To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

...... oto jest pytanie

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

McJAGNA
x
agabr
Madre tez bywa szczesliwe icon_smile.gif.B
marghe.
Jagna, Twoje dzieci radziej bywają w teatrze..moje nie wie jak wygląda królik. I takie przykłady mozemy mnozyć.
i to i to jest w zyciu wazne.
Na resztę pytan nie umiem odpowiedziec.. chociaz moze to jakos Cie naprowadzi jak ja to widzę : my wybralismy przedszkole .. brzydkie, biedniejsze.. za to z usmiechniętymi opiekunkami i wesołymi dzieciakami. Zrezygnowalismy z przedszkola przepięknego.. ale zimnego.
skanna
Moim zdaniem, o ile rodzice mają czas i ochotę poświęcić trochę czasu na pracę z dziećmi, to istotny staje się dopiero wybór gimnazjum.
McJAGNA
x
Sylwia M.
Wychowanie "wiejskie" nie wyklucza ani nauki pływania (powiedziałbym że wręcz przeciwnie) oraz innych sportów ani KONI (też wręcz przeciwnie), ani angielskiego (dzisiaj tylu młodych rodziców zna podstawy angielskiego umożliwiające pogadanie na poziomie przedszkolaka i wpojenie mu początków języka...). Szczęśliwe - też może być mądre. Obserwowanie przyrody poparte wiedzą na ten temat, której potrzebę być może te obserwacje rozbudzą... Jest tyle dziedzin wiedzy, pięknych, cennych i potrzebnych, z która być może te dzieci zwiążą swoją przyszłość, a które wcale nie musza być związane z życiem miejskim...
Na wsi są też biblioteki, a jeśli jest biblioteka to jest dostęp to wszystkich dziedzin...
Nie przeceniałabym roli teatru, kina, itp. Ja w teatrze byłam kilka razy w życiu, i jakoś nie zauważyłam, aby utrudniło mi to bycie osobą wszechstronnie zorientowaną. Jestem zdania, że podstawa to jednak zawsze książka, a książka jest/może być z nami wszędzie.
McJAGNA
x
zilka
Jagna, ja stroję przed podobnym wyborem - fajne przedszkole z napewno cieplejszą atmosferą, przysłowiową panią Jadzią, domowymi obiadkami, etc. etc. oraz super nowoczesne przedszkole ze wszystkim ale niewątpliwie zimniejszą atmosferą.

Ja na razie chcę posłać Flo do tego ciepłego - bo cały czas priorytetem dla mnie w jej wychowaniu jest poczucie bezpieczeństwa. Jeśli za rok uznam, że jest wystarczająco "duża" icon_rolleyes.gif na zimniejszą atmosferę to jej przedszkole zmienię a jak nie to nie.

Małe te nasze dzieci póki co, przytulajmy je a nauczyć to się jeszcze wszystkiego zdążą... icon_lol.gif icon_lol.gif
sdw
To ja może co nieco z autopsji. Kiedy posyłałam do przedszkola Kinge, jak wariat szukałam, wypytywałam, kombinowałam. Wybór padł na najlepsze i najbardziej oblegane przedszkole w mieście. Program nauczania na najwyższym poziomie, angielski (lub inny jezyk, do wyboru), informatyka w starszakach icon_eek.gif , sala plastyczna, sala muzyczna, non stop wizyty z filharmonii, teatrze i gdzie tam jeszcze, prócz tego wizyty aktorów, z przedstawieniami, z innych miast, tudzież muzyków, etc, etc. Kinga chodziła tam 3 lata. Ani jej jakos szczególnie nie wyedukowali ani horyzontów nie rozwineli ponad normę. A na pewno brakowało ciepła. Z przyczyn organizacyjnych w zeszłym roku zabrałam dziecko z tamtego przedszkola. Do zerówki chodzi do najbliższego. Malutkiego, bez przyzwoitych warunków lokalowych, z grupami mieszanymi. Wizyty w teatrze raz w miesiacu, w filharominii nie byli nawet raz, aktorzy i muzycy ich nie odwiedzają bo nie ma ich gdzie przyjąć. Język tylko jeden a jak jest rytmika to dzieci muszą sie grupami przemieszczac bo tylko w jednej sali jest na tyle miejsca, ze moga potańczyc. Ale panie... Do rany przyłóż. Mam zastrzeżenia, nie powiem, ale jestem teraz o niebo mądrzejsza a i moje rozmowy z dyrekcja i nauczycielkami otworzyły mi oczy na szereg spraw. Także na to, ze jak pani ze mna rozmawia o brakach mojego dziecka to nie jest czepianie sie tylko rzeczywista troska. A, ze ma taki a nie inny sposób komunikowania się to i dochodziło do nieporozumień m-dzy nami na tym szczeblu.

Kamilke posłałam również do tego przedszkola. Mimo tego, ze maluchy nawet nie mają gdzie leżakować. Ale pani Jadzia nie mówi do niej inaczej niz "słoneczko, Kamilciu, Kamiluniu, królewno" i za kazdym dzieckiem biegnie do łazienki, bo a nuż pomocy bedzie potrzebowało (a jak maluch nie chce pomocy to pani jadzia za drzwiami sie czai, zeby w kazdej chwili móc do akcji wkroczyć.

Nad wyborem szkoły myślałam chyba równie długo, co nad wyborem przedszkola. Niedaleko mnie jest jedna z najlepszych podstawówek w mieście (+gimnazjum). Tuż obok domu, mam małą "wiejską" icon_wink.gif (jeszcze nie tak dawno temu) szkołę. Jedna z profilowanymi klasami, rozszerzonymi jezykami, wielka, zimna i malo przystepna (że juz nie wspomnę o narkotykach icon_confused.gif a wiem, co mówie, bo ucza sie tam dzieci moich kuzynów). Druga ciepła, mała, rodzinna. Nauczycielki mieszkające w okolicy, znające pratycznie każdego uczna, nie ma możliwosci, zeby do szkoły wszedł ktoś obcy i nie został rozpoznany. Długo byłam przekonana do tej "lepszej", bo wiadomo - przyszłośc dziecka. Ale okazało sie, ze dzieciaki z tej "małej, wiejskiej (jeszcze nie tak dawno icon_wink.gif ) szkoły wygrywaja liczne konkursy, także olimpiady, biorą udzial w wielu nnych i w zasadzie nie zdaza sie zeby szkoła jakiegos znaczacego miejsca nie zajeła. Kiedy porównałam osiagnięcia jednej i drugiej placówki, okazało sie, ze duża szkoła ma na koncie tylko niewielki procent sukcesów więcej niz mała. A przeciez w jednej uczy sie kilka tysięcy uczniów a w drugiej kilkaset. No i wyszło mi, ze nie te złoto co sie świeci. A to, ze mała jest stara, brzydka, bez przyzwoitej sali gimnastycznej i boiska, bez profilowanych klas, etc. wcale nie oznaza, ze jest gorsza. Ba, uważam, ze o niebo lepsza. Bo moje dziecko nie będzie tylko nazwiskiem w dzienniku a osobą z krwi kości, której problemy lekceważone nie będą (wiem, bo gros dzieciaków z osiedla uczęszcza do tej szkoły a z matkami rozmawiam).

P.S. Kiedy szłysmy z KIngą zapisać ją do szkoły pani dyrektr w sekretariacie akurat siedziaca przywitała ja słowami - cześć Kinguisa, podoba ci sie szkoła? Cieszę się, ze bedziesz się u nas uczyła. icon_biggrin.gif

Niby drobiazg a ważny.
Sulichna
Taaaak, zastanawiam się właściwie do jakiego przedszkola chodzi moje dziecko. Atmosfera ciepła, panie przytulą, pocieszą w niedoli, nie krzyczą, ale czegoś brak, coś jest nie tak. Panie kultywują obraz dziewczynki siedzącej i pachnącej np. malują dziewczynkom paznokcie, podkreślają wagę ubioru (nie schludność nie, piękne to co różówe, barbiowe, błyszczące).
Zdarzały się sytuacje, że pani przeciągała na swoją stronę dziecko mówiąc: "powiedz mi, ja rodzicom nic nie powiem" itp.
Domowe obiadki tak, ale pani na stołówce potrafi powiedzieć dziecku, że ma brzydkie oczy.
Powiecie takie zachowanie zależy od kultury danego człowieka i macie rację, ale jak pedagodzy są lepiej wykształceni to myślę, posiadają wiedzę dot. psychologii dziecięcej dot. np: nieoceniania dziecka, stania po jednej stronie z rodzicem itp.
W przedszkolu tym jest wiele zajęć dodatkowych (wszystkie płatne), większość nic nie warta np. angielski polega na wypisywaniu przez nauczyciela na kartkach słówek do nauczenia w domu - to totalna pomyłka, który kilkulatek będzie wkuwał słówka na pamięć.
Przedszkole ma piękny wielki ogród a dzieci są tam rzadko, albo jest za zimno, albo nie ma czasu.
Dziecko jest szczęśliwe w tym przedszkolu, a ja jestem zawiedziona.
Przepraszam, że tak chaotycznie. Od września Bianka idzie do zerówki do szkoły społecznej, w której (mam nadzieję) będzie to "być" i "mieć" razem. I ciepło, i możliwości rozwoju.
addera
CYTAT(zilka)
Małe te nasze dzieci póki co, przytulajmy je a nauczyć to się jeszcze wszystkiego zdążą... icon_lol.gif  :lol:


Zilka, no dokładnie tak powinno być. To maluchy jeszcze, i naprawdę na programy edukacyjne mają jeszcze czas. Dla mnie w tym momencie najwazniejsza jest atmosfera panująca w przedszkolu, a nie ile i jaki program zrealizują w wieku 3- 4 lat.
Ciocia Magda
Jagna,
Ja mam trochę inny dylemat i co jakiś omawiam z koleżankami - czy stawiać na lepsze warunki edukacyjne, bardziej zindywidualizowaną opiekę i towarzystwo "na poziomie" w szkole prywatnej - czy też puścić do najbliższej szkoły podstawowej po to, by utrzymywać lokalne więzi i żeby dzieci umiały się zachować w każdym towarzystwie.
Dylemat nie do rozegrania (choc na razie podążam opcją drugą) - także dla tego, że jego założenia są idealistyczne a nie realne.
No bo - szkoły prywatne często reprezentują niższy poziom niż państwowe, w sumie mniej prawdopodobne jest, że tam spotka się nauczyciela-pasjonata.
Szkoły państwowe wcale nie szerzą idei egalitarianizmu - wręcz przeciwnie powiedziałabym, że pogłębiają różnice społeczne. Czasami przerażają mnie teksty, które moje córeczki przynoszą z przedszkola icon_eek.gif

Jeśli chodzi o dylemat szkoły wiejskiej a miejskiej - zależy jaka to szkoła wiejska. Bo jeśli wieś popegerowska, gdzie panuje marazm, rodzice piją na umór, nikt nie widzi perspektyw - to nie chciałabym, żeby moje dziecko nasiąkało takimi klimatami. Zaś we wsiach gdzie przeprowadziło się trochę miastowych - jest znacznie większe prawdopodobieństwo inicjatyw oddolnych - niż w miejskim molochu.

Dużo - moim zdaniem - zależy od dyrektora szkoły. Jak to mówią, pańskie oko konia tuczy - i jesli dyrektor jest bierny, to nauczyciele mimo najlepszych chęci odpuszczają sobie. Zaobserwowałam to w kilku szpitalach gdzie byłam z Zosią a teraz mam negatywny niestety przykład naszego przedszkola, że to zjawisko nie występuje jedynie w służbie zdrowia.
McJAGNA
x
_rybka
Dziewczyny, dlaczego myślicie schematami - jak szkoła wiejska to niski poziom nauczania jak miejska to odwrotnie? Każda szkoła jest inna1 Nawet w tej samej szkole są różni nauczyciele - lepsi, gorsi...Ten sam nauczyciel jest uwielbiany przez jednego ucznia , przez innych przeciwnie. Szkoły wiejskie też mają wiele osiągnięć. Czy naprawdę takie kształcące są wizyty w teatrze, gdy szacowna młodzież umila sobie czas strzelająć do aktorów? A wiecie, że istnieją przewodnicy, którzy nie chcą prowadzić w góry wycieczek z Polski Centralnej? Może w szkołach, z których są ci uczniowie też są piękne pracownie i dodatkowy angielski?
A tak w ogle to nie przeceniajcie roli szkoły. Tak naprawdę to, jeśli jesteście w stanie rozbudzić w dzieciach ciekawość świata to nie popsuje tego słaba szkoła, jeśli zaś nie - to i najlepsza nie pomoże. Ja też mam do czynienia z małą wiejską szkółką i choć wiele rzeczy mnie tu wnerwia, wiele bym zmieniła i czepliwa i upierdliwa jestem, to myślę, że jednak tu jest bezpieczniej.
I zgadzam się z Wiolontelą i Zilką, choć takie dylematy jak autorki wątku też przerabiam. Wtedy biorę za łapę i gdzieś jedziemy, czytamy itd. Na pewno w przyszłości będę mordować językami. Jeśli chodzi o znajomość fizyki zostawię wybór...Konia się boi , woli chodzić po lesie. Niech jej będzie...
A i jeszcze jedno - mieszkam na prowincji. Spotykam tu mnóstwo ludzi zakompleksionych , żyjących w przekonaniu o swojej mniejszej wartości. Ja też miałam podobnie - w liceum byłam wsród tych ze wsi, a to dyskredytowało. Od tego chcę uchronić córkę...
Żyrafo
Ja też mam taki dylemat. Zdarza mi się przechodzić koło tutejszej podstawówki, albo mi po drodze z dzieciakami, które wracają do domu i po prostu jestem załamana. Tym, ze 8 latki bluzgają tak, że mnie się robi niesfojo a nauczyciel (nie wiem, może to była sprzątaczka - wszystko jedno) NIC! Dzieciaki chwalą się kto jak ściągnął, KTO CO KOMU UKRADŁ, ...
W ogóle jakoś źle trafiłam. Wyobrażałam sobie, ze na wsi jest cicho, spokojnie, wszyscy są milsi i spokojniejsi... Niestety w mojej okolicy "chłop żywemu nie przepuści".
Moje dzieci pojda do szkoly do miasta
aluc
wierzę, że w masę rzeczy dzieci wyposaża się w domu i jeśli dobrze są wyposażone, to ani ich przedszkole ani szkoła byle jaka do końca nie zepsuje i szans nie zaprzepaści, a w siwi to się dopiero studia porządne liczą (ewentualnie)

więc chwilowo mam w tylnej części ciała ambitne programy edukacyjne dla przedszkolaków, bo czytać i pisać to i tak on się w domu nauczy, tam ma się przede wszystkim nauczyć funkcjonować w grupie i dać mi chwilę spokoju wink.gif
ewis_
Właściwie wszystko już zostało napisane...

Ja może jeszcze tylko potwierdzę przykładem, że moje 2 letnie wówczas dziecię, najwięcej skorzystało na zajęciach klubu przedszkolnego, gdzie PANI miała prawdziwe powołanie, a zabawek były może ze 2-3 pudełka... I to wszystkich!!! Radośc, miłosć, poczucie bezpieczeństwa. Oraz duże zaangażowanie - piosenki, wystawy, zabawa w grupie, codziennie 2-3 prace plastyczne... Żadne dziecko się nie nudziło, mimo, że dzieci były w różnym wieku, a panie tylko dwie, dzieciaki uwielbiały tam chodzić....
Żałuję, że już nie mieszkam w tamtej okolicy i moja młodsza córcia nie skorzysta z talentu Pani Dorotki...
Żyrafo
uuuups "niesfojo" icon_redface.gif icon_redface.gif icon_biggrin.gif icon_redface.gif
mamjuz
icon_smile.gif
adzia
A czemu koniecznie musi to być wybór na zasadzie albo - albo?

Czemu po prostu nie uwierzyć w siebie i swoje dobre geny icon_lol.gif od których więcej zalezy niż od poziomu kształcenia w szkole IMHO (nie mówię tu oczywiście o środowiskach patologicznych ale to jest inna rozmowa).

Mieszkam na wsi, totalnej wsi, obyczajowo znaczy się icon_wink.gif chociaż tak blisko do miasta. Moje dziecko parę razy w teatrze było, ale nawet jakby nie było, no to co z tego? Mało jest książek, mało innych sposobów rozwijania zainteresowań kulturalnych, co to ja gitary w domu nie mam? icon_wink.gif Jak w domu się nie czyta i ogląda duperele, to jaki wpływ na rozwój kulturalny dziecka miałoby wyjście raz na jakiś czas na przedstawienie o popie i jego parobku Jołopie icon_wink.gif albo inszej Złotej Rybce icon_wink.gif Na angielski mała chodzi w przedszkolu, zapisałam ją trochę pod presją rodziny i teraz jestem bardzo zadowolona, bo dziecko to uwielbia. Nie ma że albo fun albo education. Jest jedno i drugie. Zabawa i rozkosz kształcenia bynajmniej zazębiać się lubią icon_wink.gif

Ja tam w moje dzieci wierzę i jestem pewna, że sobie dadzą radę niezależnie od tego, czy pójdą do szkoły na wieś czy do miasta. My uczyliśmy się w gorszych warunkach, a i tak umieliśmy więcej i mieliśmy więcej zainteresowań niż ta, prawda panie dzieju, dzisiejsza młodzież icon_wink.gif przeładowana prawami ucznia, programami europejskimi, Doronami, Callanami ... Pasja się liczy, bez tego nic nie wyjdzie.
adzia
Aha, jeszcze jedno mi przyszło do głowy - jeśli nie nauczymy dzeci samodzielności w poszukiwaniu informacji, to się odbije czkawką w całym procesie edukacji, więc w porywach możemy dziecku wyrządzić większą krzywdę, podsuwając mu wszystko pod nos i w stu procentach organizując jego czas, niż zostawiając jakieś luki do samodzielnego wypełnienia.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.