To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Reguła czy seria wyjątków? (o nauczycielkach)

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Sylwia M.
Przed chwilą czytałam jakiś tam wątek w którym występował motyw awansu nauczycieli i związanych z tym różnych uciążliwości, wyzwań, mnóstwa pracy itp. Postanowiłam Wam coś opowiedzieć. Ciekawa jestem, co Wy na to.

Nauczyciele (być może nie będę wyrażała się fachowo) zbierają sobie coś w rodzaju "punktów", czyli jakby wykonanych prac, zaliczonych imprez, napisanych konspektów, własnych inicjatyw, aby "dochrapać" się awansu zawodowego, który obecnie jest na nich poniekąd - wymuszany. Zauważyłam jednak takie zjawisko, że nauczyciele bardzo często robią tak, aby jak najmniejszym kosztem, jak najmniejszym wysiłkiem, "zaliczyć" kolejny papierek w swojej teczce osiągnięć.

Jestem bibliotekarką w bibliotece publicznej. Na co dzień mamy często do czynienia ze zorganizowanymi grupami uczniów. Przychodzą na lekcje biblioteczne, wycieczki, biorą udział w organizowanych u nas konkursach itp. Praca włożona w te formy działalności przez nauczycieli jest bliska zeru. Ogranicza się do przyprowadzenia dzieci i odprowadzenia; nawet niekoniecznie do pilnowania aby dzieci nie zdewastowały biblioteki. Jednak Panie skwapliwie podsuwają "papiery" do podpisu naszej szefowej, że niby "współorganizowały". icon_eek.gif icon_eek.gif

Inne zjawisko - biblioteka ogłasza taki czy inny konkurs - literacki, plastyczny, wiedzowy. Nauczycielki zmuszają 100% swoich uczniów do udziału w tych konkursach, również tych mało uzdolnionych, nie zainteresowanych tematem, po prostu uczniowiue ci muszą jako "pańszczyznę" odrobić przygotowanie do konkursu i udział w nim, aby Pani mogła sobie zaliczyć, że ma tak aktywną klasę, pracuje "dodatkowo" z tak wieloma uczniami (przygotowuje ich do konkursów). Uczniowie otwarcie nam o tym mówią. Konkursy przez to stoją na żenującym poziomie. Ilość hurtowa, a jakość - pożal się boże.

Ale miesiąc temu to już był szczyt. Jako mama ucznia, a jednocześnie bibliotekarka z placówki sąsiadującej ze szkołą, a jednocześnie osoba obracająca się wśród literatów, zaproponowałam, że nawiążę kontakt z interesującą osoba piszącą dla dzieci wiersze (z innego miasta). Oraz zorganizuję spotkanie autorskie z nią dla uczniów w szkole. Spotkał się ten pomysł z aplauzem.
Więc kontakt nawiązałam (znajoma mojego kolegi to była), wynegocjowałam, że Pani nie weźmie honorarium, umówiłam wszystkie szczegóły pośrednicząc cały czas między poetką a placówką. Spotkanie odbyło się. Poetka przywiozła ze sobą dekoracje, książki, icon_biggrin.gif a nawet cukierki dla dzieci. Sama jedna pięknie zagospodarowała czas przez ponad godzinę, zrobiła ogromne wrażenie. Panie nauczycielki tylko przyprowadziły dzieci do sali.
A PO SPOTKANIU PODESZŁY DO POETKI I PODSUNĘŁY JEJ "GOTOWCE" DO PODPISU z jakimś tam tekstem o współorganizowaniu, współpracy, i mówiąc że to "do awansu, Pani rozumie". icon_evil.gif icon_evil.gif icon_evil.gif PRZY MNIE, BEZ NAJMNIEJSZEJ ŻENADY!!!
Myślałam że tam padnę.

To tyle Wam chciałam opowiedzieć.
mamami
Sylwia a myślisz że nauczyciel ma czas na to żeby tak cudować. Myślisz że nauczyciel który przez kilkanaście lat pracuje w zawodzie potrzebuje tych papierków.
To jest idiotyczny wymysł, nikomu do niczego niepotrzebny. Zmuszanie nauczycieli do kolejnych studiów, do jeżdzenia na jakieś idiotyczne konferencje, gdzie jakas pańcia z kuratorum coś sobie mruczy pod nosem.
Nie lubię sie wypowiadac na takie tematy, bo zdecydowanie wolę zywą rozmowę ale ja bardzo współczuję nauczycielom i gdybym mogła to sama bym im różne dyplomy wystawiła, bo robienie teczki na mianowanie czy kontrakt to po prostu totalna bzdura.

Ps. nie jestem nauczycielką ale wiem jak to wygląda więc wiem o czym pisze.
Libra
Twoim zdaniem one nie robia nic, a one pewno mysla na odwrót, że maja tyyyyyyyyle pracy, a Ty sobie siedzisz, wydajesz ksiązki, popijasz herbate,i grzebiesz w katalogach paznokciem.
Jeden drugiemu patrzy na ręce i wytyka jak to mało robi...Jakie to polskie...
mama_do_kwadratu
Skoro uważasz, że NIC nie robią, to może zgłoś problem swojej przełożonej- z całą pewnością doceni uwagi doświadczonej pracownicy, wnikliwej obserwatorki i zaprzestanie niecnego procederu podpisywania fikcyjnych papierków do teczki
icon_confused.gif
kasiarybka
CYTAT(Libra)
Twoim zdaniem  one nie robia nic, a one pewno mysla na odwrót, że maja tyyyyyyyyle pracy, a Ty sobie siedzisz, wydajesz ksiązki, popijasz herbate,i grzebiesz w katalogach paznokciem.
Jeden drugiemu patrzy na ręce i wytyka jak to mało robi...Jakie to polskie...


Nie chcę wywoływać burzy ale MUSZĘ, po prostu MUSZĘ podpisać się pod słowami Libry icon_exclaim.gif
Edi Zet :)
Libra, dobrze gadasz! Chcesz wódki? wink.gif wink.gif

icon_biggrin.gif
malinowa i Malina
Odpowiem na tytułowe pytanie - regułą to nie jest, natomiast nie są to też pojedyncze przypadki. Jak w każdej grupie zawodowej - tak i wśród nauczycieli zdażają sie leniwce.
Elak
Na szczęście moje maluchy jeszcze do szkoły nie chodzą, więc ten problem mam jeszcze przed sobą. Nie wiem jakie są teraz zasady awansu i zatrudniania nauczycieli. Ale nie podoba mi się to zbieranie podpisów o którym pisze Sylwia. icon_confused.gif Wiem że praca w szkole jest męcząca, ale nie można tak oszukiwać. Bo chyba to chce nam Sylwia pokazać. Wydaje mi się, że powinni uczniowie (rodzice) oceniać nauczycieli anonimowo i to powinno być brane pod uwagę przy awansie. Wiem w podstawówce to trudne, ale przecież rodzice widzą jakie dziecko czyni postępy, jakie ma osiągnięcia, dziecko też pewnie coś opowiada. Więc może taka forma byłaby trafniejsza, nauczyciel starałby się naprawdę. W końcu nauczyciel ocenia pracę dziecka, więc dziecko (rodzic) jako bezpośrednio zainteresowana osoba powinna wyrazić opinię. Tak sobie gdybam, ale u mnie na studiach po każdym module ocenialiśmy anonimowo prowadzącego zajęcia, same zajęcia, sugerowaliśmy zmiany. I myślę, że to było O.K. A w szkole średniej miałam niektóre wspaniałe profesorki a niektóre straszne, nie umiejące ludzi zachęcić do nauki ani przekazać wiedzy (jeśli ją jeszcze pamiętały). A każdą naszą skargę znały, jedna mówiła, że możemy iść na skargę nawet do Pana Boga a ona i tak w tej szkole będzie i tylko my narobimy sobie kłopotów (była dobrze wiekowa a ciągle uczyła jeśli to można nazwać nauką) icon_evil.gif
dori
WITAJCIE!!!!!!

Mój mąż jest nauczycielem i z własnych obserwacji wiem,że Sylwia ma racje.To,że nauczyciele mają dużo pracy to jest prawda,ale potem kto z nas ma 2 miesiące wakacji????Mają dużo wolnego,nie mogą nażekać,a mogliby czasami zorganizować coś dla tych dzieci.Mój mąż gdyorganizuje jakieś zawody lub coś pokrewnego to też reszta przychodzi tylko z papierkami do podpisu pani dyrektor,bo przecież przyszli z dziećmi na sale!!!!I szczerze mówiąc szlak go wtedy trafia,bo jeśli chodzi o pomoc w organizacji to zawsze nikt nie ma czasu.

Wiem,że nauczycielom doszło wiele pracy papierkowej moim zdaniem nie potrzebnej,ale to jest ich praca.Tak jak górnik codziennie zjeżdża do kopalni,jak pielęgniarka idzie na oddział tak nauczyciel idzie do szkoły.Ale pamiętajmy o tym,że nikt po za nauczycielami nie ma tyle wolnego w roku,a każdy by chciał. icon_wink.gif

Pozdrawiam Was!!!!!


____________________________
Mama Adrianka i Fasolki
Esther@
Mniam, mniam wątek; będzie się działo! icon_mrgreen.gif
Zasady awansu zawodowego niestety wyglądają tak, żeby broń Boże nie docenić nauczycieli, którzy coś robią. Warunkiem awansu jest rzeczywiście zebranie teczki "papierów", zaświadczeń i notatek, które de facto nie oddają absolutnie zaangażowania nauczyciela w swoją pracę. Moją pracą jest uczenie i wychowywanie dzieci i młodzieży. Tak ja rozumiem swoje obowiązki. Nikt w procesie kwalifikacyjnym na kolejny stopień nie zapytał mnie czy moich bezpośrednich przełożonych, czy robię to dobrze i dlaczego. Nikt nie wziął pod uwagę opinii uczniów icon_rolleyes.gif , która wiem, że może być niemiarodajna, ale przecież powinna być brana pod uwagę! Co więcej, dla niektórych komisji liczą się tylko papiery "zewnętrzne", więc organizowanie zajęć pozalekcyjnych we własnej szkole niespecjalnie icon_rolleyes.gif
Co do postu Sylwii - masz rację, na pewno są ludzie, którzy żerują na pracy innych, żeby te papierki zdobyć. I wtedy wystarczy nie podpisywać, a "udawacze" może dadzą sobie spokój z przyprowadzanie całych klas na konkurs. Tylko, że wierz mi: nikt przy okazji awansu nie doceni tego, co rzeczywiście robią. Bo moja prawdziwa praca niestety w postępowaniu kwalifikacyjnym do kolejnego stopnia po prostu się nie liczy icon_sad.gif Całe szczęście liczy się dla moich uczniów icon_wink.gif
bianca
Dla mnie awans zawodowy to nic złego, faktem jest , że wiele rzeczy robi się niepotrzebnie (dla nas), choc bardzo potrzebnie dla komisji egzaminacyjnej, która według tego co masz zamieszczone w teczce odpowiednio cię oceni i przyzna ci odpowiednią ilość punktów. Czasem jest to niesprawiedliwe, ale kto powiedział , że zycie musi być sprawiedliwe.

Podsuwanie papierków, hmm.... chyba się zdarza skoro o tym piszecie, ale muszę Wam napisać, że ja również podsuwam papierki, ale te które sama przygotowałam i które opowiadają o tym ile pracy włożyłam w przygotowanie danej imprezy artyst., konkursu, zbiórki itp. Wierzcie mi, że zajmuje to bardzo wiele czasu, ale i tak uwielbiam to robić. Dla mnie awans zawodowy był dobrą motywacją do wykonywania pracy "społecznej". Teraz kiedy już zakończyłam awans na mianowaniu ( a czeka mnie jeszcze dyplomowany, jednak na razie robię przerwę), zamierzam dalej organizować różne fajne imprezy ( i to wcale nie w ramach moich obowiązków).. Więc sami widzicie - chyba cos mi zostało we krwi. icon_razz.gif

No to papa idę przygotowywac scenariusz inscenizacji na dzień dziecka, bo w kwietniu wracam do pracy, więc jeszcze zdążę zabłysnąć.

A propos może macie jakiś fajny scenariusz icon_lol.gif
Mariola***
CYTAT(mamaAdrianka)
Ale pamiętajmy o tym,że nikt po za nauczycielami nie ma tyle wolnego w roku,a każdy by chciał.  

Nie mam nic przeciwko,zeby więcej osób kończyło studio z myślą o pracy w szkole i podejmowało ją....No i oczywiście miało tyle wolnego...Co ja.
Tego wszystkim życzę: takiej pracy jaką mam ja i tych wakacji.

Awansu nie komentuję. Zapytam tylko, czy normalne jest żeby osoba kończąca studia musiała w drodze awansu podejmować działania w celu podnoszenia swoich kwalifikacji? Skoro już je posiada. A w projekcie są min;-
- Żeby nauczyciel uczył dwóch przedmiotów.
- znał w stopniu zaawansowanym język obcy( to juz niestety czy stety weszło i jest to wymóg uzyskania kolejnego stopnia
- znał podstawy informatyki
Ika
CYTAT(Mariola ***)
Awansu nie komentuję. Zapytam tylko, czy normalne jest żeby osoba kończąca studia musiała w drodze awansu podejmować działania w celu podnoszenia swoich kwalifikacji? Skoro już je posiada.

O ile się nie mylę, lekarze muszą. A zarabiają podobnie jak nauczyciele.
Mariola***
Ika - oficjalnie tak

I chodzi mi o podnoszenie kwalifikacji udokumentowane papierkiem, co sie wiąże z gotówką oczywiscie. Bo kazdy myślę, w każdym zawodzie podnosi swoje kwalifikacje chcąc być na bieżąco.
Ika
CYTAT(Mariola ***)
Ika - oficjalnie tak

A nieoficjalnie nie...?
Pomijając już sam fakt, że studia lekarzy trwają znacznie dłużej, niż nauczyciela...
mama_do_kwadratu
CYTAT(Mariola ***)
Awansu nie komentuję. Zapytam tylko, czy normalne jest żeby osoba kończąca studia musiała w drodze awansu podejmować działania w celu podnoszenia swoich kwalifikacji? Skoro już je posiada. A w projekcie są min;-
- Żeby nauczyciel uczył dwóch przedmiotów.
- znał w stopniu zaawansowanym język obcy( to juz niestety czy stety weszło i jest to wymóg uzyskania kolejnego stopnia
- znał podstawy informatyki

Ale co złego w podnoszeniu swoich kwalifikacji? Uważam to za oczywiste. Owszem, kwalifikacje nauczyciel posiada, ale co jakiś czas pojawiają się nowe metody i techniki nauczania i warto być na bieżąco.
W niektórych krajach normalne jest to, że nauczyciel uczy kilku przedmiotów. Co do języka obcego- przyda się, zwłaszcza w dobie programów typu Socrates, który daje nauczycielom szerokie możliwości wyjazdów na konferencje, kursy i szkolenia.
Podstawy informatyki chyba każdy dzisiaj zna.
Dowodem na nie podnoszenie kwalifikacji są potem osoby, które prowadzą lekcję siedząc przez 45 minut za biurkiem, czytając wszystko ze swych 25- letnich notatek, dawno z resztą przeterminowanych...
Awans zawodowy nauczycieli jest niezbyt dobrze zorganizowany. Za dużo papierków, za mało prawdziwego wkładu ze strony nauczyciela.
mamami
CYTAT(Esther@)
Mniam, mniam wątek; będzie się działo!  :mrgreen:  
Zasady awansu zawodowego niestety wyglądają tak, żeby broń Boże nie docenić nauczycieli, którzy coś robią. Warunkiem awansu jest rzeczywiście zebranie teczki "papierów", zaświadczeń i notatek, które de facto nie oddają absolutnie zaangażowania nauczyciela w swoją pracę. Moją pracą jest uczenie i wychowywanie dzieci i młodzieży. Tak ja rozumiem swoje obowiązki. Nikt w procesie kwalifikacyjnym na kolejny stopień nie zapytał mnie czy moich bezpośrednich przełożonych, czy robię to dobrze i dlaczego. Nikt nie wziął pod uwagę opinii uczniów  :roll: , która wiem, że może być niemiarodajna, ale przecież powinna być brana pod uwagę! Co więcej, dla niektórych komisji liczą się tylko papiery "zewnętrzne", więc organizowanie zajęć pozalekcyjnych we własnej szkole niespecjalnie  :roll:  
Co do postu Sylwii - masz rację, na pewno są ludzie, którzy żerują na pracy innych, żeby te papierki zdobyć. I wtedy wystarczy nie podpisywać, a "udawacze" może dadzą sobie spokój z przyprowadzanie całych klas na konkurs. Tylko, że wierz mi: nikt przy okazji awansu nie doceni tego, co rzeczywiście robią. Bo moja prawdziwa praca niestety w postępowaniu kwalifikacyjnym do kolejnego stopnia po prostu się nie liczy icon_sad.gif Całe szczęście liczy się dla moich uczniów icon_wink.gif


Esthera@ dobrze gadasz. Po raz kolejny wychodzi na to że ja to się wysłowić nie potrafię icon_redface.gif icon_lol.gif
W związku z tym podpiszę się pod twoimi słowami bo właśnie o to mi chodziło.
Mariola***
Ja tez zgadzam się z opinią Esthery.
I jak tak porównujemy do lekarzy, to dopowiem jeszcze tyle,ze jak bezsensowna jest biurokracja w jednym przypadku tak i w drugim.
Tak jak mówię, kazdy dokształca się i doskonali swoje umiejętności, ale "byle pierdnięcie" odnotowywać w papierach to juz gruba przesada.

Powiem szczerze,ze to co dotyczy awansu drażni mnie bardzo.
Dlaczego np składając wniosek o odbycie stażu wg przepisów, które wówczas obowiazywały, kończę go wg przepisów obowiązujących na dany dzień. Tutaj akurat przepisy działąja wstecz - dlaczego? Dlaczego nie mogę dokończyć stażu tak jak zaczęłam, tylko muszę po drodze piszać rózne aneksy do róznych dokumentów. To co zrobiłam do tej pory nie liczy się bo zmieniły sie przepisy itd...
To były takie pytania retoryczne.
I jeszce nie fair jest to ze procedury awansu wprowadzono po to aby ograniczyć koszty. I co się okazało,ze wszyscy chcą podnosic swoje kwalifikacje. I Odpowiedź MENiS - ponowne zmiany, ograniczenia itp.

Generalnie, zgadzam się z tym,że są osoby które podsuwają papierki do podpisu nie robiąc nic. Ale też, jest nie w porządku to,ze generalizuje się,że nauczyciel nic nie robi, ma duzo czasu wolnego itp.
Nie wiem czy wiecie,ze obowiązuje nas 40 godzinny tydzień pracy.
Muszę kończyć...
Elak
CYTAT(Mama_Do_Kwadratu)
Dowodem na nie podnoszenie kwalifikacji są potem osoby, które prowadzą lekcję siedząc przez 45 minut za biurkiem, czytając wszystko ze swych 25- letnich notatek, dawno z resztą przeterminowanych...  

No właśnie miałam przykład takiej profesorki która miała w swojej prehistorycznej książce wyniki zadań i choć czasem jej wynik był zły to nie można było tego zmienić "co w książce to dobrze icon_twisted.gif siadaj jedynka", nawet nie przyjmowała tego co jej staraliśmy się wytłumaczyć.
Wydaje mi się, że właśnie zawód nauczyciela jest taki, że trzeba uczyć się ciągle, żeby móc dzieciom przekazać aktualną wiedzę. W końcu tyle wokół się zmienia, że nie sposób nie dokształcać się.
Dla mnie ważny jest sposób przekazania tej wiedzy i to powinno być brane pod uwagę przy promowaniu nauczyciela. Czy dziecko naprawdę coś wynosi z zajęć, czy chce na nie chodzić, czy lubi nauczyciela - bo to świadczy o nauczycielu najlepiej.
MamaGosia
Jestem tu nowa i nie wiem czy od razu od tak gorącej dyskusji powinnam zacyznać. Jest to jednak temat, który mnie dotyczy. To prawda, że zawód nauczyciela wymaga stałego podnoszenia kwalifikacji, nie poodba mi się jednak, że jak psy Pawłowa musimy szukać, węszyć i zbierać takie własnie "kupony" konkursowe tylko po to, by ktos rzucił na to okiem lub nie. Jestem nauczycielem mianowanym- zdobyłam ten tytuł na początku zmieniających się prepisów. Wpinając kolejny dokument w kolejny segregator powtarzałam sobie w myslach- a lasy giną.
Opisane panie zbierające podpisy przesadziły. Wstydziłabym się prosić, ale z drugiej strony w pełni je rozumiem. Wierzcie mi, że czasem "tylko" przyprowadzenie dzieci na miejsce jest nielada wyzwaniem.
Poniweważ sama czuję ciągły głód wiedzy zaraz po zakończeniu polonistyki podjęłam studia w PAN na wydziale humanistycznym, nikt wtedy nie wiedział jeszcze, ze trzeba będzie piąć się po szczeblach awansu. Ale kiedy zaczął się już ten szał automatycznie wielu rzeczy mi się odechciało. Teraz awans już mam. I wiecie co, odzyłam. Organizuje mnóśtwo konkursów, olimpiad, prowadzę kółka dziennikarskie, pisarskie, teatralne, dyslektyczne i wiem, że robie to z własnej woli, wreszcie uwolniłam sie od komentarzy" ocho, pewnie awans robi i dlatego się stara". Nie robię icon_razz.gif

Ale zmuszanie do znajomości języka w ramach awansu to już chyba lekka przesada. Ską dmam brać pieniądze na kolejne kursy. Wydałam już kilka tysięcy na te, które mam. Nikt mi ich nie zwróci. I na dodatek zaraz jak tylko otrzymałam mianowanie zmieniono mi zatrudnienie z całego etatu na 16/18, żeby nie płacić za dużo. Więc proszę nie zazdrościć mi tych nocy przesiedzianych nad wypracowaniami, dyktandami, sprawdzianami, zeszytami, lekturami. Mam wakacje, to prawda, ale własnie dzieki nim nadal kocham moich uczniów, umiem się nawet za nimi stęsknić, gdymyśmy przebywali ze sobą 12 miesięcy w roku myslę, że po 5 latach musiałabym pójść na rentę zdrowotną.

Kocham swoją pracę, zawsze chciałam byc nauczycielem, ale nie podoba mi się sposób w jakim wymyslono awans zawodowy, nie podoba mi się to, ze wielu nauczycieli dyplomowanych ma zabierane godziny, bo ma za wysoką pensję- nikt nie pomysli o tym, ze także i doświadczenie wieksze. W niejednej szkole praktykuje sie przyjmowanie stazystów i dziekowanie im po roku- tania siła robocza. Tylko jakim kosztem- naszych, waszych dzieci.
Ach i ech, temat rzeka. Chyba skończę na tym właśnie.
A właściwie dodam- podnoszenie kwalifikacji tak, ale nie w ten sposób jaki został wymyślony.
Maciejka
Wszyscy wypominają nauczycielom te dwa miesiace wakacji. A tak na prawdę, to jest to 6 tygodni, bo pod koniec sierpnia są już rady, trzeba przygotować klasę, materiały na następny rok. Żeby dobrze uczyć trzeba spędzać godziny przygotowując lekcję, sprawdzając klasówki, zeszyty. Naprawdę ten zawód (jak i wiele innych zawodów umysłowych, ze się tak wyrażę) nie pozwala skończyc pracy w momencie opuszczenia budynku szkoły. Wiem cos o tym, bo jestem dzieckiem nauczycielki i sama 10 lat pracowałam jako nauczyciel akademicki. Ja to juz w ogóle się obijałam, bo studenci wracają do szkoły w październiku!!! Acha, w dodatku nauczyciele nie mogą sobie wziąć urlopu kiedy jest im to potrzebne, ale tylko wtedy, kiedy są wakacje. Dobrze wiecie jak się czasem przydaje możliwość wzięcia dnia wolnego nagle i niespodziewanie...
W kwestii awansu. Głupi jest ten system i faktycznie zmusza do uprawiania paierologii. z drugiej strony, być moze u podstaw tego przedsięwzięcia leżała chęć ruszenia tych, którzy uważają, ze jak skończyli studia to są najmądrzejsi na świecie i juz się dikształcać nie muszą. Kurcze bladę, jak słysze takie teksty od osoby, która chcąc niechcac jest przedstawicielem elity intelektualnej polskiego społeczeństwa to włosy mi się jezą. Każdy powinien dbać o swój rozwój intelektualny, a juz ludzie z wyższym wykształceniem mają taki obowiązek! Któras z dziewczyn, przepraszam, nie pamiętam nicka, a niechcę teraz szukać, bo zapomnę o co mi chodzi, napisała, ze to przesada, zeby wymagac opanowania jezyka obcego. Kurka wodna! Jedną z rzeczy których wstydze się najbardziej jest to, ze w żadnym obcym języku nie poruszam sie swobodnie! Moge sie oczywiście tłumaczyć, ze miałam kiepskich nauczycieli (tak było na studiach na ten przykład), ale wiem też, ze się nie przyłożyłam dostatecznie mocno i dlatego w jednym obcym języku jakoś tam sobie radzę, ale inteligentnej konwersacji nie poprowadze. Pracuję nad tym obecnie i naucze się przynajmniej jednego obcego języka. Bo tak trzeba.
Mariola***
Maciejka - ja pisałam o tym języku obcym. I rzeczywiście źle się wyraziłam. Chodzi mi o certyfikaty, które kosztują. Sama znajomość nie wystarczy, potrzebny jest papier wink.gif
Maciejka
CYTAT(Mariola ***)
Maciejka - ja pisałam o tym języku obcym. I rzeczywiście źle się wyraziłam. Chodzi mi o certyfikaty, które kosztują. Sama znajomość nie wystarczy, potrzebny jest papier icon_wink.gif


Masz rację zatem , ze to jest idiotyczne!
Dor
Ja też napiszę coś o pracy w szkole i awansie.
Po pierwsze, jak któraś z was już pisała beznadziejna jest ta ciągła zmiana przepisów, właśnie kończę staz i nie wiem, z której strony zabrać sie do przygotowania dokumentacji bo od początku mojego stażu przepisy zmieniały się już kilkakrotnie.
Po drugie kwestia dokształcania i podnoszenia kwalifikacji. Oczywiście jest to konieczne. Ale opiszę wam moją sytuację uczę w szkole średniej informatyki i przedmiotów zawodowych związanych z informatyką oraz w liceum profilowanym o profilu Zarzadzanie informacją. Z wykształcenia jestem elektronikiem, mam studia podyplomowe z informatyki i właśnie dowiedziałam się, że żeby móc uczyć w liceum muszę ukończyć kolejne studia, które programem pokrywają się z tymi, które już mam. Studia trwają trzy semestry i niestety nie są tanie. Nie mogę sobie na nie pozwolić. Dowiadywałam się, czy są może jakieś kursy, które pozwolą mi uzupełnić wykształcenie (tylko po co?) ale niestety takich nie ma.
Powiedzcie, gdzie tu sens, wymagac od ludzi powtarzania studiów tylko po to, żeby na dyplomie znalazła się inna nazwa.

Mimo tego lubię moją pracę, daje mi ona wiele satysfakcji, chociaż wymaga wiele pracy i nauki, bez niej wiedziałabym mniej niz uczniowie, a na to nie mogę sobie pozwolić.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.