To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Znowu: jedzenie a wolność jednostki ;)

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Sylwia M.
Pamiętacie burzliwe dyskusje o tym, czy dzieci MJAĄ JEŚĆ czy MOGĄ NIE JEŚĆ?
Ja znowu o tym... No muszÄ™ po prostu.

Jestem na wakacjach, o tym później,w jednym z kolejnych wątków.

Jest tu taki olbrzymi namiot, gdie jada codziennie kilkaset osób. W przeważającej liczbie - młodzież, również dużo dzieci. Ci ludzie nie płacą za posiłki, bo to goście festiwalu.
Kilkanaście osób całymi dniami uwija sie tu przy garach, aby nakarmić to towarzystwo. Posiłki są stosunkowo skromne, niewielkie (nikt nie może się tam przejeść, aby "już nie móc"), ale w zasadzie nie różnią się jakością na niekorzyść od tego, co np. jada się u mnie w domu...
I wiecie to? Nie mogę, no po prostu nie mogę na to patrzeć:

- codzienne wybrzydzanie i głośne wyrażanie swojego wstrętu wobec posiłków
- odzywki do kolegów: będziesz jadł to świństwo? (skutek - ci, którym smakuje i są głodni, wstydzą się do tego przyznać)
- nieprzychodzenie na posiłki, za to opychanie sie w zamian kupionymi w budach lodami, zapiekankami, drożdżówkami (tracąc kieszonkowe)
- wyrzucanie do pojemników na resztki nietkniętych porcji: wędlin, pieczywa, obiadów, świeżych pomidorów, itp, itd., zamiast zaproponować koledze, zostawić sobie na później albo zapytać panią kucharke, co z tym...

Wiecie co, to jest dla mnie zgroza. Jeszcze raz powtarzam: z dobrobytu sie gówniarzom w d... przewraca. Co oni jedzą w domu??? Nektar i ambrozję?? W dodatku - brak wychowania, pogarda dla ludzkiej pracy, dla "darów bożych" (tak! to festiwal religijny, gdzie o tym sie również rozmawia)
Pogarda dla rodziców, bo wywalanie jedzenia i kupowanie za kieszonkowe otrzymane od rodziców alternatywnego jedzenia wydaje mi sie brakiem szacunku dla ciężko przez nich zarobionych pieniędzy.

To coś, co tutaj mnie gryzie. Nie przekonacie mnie, że to jest "normalne" i nie ma w tym nic złego. Ale chętnie popatrzę na Wasze komentarze.
Berek
Oj, ja Cię nie będę przekonywać. Tez nie cierpię czegoś takiego. Tzn. trudno, jak komuś nie smakuje, to niech nie je, trudno, daleka jestem od zmuszania. natomiast wybrzydzanie, wyrzucanie nietkniętego posiłku i inne takie wkurzają mnie strasznie i podzielam Twoje oburzenie.
ulla
Marnowanie jedzenia jest dla mnie nie do przyjęcia, wybrzydzanie jest brakiem kultury, ale nie przychodzenie na posiłki już pod tą kategorię nie podpada.
Swojemu dziecku nie pozwalam niszczyć jedzenia (bawić się nim), wybrzydzać też nie - jesz, ok/nie jesz, ok zabieramy, możesz dostać coś innego.
Póki mam wpływ, nie będzie jadła słodyczy na obiad, ale jak wpływ stracę to nic na to nie poradzę. Zmuszać jej do jedzenia nie dam rady i nie zamierzam (argument z kategorii, że ktoś się napracował żeby przygotować, a ty nie doceniasz, jest szantażem i niepotrzebnym wzbudzaniem poczucia winy), zwłaszcza, że sama jestem wybredna i jeżeli miałabym jeść coś co mi nie smakuje, nawet jeżeli ktoś się przy tym ciężko napracował, to wolę suchą bułkę z kefirem.
ilona
Nie do przyjecia-ja bym takim smarkom zafundowala wizyte w Nigrze albo w brazylijskich wiezieniach dla dzieci-na takich samych warunkach jak tubylcy.
icon_evil.gif
pirania
ja rozgraniczam,

wybrzydxzanie- na to dzieciom zdecydowanie nie pozwalam. jesli ktos podal a tobie nie smakuje to powiedz- dziekuje wyglada pysznie ale nie jestem glodna, ewentualnie zjedz kilka lyzek. Nie ma wywalania jezyka, przewracania oczami, mowienia dramatycznie "nienawidze tego, to jest wstretne."

oraz

olewanie tego co daja i kupowanie posilku alternatywnego. Na to pozwalam, jsli zle karmia to nastepnym razem nie wykupie posilkow a dzieciak niech sobie radzi sam. I zle- nie znaczy kiepsko tylko ze dziecku nie smakuje icon_wink.gif

ja jak mi nie smakuje to nie jem, za sugestie wybrania sie do NIgru lub Rio bym sie obrazila. Byc moze od dobrobytu poprzewracalo mi sie w glowie. icon_rolleyes.gif
Berek
CYTAT(pirania)
za sugestie wybrania sie do NIgru lub Rio bym sie obrazila. Byc moze od dobrobytu poprzewracalo mi sie w glowie.  :roll:


No wypraszam sobie icon_biggrin.gif Ja tam bym się nie obraziła za sugestię Rio icon_smile.gif Nawet w tanich knajpach dobrze jadłam icon_razz.gif
ilona
E tam baby ja mowie o przypadkach ekstremalnych-jak moj Adam ktory nie wybrzydza i nie je -cale zarlo skladuje za swoim lozkiem icon_evil.gif Juz mu obiecalam,ze go wywioze na smietnik w Brazylii.Ale tak seri tak mi sie nasunelo bo wlasnie ogladalam przerazajacy reportarz o dzieciach sadzonych przed sadami dla doroslych i zamykanych w klatkach jak zwierzeta-Ameryka Poludniowa i Indonezja.Nasze dzieci maja za duzo w dupkach,za duzy wybor,za duzo slodyczy.Ja pewnie tez bo ostatnio nic mi nie smakuje icon_mad.gif
McJAGNA
Ciężko się tu Sylwia z Tobą nie zgodzić. Ja wogóle nie lubie niczego wyrzucać ot tak (pewnie dlatego, że mam mały śmietnik). Najbardziej podobało mi się u koleżanki w górach gdzie 80 % smieci i odpadków było oddzielanych na : dla świń, na szkło, na papier, na plastiki, na puszki metalowe, dla psa i dla kotów. I tam w tych górach u mnie zresztą też nie było marnotrastwa. I wracając do tematu. Ponieważ gotowanie mnie męczy po prostu, wcale nie wyobrażam sobie wybrzydzania w moim domu, tzn wybrzydzajacy natychmiast zostanie zaproszony do kuchni bez wzgledu na wiek i umiejętności.
I jeszcze jedno gdyby posiłki chociaż jeden były spożywane wspólnie, gdyby nie było odchodzenia od stołu w trakcie posiłku, gdyby słodycze w domu nie były czymś oczywistym co mozna zjeść kiedy się ma ochotę, gdyby rodzice pokazywali jaka pyszna sprawą są pieczone ziemniaki w ognisku lub chleb pieczony, gdyby ktos jeszcze pamieał jak smakuje chleb z masłem i cukrem albo gęstą śmietaną i cukrem to może by tak nie było.
Czego moim i Twoim dzieciom życzę JAGNA K
adzia
Nie no, te teksty o głodnych dzieciach gdzieś tam pamiętam z dzieciństwa i pamiętam, jak mnie to strasznie wkurzało. Jak już byłam starsza, to pyskowałam mamie, że chętnie bym się za tych głodujących najadła, gdyby to im coś pomogło, ale przecież nie pomoże.

Natomiast co do marnowania jedzenia - tak, uważam, że niektórym się przewraca tu i ówdzie z dobrobytu, czego skutkiem jest wywalanie nie tylko jedzenia bynajmniej, ale także lekceważący stosunek do zabawek. I to, o czym pisze Jagna, że dzieciaki są tak omamione kolorowymi opakowaniami, że proste już im nie smakuje - ja tam chleba ze śmietaną to nie bardzo, ale mleko prosto od krowy i talarki pieczone na żeliwku, o rany...icon_smile.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.