Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowanæ i rozszerzon± wersjê, nadaj¹c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Rzecz nie dotyczy wyboru. Raczej ich obecnosci w zyciu chrzesniaka.
Tak mnie natchnęło w zw. ze zblizajacym sie Chrztem Ignaca.
Czy zaznaczają się oni w życiu Waszych dzieci na co dzień?? Czy Ich rola kończy się na uczestnictwie w czasie przyjmowania sakrementów no i na tym , ze poprostu są??
Ja zostałam wychowana w przekonaniu, ze od chrzestnych oczekuje się specjanych prezentów.... Z różnych okazji. I z okazji "bez okazji".
W mojej rodzinie od Rodziców wymagam "tylko", zeby byli szczęśliwi, ze maja "podawać" moje dziecko.
Bez obciazeń finansowych. Obowiazków. Spontanicznie, z serca.
Ale sama, bedac mama chrzestna dla dwójki dzieci czuje sie paskudnie, bo wiem ze extra prezenty sa odemnie wymagane. Niekomfortowo sie z tym czuje...
A jak w u Was??
Mika
Fri, 16 Sep 2005 - 17:37
Na chrzestnych wybrałam osoby które jeszcze przed chrztem Jaśka bardzo angażowały się w nasze życie,osoby do których mam absolutne zaufanie i jako nielicznym bez mrugnięcia powieką powierzę swojego syna.
Wiem,że oboje kochają go na równi ze mną,dzięki podobnym metodom wychowawczym możemy z chrzestną zamiennie "uczyć go życia",a chrzestny w chwili przekroczenia progu naszego domu jest dla Jaśka ważniejszy od taty -to chyba mówi samo za siebie
Z racji mojej schizowatości chrzestni są małżeństwem żeby "w razie jakby co (tfu tfu tfu)Jasiek był w pełnej rodzinie którą zna i kocha"
za to pierwszy wybór to trafienie kulą wpłot -tak się kończy wymuszanie "bo chrzestnym/ą pierwszego dziecka MUSI być brat/siostra" -nigdy więcej
p.s
nawet mi przez myśl nie przeszło żeby brać chrzestnych dla prezentów,chociaż mój mąż jest chrzestnym od którego akurat li tylko i jedynie się tego wymaga i został nim chyba tylko i wyłącznie dlatego że jest bratem ojca chrześniaczki
Kingus
Fri, 16 Sep 2005 - 17:58
CYTAT(Mika)
...osoby do których mam absolutne zaufanie i jako nielicznym bez mrugnięcia powieką powierzę swojego syna.
Wiem,że oboje kochają go na równi ze mną,dzięki podobnym metodom wychowawczym możemy z chrzestną zamiennie "uczyć go życia",a chrzestny w chwili przekroczenia progu naszego domu jest dla Jaśka ważniejszy od taty :lol: -to chyba mówi samo za siebie
Z racji mojej schizowatości chrzestni są małżeństwem żeby "w razie jakby co (tfu tfu tfu)Jasiek był w pełnej rodzinie którą zna i kocha"
To u mnie było priorytetem-też mam schizę, że jak coś mi się stanie, to...
Wybrałam ludzi, którzy autentycznie kochają dzieci, nie tylko swoje, byli dumni wręcz z tego, że mogą być chrzestnymi, są odpowiedzialni i pełnienie tej "funkcji" to dla nich obowiązek połączony z przyjemnością. A prezenty? Obie chrzestne moich chłopaków na brak funduszy nie narzekają, więc kupują chłopakom wg uznania. Z panami odwrotnie-oni spełniają dzikie chłopięce zachcianki młodych, przyjeżdżają nie do nas, a do dzieci. Chrzestny starszego potrafi wziąć trzy dni urlopu, żeby przyjechać po Konrada i zabrać go na jakąś wystawę aut, ryb, czy innych dupereli, po czym pozwolić mu na rozmontowanie połowy swojego auta
Kinga
Tobatka
Fri, 16 Sep 2005 - 18:04
Moi chrzestni bywali w moim życiu tylko z okazji chrztu, komunii... Zapraszałam ich na wiele innych okazji, ale oni mieli ważniejsze sprawy na głowie...
Chrzestnych dla mojego dziecka wybierałam starannie. Nie jest to siostra, na którą nie ma co liczyć w mniej poważnych nawet kwestiach, oraz która prowadzi życie i ma poglądy, z którymi się nie zgadzam...
Są to moi przyjaciele. Mam nadzieję (w głebi duszy zakopaną), że dzięki mojemu dziecku nasza przyjaźń przetrwa lata - może trochę egoistyczne, ale na razie się sprawdza
Nie oczekuję od nich bogatych prezentów. Oni to wiedzą. Akurat nie należą do ludzi bogatych. Wystarczy, że pojawią się na imieninach Piotrka, jego urodzinach i bez okazji... Że możemy ich odwiedzać, że w razie czego mogę im podrzucić Piotrka i wiem, że dobrze sie nim zajmą.
No i są to ludzie wierzący całym sercem, bo jednak są duchowym wsparciem dla rodziców...
Dlatego wybrałam ich starannie. I będzie problem przy drugim dziecku, bo nie mam więcej przyjaciół.. Ale tym się będę martwić, jak przyjdzie czas...
Dora2
Fri, 16 Sep 2005 - 18:08
Rodzice mojego Chrześniaka oczekiwali ode mnie prezentów dla Małego, dzwonienia na urodzinki, imieninki, wszystkie świeta itp. Niestety nie wydoliłam finansowo w tym tępie i Mały dostaje ode mnie teraz tylko prezent pod choink e no i oczywiście zyczenia na urodziny - nie mam z nim dobrego kontaktu
Za to rodzice mojej Crześniaczki sa zupełnie inny, chca zebym po prosty z nią była, nawetr do tego stopnia ze jak miałm taka możliwosc to poprosli zebym sie nia opiekowała jak oni beda w pracy. I w ten sposób spędziąłm z Kania poł roku na spacerach i zabawach. Teraz ma 10 lat a nadal chetnie ze mna chodzi do kina czy kiedys na basen. Zabieram ja na urodziny lub na świeta do 5-10-15 zeby sobie jakies ciuszki wybrała a ona bierze tylko jedna rzecz i juz wychodzi. Nigdy nie chciał wiecej. Na komunie dostała rower, taki zwyczajny, i cieszyła sie jak nigdy przedtem nie widziałam
Nie wiem czego oczekiwac od Chrzestnych, chyba tylko tego żeby byli w życiu dziecka
Mika
Fri, 16 Sep 2005 - 18:17
CYTAT(Tobatka)
I będzie problem przy drugim dziecku, bo nie mam więcej przyjaciół.. Ale tym się będę martwić, jak przyjdzie czas...
no ja właśnie mam/miałam ten problem -brak odpowiednich zaufanych osób
pewnego dnia w czasie rozmowy z chrzestnymi Jaśka w jednym momencie ja napomknęłam,że może znów Oni z kolei chrzestna w tym samym czasie że "oni chętnie i będzie to dla nich kolejny zaszczyt"
Finansowo ich nie obarczam w razie schizy znów mam świadomość "pełna rodzina" i do tego byliby razem z bratem.
Chrzestna już się wczuwa w rolę,bo codziennie pyta "jak tam moje dzieci?"
sdw
Fri, 16 Sep 2005 - 18:30
Dziwny zwyczaj oczekiwania Bóg wie czego , bądź eż przeświadczenie niektórych, ze tak wypada, stanął mi swojego czasu oscia w gardle Szeroko o tym na forum było wiec powtarzac nie będę.
Ja oczekuję dobrego kontaktu z dzieckiem. Czasem pomocy, na ile to możliwe i przede wszytskim "istnienia" w życiu dziecka w sposób inny niż cała reszta swiata. Własciwiej chyba byłoby napisac oczekiwałam, bo złudzeń juz nie mam Zawsze chciałam żeby chrześni byli dla dzieciaków ludźmi wyjatkowymi. Nie sprawdziło się, trudno.
Patrzac na chrzestnych moich dzieci widze wyraźnie, ze jeśli bedą z nimi to tylko wówczas kiedy "trzeba" Tak na wszelki wypadek, zeby sie dodatkowo nie obciążać finansowo
ulla
Fri, 16 Sep 2005 - 18:49
Ja od chrzestnych, swoich, nie oczekiwałam nic, bo po prostu byli. Znaczy matka chrzestna, która przez wiele lat, całe dzieciństwo, była jak druga mama (blisko mieszkała, poza tym siostra mojej mamy i tam był praktycznie nasz drugi dom).
Chrzestni Weroniki mieszkają daleko, ale ani ja nie oczekuje, ani jak mniemam ona, nie będzie oczekiwała prezentów, czy nie-wiadomo-czego. Oni mają świadomość tego jak wychowujemy dziecko, nie mają powodu ingerować. Pamiętają o niej przy okazji i bez okazji, no i powoli powoli wzajemna relacja jest coraz lepsza, bo Weronika lepiej pamięta bliskich i życzliwych jej ludzi, nawet jezeli najczesciej kontaktuje sie z nimi telefonicznie.
Adelajda
Fri, 16 Sep 2005 - 18:53
Ja bym oczekiwała komfortu psychicznego, że w razie czego oni są, zainteresowania dzieckiem, no i w moim przypadku wychowania pod względem religii (nie jestem katoliczką).
moko.
Fri, 16 Sep 2005 - 18:55
Chrzesni Oskara po prostu są na codzień, prezenty od świąt są zawsze, ale bardzo bardzo często zawsze chrzestna podrzuca małemu słodycz jakiś Oni są, porozmawiają z nim o szkole i pierdółkach i to nam wystarcza. . . . . . . Oskar kocha ich i wie, że oni tez kochają.
Dla mnie ważna zasada jest następująca "być a nie mieć"
zawsze możemy liczyć na pomoc chrzestnej w opiece nad chrześniakiem
kasiask
Fri, 16 Sep 2005 - 18:56
Ja mam wspaniała Matkę Chrzestną. Taką, która zawsze jest obecna w moim życiu. Służy radą i pomocą. Pamięta o urodzinach i takich tam. Przy czym nie chodzi tu o drogie prezenty, ale pamięć i obecność. Była ze mną i w czasie komunii i matury i egzaminu magisterskiego. Po prostu jest taką drugą mamą.
To mi wypatrzyło pojęcie Matki Chrzestnej i tego samego oczekiwałam od Chrzestnych moich dzieci. Ale w większości trafiłam kulą w płot. Najgorzej wypadli ojcowie chrzestni - praktycznie zero zainteresowania. Doszłam do tego, że Antek ma dwie Chrzestne, bo matki jakoś lepiej się sprawują niż ojcowie. Ale tez tylko jenda z tej pary jest faktycznie zainteresowana nim samym i jego rozwojem.
Teraz czeka mnie kolejny wybór. Na pewno będą to dwie kobiety. Tym razem już się nie łudze, że będzie miał kto oglądać, jak dziecko dmucha świeczki na torxie. Wybór pada na moją kuzynke mieszkająca w USA i moją siostrzenicę ze Szwecji. Może chociaż prezent dziecku na urodziny przyślą.
mamajul
Fri, 16 Sep 2005 - 19:00
A "my " jako chrzestni jacy jestesmy??
Ja nie jestem z siebie zadowolona- moje pomysły i chęć szczera jakoś zablokowane zostały tym oczekiwaniem na prezenty. I skrzywiona mina rodziców , ze upominek to upominek a nie Prezent.. Dzieci teraz małe, ale jak podrosną, i przyjdzie czas komuni... Mnie to psuje całą radość. Marzy mi sie taki niewymuszony kontakt, radosny, z ręcznie robionymi rysunkami, spontanicznymi wypadami na wspólne , rodzinne wycieczki (bo gdy rodzice chrzestni to przyjaciele to po Chrzcie sa Rodziną , tak myślę ).
Ale do tego trzeba być zaprzyjaźnionym z Rodzicami dziecka. A w rodzinie często jednak tak nie jest...
W Rodzinie często jest jakaś zawisc, wygórowane oczekiwania, obmawianie.. Ale to chyba na inny, dłuuuugi wątek.
moko.
Fri, 16 Sep 2005 - 19:12
Nie mam chrześniaków.
kasiask
Fri, 16 Sep 2005 - 19:16
Ja mam tylko jedną chrześniaczkę - moją siostrzenicę, którą teraz chcę wziąć na chrzestną mojego Maksa.
Jako matka chrzestna to ne miałam okazji się sprawdzić właśnie głównie ze wzgledu na odległość, bo ona mieszka w Szwecji. Dlatego też długo szukałam rodziców chrzestnych wśród najbliższych znajomych. Ale skoro to sie nie spradziło tak jak chciałam, to teraz beda zagraniczni.
mamajul
Fri, 16 Sep 2005 - 19:19
Nie wiem jak to naprawdę jest z tą opieką gdy rodziców zbraknie. Mnie zabrakło i moi rodzice chrzestni nie pojawili sie wtedy. Ani w innych ważnych dla mnie momentach.
Myślę, ze moi Rodzice tez wybierali starannie ale coraz częściej zastanwaiam się czy to nie są jednak "puste słowa", formułka wypowiadana przy ołtarzu.
Mika
Fri, 16 Sep 2005 - 19:20
CYTAT(moko.)
Nie mam chrześniaków.
tez nie mam,ale przejęłam rolę mojego męża,bo gdyby Jego chrześniaczka miała liczyć na niego to dłuuugo by czekała (zapracowany dniami i nocami,sklerotyk )
moko.
Fri, 16 Sep 2005 - 19:21
Mika mój chłop tez nie ma chrześniaków.
asia2108
Fri, 16 Sep 2005 - 20:51
Moja chrzestna była osobą cudowną, miałam z nią świetny kontakt i wiele osób z rodziny mówi, że jestem do niej podobna, że coś z jej zachowania, sposobu bycia zostało we mnie. Niestety ciocia zginęła w wypadku samochopdowym, w którym braliśmy udział również ja i mój mąż.
Chrzestni moich dzieci są rózni. największy niewypał to chrzestni Brygidy - zwyczaj że to najbliższa rodzina powinna podawać dziecko się na nas zemścił. Chrzestni Huberta to z róznych względów też nie Ci wymarzeni, ale to ludzie, których bardzo lubię i szanuję i mam z nimi dobry choć niezbyt częsty kontakt. Chrzestni Marcinka to Ci wymarzeni - ludzie, którym oddałabym pod opieke moje dzieci bez zmrużenia oka, o których wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. Michaś nie ma jeszcze wybranych chrzestnych - bo chciałabym żeby byli tacy jak Ci Marcinkowi - no i niestety wszyscy odpadaja w przedbiegach.
Co do prezentów - ja zawsze zaznaczam, że to sprawa naprawdę marginalna. Dzięki temu chrzestna Marcinka, gdy była w tarapatach finansowych nie miała żadnych oporów, by przyjśc na urodziny Marcinka z pustymi rękami, a Marcin cieszył się bardzo, że jego kochana ciocia Renatka przyjechała.
Ja mam jednego chrześnika - mam z nim chyba dobry kontakt (to syn Renatki ). Kamil często u nas przebywa, nocuje, między nim a Hubertem jest tylko 5 miesięcy róznicy i chłopcy bardzo się lubią.
justin
Mon, 19 Sep 2005 - 16:14
Dla mnie chrzestni są wazni, żeby w momencie gdyby nas zabrakło zajęli sie Natalką.
Ale wybrałam źle. Źle zrobiłam, że wybrałam mojego brata, kierowałam się mysla, że to rodzina, że brat nie ma jeszcze chrześniaka, ani chrześnicy. Zrobiła źle, myslę, że nawet obca osoba mogłaby byc lepsza. Mogłam wybrać wród przyjaciół, wiem, że wtedy naraziłabym się rodzinie, ale byłoby lepiej dla Natalki. Teraz żałuję, ale trudno.
Utwierdziłam się w przekonaniu, że złego dokonałam wyboru w dniu gdy organizowalismy roczek Natalki. Goście zaproszeni na 15.00. Czekamy, tort przygotowany, świeczki się palą, od mojego barta żadnego telefou. Dziecko zaczyna marudzić. Mój brat pojawia się o 17.00, żadnego przepraszam , nic. Nie była dla niego ważna obecność, zabawa z Natalką, radość, najwazniejsze było to żeby dać prezent, a ja jego prazent mam w d... . Dobrze, że chrzestna Natalki nadrabia za dwóch, w jej ręce mogę Natalkę oddać. Wiem, że gdyby coś, to ona zajmie się nią, dobrze wychowa, no i że ją kocha.
Zofelia
Tue, 20 Sep 2005 - 12:42
Ja od Chrzestnych mojego synka nie oczekujÄ™ niczego.
Ochrzciłam go, żeby miał wybór w przyszłości i żeby nie miał np. problemu z wzięciem ślubu kościelnego jeśli będzie chciał.
Swoją drogą na rodziców chrzestnych wybrałam osoby bardzo mi bliskie: mojego brata i szwagierkę. Oboje mieszkają daleko, kontakt z bratem mam prawie wyłącznie telefoniczny, widzimy się raz na parę lat jak przyjeżdża do Polski. Szwagierka kocha mojego synka bezgranicznie, kilkakrotnie pomagała mi przy opiece nad nim i w różnych trudnych sytuacjach życiowych.
Mimo, że nie mam żadnych oczekiwań nie wyobrażam sobie wybrania na rodziców chrzestnych osób zupełnie mi obojętnych.
Sama jestem mamÄ… chrzestnÄ… synka mojego brata i synka znajomych.
Bez żadnych wypowiedzianych deklaracji wiem, że w razie co zaopiekowałabym się dziećmi mojego brata jak swoimi. W przypadku drugiego chrześniaka jakoś trudno mi sobie to wyobrazić. Chyba zostaliśmy rodzicami chrzestnymi z braku innych osób. Przykre, ale tak się stało i kontakt ograniczony jest do spotkań raz do roku w urodziny małego. Rodzice chłopca chyba niczego od nas nie oczekują.
Myślę sobie, że gdyby mnie ktoś poprosił kolejny raz o bycie mamą chrzestną dziecka to spytałabym o jego oczekiwania. Bo jak czytam o Waszych to one są naprawdę duże.
sdw
Tue, 20 Sep 2005 - 13:02
Zofelia, czy oczekiwanie od chrzestnych, by nie byli dla dziecka osobami obcymi*, w szerokim tego słowa znaczeniu, to dużo?
A mam warzenie, że większości dziewczyn chodziło właśnie o więź z dzieckiem.
*Obcymi - nie angażujacymi się w życie dziecka, mającymi do niego stosunek "nijaki", obojętny, etc.,
Zofelia
Tue, 20 Sep 2005 - 13:56
Wiola - miałam na myśli na przykład oczekiwanie, że Rodzice Chrzestni zajmą się dzieckiem w razie czego - dla mnie to ogromne oczekiwanie.
Również bycie duchowym czy religijnym przewodnikiem to duże oczekiwanie. Z drugiej strony takie jest chyba zadanie rodzica chrzestnego. Tylko kto je spełnia? Zazdroszczę tym z Was, które mają takich rodziców chrzestnych. Moi nie istnieją w moim życiu - z ojcem nie rozmawiałam wiele lat, z mamą sporadycznie.
Większość moich znajomych takie uroczystości traktuje jak "odbębnienie" obowiązku i tyle.
justin
Tue, 20 Sep 2005 - 15:38
Niestety, tutaj masz rację. Rzeczywiście dla wielu osób jest to odbębnienie obowiązku.
Pamiętam, że gdy mój brat chrzcił dziecko, to ksiądz wręcz go opieprzył za takie właśnie byle jakie traktowanie tego sakramentu. Było naprawdę nieprzyjemnie.
Dla mnie jest to bardzo ważne wydarzenia. Mój mąż powiedział, że dopiero w kościele, w czasie chrzcin poczuł się dumny, że ma córkę, że ma dziecko.
Dla mnie to bardzo ważna sprawa.
Nie rozpieszczam moich chrześniaków ( a mam ich aż trójkę) prezentami, ale zawsze moga ze mną pogadac, zawsze mogą liczyć na pomoc, zawsze moga przyjść, zadzwonić. Chciałabym żeby między nami była mocna więź - tak, jak to napisała wiolontela.
Mój brat, mimo, że jest chrzestnym dla mojej Natalki to jest dla niej jak obcy człowiek, niestety.
sdw
Tue, 20 Sep 2005 - 18:05
Zofelia, ale i bycie chrzestnym niesie ze sobą pewne obowiązki. A przynajmniej powinno. To, ze jest jak jest, nie jest w porządku. Chrzesniaków nie mam ale mam mnóstwo całe dzieciaków w rodzinie, dla których jestem "chrzestną zastepczą" Dziwnie brzmi, wiem ale wiąże mnie z tymi dziecmi (a i już młodzieżą także) bardzo duża więź. Do mnie przychodzą pogadac, na matkę popsioczyć, poradzić sie czy wypłakać. Rozwiązac problemy natury duchowej czy zaprosic na kolejne urodziny. Ja sie czuję w obowiązku nie zawieść oczekiwań. Choc chrzestną nie jestem. Dlatego chciałabym, by chrzesni, nim nimi zostaną, dobrze przemysleli na co się zgadzają. Bo nie da się ukryć, ze są dla dzieci ludźmi ważnymi.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.