To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

"Jaka wielka kaka"

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

agabr
Tytul to zdanie z glosnej ksiazki "Ja"Martela
Zastanawia mnie dominujace , wszechobecne ja w literaturze wspolczesnej i nie chodzi wcale i narracji pierwszoosobowej , tylko o literature skurczana do rzeczonego ja.A pojedyncze ja ma zakres mocno ograniczony, zakres percepcji swiata.

Ale nie o tym mialo byc , nie do konca o tym , jakos tak sie uklada , ze polskiej literatury wspolczesnej nie tworza kobiety , przeczytalam ostatniego Ziemkiewicza i dochodze do wniosku smutnego , ze nasz wspolczesny bohater lit to totalny nieudacznik , pijak , ktorego koledzy wpadli w wir kasy , a w duzym skrocie to jest jak spiewa Polock w "chomiczowka , chomiczowka".

Do momentu kiedy ten mocno nadwyrezony przez system alkohol i kobiety bohater funkcjonowal tylko u Pilcha to nawet smacznie i strawnie bylo.Bo Pilch Jerzy ma niewatpliwie urok sam w sobie , urok sukinsyna ale jednak.

Po czesci wiem z czego to wynika , literature wspolczesna tzw.mloda (bardziej umownie niz formalnie) tworza panowie rekrutujacy sie z polonistyki , a polonista to fatalny zawod dla mezczyzny. panowie ktorzy w pogardzie maja kase , a smutki topia w Harendzie.

Albo sie zestarzalam maksymalnie albo mam racje;) ale brakuje mi takiego Prousta , takiej literatury w ktorej nie ma pytania "pieprzyles kiedys swinie Joe"
b.
Ciocia Magda
ej bo Agnieszka, to co ludzie piszą a to co jest wydawane - to dwie różne sprawy.
W księgarniach albo rodzime bridżetydżąsy, albo "Gnój".

Moja przyjaciółka siedzi na portalach literackich i twierdzi, że tam wielka różnorodność - i stylów i tematów .

może zajrzyj tu
Sylwia M.
Najbardziej przerażające jest to, że ludzie "zabijają" się o książkowy chłam - kierując się tylko i wyłącznie nachalną reklamą w kolorowym czasopiśmie, opinią sąsiadki czy tym, że coś jest "dalszym ciągiem" czegoś. Nie chcą słyszeć o niczym innym. Pragną tylko nowości, tak jakby wszystkie rozumy już pozjadali. A te nowości to na ogół... pożal się Boże... Przykro patrzeć, jak sprytni i chciwi literaci wykorzystują to produkując (to właściwe słowo) dwie powieści rocznie niczym nie różniące sie od poprzednich, tylko coraz bardziej wyprane z pomysłów. A najlepiej - podczepione pod jakąś durną "serię", której posczególne elementy publicznośc będzie łykać bez popijania. icon_evil.gif
I każdy czytelnik powtarza jak mantrę: "poproszę coś lekkiego". NIKT nie mówi "poproszę coś CIEKAWEGO, coś FASCYNUJĄCEGO, coś NIEBANALNEGO, coś DAJĄCEGO DO MYŚLENIA, coś NIEZWYKŁEGO.
Czy tylko ubogie słownictwo??... icon_wink.gif
Maciejka
Ano niestety nie stawaiałabym na ubogość słownictwa jeno na panujące wśród społeczeństawa przekonanie, ze życie jest na tyle ciężkie i wymagające sprytnego lawirowania między przekonaniami i pragnieniami a chęcią związania końca z końcem, że jesli w ogóle decydują się na lekturę, to ma ona im zapewnic wyłącznie odpoczynek od rzeczywistości. Oni maja tę książkę przeżyć emocjonalnie, choc niegłęboko, a po zakończeniu lektury zrobić głębokie ufff... i zapomnieć o niej czym prędzej. icon_sad.gif
agabr
Sylwia i Maciejka niewatpliwie macie racje , ale ja troche o czyms innym , wlasnie o tym co Magda.To, ze literatura jest jednorazowa jakos mi nie przeszkadza, niech sobie beda serie o dupie maryni .
Mowie o literaturze z tzw. wyzszej polki wlasnie o Kurczoku, Ziemkiewiczu,Klejnockim,Sosnowskim, ktorzy gdzies tam sami bedac tzw mloda polska inteligencja, przedstawiaja obraz tej MPI dosc zalosny imho.b
Maciejka
Masz rację Agnieszko, mój wtręt był raczej odpowiedzią na to, co napisala Sylwia niż Ty. Bo szczerze mówiąc nie mam siły czytać współczesnych twórców, którzy kreują świat rodem spod budki z piwem. Sięgam z obowiazku i po chwili zostawiam i co gorsza nie wracam. I też czasem się zastanawiam czy tak się skurzyłam domowo, ze nie rozumiem literatury wysokiej czy ta literatura obnizyła loty. Chociaż ja mimo tego, ze nominalnie z racji wykształcenia i wykonywanego do niedawna zawodu zaliczam się do znawców, to mam sobie dużo do zarzucenia jeśli chodzi o moje kompetencje literackie. Ciągle jeszcze gust stawiam na pierwszym miejscu. Ale może to całe szczęście...
Lubiłam alkoholiczne majaki u Konwickiego, godziłam się na taką konwencja na początku lat 90. u Vargi (może dlatego, ze sama w takich klimatach się czasem nurzałam), choć za autorem nie przepadałam. Pilch mnie już nie zachwycił (choć mam wrazenie, ze tak naprawdę nie dałam mu szansy), a teraz często czytam opis na okładce i odkładam. I obawiam się, że robię tak nie ja jedna. Czy to przypadłość prowincjonalnego środowiska intelektualnego? icon_wink.gif Wątpię.
agabr
o wlasnie Varga jeszcze, ciesze sie Maciejko , ze rozumiesz o czym mowie :)przeciez to kurcze nasze pokolenie, no w kazdym razie moje,, eee no zaraz i Twoje o ile pamietam icon_smile.gif).
Bo jeszcze na poczatku lat 90 to jakos bylo do wyboru , do koloru i silny Krakow , i Tokarczuk, Saramonowicz , Filipiak , Rudzka czy Gretkowska a teraz bryndza.b
Maciejka
Ano nasze pokolenie Agnieszko, nasze! I może dlatego ja się czuję nieco zagubiona. bo ja jestem osobą nieco zakompleksioną i obwiniam siebie, że nie rozumiem tych klimatów. Ale skoro i Tobie to zgrzyta, to znaczy, ze coś tu jest nie tak.
Tokarczuk i Gretkowska co jakiś czas się odzywają. I może to i lepiej, że nie produkują literatury (mówię tu zwłaszcza o Tokarczuk), tylko odzywaja się, kiedy naprawdę mają coś do powiedzenia. Ale faktycznie brakuje mądrych i niebanalnych kobiet w literaturze. A przecież pisało się swego czasu na łamach czasopism kulturalnych "runęły baby w literaturę...". Ale własnie mi przyszło do głowy, ze początek lat 90. to był takze muzycznie czas kobiet. A potem to się wszystko rozlazło. Za słaba ta nasza płeć? Za mało wytrzymała? Bo że głupsza nie wierzę!
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.