Jak radziłyście sobie (ew jak planujecie sobie radzić ) w domu z noworodkiem w pierwszych dniach po porodzie?
Da się samej, czy raczej "rezerwować" kogoś do pomocy? A jeśli tak to na jak długo?
Forum dla rodziców: maluchy.pl « ciąża, poród, zdrowie dzieci > maluchy > ciąża i porÄ‚Å‚d
Jak radziłyście sobie (ew jak planujecie sobie radzić ) w domu z noworodkiem w pierwszych dniach po porodzie?
Da się samej, czy raczej "rezerwować" kogoś do pomocy? A jeśli tak to na jak długo?
IMHO da się samej, nawet z dwójką
No ale jeśli masz kogoś, kto ma czas i mógłby z Wami w tym czasie pobyć, posprzątać, zrobić pranie, ugotować etc.- byłoby super.
No ja bym sobie sama nie poradziła, czasem nacięcie bolało mnie tak strasznie, że nie mogłam wstać z łóżka. Ponadto ogromne przemęczenie, wyczerpanie, utrata krwi. Mama była u mnie przez 10 dni, inaczej bym sobie nie poradziła, tym bardziej że karmienie piersią okazało się niemożliwe.
Tym razem też mama przyjedzie do mnie - nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.
Da się spokojnie, ja nawet wolałam sama, bo obecność Teściowej sprawiała, że czułam się niezręcznie np. chodząc pół dnia w samej koszulce, mimo że przy karmieniu co pół godziny (Zosia) tak było wygodniej Ale tak jak napisała Mama_Do_Kwadratu, super jeśli ktoś mógłby pomóc w całej reszcie. Ja prosiłam Teściową o posiłki raczej niż o pomoc "na miejscu".
Ja nie chcialam nikogo oprocz meza, bo rzeczywiscie kazda inna osoba wpatrujaca sie w moj biust wywolywala tylko moje zdenerwowanie. Po pierwszym porodzie bylam bardzo slaba, wiec pomoc byla niezbedna. Po drugim czulam sie prawie rewelacyjnie, ale przy dwojce dzieci fajnie bylo, kiedy maz mi pomagal. natomiast, kirdy musial wyjechac na kilka dni to prawie oszalalam, bo Asia byla jeszcze malenka, Kuba zazdrosny i nieznosny, wyjsc nigdzie nie moglam, bo wozka nie mialam. Tragedia!
Ja z rozkoszą wspominam momenty, kiedy chłopcy- obaj równocześnie- chcieli pić, a ja byłam sama...
Ja mieszkam z mamą więc mam jej pomoc na codzień. Po porodzie mama miała dwa tygodnie urlopu i bardzo mi wtedy pomogła. Dla mnie jej pomoc była nieoceniona, zwłaszcza, że miałam wtedy sesję na uczelni i musiałam być w szkole.
Mąż zupełnie wystarczył. Jeśli nie może wziąć urlopu, to przydaje się ktoś, kto pomoże ogarnąć sprawy domowe, tylko skąd wziąć taki skarb, co pomoże, ale nie będzie głosił jedynie słusznych teorii i wtrącał się do wszystkiego?
Tuni, ja bym, na twoim miejscu zarezerwowała kogos do pomocy. Przy pierwszym dziecku sie głupieje, nie wiesz, jak zniesiesz poród, jak bedziesz sie po nim czuła, jakie bedzie dziecko. Ja po pierwszym poropdzie nie byłam w stanie nawet przewinąc dziecka czy podnieść małej. Do karmienia musiał mi ją ktoś podawać nawet jak lezała obok mnie. Nie mogłam chodzic wiec odpadało zrobienie czegoś do jedzenia juz o sprzataniu nie mówie. Nawet do łazienki musiałam byc noszona. Niestety.
Po kolejnych porodach było duzo ławtwiej, własciwie czułam sie super ale znów przyplątały sie zapalenia mieśnia macicy i piersi. I znw czułam sie na tyle źle, ze nie było mowy o robieniu czegokolwiek. Poza tym, uwazam, że jesli kobieta po porodzie ma mozliwość skorzystania z czyjejś pomocy to moze jej to wyjść tylko na dobre. Naprawdę. Jesli nie bedziesz pomocy potrzebować zawsze mozesz podziękowac ale zaklep sobie, bo moze sie przydać.
Ja siedzę sama w domu, ale wkrótce pojawi się moja mama (babcia) bo 31 muszę wracać na studia....
Biorąc pod uwagę poprzednie moje doświadczenia, tym razem zrobię przetarg dla Mamy i Teściowej na donoszenie gotowych obiadów przez pierwsze tydzień-dwa, z całą resztą świetnie radzi sobie mąż i duży synek (dzisiaj nauczyłam go myć wannę, to straszne jak mężczyźni są ograniczeni...)
Pozdrawiam!
Na szczęście chętnych do pomocy nie brakuje ale zastanawiałam się czy sama dam radę.
A mąż urlop ma już wypisany, tylko zobaczymy na ile udało nam się "rozszyfrować" maluszka i o ile trzeba będzie ten urlop przesuwać
Ja się cieszyłam, ze mam mamę do pomocy. Po wyjsciu ze szpitala zaczęły mi się szwy rozłazić i robił sie stan zapalny. Zamiast być lepiej t było gorzej. Zanim połóżna przyszła z wizytą to ledwo chodziłam.
Jak masz chętnych do pomocy to dobrze, niech będa gotowi ale nie namolni-że tak powiem. Powiedz im, że jak co to dasz znać. I jak co to dzwoń i korzystaj bez oporów.
Ja byłam bardzo zadowolona z pomocy mojej mamy. Mąz tez był, ale jak to facet na poczatku nieco przestraszony
Skoro jest możliwośc skorzystania z pomocnej dłoni to dlaczego nie ? nie ma co od pierwszysch dni z maleństwem udowadniac sobie, że jest się super mamą, bo w pewnym momencie zmęczenie weźmie górę. Tuni - ja juz teraz licze na ponowna pomoc mojej mamy tym bardziej, że jest jeszcze Letycja, no ale mój mąz juz jest przeszkolony i chyba teraz bedzie łatwiej.
Pierwsze dni - to najbardziej nieoceniona jest pomoc MAMY!!! Bo obiad (dobry) ugotuje bez instrukcji , sama wszystko wie, co robić, jak pomóc, co jest potrzebne, i najważniejsze - rozumie jak to jest być młodą mamą; a więc rozumie, że boli, drażni, że czasem płakać się chce (hormony!!!) niby to bez powodu, że to jest trudne...
Następne dni, gdy już udaje się wypracować pewien rytm, ochłonąć, zebrać się w sobie - mama do domu , do akcji wkraczają domownicy płci męskiej. Taki układ u mnie się sprawdził. Właściwie po urodzeniu się Olgi w dwa dni po powrocie ze szpitala moi panowie (mąż i 8-letni syn) pojechali na tydzień na obóz karate. Szkoda byłoby bowiem tracić obóz odbywający się wyłącznie w tym terminie. Sama im to poradziłam. I tam "przeczekali" najgorsze a ja byłam z moją mamą. To był dobry pomysł. CYTAT(Sylwia M) Pierwsze dni - to najbardziej nieoceniona jest pomoc MAMY!!!
I tu siÄ™ zgadzam. Z
a ja dwa tygodnie mamie tlumaczylam, ze nie potrzebuje pomocy. przy drugim dziecku tez nie bedzie pomagac tym bardziej, zeby olek nie poczul sie zaniedbany przez mame. ja po porodzie olka bylam na diecie bezmlecznej, teraz tez bede wiec obiady bede gotowac sama albo niemaz. zadna babcia jakos sobie z ta bezmlecznoscia posilkow przy olku nie potrafila dac rady. poza tym chlop gotuje b. dobrze i dokladnie wg. instrukcji. ja sobie nie wyobrazam zamieszania w postaci dodatkowej osoby przy noworodku i olku, ktory nie wie co sie dzieje.
pozdr justyna
Kiedy urodziłam Dominika pomoc mamy Jacka okazała się nieodzowna, bez Niej bym sobie po prostu nie poradziła, ale kiedy urodziłam Weronikę....nie chciałam i nie potrzebowałam żadnej pomocy, doskonale poradziłam sobie sama ze wszystkim, pomimo tego, że byłam po CC.
PodsumowujÄ…c: pierwsze dziecko, pomoc konieczna i potrzebna, drugie niekoniecznie.
ja jakoś sobie sama poradziłam,mąż nie mógł wziąć urlopu,miał tylko parę dni na pozałatwianie formalności.Mama mi tylko przynosiła obiady,a resztą ja się zajmowałam,czasami to wychodziło ,a czasami mąż wieczorkiem sprzątał
przy Maksiu poradziłam sobie sama - dosłownie sama, bo niemąż wracał z pracy koło 23 i siłą rzeczy niezbyt był pomocny
przy Olafie ... przy Olafie niemąż wziął dwa tygodnie urlopu, daliśmy też urlop niani, tyle że niemąż się rozchorował i w rezultacie poradziłam sobie sama z noworodkiem, Maksiem i chorym niemężem
zawsze radzilam sobie sama. propozycja mojej mamy ze wezmie urlop i mi pomoze wprowadzila mnie w panike. z noworodkiem szorowac okna? myc szafki (tak zawsze robie gdy mama wpada a i tak wg mniej jest brudno)? o nie.
Przy pierwszym dziecku pomagał mąż, ale raczej jako podpora duchowa i siłowa, bo logistyka domowo-dziecięca niestety nie jest jego dobrą stroną Pierwszy połóg znosiłam świetnie, 3 dni po porodzie lepiłam pierogi od 6-tej rano, gdy mąż z córcią spali. Natomiast po drugim porodzie - koszmar. Starsza córa chora, marudna i niedopieszczona, ja z zakażeniem szwów i zapaleniem piersi - 40 stopni gorączki, mąż musiał niestety do pracy.... Nie wiem co by się działo, gdyby moja mama nie wpadła kilka razy i nie poczytała Ani bajeczek.... Poza tym bardzo było mi potrzebne towarzystwo człowieka żeby nie siąść i nie wyć razem z maluchami....
Reasumując - zamów pomoc, a jak uznasz , że Ci niepotrzebna - to zawsze możesz akcję odwołać. Teraz nie jesteś w stanie przewidzieć, co się wydarzy, lepiej mieć 2 opcje do wyboru. Życzę powodzenia!
Mąż miał 2 tygodnie wolnego więc pomoc miałam. Byłam po cc więc parę dni byłam trochę obolała. Ale myślę że bez niego też dałabym radę choć z mężem czułam się po prostu pewniej.
Ja mialam lekki porod i polog, i mysle ze to dlatego radzilam sobie b. dobrze.
Maz pracowal codziennie od 8 do 18, ale za to jak przychodzil nadrabial troche prac domowych typu odkurzanie, mycie naczyn, wieksze porzadki. Szkoda, ze mu to nie zostalo Ja zajmowalam sie maluszkiem i soba, gotowalam jalowe obiadki (dla meza to samo!! A co ). Czasami tylko ciocia wpadla na chwile i przyniosila jakies pyszne jadlo typu bigos No, nie pomyslala Poprosilismy tylko moja mame aby pomogla przy pierwszej kapieli, jak sie okazalo,niepotrzebnie
Dałam sobie radę sama i przy pierwszym i przy drugim noworodku.
Pomagał mi mąż. I jeszcze jedno, nie miałam ochoty na wizyty ani moich rodziców ani teściowej na poczatku naszego "przyzwyczjania się do siebie" Potrzebowałam tylko obecności męża i dzieci - reszta była mi zupełnie zbędna
W kwestii kąpieli, już dawno zapowiedziałam, że to bedzie męża działka. On zedcydowanie spokojniejszy jest ode mnie
Jestem z Was dumna Kobitki! Swietnie sobie radziłyscie same w domciu z noworodkiem.
A z drugiej strony,to nieco zazdroszę MAMusiek,ktore chętnie pomagały-w tych pierwszych dniach z dzidzią w domciu. No i GRATULACJE dla męzów i niemężow za pomoc. U mnie szykuje się.........TOTALNA samodzielnosc. Mąż w pracy od 7rano do 17. Ja oboloała z dzidzią sama w domu. Nie wysikany psiak z lampkami w oczach-błagam chodzmy siusiu. A moja mamusia-to zły człowiek. Będzie pomocna dla kazdego "obcego",ale nie dla swojej córki,czy PIERWSZEJ wnuczki. Ojca moze uda mi sie naciągnąć aby przywozil mi obiadki (gotuje wysmienicie-powinien restauracje otworzyc). Siedzi na emeryturze,wiec ma nieco czasu-no chyba,ze...................jego zona (moja matka) mu zabroni Tylko,ze moj ojciec jest strasznie nerwowy i wulgarny.Nawet jak chce byc mily,to zawsze te ............kwa kwa itp itd musi dołaczyc.A ja zaraz sie denerwuje. Tak wiec,sucio mają mamuski,ktore mogą liczyc na pomoc. Ja jednak mam nadzieje,ze poradzę sobie SAMA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pozdrawiam:-)
Napewno sobie poradzisz, bo jakie jest inne wyjście ?
Tak jak pisała Dodorka, jak nie Ty to mąż po powrocie z pracy pomoże Ci sprzątać, czy gotować. Myślę, że gdybym nie miała wyjścia i gdybyśmy nie mieszkali z rodzicami J. musiałabym i napewno poradziłaby sobie sama, nie miałabym wyboru po prostu. Człowiek przyciśnięty do muru jest w stanie zrobić praktycznie wszystko.
Qrczę, zaczęłam się zastanawiać jak to u mnie było bo już zapomniałam.
No i ja sama w domu byłam... Mama zaczęła przychodzić dopiero po jakimś czasie jak Jej pozwoliłam. Zabierała Dzidziastego na spacer a ja miałam wtedy kilka chwil dla siebie. Poza tym były klimaty w stylu zlew pełen niepozmywanych naczyń i obstawianie wyra jedzeniem bo czasem nie dawałam rady iść do kuchni i sporządzić czegoś ludzkiego do jedzenia... Ale przecież wszystko da się przeżyć... Jak mus to mus. A potem się nawet o tym nie pamięta. Pzdr, Z
mnie w obydwu przypadkach pomagala mama
za drugim razem to moj mąż ciagle sie dopytywal kiedy w koncu przyjedzie, bo inaczej spadloby wszystko na niego z tym ,ze jej pomoc ograniczala sie do zakupow, obiadow ( dzieki Ci mamo ) a ja zajmowalam sie noworodkiem, gdyz przy dzieciach lubie robic wszystko sama ew tatuś no i jeszcze potem jak przyjezdzala to np wychodzila na spacer a ja moglam sie zdrzemnac chwilke
Tuni lepiej zarezerwować pomoc, u nas mąż miał 4 tygodnie urlopu, bez tego nie dałabym rady. Po pordzie miałam ogromne problemy z kręgosłupem, nie mogłam brać małego na ręce, ze względu na komplikacje porodowe, nie siedziałam prawie trzytygodnie. Ale mąż sobie poradził, kiedy doszłam do siebie okazało się, że obsługe noworodka ma lepiej opanowaną niż ja.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|