Rzecz działa się w Japonii. W jakimś dużym sklepie, przylegającym nie wiedzieć czemu do hotelu, w którym imprezę urządzał Michał Wiśniewski...
Nie do końca wiem dlaczego, ani jak, w tym miejscu się znalazłam, ale byli ze mną mój mąż, dziecko i jedna koleżanka z pracy. Ogladałam sobie z zainteresowaniem dział bieliźniany i mimowolnie stałam sie świadkiem "rozmowy" jakieś zachodniej (w sensie europejskiej) turystki ze skośnooka obsługą na temat stringów. Dodam, że owa turystka odziana była w spodnie biodrówki spod (zza?) których dość niefrasobliwie stringi wystawały. Obsługa, między sobą na stronie, dość krytycznie komentowała ten strój. Dość nieśmiało więc podeszłam do owej złośliwej obsługi, siedzącej w kącie działu przy stoliku i wyłuszczyłam swój problem. Znaczy wyciągnęłam z torebki majtki koronkowe w kolorze granatowym z aplikacjami z koronki w kolorze złotym oraz złotą nitką przy gumce i zapytałam czy można dokonać reperacji. Obsługa wpadła w zachwyt nad rzeczonymi dessousami i zapragnęła skopiowac wzór...na co z lekkim zdziwieniem sie zgodziłam. Przywołany został "projektant", który odrysował co trzeba, a wtedy pan z obsługi wyciągnął formularz dotyczący przekazania praw autorskich do majtek, na którym w odpowiednim miejscu musiałam złożyć podpis...a potem wyjął z torby stojącej przy jego nogach 200 tys. jenów, które zostały mi dyskretnie (coby "publiczność" nie widziała) włożone do kieszeni przez jego koleżankę. Później, w przebieralni przełożyłam pieniadze do plecaczka mojego męża (nawet pamiętam jak wyglądały banknoty 1000-jenowe) i opuściliśmy "bieliznę" w poszukiwaniu działu perfumeryjnego (żeby od razu wydać jakąś znikomą część cudem pozyskanych środków). Niestety rozdzieliliśmy sie wchodząc (tak myślałam) do odpowiedniego działu, ale ja zatrzymałam się przy klęczącej żebraczce, która patrzyła na mnie mocno nieżyczliwym wzrokiem, a mąż i dziecko gdzieś mi zniknęłi. Przeszłam przez te same drzwi co oni...jak się okazało później do restauracji, którą przemierzyłam całą, zaglądając w mnóstwo "kątów", ale nie mogłam ich znależć, więc zawróciłam...znalazłam ich w sklepie z owocami do którego wejście było w restauracji, kontemplujących świeżo nabytą kompozycję z owoców w kształcie owcy....i właśnie miałam poczęstować się winogronem z brzuszka, kiedy mąż mnie brutalnie obudził....
No i nie wiem co tak wyrazisty i plastyczny sen miałby znaczyć (dawno mi się nie zdarzył).
Nie żebym wierzyła w sny, albo w senniki , ale kto wie, może to coś znaczy....tylko nie wiem co miałoby być przedmiotem interpretacji: majtki, Japonia, żebraczka, turystka w stringach, dział perfumeryjny, którego nie mogłam znależć czy kompozycja w kształcie owcy, która nie wiem jak smakowała....
A... ani Michał Wiśniewski, ani moja koleżanka z pracy choć we śnie obecni nie odegrali żadnej roli....
Pozdrawiam
Ps. Po obudzeniu okazało się, że niestety nie posiadam 200 tys. jenów