Nie wiem jak to się stało, po prostu ni z tego ni z owego strzyknęło między żebrami, pod łopatką i boli tak, że wolałabym chyba rodzić.
Trwa to już dobre 5 godzin, może więcej.
Ból ostry, właściwie kłujący. Nie mogę się zupełnie ruszać, nawet ręki nie mogę podnieść (nie mówię, żeby od razu do góry, ale tak zwyczajnie, by cokolwiek zrobić). Nie mogę chodzić, nie mogę poruszać tułowiem. A co najgorsze - mam problemy z oddychaniem. Powietrze łapię krótkimi seriami, na normalny oddech (o głębokim pełnym wdechu nie wspomnę) mogę pomarzyć. Każda taka próba to ból tak ostry, że mam wrażenie, że mi żebra popękają.
A jak się spróbowałam położyć - to potem zwyczajnie podnieść się nie mogłam.
Rety, co to jest? I dlaczego tak strasznie kłuje pod lewą łopatką?
Co robić??? Kto wie?
Póki co smarowałam Feloran żelem (tzn nie sama, sama nie dałabym rady).
Pomocy, plisss...