Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Gaba posiada podręczniki Elementarz CZterlatka, Malowanki Czterolatka, Zeszyt Czterolatka i 3 "tomy" (hehehe) ABC czterolatka.
Jeszcze w zeszłym roku zarzadzono kupno tych pozycji, na zakuyp poszła częsc opłaty za przedszkole.
A jak to wyglada w Waszych przedszkolach?
Zabawa + nauka? Czy tylko zabawa (mówię o zajeciach obowiazkowych)
m.
ps. Muszę te knigi obłozyć w szary papier.. kurcze, juz nie pamietam jak sie ksiazki obkłada
moko.
Mon, 27 Sep 2004 - 15:28
tak nauka szła w parze z zabawą Tez posiadaliśmy książeczki z serii ABC.
kamami
Mon, 27 Sep 2004 - 17:58
Mój Michał dostał taki komplet dla trzylatka od stryjenki, a mama książki ze scenariuszami zajęć I jeszcze komentarz, żeby Michał (który do przedszkola pójdzie za rok) nie został wtyle za innymi dziećmi
Wydaje mi się, że książki te bardzo pomagają paniom przedszkolankom - dostają gotowy materiał na zajęcia z dziećmi. W scenariuszach tych są rozpisane zabawy dla każdej strony - jakie wierszyki, piosenki, pomoce itp. przy danym temacie.
kamami
sdw
Mon, 27 Sep 2004 - 18:54
Kinga miała ksiazki dopiero w pieciolatkach. Jaks super szczesliwa z tego powodu nie byłam. Dlaczego? Ano dlatego, że uwazam, iz dzieci jeszcze zdaza sei z ksikami "zaprzyjaznic" a póki sa małe to niech sie bawia. Niby ta nauka nie była jakas powazna ale jednak te pół godziny, 45 minu dziennie dzieci spedzały nad ksiazkami. Ale mowie, to były pieciolatki, wiec jakies tam przygotowanie do zerówki. Ale 4 latki? A po co? Naprawde panie nie moga kotków narysowac i dac do kolorowania? Kasztanów, pomidorów i lisci klonu? Konieczny im jest scenariusz z ksiazek dla dzieci? Nie sadze. Moim zdaniem niepotrzebne. Ale ktos kase zarobic musi. I do wysciu szczurów przygotowac.
Jeszcze troche i sie okaze, ze nauka jest obowiazkowa od 3 roku zycia
mamami
Mon, 27 Sep 2004 - 19:15
Przedszkole ma do zrealizowania program nauczania. Oczywiście może się to odbyć bez książek, wtedy pani musi się bardziej postarać bo musi sama przygotowac materiały.
Generalnie od wieków tak było że są zamierzenia dydaktyczne które trzeba zrealizować. Wiadomo że młodsze dzieci ciężko utrzymać przy książkach ale to są raczej przyjemności i książki są do ćwiczenia ręki przed pisaniem.
marghe.
Mon, 27 Sep 2004 - 19:44
A czytałyscie moze artykuł we Wprost (5.09) pt Szkoda czasu na dziecinstwo?
W duzym skrócie:
wierząc i w prowadzajac w zycie mit szczesliwego, niczym (czyt. nauką) niezmąconego dzieciństwa krzywdzimy nasze maluchy. Od małego powinny sie uczyć, bowiem własnie takie maluchy mają najwieksza "przyswajalnosc", najszybciej i najłatwiej sie uczą..
Obserwujac Gabę zaczynam zmienaic zdanie co do teorii którą wyznawałam (vide Wiolontela). Gaba łaknie nauki.. rzecz jasna na własnym poziomie, przeplatanej nauką itp.
Ja Jej tego nie zapewnie, moze przedszkole pomoze..
Cytuję:
".. przedłuzanie dziecinstwa nie słuzy dzieciom, lecz je upośledza"
Chyba poruszę ten temat na "na kazdy temat" lub na wychowaniu. Tam jednak wiecej ludzi zagląda..
marsjanka
Mon, 27 Sep 2004 - 20:06
U nas książki były już w trzylatkach. Przedszkole zdecydowało się na całą serię Moje 3 lata, moje 4 lata...
Myslę, że to dobry pomysł. Pomaga nauczycielom i dzieciom w edukacji dzieciaków poprzez zabawę.
Ida.dorota
Mon, 27 Sep 2004 - 20:49
Kiedy dowiedziałam się, że w przedszkolu Tomka trzylatki będą miały książki, moja pierwsza reakcja była taka, jak wiolonteli. Przemyślałam, obejrzałam i zmieniłam zdanie. Książka składa się z kolorowanek i prościuteńkich zadań plastycznych, które i tak byłyby z dziećmi wykonywane, tylko zamiast w książce, byłyby robione na kserowanych, wiecznie gubiących się i gniotących kartkach. I tylko to różni te dwie metody. Dzieci natomiast są bardzo dumne z posiadania swoich książeczek.
Na zaprzyjaźnianie się z książką nigdy nie jest za wcześnie. Zajęcia w przedszkolu odbywają się i odbywać będą, dzieci na zajęciach siedzą z książkami czy bez, bo program do zrealizowania jest tak, czy inaczej... czyli różnica jest jedynie finansowa.
kasiask
Mon, 27 Sep 2004 - 21:03
A ja się zgadzam z Wiolą.
Dla mnie te książki (chyba, że to zerówka) są niepotrzebnym wyciąganiem pieniędzy z kieszeni rodziców. Tak naprawde, to panie nie przerabiają z dziećmi nawet połowy tych książek. Co innego rozbudzanie w dzieciach miłości do książek, a co innego regularna nauka. Dziecko w tym wieku powinno rysować, rysować, rysować i jeszcze malować i lepić. Ale nie potrzebuje do tego regularnych podręczników za 65 zł - tyle muszę zapłacić za komplet książek dla 5-latka. Wystarczy kartka papieru i wyobraźnia.
A te teksty o potrzebie nauki uważam za nieprawdziwe. Dziecko uczy się cały czas. Przez patrzenie i naśladowanie. Potrzebuje do tego książek, ale nie w formie podręczników. Bajki, baśnie, wiersze, opowiadania - to tak, ale ukierunkowanie przez podręcznik uważam za niepotrzebne i zbyt wczesne. Jeszcze przyjdzie czas na ślęczenie nad książkami. Przedszkole powinno pozwolić przeżyć dzieciństwo na zabawie, a na naukę będzie czas w szkole.
Agnisma
Mon, 27 Sep 2004 - 21:42
Natalia do przedszkola nie chodzi, a że wykazała chęć nauki, kupiliśmy jej "ABC CZterolatka"(3częsci) i ona uwielbia robić ćwiczenia z tej książeczki...
Ma też "Zabawa z literkami" i z przyjemnością sama uczy się pisać nowe litery..
DO niczego jej nie zmuszam, robi to z czystej chęci nauczenia się... ją wręcz wkurza, że nie może sama przeczytać książeczki, czy chociażby tytułu bajki w TV
Nauka to skracanie dzieciństwa Ale dlaczego
Jesli dziecko ma ochotę... wolna wola... oczywiście podobnie jak Marghe. nie jestem zwolennikiem karnego siedzenia przy biurku...ale nauka jest przecież OK
marghe.
Mon, 27 Sep 2004 - 21:54
CYTAT(kasiask)
A ja się zgadzam z Wiolą.
Dla mnie te książki (chyba, że to zerówka) są niepotrzebnym wyciąganiem pieniędzy z kieszeni rodziców. Tak naprawde, to panie nie przerabiają z dziećmi nawet połowy tych książek. Co innego rozbudzanie w dzieciach miłości do książek, a co innego regularna nauka. Dziecko w tym wieku powinno rysować, rysować, rysować i jeszcze malować i lepić. Ale nie potrzebuje do tego regularnych podręczników za 65 zł - tyle muszę zapłacić za komplet książek dla 5-latka. Wystarczy kartka papieru i wyobraźnia. A te teksty o potrzebie nauki uważam za nieprawdziwe. Dziecko uczy się cały czas. Przez patrzenie i naśladowanie. Potrzebuje do tego książek, ale nie w formie podręczników. Bajki, baśnie, wiersze, opowiadania - to tak, ale ukierunkowanie przez podręcznik uważam za niepotrzebne i zbyt wczesne. Jeszcze przyjdzie czas na ślęczenie nad książkami. Przedszkole powinno pozwolić przeżyć dzieciństwo na zabawie, a na naukę będzie czas w szkole.
kasiu, ale to nie są podręczniki z prawdziwego zdarzenia. To ksiazeczki do kolorowania, uzupełniania.. coś w stylu "Naucz mnie mamo" jesli Ci to coś mówi.
My dopiero zaczynamy. Zobaczymy jak sie sprawa rozwinie.
kasiask
Mon, 27 Sep 2004 - 22:02
CYTAT(marghe.)
"
CYTAT(kasiask)
A ja się zgadzam z Wiolą.
Dla mnie te książki (chyba, że to zerówka) są niepotrzebnym wyciąganiem pieniędzy z kieszeni rodziców. Tak naprawde, to panie nie przerabiają z dziećmi nawet połowy tych książek. Co innego rozbudzanie w dzieciach miłości do książek, a co innego regularna nauka. Dziecko w tym wieku powinno rysować, rysować, rysować i jeszcze malować i lepić. Ale nie potrzebuje do tego regularnych podręczników za 65 zł - tyle muszę zapłacić za komplet książek dla 5-latka. Wystarczy kartka papieru i wyobraźnia. A te teksty o potrzebie nauki uważam za nieprawdziwe. Dziecko uczy się cały czas. Przez patrzenie i naśladowanie. Potrzebuje do tego książek, ale nie w formie podręczników. Bajki, baśnie, wiersze, opowiadania - to tak, ale ukierunkowanie przez podręcznik uważam za niepotrzebne i zbyt wczesne. Jeszcze przyjdzie czas na ślęczenie nad książkami. Przedszkole powinno pozwolić przeżyć dzieciństwo na zabawie, a na naukę będzie czas w szkole.
kasiu, ale to nie są podręczniki z prawdziwego zdarzenia. To ksiazeczki do kolorowania, uzupełniania.. coś w stylu "Naucz mnie mamo" jesli Ci to coś mówi.
My dopiero zaczynamy. Zobaczymy jak sie sprawa rozwinie."
No własnie. To nie są podręczniki i dla tego uważam, że to zupełnie niepotrzebny wydatek. Dziecku w tym wieku wystarcza blok i kredki. A takie książki niepotrzebnie je ukierunkowują. Dziecko powinno rozwijać swoją wyobraźnie i ćwiczyć rękę, bo to będzie mu potem potrzebne do sprawnego pisania.
Myśmy nie mieli takich książek i jakoś nauczyliśmy się pisać i czytać.
marghe.
Mon, 27 Sep 2004 - 22:10
I tu sie nie zgodzę.
My nie mielismy tysiaca innych rzeczy. Pampersów na przykład
To dla mnie nie argument. 20000 lat (dodac odpowiedniąilość zer ) temu nie znali ognia i zyli
Co do kreatywnosci. Ksiazki uzywane sa przez okreslony czas, i to nie codziennie. Reszta dnia poswiecona jest innym zadaniom, z rysowaniem na czele. Poza tym kleją, wycinają, robią róznorakie eksperymenty, tanczą, spiewają.. jak to w przedszkolu
Jedno drugiego nie wyklucza, moim zdaniem dobrze sie obie rzeczy uzupełniają.
sdw
Mon, 27 Sep 2004 - 22:17
Marghe, nasze pieciolatkowe ksiazeczki były na pewno bardziej skomplikowane, tak w tresci jak i wyraze, od rodzimego elementarza. Te, z ktorych Kinga uczy sie teraz, sa w porządku. To ABC własnie. Pamietajmy, że podreczniki sa rozne, tak jak i rózni sa nauczyciele. I wierze w to, ze kiepski pedagog, ktory juz w przedszkolu zacznie knocic, moze skutecznie do nauku zniechecic. I mowie to z cała odpowiedzialnoscia za własne słowa. Jeli bedziemy miały szczescie trafic na DOBREGO nauczyciela wtedy sprawa wyglada o niebo lepiej. Tymczasem wiele dzieci, ktore znam, juz własnie od 4 lat ma regularne zajecia z podrecznikami. Nie tylko malowanki, wycinanki, etc. Z podrecznikem i przy stoliku poznaja dni tygodnia, pory roku, zwierzeta, itd. Sory, ale ja wole zeby moje dziecko jesien powąchało, pomacało i lisci w parku czy lesie nazbierało. Bo ta wiedza i te przezycia, ktore towarzysza nauce w naturze pozostana w nim do konca zycia. A wiedza podrecznikowa? Na długo zostanie? Watpię. Tak z reka na sercu, pamietacie wszytko czegoscie sie w szkole uczyły? Pamietacie setki chemicznych wzorów? A doswiadczenia chemiczne? Mysle, ze odpowiedz jest prosta...
Ja nie jestem przeciw nauce. Jestem ZA. Bardzo, bardzo za. Ale niech to bedzie nauka dostosowana do wieku dziecka. I jego potrzeb i mozliwosci.
Widzisz marghe, Gaba chce sie uczyc literek, mja Kinga tez chciała. Ale w przedszkolu sa rózne dzieci. Jesli pani skupi sie na uczeniu literek, skrzywdzi to, które chce pobiegac, jesli na nauce biegania, to, które chce pisac. Upraszczam, wiem, ale chyba łapiecie o co mi chodzi, prawda?
Dzieci ucza sie intensywnie od chwili narodzin. Trzeba im jeszcze dokładac? Czy to artykułowe "beztroskie, leniwe" dziecinstwo nie jest własnie przesycone codzienna nauką. JEST. Przykłady Einsteina, Mozarta i innych jakos mnie mało przekonuja. Dzieci wyjatkowo zdolnych nie jest znów az tak wiele a te, które są powinny, owszem rozwijac swoje pasje, zainteresowania, uczyc sie tego, czego chca, ale nie kosztem ich rówiesników w takim przdszkolu, chociażby.
Jestesmy jeszcze my, rodzice, i to my, wespół z diecmi, winnismy decydowac o tym czy juz czas. Bo my mamy dziecko na co dzien, my je znamy, jego mozliwosci, checi i zdolnosci. Tylko brakuje jednego elementu - mianowicie tego, ze takie dzieciaki, które chca, ktore sie do nauki i wiedzy garna, powinny miec mozliwosc kształcenia sie poza domem (bo cały czas uparcie twierdze, ze to jednak my powinnismy w głównej mierze uczyc). A nia maja. Bo albo przedszkole - a tam wszyscy jak leci albo w domu a tam nie zawsze czas i siły.
A poza tym to mam jeszcze tysiac mysli w głowie ale mam taka goraczke, ze juz bredzic zaczynam.
marghe.
Mon, 27 Sep 2004 - 22:22
Niby tak, ale..
Dyscypliny tez sie musza gdzies nauczyc.
Mnie nie słucha, moze sióstr posłucha?
m.
mamami
Mon, 27 Sep 2004 - 22:55
Ja sprawę znam trochę z drugiej strony. Moja mam była panią przedszkolanką (zabiłaby mnie gdyby to przeczytała , nauczycielką w przedszkolu) To mi w ogóle ułatwia zrozumienie pewnych schematów przedszkolnych, bo wiem jak to wygląda od kuchni.
Z Wiolontelą się tak tochę nie zgadzam, bo dzieci nie tylko uczą się o jesieni z książek. Wiadomo że to przykład ale jedźmy na nim. Nauka o jesieni to bęzie umiejscowienie jej w kalendarzu, poznanie miesięcy jesiennych ale też lepienie ludków z kasztanów, szukanie darów jesieni na sacerze, czytanie bajki o jesieni, uczenie się piosenki o jesieni.
Żadna nauczycielka nie wybiega ponad program, żadna nie będzie uczyć dzieci pisac bo nie po to jest przedszkole ale ile daje taka nauka w przeszkolu to widac kiedy w pierwszej klasie spotykają sie byłe przeszkolaki i dzieci które nigdy nie chodziły do przedszkola.
Pomijam różnice edukacyjne to przedszkolakom zwykle łatwiej wysiedzieć na lekcji przed książką bo już to przerabiały i to pomalutku, po trochu. Myślicie że tak łatwo 7 latkowi który nigdy nie musiał przysiąć na chocby pół godzinny dziennie i czegoś zrobic z polecenia nagle wysiedzieć z szkolnej ławce.
Oczywiście zdaje sobie sprawę że są beznadziejne nauczycielki ale myślę że nie o tym ta dyskusja.
ja tam wolę żeby Michał kolorował kotka w książeczce za 50 zł i ten kotek przypominał kotka niż żeby kolorawał cos co w zamyśle miało być kotkiem tylko pani nie ma ręki do rysowania i kotek jest kotkiem tylko w zamysle
Ida.dorota
Mon, 27 Sep 2004 - 22:56
Wiola, ale te książki nie wyprzedzają programu przwidzianego dla dzieci w tym wieku. Nie mogą, bo nie byłyby dostosowane do programu przedszkolnego. Nikt w nich nie zachęca do uczenia czterolatków literek w przedszkolu i nikt kto trzyma się programu nauczania tego nie robi. A na wycieczkę do parku i tak jest czas, bo zajęcia, z książką czy bez, trwają w pięciolatkach dwa razy po ok. 30 minut w ciągu dnia. Jeśli trwają dłużej jest to niezgodne z programem, którego nauczyciel ma obowiązek się trzymać.
kasiask
Mon, 27 Sep 2004 - 22:59
CYTAT(mamami)
"
ja tam wolę żeby Michał kolorował kotka w książeczce za 50 zł i ten kotek przypominał kotka niż żeby kolorawał cos co w zamyśle miało być kotkiem tylko pani nie ma ręki do rysowania i kotek jest kotkiem tylko w zamysle :wink:"
a ja wolę, żeby Julek sam narysował kotka. Ot tak, jak potrafi. Chociaż zdaję sobie sprawę, że kolorować też powinien, bo to cwiczy rękę.
I masz!!! Zadowol teraz każdą matkę!
mamami
Mon, 27 Sep 2004 - 23:53
Kasiu alez moje dziecko również samo rysuje ale kolorowanie jest w programie i niestety nie ominiesz tego bo pani program musi zrealizowac.
sdw
Tue, 28 Sep 2004 - 08:39
Gosia, jak by z ksiazka siedziały 2x30 minut to bym sie i nie czepiała. W poprzednim przedszkolu Kinga miała zajecia z ksazka codziennie, po 30 -40 minut. I było to w pieciolatkach. Ale jesliby miała siedziec codziennie w 3 czy 4 latkach to ja protestuje. Nie z podrecznikem.
Jeszcze raz podkresle, ze wiele zalezy od nauczyciela. U nas dzieci rzadko chodziły na wycieczki, nie było ludków z kasztanów i zbierania lisci. Były, owszem, zajecia typowo przedszkolne, ale dzieci i tak zbyt wiele czasu, moim zdaniem nad ksiazkmi siedziały.
Powiem tak, bo mnie nieco przekonywac zaczynasz , ,jak by najpierw poszły na wycieczke do parku a potem z ksiazka na stoliku o tej jesieni sie uczyli, wplatajac doswiadczenia ze spaceru, to ok. Ale u nas tak nie było. A jak juz było to jak mowie, bardzo rzadko.
Ja poprzednie przedszkole wybralam wasnie z tego wzgledu, ze rewelacyjnie przygotowywało dzieci do szkoły. Pod wzgledem nauczania stoi na pierwszym miejscu u nas. Teraz juz bym tego bledu nie popełniła. Po gaszono w dzieciach naturalna ciekawosc swiata na rzecz nauki, sensu stricte.
I o to mi własnie chodzi.
A teraz chodzi do innego przedszkola. Mimo, ze to zerówka, że dzieci sie ucza, to panie (a przynajmniej jedna bo druga jakos mniej ) maja taki potencjał i tyle pomysłow, że siedzenie przy stoliku nad ksiazka jest naturalna konsekwencja tego, co sie działo wczesniej. I dzieci siedza z przyjemnoscia. Mało jest takich, ktore usiedziec nie moga. A zajec lekcyjnych maja sporo. Co ciekawe, nie zaczeli od poznawania liter, nawet nie od rysowania szlaczków. Zaczeli od wycieczek, szalenstw z poprzyczepianymi do głów wilczych uszu i podchodów. Jak to usłyszałam wywaliłam oczy jak 5 zł I co sie okazało? To jest to Bingo. Trafiła pani w te najczulsze nuty dzieciecej wyobrazni i potrafiła ZACHĘCIĆ donauki. Bo zarza po tym było o jesieni, Polsce, Wrszawie, ba, Unii Europejskiej. I to wszystki naturalnie z wilkami w lesie połaczone . Jak, tego nie wiem. Ale dziecko mam zachwycone. A w poprzednim przedszkolu zachwycona nie była.
pirania
Tue, 28 Sep 2004 - 09:03
No wiec tak- ja sie zgadzam z Wprost ze dzieci maja najwiekszy potencjal i sie ucza i chlona i tralala. Jak najbardziej nie nalezy puscic samopas i niech sie bawi. Ale z drugiej strony- sa lepsze sposoby uczenia niz czterolatek z ksiazka. I tu sie zgodze z Wiola. Te ksiazeczki to faktycznie kolorowanki, prosciutkie itd. I tu sie zgodze z... nie pamietam ale w zwiazku z tym nie do konca potrzebne i tu sie zgadzam z soba. To chwyt marketingowy po prostu, u nas dzieci zamiast ksiazeczek za 65 zlotych maja sekregator za 5 i kserowki za rade rodzicow. Robia dokladnie to samo czyli koloruja, lacza kropki, wydzieraja, naklejaja i ogolnie kombunuja jakby sie tu zasmarowac czyms niezmywalnym
sdw
Tue, 28 Sep 2004 - 09:07
O to, to Gosia. Przecie w pierwszym poscie napisałam, ze ktos na tym ZAROBIC musi
Ida.dorota
Tue, 28 Sep 2004 - 09:25
Jestem zaszokowane cenami, jakie podajecie. U nas książki do sześciolatków kosztują rzeczywiście 70 zł., ale dla maluchów od 15 do 25 zł.
I oczywiście zgadzam się, żę doskonale można zrobić to samo na kserówkach. Napisałam wyżej, że różnica jest li i jedynie finansowa.
Zaskakujecie mnie też z tym siedzeniem nad książkami w przedszkolu. U Oli też nie ma wielu wycieczek, panie super pomysłów nie mają, ale nie zastępują tego ślęczeniem nad książkami. Szczegółowo przebadałam kwestię, kiedy w zeszłym roku właśnie po raz pierwszy dostała książki: zajęcia takie miały miejsce góra pół godziny dziennie, a i to nie codziennie.
milly
Tue, 28 Sep 2004 - 12:45
u naszych przedszkolnych trzylatków są już książki i dzieci mają uczyć się czytać. Jest opracowany jakiś specjalny program (pamięć jest ulotna i nie pamietam jak to się fachowo nazywa) i książka też jest. Z obrazkami raczej. Nie pamiętam tytułu. Kosztowała 7 zeta. Ja jestem przeciwniczką nauki (siedzenie na tyłku i patrzenie w książkę). Ale nauka w formie zabawy - jak najbardziej. Oczywiście odpowiednio dobrane słownictwo i pojęcia. Tak żeby trzy, czy czterolatek rozumiał o co chodzi, a nie tylko wbijał sobie w pamięć niezrozumiałe pojęcia.
mamami
Tue, 28 Sep 2004 - 14:34
Wiola i to sie właśnie rozchodzi że to nie sama nauka zła tylko to jak się ją podaje.
Co do książek to tez się zgadazm że spokojnie można pokserować bo to napędzanie kasy wydawcom ale pogodziłam się z tym wole te 50 zeta wydac na książkę niz pierdoły
Jak tak sobie te wszytkie posty czytam to myślę że wszystkie mamy takie samo zdanie tylko zetknęłyśmy się z różnymi przedszkolami gdzie praktyka za często mija się z teorią. lecz niestety chyba nie da się znmienić tego że są Nauczyciele i nauczyciele i nasze biedne dzieci będą sie tym przekonywać aż po kres swej nauki.
To się chyba zacznę na stronę wiolonteli przechylać.... Srasznie dużo tego i żeby dzieci to wszystko "przerobiły", faktycznie trzeba by było siedzieć na zajęciach tylko i wyłącznie nad książkami. Tyle siążek Ola ma w zerówce i z tego, co wiem, robią codziennie po kilka zadań, żeby zdążyć ze wszystkim. Nie bardzo rozumiem, czemu jedna by nie wystarczyła
marghe.
Wed, 29 Sep 2004 - 14:22
Ida. To są zwykłe ksiazki do zabawy
Łaczenie punktów, kolorowanie itp
Jak na razie (5 dni w przedszkolu) zrobiłi "cwiczenia" (czyt przykelili 3 naklejki i pokolorowali 3 jabłuszka) z 2 stron.
Gaba lubi tego typu zajęcia. Np. zrobienie wszystkich zadan z Naucz Mnie Mamo zajmuje jej z godzinkę
A genialna z pewnoscią nie jest. Normalna i tyle.
Zobaczymy jak to dalej bedzie wyglądało.
Ps. na spacery chodzą 2 razy dziennie, siostry czytają bajki, mają czas na spiew i taniec. Zatem nie slęczą non stop nad ksiazkami.
mamami
Wed, 29 Sep 2004 - 14:23
A Michał w zerówce ma tylo jedną książke (moje 6 lat, cztery części tego jest) i jedną do religii.
Ida.dorota
Wed, 29 Sep 2004 - 14:52
Mojej zrobienie zadań w "Naucz mnie mamo" zajmowało tyle samo. Ale z tego, co obserwuję, w przedszkolu wszystko zajmuje mniej więcej dziesięć razy dłużej, niż w domu, jeśli pani chce zaangażować się w to, co dzieci robią, szczególnie takie maluchy. Każdemu trzeba poświęcić przecież trochę czasu, wielu dzieciom nie idzie to tak szybko, bo mają mniejszą wprawę, wiele z dzieci po raz pierwszy styka się w przedszkolu z takimi zadaniami. Tłumaczenie w tym wieku odbywa się indywidualnie, wyjaśnienie istoty zadań w niektórych przypadkach trwa całą wieczność. Dlatego napisałam, że tego jest moim zdaniem za dużo. Chyba, że będą robić w przedszkolu część, a potem, w czasie wakacji, będą to sobie kończyć w domu.
ez
Wed, 29 Sep 2004 - 16:47
U nas nie ma książek, za to jesta globalna nauka czytania, są takie bity np. temat 7 cudów świata, pani pokazuje dzieciom i mówi co to jest, dzieci jakby kodują sobie. Nauka czytania polega na pokazywaniu napisów i mówieniu jakie słowo napisane.
Ja uważam że to najlepszy czas na naukę przez zabawę
kasiarybka
Wed, 29 Sep 2004 - 17:47
No dobrze, a powiedzcie mi dziewczyny, co sądzicie o posłaniu dziecka do "angielskiego" przedszkola ?
Takiego w którym mówi się praktycznie wyłącznie po angielsku.
Podobno po takim przedszkolu dzieciaki w pierwszej, drugiej klasie płynnie rozmawiają po angielsku i po polsku ( oczywiście )
marghe.
Wed, 29 Sep 2004 - 18:21
Kasiu , powiem tylko tak - majac 3 lata w 2 miesiace nauczyłam sie mówic (oczywiscie na poziomie trzylatka) po włosku.
Co do przedszkola anglojęzycznego sama nie wiem.. Moze by to było duze ułatwienie w przyszosci,a le chyba jednak spore obciazenie teraz.
kasiarybka
Thu, 30 Sep 2004 - 10:26
Kurczę no i nie wiem co mam robić
Marg bardzo mi zależy na tym, żeby Weronika umiała angielski, ale
nie chcę też być jakimś tyranem
Matko nie wiem co mam robić.
Marg powiedz mi, a jak było z Tobą ?
Bardzo ciężko takiemu malcowi przychodzi nauka języka obcego ?
agama76
Thu, 30 Sep 2004 - 14:47
CYTAT(ez)
U nas nie ma książek, za to jesta globalna nauka czytania, są takie bity np. temat 7 cudów świata, pani pokazuje dzieciom i mówi co to jest, dzieci jakby kodują sobie. Nauka czytania polega na pokazywaniu napisów i mówieniu jakie słowo napisane. Ja uważam że to najlepszy czas na naukę przez zabawę
w przedszkolu mojego synka jest nauka czytania ta sama metoda - zobaczymy czy beda efekty za jakis czas. Na pewno w zaden sposob nie obciaza to dziecka, wszytskie dzieci bez wyjatku bardzo lubia to codzienne 'pokazywanie wyrazow'. Raz w tygodniu dzieci pracuja chyba po 30 min. kazde ze swoim 'Elementarzem 5-latka'
Bardzo dobra jest metoda nauki ang. opracowana przez Helen Doron - dzieci w ogole nie czuja ze sa czegos uczone, doskonale sie bawia. Na pewno wazne jest podejscie nauczyciela, pani do ktorej chodzi synek jest znakomita, po pol roku nauki efekt przeszedl moje, a zwlaszcza meza, najsmielsze oczekiwania )
Uwazam za bardzo sztuczne posylanie dziecka do angielskiego przedszkola o ile nie posluguje sie (przynajmniej raz na jakis czas) tym jezykiem w domu. Pojscie do przedszkola jest samo w sobie stresem dla dziecka, jesli do tego dojda probelmy komunikacyjne (gdy dziecko nawet nie jest 'osluchane' z jezykiem) to moze byc dla malucha za duzo...
Aga
kasiarybka
Thu, 30 Sep 2004 - 14:53
Agama ale to własnie o to chodzi, żeby się dziecko w tym przedszkolu osłuchało.
To nie będzie napewno taka "poważna" nauka, to będzie po prostu przygotowanie dziecka do nauki tego języka.
Z tego co wiem to takie malutkie dzieciaczki bardzo szybko łapią nowe języki, wogóle szybko się uczą.
Mój mąż był ostatnio za granicą i powiedział, że bez znajomości języka angielskiego jesteś kaleką.
Zresztą sama juz nie wiem.
marg pisała wyżej że podstawy włoskiego umiała mając 3 latka.
Ida.dorota
Thu, 30 Sep 2004 - 14:54
Na pewno dzieci uczą się w takiej sytuacji języka bardzo szybko. Bałabym się tylko tego, o czym pisała agama, że podwójny stes (przedszkole plus niemożność dogadania się z nikim) może być dla maluchy zbyt duży. Ale tu wiele zależy od dziecka. Mój mąż był w takiej sytuacji jako 12 - latek - wyjechał zagranicę z rodzicami, poszedł tam do szkoły po spędzeniu dwóch miesięcy u przyjaciół. Tyle miał na nauczenie się języka. I po pół roku był z ortografii francuskiej najlepszy w klasie . Ale koszt jest z pewnością duży. Nie wiem, czy bym się zdecydowała...
marghe.
Thu, 30 Sep 2004 - 15:01
Kasiu.. ale ja po prostu nie miałam wyjscia
kasiarybka
Thu, 30 Sep 2004 - 15:03
Ida, znam dziewczynkę która uczęszcza do takiego przedszkola.
W tej chwili ma 4 latka i naprawdę bardzo ładnie, płynnie rozmawia po angielsku.
Tak samo ładnie i płynnie mówi po polsku.
Sprawa jest taka, że po przyjściu do domu, dzieci nie mają potrzeby ćwiczenia języka angielskiego, ponieważ wszystkie zajęcia przedszkolne są prowadzone po angielsku.
W szkole mojego syna, sprawa wygląda tak, że mają tylko jedną lekcję w tygodniu i obawiam się, że to jednak za mało, żeby się nauczyć czegokolwiek.
Wiesz, gdybym się zdecydowała to i tak wszystko będzie zależało od tego, czy Weronika się zaklimatyzuje czy nie.
Nic na siłę.
Ale patrząc na tą dziewczynkę coraz bardziej jestem za.
kasiarybka
Thu, 30 Sep 2004 - 15:05
Chcę jeszcze dodać, że gdybym się zdecydowała, to Mała poszłaby do takiego przedszkola dopiero po ukończeniu 4 lat.
agama76
Thu, 30 Sep 2004 - 15:08
kasiarybka - wydaje mi sie ze w takim przedszkolu czesc (o ile nie wiekszosc) dzieci bedzie juz znala podstawy jezyka bo wlasnie pochodzi z rodzin gdzie sie tego jezyka uzywa. I dlatego dziecko dla ktorego to bedzie I kontakt z jezykiem bedzie przezywalo podwojny stres - 'nie dosc ze jestem poza domem bez mamy to nie rozumiem co mowi pani ani inne dzieci (' To prawda ze male dziecko uczy sie bardzo szybko i latwo - dlatego uwazam ze warto inwestowac w jego nauke.
Jeszcze cos mi przychodzi do glowy - do jakiej szkoly po takim przedszkolu? Wlasciwie narzuca sie tu rowniez szkola angielska... W zwyklej szkole gdzie angielski jest 1-2x w tygodniu od podstaw dziecko bedzie sie na tych lekcjach nudzic a wrecz zapominac jezyk... Mysle ze warto sie nad tym tez zastanowic.
Aga
kasiarybka
Thu, 30 Sep 2004 - 15:14
Agama dzięki za trzeżwą ocenę sytuacji.
Wiesz co o tej szkole to akurat nawet nie pomyślałam.
Zasugerowałam się córką koleżanki, bo naprawdę Mała rewelacyjnie mówi po angielsku, pomimo tego, że ta rodzina nie ma nic wspólnego z angielskim, nawet rodzice nie umieją mówić tym językiem;)
Myślę, że kiedy ich córka skończy to przedszkole będą mieli dylemat no i trzeba będzie zainwestować w dodatkowe lekcje tego języka, żeby się mała nie uwsteczniła ( bo język angielski w szkołach niestety, nie nauczy chyba zbyt wiele:( ).
Narazie mam jeszcze czas, Werka kończy w styczniu dopiero dwa latka, ale dzięki wielkie za spojżenie "z boku"
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.