dzień w dzień wojna była o śniadanie o obiad i kolację . Problem stanowiło nawet to że gdzieś na talerzu zaplątał się kawałek szczypiorku czy ząbek cebuli. Kurczaka nie chciało żadne jeść, ryby nie, mielonego nie kotlet to z wielkim bólem. Z pizzy ściąganie praktycznie całego jarzynowego dodatku, Nawet kaczan kukurydzy nie bo nie z puszki.

W końcu zamiast dwóch tygodni nad morzem urlop skrócił się do 7-u dni bo ileż można.
Resztę urlopu spędziłem w górach samotnie wędrując między schroniskami bo w zasadzie góry są tym co kocham nie jakieś tam nudne i smętne równiny.

Luba moja nie widzi problemu. Tyle że ja nie chcę po raz n-ty gryźć wstydu przed moimi rodzicami/znajomymi z powodu powyższego problemu. Niby wiem że ślub mam wziąć z narzeczoną nie z jej dziećmi ale całe życie użerać się też nie chcę. Poza tym przecież czyjeś wybrzydzanie to nie powód do rozstania.

Jeśli macie jakieś jakąś idee jak te dwa trolle ogarnąć to poproszę. Siłowe rozwiązania czy kary nie wchodzą w grę choć jak dla mnie to każdy raz w życiu winien po dupie zebrać.

Jakies pomysły cokolwiek.


PS.
Mnie rodzice wychowali w totalnej twardej Śląskiej kindersztubie owszem kochając uchylając nieba ale jednak w kindersztubie. Nieraz za swoje wybryki po dupie obrywałem, nieraz zaliczyłem zwiedzanie kąta w przedpokoju. Nigdy tego im nie wytykałem bo wiedziałem że chcą dla mnie dobrze i dziś to widzę dało takie wychowanie znakomity wynik.

Praca, własna całkiem dobrze prosperująca firma otwarta jeszcze na studiach i już 15 latek jak działa i jest w dobrej kondycji.

No ok . Doba mogła by mieć 48 godzin no ale cóż icon_smile.gif