To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Zainteresowania - czy i jak rozwijać.

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
malinowa i Malina
Zbieram się do napisania tego już dośc długo - z prostej obawy o niezrozumienie. Ale ponieważ sprawa jest dla mnie dość istotnamoże mi ktoś znający się na rzeczy udzieli jakiejś rady. Bo nie ukrywam, że o takie fachowe doradztwo mi chodzi.
Adaś jak wiadomo ma 4 lata i dość sprecyzowane zainteresowania - owady i fauna morska. Jeżeli tylko jest w domu nic innego poza książkami o owadach i zyjątkach morskich go nie interesuje. Do tej pory ograniczałam sie do kupowania mu wszelkich książek z tej dziedziny i czytania razem z nim - nawet nie wiedziałam, że są tak ciekawe i pieknie wydane albumy np o pająkach dla maluchów. Potrafi o nich opowiadać, przyswaja nawet łacińskie nazwy, doskonale łączy informacje z kilku książek na raz. Marzy o siatce na owady i o wiosnie, żeby móc ją wykorzystać. Trwa to już dość długo i teraz zastanawiam się co z tym zrobić i czy cokolwiek z tym robić. Biologia niestety nigdy nie była moja mocna stroną, więc sama niewiele mu w tym pomogę. W pewnym momencie ksiązki które ma zaczna mu się nudzić. I nie mam pomysłu, jak jego zapału nie zmarnować.
Wiem, że w tym wieku umysł jest wyjatkowo chłonny, dzieci maja doskonałą pamięć, więc chciałabym cos z tym zrobić. Tylko nie wiem co.
Myślałam juz o robieniu albumów - jak tylko zacznie sie wiosna i rzeczywiście z siatka na owady będziemy gonić po okolicznych łakach i lasach.
Robic coś z tym czy zostawić własnemu biegowi? Chcoiaż to drugie niezbyt chętnie, bo troche mi szkoda.
iff
pare slow od nieprofesjonalisty

zono, a moze czekajac wiosny i polowan z siatka , mozna byloby plastycznie pokazywac zaintersowanie np, zrobienie modelu pajaka lub kilku roznych pajakow lub owadow i lapanie ich w siatke
- takie praktyki , na modelu mozna byloby pokazac jakie techniki sa dozwolone przy lapaniu icon_wink.gif nie wiem co chcecie robic ze zlapanymi owadami ? jesli tak, to wlasnie warto byloby nauczyc na modelu jak zlapc aby krzywdy nie zrobic


nie zastanawialas sie aby zakupic jakis album, niekoniecznie dostosowany do wieku dziecka, ale rozszerzajacy informacje dzieciecej biblioteczki, no i takze Twoja wiedze ?

na pewno nie zniechecac czy odpuscic, u mnie jest olbrzymie zainteresowanie ale gwiazdami, ukladem slonecznym, mamy duzo pozycji na ten temat, od zupelnie dzieciecej do fachowej literatury i powiem Ci, ze ten starszy woli czytanie tej niedzieciecej, czesci nie rozumie, ale wtedy mu "przekladamy" na jezyk dzieciecy, co wcale nie jest latwe, ja wraz z nimi zdobywam wiedze, bo jako dziecko i nawet pozniej jej nie mialam, co prawda mnie to tak nie rajcuje jak ich, ale staram sie ich nie zniechecac, a wrecz przeciwnie, teraz jestem na etapie poszukiwania modelu ukladu slonecznego, zeby "namacalnie" moc im to pokazywac, opowiadac
grzałka
Rozwijać. Dokształcac się wieczorami albo nocami icon_wink.gif
Zrobić terrarium, kupić siatke, robić albumy, znaleźć w internecie strony. I zdawać sobie sprawę, że tacy pasjonaci zazwyczaj pasję zmieniają- Danka, pomyśl ile Ty się nauczysz dzięki niemu icon_biggrin.gif
Synek kuzyna zaczął od biologii, potem była numizmatyka, potem historia lokalna, potem geologia.....im starszy, tym lepiej sam potrafi rozwijac swoje pasje, ale takiemu maluchowi to warto jak najwiecej czasu poświęcić, IMHO.

Mam takiego pasjonata w domu, ma juz 31 lat, a pamieta wszystko to, czego nauczył sie w dzieciństwie icon_eek.gif
Atena
CYTAT(grzalka)
Rozwijać. Dokształcac się wieczorami albo nocami  :wink:  
Zrobić terrarium, kupić siatke, robić albumy, znaleźć w internecie strony.  


Tak ... ja bym zarobiła tak samo...rozwijalabym zainteresowania dziecka,mimo wszystko,mimo to,że taki mały zapaleniec może zapał stracić.Przecież to czego się nauczy przynajmniej częściowo w główce zostanie,nawet jak maluch zapał straci i przerzuci się na cos innego.

Atena
agabr
Danka ja nie jestem profesjonalista , ale moja matka i owszem , dodatkowo posiada wybitny dar do zajmowania sie dzieckiem , doskonale pamietam jak robilysmy albumy (dochodzac do ilosci ponad 1000 stron) ze zwierzetami , a moze zaprzyjaznisz sie z jakims panem w zoo??takim co sie zajmuje robakami?
Przy okazji wizyty w wawie zrobimy przeglad zbiorow .
Wiesz ja co prawda nie pamietam nic z biologii , nie pamietam tego wszystkiego o czym sie uczylam w dziecinstwie (tak btw na 7 urodziny dostalam slownik biologow polskich, chetnie go oddam Adasiowi;))ale pewna pasja zostaje , niekoniecznie skierowana na biologie ale sama chec uczenia. I fajnie , ze Adas uczy sie nazw lacinskich , od 4 klasy podstawowki chodzilam na prywatne lekcje laciny i to sobie akurat bardzo chwale .
A Adas ze swoimi pasjami poznawczymi jest i tak moim idolem icon_smile.gifB
agabr
danuto a teraz bedzie motto dla Ciebie na dzis "wplyw uprzednio nabytej i zachowanej wiedzy w pamiecina proces uczenia sie i reagowania na rzeczy nowe tradycyjnie nazywamy transferem" Zyczac Wam przyjemnych transferow.B
Edi Zet :)
CYTAT(grzalka)
Rozwijać. Dokształcac się wieczorami albo nocami  :wink:  
Zrobić terrarium, kupić siatke, robić albumy, znaleźć w internecie strony.  I zdawać sobie sprawę, że tacy pasjonaci zazwyczaj pasję zmieniają- Danka, pomyśl ile Ty się nauczysz dzięki niemu  :D  


Popieram jak zwykle (no, ostatnio był wyjątek, ale zapomnijmy o nim, ok? icon_wink.gif ) Grzałkę. Jeszcze przyszło mi do głowy, żeby zaprzyjaźnić się z jakimś dorosłym pasjonatem, który mógłby Wam przekazywać tą wiedze i pasję. A spotkasz takich na wystawach. Wystawiają swoje pająki i inne jaszczury icon_smile.gif
A ja zaśmiecę Ci wątek i pochwalę się, że Igus potrafi przez 40 min siedzieć kamieniem przed telewizorem i oglądać film o ptakach. Ornitolog jakiś czy czy co? Mam nadzieję, że rozwinie się to w pasję, bo ja kocham pasjonatow!!!!!! icon_smile.gif
Renata3
Hej
Moj Hubert ma 5 lat i interesuje sie z rownym zapalem jak twoje dziecko lokomotywami. Ma mnostwo albumow, czasopism, szuka grafiki w internecie, zna typy i nazwy lokomotyw, rysuje tylko lokomotywy, w muzeum kojenictwa bylismy juz chyba z 10 razy...
Na poczatku rozwijalismy zainteresowania, zdobywalismy wiedze na ten temat, czytalismy razem z nim czasopisma. Ale po pewnym czasie zaczelismy sie obawiac tego czy nie za duzo sie tym interesuje. W naszym przypadku inna zabawka jak pociag, inna ksiazka itp..wogole nie wchodzilo w rachube. Bylismy zmeczeni ciaglymi pytaniami na temat sposobu dzialania lokomotyw, z dziadakmi, kolegami to byl jedyny temat na ktory z nim rozmawial.
Skorzystalismy z pomocy psychologa, ktory doradzil nam ograniczenie czasu na zainteresowania.No i tak zaczelismy robic - troche odetchnelismy, skierowalismy Hubcia na "inny tor". Owszem w czasie przeznaczonym na hobby pomagamy mu rozwijac wiedze ale bardzo uwazamy aby nie przesadzac.

Pozdrawiam
Berek
Poszukać wśród znajomych bliższych lub dalszych maniaka przyrodniczego. Zdarzają się. Obejrzeć z nik "Mikrokosmos". Poza tym spróbuję się wywiedzieć o inne filmy o owadach.

A może wybierzemy się razem na wakacje? icon_biggrin.gif Wcale nie żartuję. na wakacje jeździć trzeba, a ja zupełnie odruchowo opowiadam każdemu o zielku i robalach. Dzieci nastrojone przyrodniczo lgną do mnie siłą rzeczy.

Poza tym dopadnę zaprzyjaźnionych robaczarzy i wypytam, co można zaproponować. Jak znajdę chwilę, to opiszę techniczne sposoby łapania rozmaitych robali. Namiary na nie potem najłatwiej znajdować w necie.

Można próbować rozmaite owady hodowac w warunkach domowych, jeśli nie masz fobii icon_smile.gif Są fachowcy od tego, nie wiem, jak u Was, ale w razie czego mogę dopaść takiego w Wawie i dowiedzieć się, co można powierzyć młodemu osobnikowi, żeby frajdę miały wszystkie strony.

Tyle na szybko. Lece uziemiać dziecię, o pułapkach żywołownych i kasarkach będzie później albo jeszcze później icon_smile.gif
Berek
Żabol śpi, wróciłam.

Z praktycznych działań polecam zbieranie owadów. najlepsze są dwa sposoby:

- kasarek - siatka taka, jak na ryby, tylko najlepiej z litego materiału, bez oczek. Jak ktoś chce mieć sprzęt super-hiper, to może zrobić tak, że odcina koniec kasarka i robi woreczki, które na tym końcu doczepia się na guziki. Wtedy po iluś tam machnięciach po okoicznej roślinności, kiedy woreczek się napełni, można go odczepic, przewiązać nitką i umocowac następny. Na jednej wyprawie zbieraliśmy w ten sposób do kilkunastu woreczków.

- pułapki żywołowne - najlepsze z kubeczków jednorazowych. Wkopuje się toto w ziemię, najlepiej na noc, a potem sprawdza, co wpadło. Istnieje tez odmiana "martwołowna", ale dla dziecka nie polecam.

Wszystko żywe, co złapane, należy zabrać - niekoniecnzie do domu icon_wink.gif - i obejrzeć starannie. Warto by było w tym celu zaopatrzyć się w porcję stosownych naczynek - mogą być małe słoiczki, chociaż najlepsze są szalki Petriego, szklane, bo można tam robala zamknąć i długo mu się przyglądać.

Złapane robale można oczywiście identyfikować z atlasem i to jest podstawa. Poza tym warto robić próby rysowania albo opisywania. Jesli macie aparat fotograficzny z opcją dużego zooma albo makro, spróbujcie robić zdjęcia. To bardzo trudne, ale daje mnóstwo satysfakcji icon_smile.gif

Co do hodowania w domu, to oczywiście są rozmaite robale typu świerszcze czy pająki, ale nie każdy kocha takie cuda pod własnym dachem. Najlepsze wydają mi się owady wodne. Jeśli brutalnośc przyrody Was nie przeraża, warto wiosną-latem założyć małe akwarium i postarać się np. o larwę ważki albo o pająka topika. Materiał do obserwacji jest obłędny, tyle że to drapieżniki, więc trzeba je karmić np. małymi rybkami. Ale jest na co patrzeć. Jeszcze chruściki są fajne, ale trudniejsze w hodowli. W razie czego, gdybyście decydowali się na takie przedsięwzięcie, mogę wycyganić od fachowców konkretne instrukcje.

Jeśli nikła mobilnośc mi na to pozwoli, spróbuję odnowić kontakty z owadziarzami i dowiedzieć się, kto u Was z takic maniaków jest dostępny.

Aha, jeszcze jedno mi do głowy przyszło. Wiem, że do celów edukacyjno-naukowych dawało się kiedyś zdobyć "domowe" mrowiska, takie bez królowej. W liceum spędzałam nad nimi całe godziny. Nie mam zielonego pojęcia, skąd się to brało, ale ludzie u nas w instytucie hodują mrówki, więc zapytam. Nie wymaga to wielkiego wysiłku w utrzymaniu i po domu się nie rozłazi (to są takie wielkie, czerwone leśne mrówy z reguły), a dziecko macie uziemione na długo.

Chwilowo nie pracuję, więc siłą rzeczy kontakty z ludźmi mam ograniczone, ale nasi etolodzy to miłe ludzie są, zapytam mailowo.
katiek
Potwierdzam co mówi Berek-w wakacje ze mną i naszymi pannami łaziła po łące i pokazywała każdy kwiatek, trawkę i inną roślinkę-Kinga wolała wtedy towarystwo ciotki niż matki która wiedzy takowej nie posiada. I dzięki Berkowi po raz pierwszy w życiu obie spróbowałyśmy polnego szczawiu-szkoda tylko że zupy sobie jednak nie ugotowałyśmy-Ja chcę szczawiowej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! wink.gif wink.gif wink.gif
PS Kinga dziś z zapartym tchem oglądała na Animal planet film o słoniach
malinowa i Malina
Berek dzieki wielkie.
Co do hodowania to lekko mnie to przeraża - ja mam fobię robaczą i musze przyznać, że z trudem przełamuje się, żeby oglądać w atlasie z Adasiem owłosione odnóża pająków w duzym powiększeniu.
No własnie - jak sie to w siatkę złapie to żyje czy przestaje zyć? Rozumiem, że jednak zyje. I z siatki trzeba zywe do słoika przełożyć? Ale jak się z tym obchodzić zakładając, że swój lęk pokonam. Przecież owady są dość delikatne i łatwo je uszkodzić. Przydałoby mi sie przeszkolenie w tym kierunku.
Adaś ostatnio u babci trzymał pajaka i biedronkę w słoikach, ale wiekszych okazów nie zaakceptuję. Niestety fobię mam straszna i wizja panoszącego się po domu robactwa mnie przeraża. Dlatego "domowe" mrozwisko odpada.
Własnie najchętniej nawiązałabym kontakt z kimś, kto potrafiłby w sposób usystematyzowany wiedzę na temat tych zyjątek przekazać. A najlepiej gdyby pokazał, pozwolił dotknąć, wziąść w łapkę.
berek w razie czego polecam się pamięci.
Dzisiaj jak na zawołanie na annimal planet był film o modliszkach i ważkach.
mamjuz
łał icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif
Danka - trzymaj się Berka icon_biggrin.gif - kontakt z fachowcem - pasjonatem najlepszy icon_smile.gif
ja dorzuce tylko jedno : koniecznie zamów prenumeratę jakiegoś pisma branżowego icon_smile.gif
koniecznie na Adasia ( imię) i nazwisko
poważnie mówię icon_smile.gif
Ciocia Magda
przepraszam, że troszkę zmienię temat - tzn. zejdę z owadów - ale zastanawiam się, na ile pielęgnowanie zainteresowań dzieci przez rodziców wiąże się z rodzajem zainteresowań.
łatwo jest zaakceptować, że Adaś-chłopiec interesuje się owadami, to takie chłopięce a na dodatek "naukowe" zainteresowanie. jedyny problem to obrzydzenie Mamy icon_wink.gif (któremu sie nie dziwię).

Nie jest dla mnie problemem pasja dinozaurowa Zosi - mimo że mało dziewczęca, to jednak "rozwojowa".
Natomiast bardzo trudno mi zaakceptować fascynację "księżniczkową" Ewelinki - jak tu rozwijać takie zainteresowania? Ewelina marzy, żeby się malować, mieć piękne sukienki, fryzury. Myślę sobie "jest estetką to dobrze". Ale wolałabym, żeby miała inne zainteresowania niż czasopismo Barbie.
Z drugiej strony, jak mogę faworyzować zainteresowania jednej z córek a "tępić" zainteresowania drugiej?

Może ktoś chce się wypowiedzieć w takim temacie?
Berek
Danka - z "robactwa" domowego mrowisko najlepsze, bo naprawdę nie ma szansy, żeby to się rozlazło. Wszystko inne może, mrówki jakoś nie chcą. Karmić je tylko trzeba, czymś tam specjalnym, nie pamiętam. Oczywiście się nie upieram, ale w sumie pomyśl, mrówka jako taka szczególnie obrzydliwa nie jest, a opanowanie domu Ci nie grozi, bo one bez królowej są w tych hodowlach i nieekspansywne. Naprawdę - toto nie lata po domu, wcale nie chce. Siedzą w naczyniu, łażą sobie po nim, coś tam jedzą, oglądają wszystko, co im się da i tak dalej. No cyrk icon_smile.gif

Co do łapania, to właśnie dlatego, że żywe, polecam jako naczynie docelowe dużą szalkę Petriego (może u nas w instytucie się coś pałęta, tego nikt już teraz nie używa, to wycyganię). Jak duża, to możesz po prostu wysypać hurtem z kubka czy woreczka całe tałatajstwo i od razu przykryć, żeby nie uciekło. W braku szalki może być cokolwiek, najlepsze duże i płaskie, z czymś szklanym do przykrycia. Brać do garści w większości można, jadowitych stworów prawie nie ma, ale rozumiem, że akurat Ty się do brania do garści nie palisz. Może Adaś odpracuje tę część programu. Dobrze jest mieć pęsetkę i używać jej do rozgarniania zbiorów - wiele owadów, kiedy się zestresują, udaje nieżywe i na tej zasadzie można nimi manipulować bezstresowo (dla siebie icon_wink.gif ) i bezpiecznie.

Z tego, co można na łące złapać i w lesie, najbardziej polecam Waszemu zainteresowaniu biedronki, chrząszcze, pluskwiaki i pająki - jest ich dużo, nie gryzą, sa kolorowe, bardzo rozmaite i stosunkowo łatwo je odróżniać. No i nie są maleńkie, widać je nieźle.

Dowiem się, jak jest ze zdobywaniem binokularów, może być trudno, ale czasem ktoś się pozbywa starego sprzętu naukowego, a binokular miłośnikom owadów przydaje się bardzo. A jak nie binokular, to pierwszy lepszy zabawkowy mikroskop, mniej wygodny, ale działa.

Jeśli tylko uda nam się osiągnąć jakieś porozumienie czasowe, polecam się w wakacje na jakąś wyprawę owadoznawczą i moge załatwić też wejście do instytutu na oglądanie mrówek. Jeśli nie da rady wcześniej, to zapraszamy we wrześniu na Festiwal Nauki, co roku oglądanie mrowisk hodowlanych jest jednym z głównych punktów programu.
malinowa i Malina
Co to jest binokular?
Mikroskop narazie odpada, próbowalismy oglądac tak owady w Muzeum Przyrodniczym i Adaś nie bardzo jeszcze potrafi sobie z tym poradzić.
Niestety, nie przekonasz mnie, że mrówki sie nie rozejdą, nawet gdybyś cyrograf własna krwia podpisała. icon_biggrin.gif Ruszający się owad wywołuje we mnie odruch drapania się, ale cóż, będę musiała się przemóc.
Berek
CYTAT(Magda od Ewelinki i Zosi)
Nie jest dla mnie problemem pasja dinozaurowa Zosi - mimo że mało dziewczęca, to jednak "rozwojowa".
Natomiast bardzo trudno mi zaakceptować fascynację "księżniczkową" Ewelinki - jak tu rozwijać takie zainteresowania?  Ewelina marzy, żeby się malować, mieć piękne sukienki, fryzury.  Myślę sobie "jest estetką to dobrze".  Ale wolałabym, żeby miała inne zainteresowania niż czasopismo Barbie.
Z drugiej strony, jak mogę faworyzować zainteresowania jednej z córek a "tępić" zainteresowania drugiej?

Może ktoś chce się wypowiedzieć w takim temacie?


Wydaje mi się, że akurat rodzic ma pełne prawo dokonywać pewnej "selekcji" pasji dziecka, właśnie ze względu na ich rozwojowość. Gdyby pasją dziecka okazała się kradzież samochodów, to przecież nie robiłabyś sobie wyrzutów, że jej nie rozwijasz?

Z tym, że wydaje mi się, że niekoniecznie pasję "księzniczkową" nalezy utrącać w zarodku. Zakładając, że zalęgłoby mi się coś takiego w domu (nie wiem, jakim cudem, u nas księżniczki ograniczają się do ról epizodycznych w bajkach), to postarałabym się wykorzystać:
- postaci autentyczne - poszperać po literaturze, wyszukać żyjące i nieżyjące księżniczki, od starozytnego Egiptu po współczesną Skandynawię
- zainteresowania "estetyczne" pokierować w profesjonalnym kierunku - fryzury - bardzo proszę, uczymy się czesać wg rozmaitych stylów; stroje - nie ma sprawy, dobór strojów na każdą okazję, nawet Fashion TV można oglądać pod kątem profesjonalnym; maniery i savoir-vivre, księzniczkom wszak niezbędny, etykieta i te sprawy
- kwestie makijażu absolutnie dla mnie odpadają przed 14-15 rokiem życia, więc tu się nie wypowiem
- wykorzystując źródła wszelakie, acz odległe od "Barbie", zwróciłabym uwagę na współczesne rody królewskie - edukacja, rola, działalnośc charytatywna

I teraz jedno z dwojga. Albo dziecko się zainteresuje i będziesz miała z tego przynajmniej jakiś pożytek, wiedze sobie poszerzy, acz w nietypowym kierunku, a prędzej czy później do niej dotrze, że księżniczką i tak nie zostanie icon_wink.gif. Albo wszystko to wyda się jej zbyt męczące, bo tak naprawdę w nosie ma księżniczki, a chodzi jej tylko o bycie ważną i piękną (na to stawiam). I wtedy, sorry, ja jako wyrodna matka olałabym to bez skrupułów, bo to nie żadne "zainteresowanie". I owszem, nie tępiłabym zaciekle, niech sobie samo zdycha własną śmiercią.

ja jeszcze, jako matka, jak podkreślam, wyrodna i wymagająca, przy każdym żądaniu związanym z "Barbie" podkreślałabym, że niestety to bujda na resorach, wymysł reklamowy, z życiem jako takim nie mający nic wspólnego, więc trudny do traktowania serio. A jak, drogie dziecko, rzeczywiście interesuje cię uroda, wyższe sfery i inne takie, to patrz punkt pierwszy. Jest w czym wybierać.
Berek
CYTAT(żona)
Co to jest binokular?
Mikroskop narazie odpada, próbowalismy oglądac tak owady w Muzeum Przyrodniczym i Adaś nie bardzo jeszcze potrafi sobie z tym poradzić.


No więc binokular to jest właśnie takie ustrojstwo, gdzie się patrzy obojgiem oczu. Daje nie takie dobre powiększenia, ale Wy przecież nie chcecie bakterii oglądać, tylko owady. Poza tym daje bardziej przestrzenny obraz. Ale to nie jest rzecz do kupienia w sklepie, najłatwiej o coś takiego z demobilu, jak się tego jakaś instytucja pozbywa.

Na pewno dla małego badacza binokular ma sto razy więcej sensu niż mikroskop i w ogóle polecam każdemu.
malinowa i Malina
To ja sie polecam na ten binokular jezeli dowiesz się, że ktoś się pozbywa.
dumiczowa
Danka, ale masz fajnie icon_biggrin.gif icon_lol.gif
zazdroszczę takiej pasji Adasiowi, poważnie
a tak BTW Danka Twoja strona nie chodzi juz od 2 tyg chyba...przynajmniej ja nie moge wejść
bana mam czy jak icon_lol.gif icon_lol.gif
pozdr.
malinowa i Malina
No tak - jest w przeróbce, więc wrócę narazie do starej.
mamjuz
CYTAT(Berek)
jako matka, jak podkreślam, wyrodna i wymagająca, przy każdym żądaniu związanym z "Barbie" podkreślałabym, że niestety to bujda na resorach, wymysł reklamowy, z życiem jako takim nie mający nic wspólnego, więc trudny do traktowania serio.


a toś mi parol zagięła icon_smile.gif
u nas się żadne action meny, keny, spidermeny nie przyjęły
ale już smoki, św. Mikołaj, Gerald icon_wink.gif i Kubus Puchatek i inne reklamowe wymysły tak
Harego Potera też by łyknął, gdybym ja się zmusila do przeczytania icon_confused.gif
ogolnie moje dziecko jest bliżej rzeczywistości niż ja icon_biggrin.gif
wszystko powyższe + pan Wołodyjowski i Muminki interesuje go w aspekcie "urealnienia" icon_surprised.gif

- mamusi co czytasz ?
- a takie tam... o strzygach i kikimorach
- a co to kikimory ?
- a.. no takie stwory pokoniunkcyjne icon_lol.gif
- ale one sa prawdziwe ??
- nie, wymyslone
- ale mogły by takie być ?
- prawdziwe ? nie.
- to całkiem wymyslone są ?? icon_exclaim.gif
- no... tak.
- eeee, to po co czytasz ? icon_confused.gif


i odkąd pamiętam on sie porusza wśród księżniczek, rycerzy, elfów, krasnoludów i innych z takim dużym cudzysłowiem
ja wiem, mamo że ty wiesz, że ja wiem, że to tak tylko - fun icon_wink.gif

to ja jestem dzieciuch icon_smile.gif
a on konkreciarz - realista icon_biggrin.gif
Berek
Eee tam, nie komplikujmy icon_smile.gif barbie jest trudna do traktowania poważnego, bo co można z nią robić poza kolekcjonowaniem kolejnych wcieleń? A już takie stwory pokoniunkcyjne mają swoją systematykę, mozna o nich tworzyć ciekawe historie, można przekopywac literaturę w poszukiwaniu różnic w podejściu do kikimory u róznych autorów... icon_wink.gif

Jeżeli jakieś dziecię zaparłoby się i podeszło z takim samym poznawczym zacięciem do Barbie, to jak dla mnie - prosze bardzo. To wtedy jest powazne zainteresowanie - znaczy, żeby się czegoś dowiedzieć, coś poznać, a nie żeby MIEĆ.

Chcesz mieć kikimorę, Mamjuz? icon_biggrin.gif
mamjuz
no własnie, kurka, co mozna robić z taką barbie icon_question.gif icon_lol.gif icon_lol.gif
chyba, Berek, reklam nie oglądasz 06.gif : można ją karmic, ubierac, malować, stylizować, czytać jej ksiązki barbiowe, robic kąpiel, wysyłac na Hawaje, meblowac gniazdko, rozmnażać i macierzyńczyć icon_arrow.gif normalnie : uczyć jak być kobieta icon_lol.gif icon_lol.gif
bardzo to rozwijające jest 06.gif

z jednym zatem się zgodzę icon_biggrin.gif : jak i czy rozwijać zainteresowania dziecka jest ścisle sprzężone z jak i czy my się/mamy zainteresowania

dysonans wink.gif decyzyjny powstaje wówczas gdy zainteresowania dziecięce burzą nam porządek świata 06.gif

Alek przechodzi teraz dość ostrą fascynacje pt. ciało człowieka icon_biggrin.gif i dopóki nie wpadnie na fantastyczny pomysł : chodż mamusiu, zobaczymy sobie skekcję zwłok na Oczki wink.gif to mogę się z nim tymi wszystkimi szpikami kostnymi, torebkami stawowymi, mieśniami dwugłowymi rozlużnionymi icon_lol.gif fascynować icon_biggrin.gif

i wydaje mi się, ze dośc naturalnym jest jeśli jakaś rodzicielska fascynacja czy pasja kontynuowana jest przez progeniturę icon_smile.gif
choc ja osobiście puszczam to na żywioł icon_smile.gif - na razie interesuje się wszystkim w przeciętnych granicach icon_smile.gif
ale zostawiłam sobie furtkę icon_biggrin.gif : nauczyłam go icon_biggrin.gif że najbardziej fascynujący świat to książki icon_lol.gif i widze jak w bibliotece uczy się szukać odpowiedzi w temacie moje "pasje" i zainteresowania 06.gif
jeśli ten "nawyk" mu zostanie, to spoko - może sie interesować nawet srubami okrętowymi czy rodzajem czcionki w średniowieczu wink.gif
Berek
CYTAT(mamjuz)
no własnie, kurka, co mozna robić z taką barbie  :?:  :lol:  :lol:  
chyba, Berek,  reklam nie oglądasz  :szczerbaty usmiech  : można ją karmic, ubierac, malować, stylizować, czytać jej ksiązki barbiowe, robic kąpiel, wysyłac na Hawaje, meblowac gniazdko, rozmnażać i macierzyńczyć  :arrow:  normalnie : uczyć jak być kobieta  :lol:  :lol:  
bardzo to rozwijające jest  :szczerbaty usmiech  


Czyli - miec jedną Barbie, mieć drugą Barbie, miec do każdej Barbie stosownego Kena, sprzęt do makijażu, ciuchy, oczywiście także Hawaje...

Jak mi pokażesz dziewuszkę, która rzeczywiście CZYTA Barbie barbiowe książki, to ja tej dziewuszce od razu nastepną Barbie kupię w nagrodę icon_razz.gif

Barbie się nie da macierzyńczyć, bo nie do rozwoju takich uczuć ona jest stworzona. ona w ogóle nie jest stworzona do rozwoju czegokolwiek poza kolekcją barbiów. Samolubny gen po prostu. Ale może to jest właśnie naturalny proces?
Ciocia Magda
czekaj czekaj Berek, aż Żaba wpadnie w przedszkolną klikę barbiową icon_twisted.gif

przepraszam że się w TAKI AMBITNY temat wtrąciłam z trywialną pasją dziecięcą icon_razz.gif
marghe.
A moze nie wpadnie.. moja jeszcze nie wpadła..
Łudze sie?
Ciocia Magda
Moja siostra bawiła się swoją Fleur do ok. 10 lat, więc myślę Marghe że wszystko przed nami.
Ja nigdy nie miałam tego typu ciągot i dlatego moje samopoczucie odnośnie barbie jest mniej więcej takie - icon_confused.gif - tym bardziej, że pani psycholog powiedziała mi, że nie należy takich ciągot "prokobiecych" tępić u dziewczynek, że łatwiej im później zaakceptować swoją kobiecość.
Mamamona
eeee, Barbi czy Barbipodobna lala jest stworzona do uczuć macierzyńskich - Pola ma taką parkę: Barbi (chyba Steffi icon_rolleyes.gif ) i jej córeczka: mała Barbi - no i jest mama i Pola. mama Polę bierze na rączki, przytula, mała Pola prosi mamę: mamo, psitul mnie.

czytają razem książeczki - generalnie jest pełna wizualizacja uczuć wyższych między mamą a córeczką icon_biggrin.gif

czyli nawet taką Barbi można się ładnie bawić icon_wink.gif
Berek
Żabie to takie potrzeby zaspokaja plastikowa lala niemowlę tudzież stado misiów i króliczków icon_biggrin.gif Jakoś sobie daje radę bez Steffi.

Magda - ale mnie się wydaje, ze podstawa Barbiomanii nie ma nic do ciągot prokobiecych. Że jest to takie samo żerowanie na instynkcie gromadzenia, jak zabaweczki z rozmaitych jajek niespodzianek i innych takich. Bo do zaspokojenia ciągot prokobiecych wysraczyłaby jedna Barbie tudzież arsenał utensyliów - tymczasem tu jest nacisk na gromadzenie kolejnych Barbie, kolejnych wcieleń i nacisk na "mieć" a nie na "zrobić".

Może mnie nie zachwycać, że kilkuletnia dziewczynka chce się malować, ale absolutnie to rozumiem. Mogę Żabie machnąć rumieńce swoim różem, za jakiś czas paznokietki lakierem czy oko cieniem - ale nie będę aprobowała, a już na pewno zachęcała do gromadzenia tego typu gadżetów. Jak również postaram się nie dopuścić do powstania w moich córeczkach przekonania, że dorosłość jest łatwa do osiągnięcia i polega na zrobieniu makijażu. A do tego, moim zdaniem, sprowadza się Barbiomania.

Ja sama miałam dwie laleczki typu Barbie. Zachwycały mnie, bo można im było robić dorosłe stroje - w końcu niemowlaka nie odzieje się w suknię balową. Ale ta Barbie była dla mnie środkiem do czegoś. Natomiast zabawka będąca celem samym w sobie - Barbie, Chou-Chou, Babyborn, My Little Pony, cokolwiek - jest dla mnie zła zabawką. czy raczej nie tyle zabawka, co idea do niej doczepiona. A ponieważ w dzisiejszym świecie przesiąkniętym informacją reklamową za każdym tego typu produktem sączy się ta ideologia "zbierać, zbierać, mieć wszystkie wersje, wszystkie warianty, najnowsze modele" - nie wazne po co - to nie przepadam za takimi wynalazkami.

Ale to już mój problem i mój oddzielny hopel, dotyczący tak zabawek, jak na przykład faktu, że 99% dzieci Boże Narodzenie kojarzy WYŁĄCZNIE z Mikołajem (nawet nie Świętym) - pod tym kątem pranie mózgu jest wszędzie, w telewizji, w szkole, przedszkolu, żłobku...

Dzisiaj moje dziecię opowiedziało mi o Bobie Budowniczym, którego, jak się okazuje, oglądają na video w żłobku. I to jest dla mnie OK - oglądają niedużo, ją to bawi, opowiada mi historyjki, zna postaci. Ale nie widzę powodu, dla którego miałabym teraz lecieć i kupić jej książeczki z Bobem, kubeczek z Bobem, klocki z Bobem i stos gadżetów tematycznych. A taka jest dzisiaj moda. A ja nie chcę. I Żaba na razie nie odczuwa takiej potrzeby - no bo i skąd mogłaby wiedzieć, że tak można? Z lekkim drżeniem czekam na wyższy poziom świadomości, kiedy moje dziecię wyjedzie z tekstem "bo wszystkie dziewczynki mają...." Wtedy zobaczymy, jak sobie z tym poradzę.
Ciocia Magda
CYTAT(Mamamona)
czyli nawet taką Barbi można się ładnie bawić icon_wink.gif


eee, no oczywiście - u nas Barbie bawi się razem z dinozaurem i mają nawet podobne przygody - kino, więzienie, itp. icon_lol.gif - tylko czasami żyją "w innych światach".

Martwi mnie tylko "dorównywanie" Barbie strojami, fryzurami, fascynacja makijażem - no i że jest to tak rozpowszechnione. W piątek Ewelina wróciła z przedszkola z pomalowanymi paznokciami icon_eek.gif - pojawiają się też błyszczyki, itp.

Nie mówiąc o tym, że czasopismo Barbie z odpowiednimi gadżetami znajduje się na prominentnym miejscu w naszym sklepie spożywczym - i nawet kupiłam je kilka razy (no bo w końcu to tylko czasopismo, nie demonizujmy) po długim nagabywaniu- ale za każdym razem cierpię szczerze, bo pismo jest głupie (historyjki o tym, czego to Barbie nie założyła) i no po prostu mi nie leży. Nie potrafię znaleźć równowagi w tym wszystkim - co kupować, czego nie, czego zabraniać icon_question.gif

no tak - raz na jakiś czas muszę sobie zafundować taki dylemat w sprawie absolutnie błahej, nad którym zastanawiam się kilka miesięcy icon_rolleyes.gif
mamjuz
CYTAT(Berek)
Żabie to takie potrzeby zaspokaja plastikowa lala niemowlę tudzież stado misiów i króliczków icon_biggrin.gif Jakoś sobie daje radę bez Steffi.

Magda - ale mnie się wydaje, ze podstawa Barbiomanii nie ma nic do ciągot prokobiecych. Że jest to takie samo żerowanie na instynkcie gromadzenia, jak zabaweczki z rozmaitych jajek niespodzianek i innych takich. Bo do zaspokojenia ciągot prokobiecych wysraczyłaby jedna Barbie tudzież arsenał utensyliów - tymczasem tu jest nacisk na gromadzenie kolejnych Barbie, kolejnych wcieleń i nacisk na "mieć" a nie na "zrobić".

Może mnie nie zachwycać, że kilkuletnia dziewczynka chce się malować, ale absolutnie to rozumiem. Mogę Żabie machnąć rumieńce swoim różem, za jakiś czas paznokietki lakierem czy oko cieniem - ale nie będę aprobowała, a już na pewno zachęcała do gromadzenia tego typu gadżetów. Jak również postaram się nie dopuścić do powstania w moich córeczkach przekonania, że dorosłość jest łatwa do osiągnięcia i polega na zrobieniu makijażu. A do tego, moim zdaniem, sprowadza się Barbiomania.

Ja sama miałam dwie laleczki typu Barbie. Zachwycały mnie, bo można im było robić dorosłe stroje - w końcu niemowlaka nie odzieje się w suknię balową. Ale ta Barbie była dla mnie środkiem do czegoś. Natomiast zabawka będąca celem samym w sobie - Barbie, Chou-Chou, Babyborn, My Little Pony, cokolwiek - jest dla mnie zła zabawką. czy raczej nie tyle zabawka, co idea do niej doczepiona. A ponieważ w dzisiejszym świecie przesiąkniętym informacją reklamową za każdym tego typu produktem sączy się ta ideologia "zbierać, zbierać, mieć wszystkie wersje, wszystkie warianty, najnowsze modele" - nie wazne po co - to nie przepadam za takimi wynalazkami.

Ale to już mój problem i mój oddzielny hopel, dotyczący tak zabawek, jak na przykład faktu, że  99% dzieci Boże Narodzenie kojarzy WYŁĄCZNIE z Mikołajem (nawet nie Świętym) - pod tym kątem pranie mózgu jest wszędzie, w telewizji, w szkole, przedszkolu, żłobku...

Dzisiaj moje dziecię opowiedziało mi o Bobie Budowniczym, którego, jak się okazuje, oglądają na video w żłobku. I to jest dla mnie OK - oglądają niedużo, ją to bawi, opowiada mi historyjki, zna postaci. Ale nie widzę powodu, dla którego miałabym teraz lecieć i kupić jej książeczki z Bobem, kubeczek z Bobem, klocki z Bobem i stos gadżetów tematycznych. A taka jest dzisiaj moda. A ja nie chcę. I Żaba na razie nie odczuwa takiej potrzeby - no bo i skąd mogłaby wiedzieć, że tak można? Z lekkim drżeniem czekam na wyższy poziom świadomości, kiedy moje dziecię wyjedzie z tekstem "bo wszystkie dziewczynki mają...." Wtedy zobaczymy, jak sobie z tym poradzę.


Berek icon_biggrin.gif mnie sie jednakowoż wydaje juz abstrahując od nieszczęsnej barbie wink.gif ze to sa dwie rózne sprawy : rozwijanie zainteresowań a kolekcjonerstwo icon_biggrin.gif czy ciagoty do "mania" jakis serii wink.gif
ja cholernie lubię wszelkie serie wydawnicze icon_biggrin.gif i czasem kupuję np. coś zeby kolekcja ładnie wyglądała na półce icon_redface.gif wink.gif
i z tego punktu widzenia taki Rebis, Ossolineum, Czytelnik, czy wydawnictwo Ten strasznie na tej mojej żądzy "mania" żerują icon_eek.gif icon_lol.gif

dlatego wydaje mi się icon_smile.gif że problem zasadza się na umiejętnym postawieniu granicy, a nie negowaniu np. takiej barbie, czy boba, czy action mena z góry - bo złe wink.gif
ja cię rozumiem icon_smile.gif wszystko jest ogadżecione icon_evil.gif : kubki z Harym, zeszyty z Harym etc. i można "zbierać " w nieskończoność pytanie : po co ? i gdzie lezy granica icon_smile.gif ?

ja się godzę na to w rozsądnych granicach icon_smile.gif , np. jedna książeczka z bobem + koparka ( to akurat dostał w prezencie od kogoś icon_smile.gif )
i sprawa u nas jest o tyle prosta, ze Alek mam skarbonkę i wybór : chcesz kolejną pierdółkę z serii czy coś nowego ?
bo przeciez mogłby mieć kolejna smycz, breloczek, kredki - z bobem
ale smycz, kredki ( nie bobowe icon_lol.gif ) juz ma, więc wybiera "cos nowego"

ale patrzę też na to z tej strony, ze owszem mam juz 5 wydań wink.gif " Romea i Julii" ale jak wyszła w przekładzie Barańczaka to ja muszę je mieć icon_biggrin.gif
skoro sama mam jakies zboczenia - to staram sie tez zrozumiec "zboczenia" mego dziecka icon_biggrin.gif
chociaz ktos by mógł zapytac : po co ci 6 wydanie tej samej ksiązki ???


podobnie jest z zainteresowaniami i pasjami
z mojego punktu widzenia pasjonowanie sie czołgami i predylekcja do ich gromadzenia jest ... hm... no nudne, kosztowne, nierozwijające etc.
ale czy ja mam monopol na decydowanie co jest słuszne i ciekawe wink.gif icon_question.gif

to jest clou tego wątku : czy i jak rozwijać icon_smile.gif
fajnie jak "pasja" idzie po naszej myśli - wtedy jest cudnie a i jakoś kosztów nie widzimy icon_biggrin.gif
gorzej - ja to jest cos "niezrozumiałego", albo jak w przypadku danki - trzeba pokonac swoje uprzedzenia, fobie, niedogodności, czasem obrzydzenie icon_lol.gif etc. by pozwolić tej pasji się rozwijac

pewnie że wolałabym, żeby nie pasjonował sie spidermanem ( nie pasjonuje sie icon_smile.gif ) , ale nie wiem też czy gdyby zbierał minerały nie doszlibysmy do momentu, że zacząłby znosic głazy narzutowe do domu icon_biggrin.gif i musiałabym coś z tym zrobić icon_eek.gif
dlatego moim zadaniem - tak mysle - jest nie wartościowac co jest słuszne a co nie tylko "popychac " zainteresowania w taka stronę, by sam mógł szuakć i rozwijac powyższe i dlatego świetnym rozwiązniem jest znalezienie czegoś ( miejsca) lub kogos, kto w tym siedzi i rozumie i może sie podzielić wiedzą i zdobyczami icon_biggrin.gif


długo wyszło icon_sad.gif
Berek
Mamjuz, ale to chyba nie tak. Bo jednak "kolekcjonerstwo" to wg mnie nie jest tylko "mieć żeby mieć" - kolekcjoner usiłuje coś wiedzieć o przedmiotach swojego zainteresowania, zbiera wg jakichś kryteriów na przykład, no nie wiem

Te czołgi na przykład - ja mam w nosie czołgi, nudzą mnie maszyny w większości, ale jesli moje dziecię dostanie teraz czołgomanii, zacznie zbierać, sklejać modele, rozpoznawać je po detalach, nauczy się nazw - to uznam to za pasję i pomogę podtrzymać.

A jesli będzie TYLKO kupować kolejne czołgi i ustawiac na półeczce, to ja de facto nic złego w tym widzieć nie będę, skąd - niech sobie ma ich i tysiąc. Tylko co tu podtrzymywać wtedy?

I podobnie z kolejnym przekładem. Wiesz, ile ja mam "Alicji w Krainie Czarów"? icon_smile.gif Ale mam je nie po to, żeby mieć, tylko żeby przeczytać, widzieć różnicę, przemyśleć, dlaczego Stiller tak, a Słomczyński inaczej. Albo dlaczego nadinterpretacyjny przekład Kubusia puchatka pani Tuwim czyta się z rozkoszą, a Fredzię Phi-Phi z niesmakiem. To do czegoś służy.

A jakby nie służyło? Gdybym sobie chciała tylko mieć długą półkę zastawioną kolejnymi tomami, których zawartości nie znam? A to mój problem, wolno mi - ale PASJA to juz nie jest, więc co tu rozwijać? jak ktoś chce, to może mi na kolejną okazję dać kolejny tomik i mieć poczucie, że mi dobrze zrobił.

I ja wcale nie skreślam z góry jakiejkolwiek zabawki, może źle napisałam, skoro tak to odebrałaś. Skreślam natomiast tzw. "pasje", które są tylko manią nabywania kolejnych sztuk do kolekcji i nic z tego więcej nie wynika. I to skreślenie nie jest równoznacznie z niedopuszczeniem, żeby dziecko miało to w ręce icon_smile.gif Po prostu nie będę do tego zachęcała, bo moim zdnaiem nie ma do czego.

Nie demonizujmy tej "uznaniowości" W końcu każdy rodzic w wychowaniu dziecka musi, chcąc nie chcąc, kierować się także własnym zdaniem o tym, co jest dobre, a co złe icon_smile.gif Wydaje mi się zresztą, że my się nie róznimy modelem postępowania, tylko ideologie nam się chwilami rozwijają w różnych kierunkach icon_biggrin.gif Gdybologia to jest trochę, nie?

Ale tak na zakończenie - sądzę, że jeśli moje dziecko przejawi szczere zainteresowanie jakimś TEMATEM - nie posiadaniem czegoś - to będę je zachęcała do podtrzymywania tego, niezaleznie od swojego kwestia zainteresowania, obrzydzenia, uświadomienia itd. Skoro byłam w stanie ryć w kodeksach, pomagając Robertowi w pisaniu magisterki, to nic mnie już nie zdziwi... A jak mnie kiedyś dopadnie sytuacja, że którekolwiek dziecię moje ulegnie Barbiomanii albo innej takiej społecznej chorobie, to ja wtedy napisze, co z tym robię i jak.
mamjuz
berek ale ja sie z Toba zgadzam
chodzi tylko o to ze czasem "kolekcjonowanie" kompletnie niczemu nie służy i to jest fajne icon_biggrin.gif

nie kolekcjonowałas czegos zeby mieć ? icon_biggrin.gif
ja tak.
stare pocztówki
papierki po czekoladzie Milka
dzwoneczki
aniołki
korzenie drzew o nietypowych kształtach 06.gif

własnie z pasji "mania" a nie żeby stać się ekspertem icon_wink.gif
sprawiało i sprawia mi to przyjemność
nie chcę dodawac do tego jakiejś ideologii icon_biggrin.gif ale w ten własnie sposób patrzę na niektóre zapędy zbieracze u dzieci - robią to dla przyjemności zbierania, szukania, gromadzenia, posiadania
i tylko one wiedzą co im to robi icon_wink.gif , jakie potrzeby zaspakaja, jaka jest metodologia i kryteria posiadania icon_biggrin.gif

możemy podyskutować icon_wink.gif czy takie coś podtrzymywac czy nie
no i tu widzę swoją rolę icon_cool.gif
Villi
szok!

Właśnie po dłuższej nieobecności na wychowaniu weszłam tu, by napisać post który kilka dni demu zamieściła danka icon_eek.gif Danka czy my bliźniaki mamy? icon_biggrin.gif

Michu kocha robale. Kocha owady, pająki (które nie są owadami tak do końca, wies mama, bo mają tylko głowotłuw i odwłok, wiesz?), skorpiony, mrówki (pasja od kiedy mając 6 mieisęcy pierwszą mrówkę ujrzał), ślimaki, jaszczurki, kraby i inne.

Książek o owadach mamy duuużo i to nei tylko te dziecięce. Spacer wiosenny jest fantastyczny - Michu co krok wynajduje kolejne cudo i oglądamy je przez jakieś 20 min. Dzięki temu przez 3 godziny potrafimy jakieś 150 metrów przejść icon_wink.gif

Teraz co do pasji. Mnie aż tak robale nie brzydzą - no dobra brzydzą, ale mrówki bym jeszce zniosła, pająka ABSOLUTNIE nie! Michu ma ślimaka, zdjęcie jest w poście na zwierzakach i się tym śłimakiem od 3 miesięcy opiekuje tak, ze mi kopara opada. Widac że chce, umie i potrafi. Marzy o mrówkach... ale tu jest problem. W zaprzyjaźnionym sklepie zoologicznym jest do kupienia takie fajne płaskie pionowe akwarium do hodowli mrówek (już z mrówkami i ze wszystkim) tylko, ze kosztuje to ponad 200 zł! Dla nas nie do przejścia. Kolejne marzenie Michała to gekon lamparci, ewentualnie felsuma madagaskarska - cena jeszcze wyższa, poza tym chyba troszke za mały jest...

Zaprzyjaźniony sklep zoologiczny jest naszym stałym punktem odwiedzin. Wszyscy Micha znają i często biorą na zaplecze, co ciekawsze okazy pokazać. Przytulał się do węża, głaskał traszkę, pomagał przy sprzątaniu krabom. Wszyscy go lubią i na ile mogą odpowiadają na pytania - ale tylko z dzieciny rybno-gadzio-płaziej icon_wink.gif Od owadów żadnego speca nei znamy, a przydałby się, oj przydał!

Danka - skąd macie tą siatkę na owady?? Jakie książki o owadach?? Berku gdzie te szalki Petriego dostac i binokular też??
No po prostu wątek jakby stworzony dla mnie icon_biggrin.gif

Więc co? Nie stopować tej pasji, rozwijać dalej? Ale jak? Nie tylko książki, mikrokosmos, animal planet, ale jak, ja humanistka od pokoleń, mam odpowiadać na miliony pytań o rozwój budowę itp takiej na przykład dżdżownicy?

I jak zrobić albumy owadów i nie tylko? A i jeszcze jakie jest pismo profesjonalne dla owadologów bo mi sie pomysł prenumeraty na Micha nazwisko bardzo podoba? icon_smile.gif

Ach jak wspaniale! Moje dziecko nei jest wyjątkiem! Inne też kochają mrówki, świerszcze, chrząszcze i biedronki! Nie mam kosmity icon_biggrin.gif

pozdrawiam
Villi

Ps: Z żywego inwentarza w domu posiadamy: ślimaka Igora, myszoskoczki-emerytki, i 3 małe akwaria z rybkami. W jednym są dorosłe rybki, w drugim maluszki a w 3 (które miało być kwarantannikiem)mamy dwa duże zatoczki - ślimaki, trochę mniejszych i roślinki... tam właśnei by można te owady wodne hodowac... Berku poprosze o więcej info!!!!!
malinowa i Malina
Siatki jeszcze nie mamy - zamierzamy kupić. Berek wspominała, że dobra będzie taka jak na ryby, więc chyba w sklepie wędkarskim. Ostatecznie można zrobić samemu.Szalki Petriego pewnie do kupienia w sklepie ze szkłem laboratoryjnym - szukam takiego w Krakowie, bo wiem, że jest tylko jeszcze nie dotarłam.
Co do książek ( z tych co mam pod ręką)
- "Owady i pająki" wydawnistwo Egmont z serii Tajemnice Natury - tu jest budowa robali
- "Ilustrowana Encyklopedia przyrody" Wyd.Muza SA
- "Niezwykła zwierzeta" z serii Biblioteka odkrywców wyd.Arkady - tutaj szczegóły budowy też są
- proste książeczki z serii "Ciekawe dlaczego" - "Węże zrzucają skórę i inne pytania na temat gadów" "Pająki tkają sieci" Wyd.Book House Sp. z o.o.
- "Gady" Wyd.Arkady
I może mało wyszukana pod względem kolorów, ale bardzo ciekawa i zawierająca dużo informacji "Moi przyjaciele z lasu - sposoby na prztrwanie" Wyd.Bellona
Villi
Te z serii ciekawe dlaczego też mamy i ilustrowaną encyklopedię zwierząt. I jeszcze zwierzęta Laroussa dla dzieci. No i atlasy owadów polski, dokładnie napiszę tytuł i wydawnictwo wieczorem, z domu, nieduży format, ale na każdej stronie inny owad jest opisany ze zdjęciem itp.
I jeszcze z z czasów mojej szkoły serie Tajemnice ziwerząt: Zwierzęta łąk, lasów, wsi, oceanów i wiele innych.
Chyba musielibyśmy się zaopatrzyć w Owady i pająki Egmont skoro tam sporo o budowie jest...

Czyli ruszam na poszukiwanie sklepu ze szkłem laboratoryjnym w Poznaniu.

a i jeszcze przypomniało mi się - www.mrowisko.prv.pl bardzo dużo o mrówkach jest na tej stronie, rodzaje, występowanie, jak oznaczać i jak założyć własną hodowlę icon_biggrin.gif
malinowa i Malina
Czekam na dokładne info o tych książkach, jak chcesz moge wpisać wieczorem kolejne - bo oprócz robali w kręgu zainteresowań są tez inne zwierzęta. icon_lol.gif
Villi
Przeprawszam, że dopiero teraz ale problemy z netem mieliśmy...
Danka - a może zamiast mrówek Adasiowi ślimaka kupisz? Roboty prawie z nim nie ma, krzywdy też mu raczej zrobić nie idzie, jako zwierzątko dla 4-latka - rewelacja icon_biggrin.gif

A książka o owadach to:
Z serii Praktyczny Leksykon Przyrody wydawnictwa KDC (Klub dla Ciebie), Owady. Rozpoznać - Podziwiać - Chronić. Jest w niej barwny klucz do oznaczania, tak, że podziwiając złapane na łące cuda, można je łatwo zidentyfikowac icon_biggrin.gif No i na każdej stronie jest zdjęcie i inny owad omówiony icon_smile.gif

Te z serii Tajemnice Zwierząt - duże i barwne, wszystkie w zielonych okładkach, ale jedynie w antykwariatach do poszukania, bo seria już dawno wydawana nie jest.

I z tych co mamy różne to chyba wszystko. I tak najlepsze dla mnie sa te z serii Ciekawe dlaczego - przynajmniej ja się w miły sposób uczę icon_smile.gif
A do sklepu zoologicznego kameleona przywieźli i Michu w piątek był stracony dla świata - ponad godzinę stał przy terrarium i podziwiał i specjalnie dla Micha wpuścili muchę, by pokazać jak kameleon językiem łapie icon_rolleyes.gif Fascynacja pełna icon_biggrin.gif
malinowa i Malina
Kupiłam dzis super przewodnik na wiosenno-letnie wycieczki. "Przewodnik do rozpoznawania roslin i zwierząt na wycieczce" wyd. MULTICO Oficyna Wydawnicza W-wa. Super zdjęcia, przystepne ale interesujące i wcale nie lakoniczne opisy wszystkiego - od grzybów przez trawy, roslinki, zboża, robale, ptaszki po małe gryzonie.
Musze przyznać, że nazwy roslin czy robaczków albo motyli są nieprawdopodobne np firletka poszarpana, albo żyrytwa pluswowata czy rzemlik osinowiec. icon_lol.gif
grzałka
do stu tysięcy żyrytw pluswowatych icon_lol.gif
Sulichna
Magda u nas też była Barbiemania ale udało nam się jakoś z tym uporać. Odczekanie aż problem sam się rozwiąże nie wydaje mi się dobry. Czasem Barbiemania nie przechodzi. U nas pomogło znalezienie innych dziewczęcych "idoli". Czytaliśmy ksiązki o Pipi, "Dzieci z Bullerbyn". Kupiliśmy filrm "Ronja córka zbójnika". Gazetkom typu "Barbie", "Mała kslężniczka" mówię stanowczo nie. Kupujemy "Bajki grajki" - nie dość że gazetka fajna to jeszcze bajka do słuchania, czasem "DD reportera". Po jakimś czasie lalki barbie zaczęły służyć Biance do odtwarzania scen z książek i filmów i stają się np. Ronją - ubrane w spodenki i na to spódniczkę (tak jak Ronja) itp. Lalki barbie i my scene są wykorzystywane do zabawy ale w inny sposób. Nie malują się, nie przeglądają w lustrze itp.
Ciocia Magda
Sulichna,
dzięki za Twój post!
Sulichna
cieszę się jeśli pomogłam, życzę powodzenia
m_sl
Hej
A my mamy książkę Owady z serii Leksykon przyrodniczy (kupioną na allegro bo w księgarniach już nie było). Jest świetna na wiosenne spacery. Prawie każdy robal tam jest.

Ale robale to u nas tylko takie "małe zainteresowanie" bo prawdziwą pasją są ... hipopotamki. Średnio co 2 tyg. musimy iść do zoo odwiedzić jedyną u nas hipopotamicę Anielę. Wiemy już o niej wszystko. Książek i filmów o hipopotamkach nie zliczę.
Miłosz twierdzi, że jak jak dorośnie będzie dyrektorem zoo sekcji hipopotamków. A póki co nosi bluzy z hipopotamami, je na talerzyku w kształcie hipopotama i marzy, żeby jednego mieć w domu - jako zwierzątko domowe. Mam nadzieję, że mu to minie...

Pozdrawiam
m_sl
mama Jędrka i Miłosza
andrutka
Polecam artykuł w tym temacie: https://damaztorebka.pl/artykul,102,jak-sku...ia-dziecka.html
Wpadł mi akurat w oko.
Kornelaaa
Moja córka (11 lat) ostatnio zaczęła jeździć konno. Pasja cudowna bo sama kiedyś jeździła ale trochę sie o nią boję bo to jednak niebezpieczny sport.
MamaStokrotki
Myślę , że warto dac dziecku okazję spróbowania w miarę możliwości wszystkiego. Nasza strasznie chciała rolki - niesety na razie po kilju krótkich wyjściach leżą, za to na basenie możecie siedziec cały dzień, znaczy brykać!
Teraz chce iśc na gimanstykę artystyczną i tańce, niech idzie, jakoś na to zarobimy chyba, a jak po 2-3 miesiącach jej się odwidiz nie będę zmuszać. Na konie tez lapie zajawkę, ale na razie musimy ograniczyć się do jeżdzenia ze znjaomymy do stadniny, on zaadoptował konia.
takajaka
Fajnie, jeśli można pokazać dzieciom rózne rozrywki i żeby wybrało te które mu się podoba ale należy ppamiętać, że to my rodzice widzimy jak nasze dziecko się rozwija i do czego ma predyspozycje
MamaStokrotki
W ogóle fjany artykuł był teraz na wyborczej - "niszczarka marzeń" - o tmy jak szkoła zabija w dzieciach geniusz i o szkole w Niemczech, ktor (uwaga jets publiczna) rozwija zdolności i uczy życia!
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.