To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Problem z kolegą :(

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Lila_
Zaczynam mieć dylematy wychowacze wobec syna wink.gif

mamy problem i nie mam pojęcia jak zareagować lub nie reagowac icon_confused.gif

Mały w swojej grupie w przedszkolu ma kolegę, którego chyba lubi i chyba tamten tez go lubi bo z tego co panie mówią to za sobą "chodzą" icon_smile.gif

I byłoby super gdyby nie fakt, że kolega jest dosyć agresywny i panie od początku kiedy zaczął chodzić do przedszkola maja z nim problemy.
Fakt, że teraz ponoć się zmienił trochę ale nadal jest agresywny.

Mój mały raczej do agresywnych nie nalezy i myśli o konsekwencjach swoich czynów, bo z tego co mówi on mu nie oddaje bo będzie "stał pod szafką" za karę.
W sumie dobrze, że myśli ale z drugiej strony obrywa niestety.

Ale ostatnio mój mąz gdy odbierał go z przedszkola natrafił na moment, gdy chwile wczesniej tamten przyłożył naszemu synkowi w twarz ( zupełnie znienacka - siedzieli i rozmawiali na ławce) i małego z zakrwawioną buzią zobaczył bo z wargi krew się lała i się wkurzył.

Najpierw rozmawiał z paniami na placu ( delikatnie mówiąc) a później poszedł do dyrektorki zgłaszając problem.

Dyrektorka rozmawiała z mamą kolegi ale wiadomo ile takie dzieci z rozmów wynoszą.

Dzisiaj znów złośliwie tamten kolega naszego z huśtawki zwalił icon_rolleyes.gif


Nie sądziłam, że z przedszkolem moga być takie problemy icon_exclaim.gif

Mały nie lubi chodzić do przedszkola - jak mówi "lubi troszkę", wobec swojej młodszej siostry momentami reaguje zbyt agresywnie; ewidentnie widze w tym zachowanie z przedszkola a ja w tym wszystkim tez zaczynam się stresować icon_confused.gif

W sumie doszliśmy do momentu, że nie wiem co robić - małego z przedszkola nie zabiorę bo naprawde jest super gdyby nie ten kolega a zreszta inne przedszkole to nowy stres ( do tego mały się przyzwyczajał ponad rok icon_sad.gif );
zabronić mu kontaktów z tamtym to bez sensu - w jednej grupie i sali to niemożliwe .

Nie wiem co mam zrobić - czy pogadac z mamą tego chłopaka, czy z nim samym icon_question.gif

Normalnie mam problem i nie ma jakiegoś stanowczego wyjścia.

Wiem, że mój mały musi sobie dawac radę i nie chcę go nauczyć, że ktoś będzie za niego problemy rozwiązywał ale wiem, że to go akurat przerasta i musze cos zrobić.

Obawiam sie równiez, że w którymś momencie tamten chłopak zrobi coś naprawdę złego mojemu synowi.

Mówimy naszemu synkowi aby oddawał i wręcz uczymy jak ale on nie oddaje zbyt mocno bo tego stania się boi icon_rolleyes.gif

sama nie wiem co lepsze - czy dziecko rozsądne i myślace czy łobuziak z podwórka icon_confused.gif

Może obiektywnie patrząc znajdziecie jakieś rozwiązanie ?
A może ktoś już to przerabiał?

Czekam na wszelkie sugestie
malinowa i Malina
No i tu przypomniał mi sie wątek marghe o "relegowaniu z przedszkola agresywnej Gaby". Hmmmm.
W zdecydowany sposób porozmawiałabym z dyrektorką - jak ona widzi rozwiązanie tego problemu skoro rozmowy nie daja rezultatu, a agresja przybiera niebezpieczne formy. Zabieranie syna z przedszkola nie jest wyjściem, bo w końcu to będzie jakaś kara dla niego - niezawiniona. Ponieważ nastapiło "uszkodzenie ciała" to przedszkole musi cos z tym problemem zrobić. jak rozmowa nic nie da a sytuacja się powtórzy zwróciłabym sie do nich na pismie. Miałabys wtedy jakąś podstawę do egzekwowania prawa do bezpieczeństwa twojego dziecka w przedszkolu.
A z rodzicami agresora porozmawiałabym swoja drogą.
Ciocia Magda
Szkoda, że panie przedszkolanki nie przyglądają się uważnie dzieciakom. Dlaczego miałyby karać Twojego synka za to, że oddaje komuś, kto go leje? Myślę, że w tym przypadku pani powinna zachować się tak jak rodzice - nawet otwarcie powiedzieć synkowi, że kolega musi się nauczyć, że nie wolno bezkarnie bić i że może oddać.
No ale pani wie, że bić nie wolno, a kogo interesuje indywidualne podejście do dziecka...
Może porozmawiajcie z przedszkolankami, żeby bardziej intensywnie zajęły się tym problemem.
Inna sprawa jest taka, że dlaczego synek wybrał sobie właśnie tego kolegę? Skoro jak mówią panie, chodzą za sobą. Może ma silną potrzebę podporządkowania się?
joannabo
Uważam, że z mówienia dziecku, że może oddawać wynika samo zło. Wystarczy ze zrozumieniem podejść do tego, że oddało, nie potępiać, nie karać.
Najgorsze, co w tej sytuacji robi przedszkole to właśnie karze za obronę. Albo tak pilnują, że dzieci się nie uszkadzaja, albo przynajmniej tak, ze wiedzą, kto jest agresorem, a kto poszkodowanym.
Zresztą nie zgodziłabym się na jakiekolwiek karanie dziecka w przedszkolu - od tego te panie tam są, żeby samym autorytetem utrzymywac porządek.

Lila, mów małemu, ze bicie jest złe, a nie, że raz jest złe, z raz dobre. On sobie nie poradzi z rozróżnianiem - bo może ten kolega ma akurat moralne prawo walnąć?
W ogóle, kiedy sie dopuszcza , że bicie może być dobre, powstaje mechanizm przyznawania moralnej racji temu, kto walnął ostatni - bo to on ODDAŁ.

Kiedy dziecko wie, że bicie jest złe to umie jednoznacznie ocenić sytuację - agresor źle zrobił i tyle. To ono jest moralnie w porządku i wtedy właśnie ma siłę się sprzeciwić.

No i samo dawanie rad. Twój problem świetnie ilustruje to, że dawanie rad tylko komplikuje sytuację dziecka - mały jest w tej chwili między młotem, a kowadłem. Mama oczekuje, że się obroni, w konkretnie wskazany sposób, a wychowawczyni oczekuje, że się nie obroni.
I robi się istna grecka tragedia z prostej sprawy, ze się oberwało w głowę.

Uwierz w siłę wartości moralnych, jakby to dziwnie nie brzmiało w odniesieniu do kilkulatka wink.gif i uwierz, że Twoje dziecko sobie poradzi. Po prostu nie ma wyjścia, a coś zmienić trzeba, bo utrwalenie takiej postawy jest niebezpieczne, jak pisała Magda.
joanna
Ciocia Magda
Joanna,
Nie całkiem się z Tobą zgadzam - w końcu dość często czytam tu, że najlepszym sposobem na agresora jest jeśli odda mu rówieśnik. Zresztą takie oddanie to niekoniecznie walenie na odlew łopatką - może to być odepchnięcie kolegi, który właśnie się na nas pcha. Niektóre dzieci mają problemy z tego typu zachowaniami agresywnymi. Np. mojej Zosi powtarzam nie tyle, że ma oddać, ile że ma się obronić. A Ewelina często ją pierze, bo od małego przyzwyczaiła się, że jest większa i silniejsza - mimo że ta różnica wymiarowa jest już zniwelowana. CIężko jest rodzicowi zachować się w takiej sytuacji prawidłowo, tzn. nie przyklejając dziecku etykietki "ofiary". Zosia na moje polecenia samoobrony reaguje rozłożeniem rączek, płaczem i "nie umiem". A jest dzieckiem, które skupia na sobie agresję - jak ktoś dostanie w piaskownicy, to właśnie ona, poza tym należy do tych osób, które potykają się na prostej drodze. Ale w naszym przypadku to właśnie przedszkole zdziałało cuda - w zeszłym tygodniu byłam świadkiem, jak Zosia broni się przed atakiem malucha w piaskownicy (podniosła rączkę, żeby zatrzymać łopatkę i powiedziała "nie chcę tak") a w piątek na zeżdżalni pokrzykiwała na starsze dzieci "z drogi, teraz ja zjeżdżam". Potyczki z Eweliną tez wyglądają już inaczej.
Z drugiej strony widzę, że Zosieńka ma o wiele "łatwiejsze" życie od Eweliny. Np. Ewelina zabiera Zosi zabawki - Zosia bierze coś innego i najspokojniej na świecie bawi się szczęśliwa, podczas gdy Ewelina leży na swoich zabawkach jak kwoka na jajkach i ich "broni" - i wcale nie wygląda na zadowoloną. Zosia latwiej też nawiązuje znajomości.
Oczywiście dużo tu generalizuję, bo obydwie potrafią walczyć "do krwi ostatniej" o jakiś głupi długopis, czy dzikować na widok obcej osoby. Ale nakreśliłam ogólne tendencje.
[/list]
joannabo
CYTAT(Magda od Ewelinki i Zosi)
 Np. mojej Zosi powtarzam nie tyle, że ma oddać, ile że ma się obronić. (...)  Zosia na moje polecenia samoobrony reaguje rozłożeniem rączek, płaczem i "nie umiem".  
Ale w naszym przypadku to właśnie przedszkole zdziałało cuda - w zeszłym tygodniu byłam świadkiem, jak Zosia broni się przed atakiem malucha w piaskownicy (podniosła rączkę, żeby zatrzymać łopatkę i powiedziała "nie chcę tak") a w piątek na zeżdżalni pokrzykiwała na starsze dzieci "z drogi, teraz ja zjeżdżam".  


Magda, Twój przykład potwierdza to , co napisałam wink.gif
Dopóki dawałaś rady, dziecko odbierało to jako stawiane wymaganie i to je paralizowało. Do problemu, że boli, dochodził problem, ze mama każe się zachować w określony sposób.
A w przedszkolu, gdzie, jak nalezy się domyślać, nie zachęcają do "bronienia się", bo dopiero by mieli fajną zabawę, Zosia popatrzyła, pomyślała i bez presji znalazła SAMODZIELNE rozwiązanie.

Gdzie popełniłam błąd w rozumowaniu? wink.gif
joanna
Ciocia Magda
Wiesz, pewnie masz rację - ale jak właściwie wg Ciebie ma sie zachowac rodzic w takiej sytuacji?
Wielekroc juz probowalam rozwiazywac rozne problemy ze swoimi dziecmi - i moje wysilki spalaly na panewce, a problem znikal sam po jakims czasie. Czyli co? obserwowac i nie reagowac? Jak moge mojemu dziecku nic nie powiedziec, jak robi cos zle? Na szczescie mam dwojke dzieci i tyle sie dzieje, ze zaden pojedynczy problem nie przeslania nam caloksztaltu, ale przeciez gryze sie tymi problemami.
Ika
A mnie się przypomniał wątek, w którym panowało przekonanie, że dzieci muszą się lać bo się "życia" uczą, bo przecież życie brutalne jest... icon_evil.gif

Lila, właśnie potwierdziłaś moje obawy dotyczące dzieci agresywnych - tak, właśnie agresywnych, choć w wyżej wymienionym wątku też padały stwierdzenia, że takiego określenia to by można użyć, gdyby dzieciak z nożem latał. Bzdura. Dziecko, które znienacka wali kolegę w twarz jest agresywne.

Takich właśnie rzeczy się obawiam, szczególnie, że zdarzyło nam się już zetknąć z dziećmi, które nie umiały rąk przy sobie utrzymać.

I niestety widzę, że przedszkola sobie z tym nie radzą. A niby wykwalifikowane placówki... Z prawdziwą agresją sobie nie radzą, a Gabę Marghe się wywaliło. Brawo.

Co do zrzucenia z huśtawki i tym podobnych popchnięć, zanim ktoś powie, że "przecież nic się nie stało" dodam, że zawsze można niefortunnie upaść. Ot, on tylko popchnął... lekko... Ale właśnie niefortunnie.
amania
CYTAT(joannabo)
Zresztą nie zgodziłabym się na jakiekolwiek karanie dziecka w przedszkolu - od tego te panie tam są, żeby samym autorytetem utrzymywac porządek.


Joannabo, gdyby panie w przedszkolu nie stosowały kar, to pewnie niejednokrotnie same chodziłyby poturbowane.
Nie wiem, czy widziałaś kiedyś kilkunastoosobową grupę czterolatków.
Pewnie nie widziałaś, skoro myślisz, że autorytet tam wystarczy.
Gdyby panie w przedszkolu Marysi nie stosowały kar w stosunku do niektórych dzieci, to musiałabym zabrać ją z tego przedszkola, bo w pierwszej grupie była dziewczynka, której wydawało sie, że ona tam rządzi.
joannabo
Moje stwory też się biją oczywiście. Mówię, że bicie jest złe, a kiedy przesadzają, to rozdzielam.
Zwykle towarzyszy temu dialog w stylu
-on mnie tez zbił
-to źle zrobił
-ale to on zaczął
-nieważne kto zaczął, nie mozna bić
-ale musze mu oddać, to jest niesprawiedliwe
-bardziej sprawiedliwe jest, kiedy jest mniej zła. Jeżeli mu oddasz, to będzie więcej zła.

Staram się nie zrażać tym, że kilka razy dziennie powtarzamy ten dialog icon_lol.gif Gdyby nie byli rodzeństwem to juz dawno byłoby po problemie.

Mój starszy syn ma często konflikty ze swoim dużo silniejszym kuzynem. Nie bije się z nim, bo i tak nie ma szans. Wyszarpuje sie, odchodzi, czeka, aż tamtemu przejdzie i dalej bawią się zwyczajnie.
W te konflikty nie ingeruję wcale, chyba, ze kuzyn robi coś niebezpiecznego, a syn dostaje wsparcie mimiczne w postaci pobłażliwego uśmiechu icon_wink.gif .

Dla mnie najważniejsze jest to, że on nie czuje sie w tych potyczkach przegrany. Jest pokonany fizycznie, ale psychicznie wychodzi nienaruszony. Przegrana nie jest poniżeniem. Jeżeli moje zachowanie było w porządku, to znaczy, że nie przegrałem.

To samo możesz zaobserwować teraz u Zosi, ale to nie jest dane raz na zawsze - wymaga podtrzymania, potwierdzenia. Najpierw to potwierdzenie może pochodzić od rodzica, ale na stałe do tego właśnie służą zrozumiałe i jednoznaczne reguły moralne. Na nich się można realnie, całkiem praktycznie oprzeć i ma się je zawsze przy sobie icon_wink.gif

W wypadku Lili przyjmowałabym relację dziecka z przedszkola z powagą i ze współczuciem, mówiłabym wyraźnie, że kolega robi bardzo źle, ale bez udzielania rady.
Poszłabym do przedszkola i poprosiła, zeby zwracali uwagę na kolegę i porozmawiałabym z rodzicami tego dziecka.
Czyli starałabym się zmniejszyć rozmiar problemu, ale jego rozwiązanie zostawiłabym do swobodnego rozwiązania wyłącznie dziecku.

No i po jakimś czasie na pewno by przeszło, tak jak sama widzisz u siebie.
joanna
joannabo
CYTAT(amania)
[Joannabo, gdyby panie w przedszkolu nie stosowały kar, to pewnie niejednokrotnie same chodziłyby poturbowane.
Nie wiem, czy widziałaś kiedyś kilkunastoosobową grupę czterolatków.
Pewnie nie widziałaś, skoro myślisz, że autorytet tam wystarczy.
.


Amaniu, ale niech to będą te osławione naturalne konsekwencje wink.gif , a nie kary. Jak pobił to może np. dostać wyrok w stylu amerykańskim - zakaz zbliżania sie do pobitego na odległość mniejszą niż... wink.gif
Ciocia Magda
No dobrze ale co z dzieckiem-agresorem? Bo ja szczerze mówiąc bardziej martwię się Ewelinką niż Zosią - widzę, że jest szczerze nieszczęśliwa, kiedy zrobi źle, cała się napina i pociera rączkami o siebie (chyba stąd pochodzi powiedzenie, że kogoś "świeżbią ręce"). Jak pomóc jej zapanować nad odruchami?
amania
CYTAT(joannabo)
CYTAT(amania)
[Joannabo, gdyby panie w przedszkolu nie stosowały kar, to pewnie niejednokrotnie same chodziłyby poturbowane.
Nie wiem, czy widziałaś kiedyś kilkunastoosobową grupę czterolatków.
Pewnie nie widziałaś, skoro myślisz, że autorytet tam wystarczy.
.


Amaniu, ale niech to będą te osławione naturalne konsekwencje wink.gif , a nie kary. Jak pobił to może np. dostać wyrok w stylu amerykańskim - zakaz zbliżania sie do pobitego na odległość mniejszą niż... wink.gif


Dlatego ta dziewczynka z przedszkola Marysi siedziała za karę na krześle w rogu sali, bo conajmniej do połowy grupy nie mogła się zbliżać wink.gif
joannabo
To na pewno jest trudniejsze.
Myślę, że się robi błędne koło - dziecko robi coś złego, rodzic tego nie akceptuje i nie umie (ja tez nie umiem), przynajmniej w pierwszym odruchu oddzielić oceny zachowania od oceny osoby, na co dziecko odpowiada powtórzeniem agresji.
Powtarza takie zachowanie, bo chce być akceptowane zawsze i bezwarunkowo, więc odkrywszy sytuację, w której nie jest akceptowane daje rodzicowi i sobie szansę na zmianę tego stanu rzeczy.
Nie uspokoi się dopóki nie zrezygnuje, straciwszy nadzieję, albo dopóki rodzic nie zdoła zmienić swojego zachowania.

Mój agresor icon_wink.gif ma 10 lat i już bardzo zabagniłam sytuację. Ale Ty masz jeszcze rozkosznego maluszka i łatwiej Ci będzie się przełamać. To rzeczywiście Ewelina ma problem większy niż Zosia i ona bardziej potrzebuje pocieszenia. Jedną boli głowa, a drugą serce i obie (razem i od razu) trzeba pocieszyć.

No i trzeba z takim agresorem icon_wink.gif rozmawiać o tym, że ludzie często robią coś źle, że jest to normalne, żeby czuł się zrozumiany. Wtedy i on łatwiej zrozumie odruch rodzica i przypisze mu mniej destrukcyjną treść.

Mnie to drugie wychodzi, gorzej z pierwszym. Jednak udaje mi się rzeczywiście szybko "zapominać" o spięciu i traktować zdarzenie jak niebyłe (mówię o mojej minie, tonie głosu itd.).
joanna
Lila_
Praca mnie pochłonęła i juz czasnu na forum nie było ale jestem już icon_smile.gif


Problem z kolega mamy od dwóch lat w sumie z różnym nasileniem - na początku roku równiez interweniowaliśmy u pań przedszkolanek a one rozmawiały z rodzicami kolegi i jakas poprawa nastąpiła ale ostatnio znów się problem nasilił a efekty jak pisałam .


Próbuję rożnych metod - odpuściłam temat kolegi po przejściach z poczatku roku bo stwierdziłam, że mój mały jakoś sobie musi poradzić a mam też świadomośc, że prędzej czy później spotka na swojej drodze takie osoby i musi w sobie wykształcić metody obronne.
Ale w tej chwili to jednak go torchę przerasta ta cała sytuacja .

Wiem, że zło nakręca zło ale zawsze powtarzamy naszemu synkowi żeby się bronił - nie atakował ale bronił siebie - z tego co wiem i widzę inaczej reaguje wobec swoich rówieśników a inaczej na siostrę gdy w jakis sposób mu "zagrażają".

Nie chce aby stał się przysłowiowym "kozłem ofiarnym" - pamietam z dzieciństwa na jakiej zasadzie to działa : jezeli ktos nie umie się obronić; przez kolegów jest dręczony i za każdym razem coraz bardziej.

To wszystko jest w jakiś sposób powiązane i dlatego chcę aby mój mały umiał się obronić i pokazać, że popychadłem nie jest.

Panie przedszkolanki problem znają i to bardzo dobrze i naprawdę się starają rozdzielac ich ale to jest w ich przypadku niemożliwe - jeden za drugim chodzi.
Mój mały czasami opowiada , że tamten kolega coś zrobił lub powiedział niemądrego/złego i on umie to rozróżnić ale tamten juz niebardzo .

Magda pytała się dlaczego karzą tego który oddaje w obronie własnej - karzą jednocześnie jednego i drugiego aby wyciagneli z tego jakies wnioski aby nie było tak jak napisała joanna , że raz bicie jest dobre a raz złe - zawsze jest złe i dlatego siedzą wszyscy uczestnicy.

Nie mam nic przeciwko karaniu dzieci w przedszkolu jeżeli sa to kary typu siedzenia pod szafką lub w kąciku lub przesadzenie w inne miejsce. Takie sa stosowane w naszym przedszkolu a dzieci muszą wiedziec, że jeżeli robią coś złego muszą ponieść tego konsekwencje.

W domu róznież mój mały ponosi konsekwencje więc przedszkole równiez musi mi pomóc w tym aby wiedział, że wszędzie i zawsze tak jest.

Bardzo mnie zastanowiło to co powiedziała Magda - o silnej potrzebie podporządkowania - szczerze mówiąc nie wiem w jaki sposób na problem popatrzeć aby stwierdzić czy rzeczywiście jest to potrzeba podporządkowania icon_confused.gif

Na dzien dzisiejsy kolega "jakby" swoje zachowanie trochę poprawił a mały sie trochę wyciszył a ja staram się dowiadywać jak się chłopcy bawią .

No i rozmowa z rodzicem kolegi jest raczej nieunikniona icon_confused.gif
Nie lubię takich rozmów .

Dzięki za pomoc icon_smile.gif
Marghe
Ika.. niby agresja Gaby (i nasz brak zaufania do Pań) była jedynie pretekstem do wywalenia Jej z przedszkola. Przedszkolanki z prawdziwego zdarzenia poradziłyby sobie z agresywnym dzieckiem. Rozmowa z rodzicami, wizyty u psychologa itp..

Lila, ano.. nie obędzie sie bez rozmowy z rodzicami "łobuziaka".
M.
Ika
CYTAT(Marghe)
Ika.. niby agresja Gaby (i nasz brak zaufania do Pań)  była jedynie pretekstem do wywalenia Jej z przedszkola. Przedszkolanki z prawdziwego zdarzenia poradziłyby sobie z agresywnym dzieckiem. Rozmowa z rodzicami, wizyty u psychologa itp..
M.

I o tym mówię, Marghe. Z prawdziwymi agresorami sobie nie radzą, a Gabę za rzekome bicie wywalają. Toż to zaprzeczenie pedagogicznego podejścia i jakichkowiek predyspozycji do tego zawodu... icon_sad.gif
Marghe
Ika.. bicie nie miąło tu nic do rzeczy.
Poszło o co innego.
I to juz nie kwestia pedagogicznego podejscia.. a raczej zwykłej złości i strachu. Chyba.
Urażone ego wink.gif itp
M.
Ika
Nie wiem, o co poszło, ale dla mnie to jednak jest kwestia pedagogicznego podejścia. Dla mnie ktoś, kto urażone ego leczy kosztem dziecka, na pewno nie jest pedagogiem.
Marghe
.. dla mnie też nie .
Ika.. nie opieraj sie na przykładzie naszego "przedszkola". Miałayśmy pecha jak stąd do księzyca i .. Ale to nie jest reguła. Na szczescie
M.
Ika
Marghe, ja akurat daleka jestem od generalizowania i pakowania do szuflady ogółu za winy jednostki, ale zapewniam Cię, że przedszkole Gaby nie jest pierwszym, o którym słyszałam, a które "nawala". Jeszcze nie słyszałam natomiast, by gdzieś poradzono sobie sensownie z agresorem. Natomiast zdarzało się, że słyszałam, jak to agresor rządzi całym przedszkolem i wszyscy mu mogą skoczyć. I nie tylko przedszkolem, szkołą też - bo podobny przypadek jest w klasie mojej ciotecznej siostrzenicy (trzecia klasa podstawówki). Nauczyciele sobie nie radzą, wzywają rodziców, matka twierdzi, ze synek cacy i wszyscy się na niego uwzięli. Nauczyciele zatem kładą uszy po sobie a dzieciak nadal rządzi.

Mam nadzieję, ze w "naszym" przedszkolu takich akcji nie będzie i że tam są jednak pedagodzy...
Ciocia Magda
CYTAT(Ika (mama Oskarka))
Jeszcze nie słyszałam natomiast, by gdzieś poradzono sobie sensownie z agresorem. Natomiast zdarzało się, że słyszałam, jak to agresor rządzi całym przedszkolem i wszyscy mu mogą skoczyć. I nie tylko przedszkolem, szkołą też - bo podobny przypadek jest w klasie mojej ciotecznej siostrzenicy (trzecia klasa podstawówki). Nauczyciele sobie nie radzą, wzywają rodziców, matka twierdzi, ze synek cacy i wszyscy się na niego uwzięli. Nauczyciele zatem kładą uszy po sobie a dzieciak nadal rządzi.  


Ja jednak myślę, że nie należy demonizować tych agresorów i postrzegać dzieci ze skłonnościami do reakcji agresywnych jedynie przez pryzmat ich agresywności. Bo wtedy błędne koło się zamyka i dziecko z niego wyjścia nie znajdzie.
Jeżeli chodzi o dzieci, z którymi nauczyciele sobie nie radzą, to często - coraz częściej - są to dzieci nadpobudliwe, których ostatnimi czasy jest coraz więcej (sama mam dwóch takich uczniów, na szczęście w dwóch różnych grupach). Takim dzieciom trzeba naprawdę pomóc.
Ika
CYTAT(Magda od Ewelinki i Zosi)
Ja jednak myślę, że nie należy demonizować tych agresorów i postrzegać dzieci ze skłonnościami do reakcji agresywnych jedynie przez pryzmat ich agresywności.  Bo wtedy błędne koło się zamyka i dziecko z niego wyjścia nie znajdzie.
Jeżeli chodzi o dzieci, z którymi nauczyciele sobie nie radzą, to często - coraz częściej - są to dzieci nadpobudliwe, których ostatnimi czasy jest coraz więcej (sama mam dwóch takich uczniów, na szczęście w dwóch różnych grupach).  Takim dzieciom trzeba naprawdę pomóc.

Nie demonizuję, tylko radzenie sobie z tym problemem to nie moja rola. Ja tylko oczekiwałabym, żeby odpowiednie osoby się tym poblemem zajęły tak, by nie odbywało się to kosztem mojego dziecka. Nie uważam za słuszne, by inne dzieci były workiem treningowym dla agresora tylko dlatego, że on ma problemy.
Pomóc natomiast powinny osoby to tego przygotowane, bo laik może tylko szkód narobić.
Lila_
Jeżeli chodzi o podejście do agresorów .

Ten "nasz" agresor-kolega przyszedł już taki z domu icon_exclaim.gif

Nawet o wiele gorszy niż jest teraz i to własnie przedszkole nauczyło go jakiś reguł i zasad jakie obowiązują we współpracy z rodzicami.
Nie uważam , że odpowiedzialność za zachowanie tego chłopca ponosi przedszkole tylko rodzice.

Wiem jak panie reagują na takie zachowania i wiem jakie stosują kary i wiem tez ile one przeszły z tym chłopcem - naprwdę nie jest im łatwo a nie mają takich uprawnień jak rodzice.

Momentami robi się błędne koło - rodzice oddaja dziecko do przedszkola licząc że sie tam "wychowa" ale panie przedszkolanki nie mogą zachowywac się wobec dzieci tak jak wobec własnych.

Sa to niewatpliwie sporadyczne wypadki ale ewidentnie rodzice kolegi nie radzą sobie z nim - to on w domu jest górą no i jest rozpieszczony niestety.

Panie to widzą bo kazde dziecko jest odzwierciedleniem tego co jest i jak jest w domu.

Nie obarczam przedszkola wychowaniem syna bo od tego jestem ja - przedszkole ma mi pomóc utrwalić dobre wzorce w synu.

Takie dziecko tez jet dla nich problemem bo w każdej chwili może zrobić komuś krzywdę a za to to już one odpowiadają.

Za to, że kolega jest taki agresywny obarczam tylko i wyłącznie rodziców i to na nich jestem zła, że wychowują ( bąź też nie ) swoje dziecko w taki sposób, że zagraża mojemu synowi.
Ciocia Magda
Lila, Ika,
Wierzcie mi, że znam takich rodziców, którzy wierzą, że to przedszkole i szkoła wychowają im dzieci. Sami sadzają dziecko przed telewizorem a jak "bręczy", zatykają dziób batonem albo chrupkami. Tak jest w rodzinie mojego męża (oby nigdy tego nie przeczytał, bo dużo się spieramy w tym temacie) - NIKT się tymi dziećmi nie zajmuje, ot pętają się między zajętymi dorosłymi. No i jak twierdzi mój mąż, nim się też nikt nie zajmował a wyrósł na człowieka. No i jest fantastycznym człowiekiem ten mój mąż, ale to musiał być jakiś wyjątek icon_lol.gif bo z resztą rodzeństwa już nie jest tak dobrze. icon_confused.gif
Nie wiem, jaki efekt w takiej sytuacji przyniesie rozmowa z rodzicami. Najbardziej prawdopodobne jest, że uznają, że pani przedszkolanka, bądź mama dziecka po prostu jest przewrażliwiona, gada jakieś uczone farmazony, albo najzwyczajniej nie zrozumieją o co w ogóle chodzi - nie wiem, czy zauważyłyście jak wielu ludzi po prostu nie słucha co się do nich mówi?
I co zrobić w tej sytuacji? Liczyć, że rodzice zajmą się problemem?
Oczywiście życzę Lili, żeby ci akurat rodzice byli inni!!!
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.