Małż ma szkolenie pod koniec stycznia w stolicy. Była opcja, żebyśmy pojechali razem (my dwoje + Emi). Już się napaliłam, ale najprawdopodobniej wszystko robije się o kasę i on pojedzie tylko z kolegą. No i jak tu mieć dobry humor jak wiem , że mi Warszawa koło nosa przeleciała? Chliiiip. Niestety różnica jest duża między wersją "pojedzie sam", a wersją "pojedzie z kolegą". Benzyna, hotel, pani Hania od biustu, no i przecież jakieś rozrywki (nie śmiejcie się ja z prowincji jestem) pochłaniają kasę jak dla nas w tej chwili straszną. Pocieszam sie tylko, że lubię być sama w domu ( no... z ogonem).
Wygadałam się i mi lepiej. Tu przynajmniej może mnie kto pocieszy.
bur