To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Historie miłosne

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
Sel
icon_wink.gif
Dora2
pcha mi sie na klawiature " a dobrze mu tak" , moze teraz zrozumie co stracił. A Pani K. zycze zeby w końcu jakaś kobitka podrapał jej buźke pazurkami. Co za baba jeda, nie umie pojąc zasady "nie moje to nie ruszam"

A Tobie gratuluje postawy, podziwiam. Ja chyba nie umiałabym byc tak wyrozumiała, niestety wredota ze mnie i msciwa bestia.
menada
Sel, no cóż, twój eks dostał od życia lekcję i może wyciągnie z niej jakieś wnioski. Czas leczy rany, więc w końcu mu dreprecha przejdzie.

Popieram Dorę - ładnie się zachowałaś. Tylko nie pocieszaj go zbytnio, bo jeszcze sobie nadziei narobi.

Aaaa, Twój kolejny post będzie 1000, więc sie postaraj icon_wink.gif
Gosia1
Sel, milosc nie umiera nigdy. Tkwi jak zadra w sercu, nawet jak nie mozemy patrzec na ukochanego. Ja tez nie wiem dlaczego tak jest. Nie wiem co Ci napisac. Moze tylko tyle, ze jak chcesz pogadac, to pisz na priva, albo dzwon.


Pozdr.
lina m.
czy to nie przykład, który dowodzi,że wszystko co robimy, co dajemy albo odbieramy kiedyś do nas wraca ? że w naturze nic nie ginie ? To smutna historia.
Sel
CYTAT(lina m.)
czy to nie przykład, który dowodzi,że wszystko co robimy, co dajemy albo odbieramy kiedyś do nas wraca ? że w naturze nic nie ginie ? To smutna historia.

tak lina to przykład na to własnie...ja zawsze w to wierzyłam i wierze nadal, że swoja nagrodę gwarantowaną prędzej czy pozniej każdy z nas odbierze...
moko.
Sel widzisz czasem człowiek jak dostanie po du..... to zaczyna jasno myslec i patrzec na swoje zycie. Czasem dokonuje podsmumowania i wychodzi mu ze był głupcem a czasu cofnąć się nie da.
Bardzo ładnie się zachowałaś, gratuluje.
Ale sama miotasz się z tym wszystkim z jednej strony jest eks (biedak) dawna miłosć, ktora tam gdzies jeszcze pozostawiła w sercu namiastkę tego uczucia a z drugiej jest ta nowa w wydaniu M.
No i M moze czuje siÄ™ zagrozony. . . . . .
Sel
........................
Dora2
Sel a nie masz wrażenia że Twój były troche Cie wykorzystuje? Nie umiem byc taka wyrozumiała jak TY, wiem że oprócz wspomnień o miłosci i przyjaźni możesz kierować sie dobrem dziecka. Ale jakim prawem on do Ciebie dzwoni i mówi ze go flama zostawiła i jeszcze żali sie jakie to on ma złamane serce. To wspaniałomyślne że go pocieszasz i wspierasz. Nie boisz sie że teraz, po tej stracie, bedzie chciał żebys go częściej pocieszała. Taka sytuacja nie byłaby zbyt komfortowa dla Ciebie i dla M.
moko.
Sel jasne że nie da się cofnąc czasu, w sumie niezdrowe jest cofanie się. Ale czasem można zbudowac solidną budowlę na ruinach innej. Zbudowac coś nowego. Mam nadzieje że rozumiesz mnie ?
Pewnie że nawet miłości nie da się zapomnieć i wyrzucić z serca, to pamiatka na wieki.
M czuje się zagrożony, bo pewnie dostrzegł w Tobie cień wahania się i rozmyslania na temat eksa.
Powinnas z nim porozmawiać i wytłumaczyc mu co myslisz i jakie jest Twoje stanowisko w tej kwestii. Nawet jesli M nie porusza tego tematu to pewnie w nim to wszystko gdzies siedzi i gryzie go, być może nie chce o tym rozmawiać bo boi się Twojego zdania i boi się stracic Ciebie.
Widzisz ja uważam ze jeśli na horyzoncie pojawia się eks to dla partnera to największy rywal.
Pogadaj z M o tym............. jeśli masz siłę i cheć.
Powodzenia................

A poza tym Twój eks musi czuć się cholernie samotnym i szuka na gwałt wsparcia a że Ciebie dobrze zna to wiedział, ze go pocieszysz, porozmawiasz, tylko co Ty teraz z tym fantem zrobisz?


p.s
Gdybym ja była w takiej sytuacji to pierwsza moją myslą po rozmowie telef. z eksem było by : "bosze może nasze małzeństwo odnowi się? ma szanse ? " - oj gryzło by mnie to, mimo iż rozum by mówił nie to serce........
justin
sel, jestem pełna podziwu, że tak wspaniale wychowujesz Madzię.
Ja bym chyba nie potrafiła. Ty wiesz najlepiej jak postapić, i co powiedzieć Twojemu eks.
Trzymam kciuki, żeby wszytsko dobrze się ułożyło, życzę spokoju, siły i miłości. no i dbaj o M., żeby nie poczuł się odrzucony czy coś w ten deseń. icon_wink.gif
emce
Sel, bądź dumna z siebie. Potrafiłaś sie w tym wszystkim mądrze zachować.

Ja chyba najmocniej odczuwałabym dziką mściwą satysfakcję icon_redface.gif A dobrze mu tak icon_evil.gif
użytkownik usunięty
[post usunięty]
kasiarybka
Sel nie napiszÄ™ nic mÄ…drego.
Słuchaj głosu serca, i jeśli naprawdę kochasz M. postaraj sie Go za bardzo nie zranić.

Jestem z Tobą, jak będziesz miała potrzebą, pisz.


Ps. A tak jeszcze, coś mi przyszło do głowy.....czy On nie wiedział co robi ?
Przecież mógł się domyślić, że kiedy odejdzie, nie będzie miał powrotu, że ułożysz sobie nowe życie, w którym dla Niego nie będzie już miejsca.
KM
CYTAT(mcda)
Sel, bÄ…dź dumna z siebie. PotrafiÅ‚aÅ› sie w tym wszystkim mÄ…drze zachować.  

Ja chyba najmocniej odczuwaÅ‚abym dzikÄ… mÅ›ciwÄ… satysfakcjÄ™ icon_redface.gif  A dobrze mu tak icon_evil.gif


PodpiszÄ™ siÄ™ pod mcda.
Sel rozumiem Cię ale nie ma co wspominać. Pomyśl o tym co czuł Twój eks gdy Ty tak jak on teraz zostałaś porzucona. Chce wzbudzić w Tobie współczucie, po co? Podejrzliwa ze mnie bestia icon_rolleyes.gif
kasia80
czytam wasze posty i zastanawiam sie, czy któraś jak pisze o miłości co nigdy nie umiera, nie zastanowiła sie nad tym, co może czuć ten drugi. Ja jestem tą drugą- partner jest rozwodnikiem. Jakbym myślała że on kocha nadal swoją eks, nie bylibyśmy razem. Pisząc o wielkiej miłości nieprzemijającej, zastanówcie sie, czy nie stawiacie na gorszym miejscu drugiego z kolei partnera. Jeśli tak, to nie życzę wam nigdy być tą drugą. Oznaczałoby to, że wasz kochany was oszukuje. Poza tym, nie dajecie szansy również wdowcom... wszystkim tym, którym życie nie potoczyło sie wg. schematu.
Sel, twój eks znalazł sobie inną kobietę? a wtedy on Cie nie zranił? To dlaczego ty masz sie teraz litować nad nim, czy on litował sie nad tobą i swoim dzieckiem biorąc inna babę? A dobrze mu tak!!
Sorki za ostre słowa, ale troszkę sie wkurzyłam.
sdw
Kasia, owszem, miłośc to uczucie nieprzemijające. I dlatego piękne. Faktem jest,, że każdą miłość wspomina się z łezką w oku. W każdym, chyba na zawsze, pozostają wspomnienia. I nawet jeśli rzeczywistość nie było różowa, w pamieci nader szybko zacieraja sie złe chwile zostawiajac miejsce dla tych pięknych. Co naprawdę nie przeszkadza kochać kolejnych partnerów.

I w ogóle nie rozumiem twpojego oburzenia wink.gif Naprawdę mało jest par, które sa dla siebie pierwszymi i jedynymi. Niemal każdy ma jakieś doświadczenia miłosne. Można wiec powiedzieć, ze w kwestii uczuc jest "drugim czy kolejnym" wink.gif
użytkownik usunięty
[post usunięty]
justin
A ja wspominam moje miłości z łezką w oku. Nie widziałam ich od lat, ale gdy tylko mnie napadnie stan sentymentalny, to aż trzepocze mi serduszko.
Chętnie bym się spotkała i porozmawiała, chociazby po to, by sprawdzić, co moje wspomnienia maja z rzeczywistością. Jak się ma historia sprzed 15 icon_rolleyes.gif lat, do dzisiaj icon_biggrin.gif . To mogloby być ciekawe icon_biggrin.gif

Jak kocham, to nie wiem, czy to moja miłość pierwsza czy ostatnia, bo niby skąd mam to wiedzieć. Może jutro zakocham się na zabój i stwierdzę, że jeszcze w życiu tak nie kochałam i że to dopiero jest ta prawdziwa miłość icon_wink.gif Tego chyba nie można być pewnym.
Żeby nikt nie miał wątpliwości, kocham mojego męża bardzo, ale przeciez nie mogę mu zagwarantować, że jutro, za miesiąc , za rok będę go kochać na zabój. Nie wiem co mi los szykuje, nikt tego nie wie.
Berek
CYTAT(sel)
Kim byla ta pani wiedzialam od poczatku, widac to bylo jak na dloni, widzieli to wszyscy.  
Rozwalila nasze zycie, zmarnowala zycie temu mojemu glupiemu-biednemu B....chetnie bym jej przypieprzyla...k...jedna.. icon_evil.gif  

Zal mi go i wcale mnie to wszystko nie cieszy, az dziwne, ale bardzo mi przykro....


Nie, Sel. To nie jest prawda.

Ta pani mogła dybać na Twojego ex, mogła mu nawet gołym tyłkiem tuż przed nosem kręcić. Ale to nie ona rozwaliła Wasze małżeństwo. Rozwalił je Twój eks, decydując się na romans z inną kobietą.

A Twój ex jest głupi, może jest i biedny, ale przede wszystkim jest całkowicie winny temu, co się stało.

Piszę o tym świadoma tego, że za rozpad związku odpowiedzialne są dwie osoby. Tak jest. Ale nie za zdradę. I dlatego tam, gdzie jest zdrada, winę za to, co się stało, ponosi ten, kto zdecydował się zdradzić. A nie ten, z kim zdradzono.

To Twój ex, Sel, dokonał takiego wyboru, jakiego dokonał. Dokonał go po jedenastu, jak piszesz latach wspólnego życia. Będąc dorosłym człowiekiem. W pełni władz umysłowych (zakochania nie liczę, to się zdarza każdemu i nie jest okolicznością łagodzącą).

Nie lituj się nad nim, Sel. Ja się zgadzam, że ta pani to pewnie wredna suka. Ale to można z 99,99% prawdopodobieństwa powiedzieć o każdej kobiecie, która romansuje z żonatym i dzieciatym. Więc to było wiaodmo od początku. I on też to mógł zobaczyć, gdyby tylko chciał. A że nie chcał? No to już jego problem.

A tego, co mówi, nie słuchaj. To manipulacja, kobieto. Nie pozwól mu żerować na swoich uczuciach. Przeszłaś już swoje dzięki niemu. Teraz pora zająć się swoim życiem i swoim szczęściem.
Sel
......................
Sel
...........................
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Lutnia
Cóż... zgadzam się w 100% z Dziewczyną_Longina i Kasią.

Nie "wszyscy" wspominają swoje miłości do końca życia, nie "każda" nie przemija, jest wieczna (oczywiście nie piszę o tych pierwszych, nieszkodliwych, szczeniackich zauroczeniach).

Ja również jestem "drugą" dla mojego Ukochanego (jest rozwodnikiem). Gdybym przez moment miała świadomość, że wspomina swój poprzedni związek "z łezką w oku" po prostu by mnie nim nie było.
Szczerze mówiąc - moim zdaniem osoby, które nie wyleczyły się jeszcze z emocjonalnej zależności od poprzedniego partnera nie powinny wchodzić w kolejny związek. To nieuczciwe.

Mój eks zrobił to, co Twój, Sel. Też płakał mi do słuchawki, że zostawiła go laska, dla której zniszczył nasz związek. I gdy tak jęczał i wspominał, jak cudownie było nam razem, przez moment mu współczułam.
Trwało to mniej więcej do chwili, gdy nie uświadomiłam sobie, jak potwornie czułam się, gdy dowiedziałam się o jego zdradzie, jak przerażona byłam, że potrafił tak po prostu rozwalić to, co razem budowaliśmy... i że nie chodzi mu tylko o chęć "wygadania sie" a raczej o to, że on po prostu nie lubi/nie potrafi być sam. Zresztą - cokolwiek by nim nie powodowało: byłam już w kolejnym (moim obecnym) związku i o wiele ważniejsze od płaczu nad rozlanym mlekiem mojego ex, było dla mnie zapewnienie poczucia, że nie istnieje żadne zagrożenie z jego strony mojemu obecnemu partnerowi (czego zresztą się obawiał - nic dziwnego, ja też nie człabym się komfortowo w analogicznej sytuacji).

Zastanów się, co (kto) jest dla Ciebie najważniejszy.
Dobrze jest potrafić być czasem egoistką.
lina m.
a ja się zgadzam z opinią że prawdziwa miłośc nie kończy się nigdy i nie mowa tu o Staśku czy Jaśku z 4 b za którym szalałam na wycieczce ale o człowieku, z którym zyłam kilka lat a może nawet mam z nim dzieci /dziecko/.

Oczywiście to nie rodzaj tej miłosnej namiętności, oddania, którą się odczuwa względem aktualnego, życiowego partnera, może to coś w rodzaju sentymentalnego ciepłego uczucia. Miłość ma wiele odcieni a ta względem eksa, jesli sprawa jest definitywnie emocjonalnie zakończona nie powinna zagrażać aktualnemu związkowi bo sprawy dzieją się na innej płaszczyźnie.
Lutnia
CYTAT(justin)
A ja wspominam moje miłości z łezką w oku. Nie widziałam ich od lat, ale gdy tylko mnie napadnie stan sentymentalny, to aż trzepocze mi serduszko.
ChÄ™tnie bym siÄ™ spotkaÅ‚a i porozmawiaÅ‚a, chociazby po to, by sprawdzić, co moje wspomnienia maja z rzeczywistoÅ›ciÄ…. Jak siÄ™ ma historia sprzed 15  :roll: lat, do dzisiaj icon_biggrin.gif . To mogloby być ciekawe icon_biggrin.gif  

Jak kocham, to nie wiem, czy to moja miłość pierwsza czy ostatnia, bo niby skąd mam to wiedzieć. Może jutro zakocham się na zabój i stwierdzę, że jeszcze w życiu tak nie kochałam i że to dopiero jest ta prawdziwa miłość wink.gif Tego chyba nie można być pewnym.
Żeby nikt nie miał wątpliwości, kocham mojego męża bardzo, ale przeciez nie mogę mu zagwarantować, że jutro, za miesiąc , za rok będę go kochać na zabój. Nie wiem co mi los szykuje, nikt tego nie wie.


Na poczÄ…tek: nie oceniam.
Rodzi się we mnie tylko pytanie "dlaczego wyszłaś za swojego męża?"

Rozumiem, że związki się rozpadają. Nie rozumiałam jednak, jak mogą rozpadać się przez osoby trzecie. Teraz chyba wiem - ponieważ są osoby, które wchodząc z poważny związek "nigdy nie wiedzą, czy jutro się nie zakochają bardziej/nie poznają swojej prawdziwej miłości" i takie, które swoją energię poświęcają na to, by ich związek był szczęśliwszy/ bogatszy/bardziej satysfakcjonujący i wykluczją z góry możliwość spotkania "kolejnej, najprawdziwszej miłości".

Z racji swojego zawodu poznaję często dużo mężczyzn. Jesli widzę, że ich zachowanie wykracza poza to, co uznaję zwyczajowym zachowaniem - ucinam taki kontakt na samym początku. TYlko dlatego, że mógłby zagrozić memu związkowi. Nie czekam, aż przybierze inny wymiar. Nie pozwalam na to, by mógł ucierpieć na tym mój związek.

Może to bierze się z tego, że ja po prostu nie lubię początków budowania związku. Nie lubię tej niepewności, tego drżenia serca, tej wątpliwości, czy on też traktuje to tak, jak ja...
Moze z tego, że jestem pewna, że moim partnerem jest mężczyzna, którego szukałam. Ma wszystkie cechy, które są dla mnie ważne.
To co czuję to nie zakochanie i motylki w brzuchu, tylko głęboka wieź z tym człowiekiem, prawdziwa przyjaźń, czułość, gdy na niego patrzę, szczęście, gdy pomyślę o wspólnej z nim przyszłości (nie chciałam używać słowa "miłość", skoro "nigdy nie wiadomo, czy
CYTAT
jutro nie zakocham się na zabój i stwierdzę, że jeszcze w życiu tak nie kochałam i że to dopiero jest ta prawdziwa miłość


Tak samo, jak część dziewczyn - nie "trzepocze mi serduszko" na myśl o ex. Z jednym mam dobry kontakt (jest miłym znajomym), drugiego wolę nie widzieć, z trzecim - gdy miniemy się z tłumie - uśmiechniemy się pewnie do siebie i na tym się skończy.

Ale to już typowe offtopiczenie icon_smile.gif (przepraszam Sel icon_smile.gif )
moko.
O namiastce pisałam ja icon_cool.gif drogie panie.
i chodziło mi o namiastkę uczucia jakie byc moze w jej sercu zostało względem Eks(a) i w wydaniu Sel, moze i trafiłam z tym okresleniem ? nie wiem nie ważne.
W kazdym badz razie w życiu albo mamy twarda du........i oddzielamy to co złe gruba krechą albo zaczynamy zastanawiac sie nad tym co by dało się zrobić gdyby . . . . . .
I jedno i drugie rozwiązanie moze być słuszne i przynieść nam korzysci-tylko w przypadku tej drugiej opcji bardzo ryzykujemy (no ale nie ma rzeczy niemożliwych)
Jedno i drugie rozwiaznanie zalezy od tego jakie w życiu mamy zasady itp bajery.


sel pogadaj z M .......
użytkownik usunięty
[post usunięty]
lina m.
CYTAT(Dziewczyna_Longina)
Zakładam, że na pierwsze dwa pytania odpowiedź brzmi "nie". Są to więc tylko Twoje dywagacje.


r*


dokładnie - odpwiedź brzmi - nie a to sa tylko moje dywagacje, jednak nie raz miałam sposobność zauważyć,że ludzie mają dziwną tendencję do pamiętania tego co dobre i zacierania tego co złe, stąd moje przekonanie - być może mylne. I jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że stosunek emocjonalny do eksa jest taki sam jak do kolegi z podwórka. I mozna to sobie nazywac wieczną miłością lub nie.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
sdw
CYTAT(Dziewczyna_Longina)
Ja bym wolaÅ‚a usÅ‚yszeć tu gÅ‚os drugiej żony, która opisze mi radoÅ›nie, jak to siÄ™ cieszy, kiedy mąż przy lapmce wina wspomina cudowne chwile ze swojÄ… byÅ‚Ä… żonÄ…. I że calkowicie akceptuje taki stan rzeczy, bo jej męża i jego byÅ‚Ä… żonÄ™ poÅ‚Ä…czyÅ‚a wÅ‚aÅ›nie wieczna miÅ‚ość, którÄ… druga żona szanuje. Jej zdanie miaÅ‚oby dla mnie przynajmniej jakÄ…Å› wiarygodność.  


r*



Rosa, nie demonizujesz trochÄ™? Chyba tak...

Ani mąż nie musi wspominać cudownych chwil z pierwszą, ani tym bardziej druga komunikowac tego radośnie. I doprawdy nie chce wierzyć mi się w to, że Ty akurat nie rozumiesz tego, co chcemy przekazać icon_wink.gif icon_lol.gif A przekaz jest jasny - o miłości sie nie zapomina, choćby i rozstanie było wielkim szokiem. I prawdą jest także, co już Lina bodajże, a i ja również icon_wink.gif , napisałysmy - z biegiem lat zacieraja się świństwa.

Chciałam też zwrócic nieśmiało uwagę, ze nie wszytskie miłości konczą sie węzłem małzeńsakim - świętym czy nie. Niwiele do rzeczy ma wiec fakt, czy jest się drugą żoną. Wystarczy, że ma się za sobą pewne doswiadczenia. Z miłościa związane.
Sel
...........................
użytkownik usunięty
[post usunięty]
użytkownik usunięty
[post usunięty]
L@la
Czyli wszelkie związki na kocia łape/konkubinaty są grosze od małżeństw zawartch w USC lub/i kościele?
icon_eek.gif
Czy dwoje ludzi, którzy z jakis powodów nie maja ślubu (może to chroniczny brak kasy, rozwodnicy bez rozwodów icon_wink.gif ) sa grosza para od tej co ma 'papier"?A konkubent konkubentce tez może coś przysiąć i niekoniecznie musi to robić w obliczu Boga (gdyż może nie wierzący) lub przed urzednika z USC. A może takie przysięganie bez księdza lub urzednika jest mniej ważne, mniej szczere, mniej lepsze, mniejsze i, nijakie i nieprawdziwe...?
Psi
CYTAT(Dziewczyna_Longina)
Wspólne gary i czynsz to jednak mniej, niż przysięga, nieprawdaż?
I dlatego pytanie kierowałam do drugich żon, a nie do osób, które kiedyś dzieliły z kimś garnek. Nie porównywałabym jednak tych dwóch stanów.

R*

ps. gwoli political corectness stawiam znak równości pomiędzy żoną, a dzieciatą nieżoną.


W moim odczuciu parę, która jest ze sobą dajmy na to dziesięć lat i mieszka razem od pięciu, łączy tyle samo ile łączy dwoje małżonków...z jednym małym wyjątkiem,którym jest papierek...a to czy można ten papierek rozpatrywać pod kątem większej więzi między partnerami zalezy już tylko od indywidualnego podejścia do tegoż papierka. Ja byłabym równie zaniepokojona gdyby mój obecny partner wspominał dziesięcioletni związek z dziewczyną co gdyby wspominał dziesięcioletnie małżeństwo...nie widzę tutaj kolosalnej różnicy...ale dla każdego ślub oznacza co innego. Natomiast zdecydowanie bardziej by mnie uwierało gdyby mojego partnera łączyło z byłą żoną, czy partnerką dziecko...bo to już w odróżnieniu od samego papierka, sporo zmienia w moim odczuciu.
sdw
Rosa, z niewiadomych mi przyczyn spłycasz i upraszczasz.

W dalszym ciągu będę sie upierać, iz fakt posiadania "papirka" niewiele ma do rzeczy. Ślubować można sobie również bez wstępowania w zwiazek małżeński. Uświecony czy też nie. I wybacz Roso droga, uważam, ze para z, powiedzmy, trzydziestoletnim stażem, która łączą, jak to ładnie nazwałas, rachunki za czynsz i komplet garnków więcej może powiedzieć na temat ważności bądź nie związku zalegalizowanego niż para z kilkutenim stażem i papierem w szufladzie. Mówię to ja, wiolontela, prawowita małżonka z papierem w szufladzie.

Miłośc czy niech bedzie sentyment do byłego partnera to niekoniecznie wzdychanie i maślane oczeta pełne łez. To równiez wspomnienia. A tych nie odbierze nikt. I głupotą byłoby wymagać wymazanie tychże z pamieci. Wiesz, ja wolę z moim Slubnym pogadac o Wieśku i Zośce, szczerze icon_exclaim.gif , również powspominac czasem minione lata u boku tychże niż wymazywac je, bo mnie zazdrośc zżera. A to dlatego, bo jest jesczze coś takiego jak zaufanie.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
kasia80
Co powinnam wg was zrobić slysząc placzącego mojego bylego meza w telefonie, zalamanego, proszacego mnie o chwile uwagi o wysluchanie go?
Powiedziec mu: Idz do diabla!...?

Ano własnie tak... jak na mój gust za bardzo sie z nim cackasz. Moj eks (ale nie mąż) który dał mi szkołe na całe zycie, też wydzwaniał do mnie jeszcze w wiele miesięcy po rozstaniu. Usłyszał nieskromne odp... sie, ponieważ po kilku miesiącach ja juz miałam nowe życie, i powyżej uszu jego żałosnych telefonów. Stawiam sprawe krótko: jak chciał ze mna gadać, nie trzeba było robić mi świństw.

ps. gwoli political corectness stawiam znak równości pomiędzy żoną, a dzieciatą nieżoną.
Ja nie stawiam icon_wink.gif jestem ciężarną nieżoną icon_wink.gif więc chyba mogę:)))
moko.
jak już political to political correctness. icon_wink.gif icon_wink.gif
Sel
CYTAT(kasia80)
Ano wÅ‚asnie tak... jak na mój gust za bardzo sie z nim cackasz. Moj eks (ale nie mąż) który daÅ‚ mi szkoÅ‚e na caÅ‚e zycie, też wydzwaniaÅ‚ do mnie jeszcze w wiele miesiÄ™cy po rozstaniu. UsÅ‚yszaÅ‚ nieskromne odp... sie, ponieważ po kilku miesiÄ…cach ja juz miaÅ‚am nowe życie, i powyżej uszu jego żaÅ‚osnych telefonów. Stawiam sprawe krótko: jak chciaÅ‚ ze mna gadać, nie trzeba byÅ‚o robić mi Å›wiÅ„stw.  

Zakładam, ze mieliście dlugi staż i dzieci...?
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Berek
CYTAT(sel)
Co powinnam wg was zrobić slysząc placzącego mojego bylego meza w telefonie, zalamanego, proszacego mnie o chwile uwagi o wysluchanie go?
Powiedziec mu: Idz do diabla!...?


Na przykład to, co ja mówię, kiedy mój ciągle jeszcze formalny, ale już nie-obecny mąż ma ochotę mi się pozwierzać:
"Wybacz, ale to juz nie moja sprawa. Problemy, wynikłe z twoich wyborów, są twoimi problemami. Masz teraz od zwierzeń kogo innego".

Bo mąż, który zdradził, a potem zostawił, to nie jest obcy człowiek. To jest gorzej niż obcy - to jest ktoś, kto celowo uczynił mi krzywdę. I nie o wybaczenie lub niewybaczenie tu chodzi. Pewne sprawy, w tym użalanie się, należy załatwiać pomiędzy jako tako bliskimi sobie osobami. I tu podpisuję się pod Rosą. Pierwszy lepszy obcy człowiek ma prawo oczekiwać ode mnie więcej niż mąż, który z całkowicie własnej i nieprzymuszonej woli skopał mi i naszym dzieciom życie i sam sobie wybrał, co teraz ma.

I dlatego użalanie się nad nim, pisanie, że "biedny" i że "głupi" a tamta "wredna, podła" i tak dalej, uważam za bezsensowny sentymentalizm. On nie tylko tak samo wredy i podły, ale bardziej - bo to nie tamta nam skopała życie, tylko szanowny małżonek. Tamta nic nam nie była winna. To nie ona dokonała wyboru.

Z tym, że oczywiście każdy ma prawo do bezsensownego sentymentalizmu i mi nic do tego icon_razz.gif
kasia80
długi staż-tak. dzieci nie. nie chcial. dla mnie to zamkniety rozdzial, wiec rozpisywac sie nie bede. Powiem krótko: depresja, leczenie i duuuzo bólu. Ale jak człowiek przejdzie przez piekło, robi sie twardy. Stąd moja stanowczość. pozdr.
L@la
CYTAT(Dziewczyna_Longina)
ksiądz, odkąd wszedł w życie konkordat, także pełni funkcję urzędniczą, ale to tak btw, abyś na przyszłość wiedziała) nie jest mniej wazne; ono jest całkowicie nieważne. Oczywiście w świetle prawa.

No, co Ty?! icon_eek.gif czepiasz sie juz tak, że bardziej sie nie da. Ton moralizatorski twój bokiem mi wyłazi.
Tłumaczysz mi tak jakbym dzieckiem była. A mnie chodziło, o osoby, które niekoniecznie sa wierzące i ślub jak juz to biora jedynie w USC.Zresztą byłam na 2 slubach w tym roku, na których para młoda zdecydowała sie brac ślub i w USC i w kościele(katolickim).Taki kaprys mieli.A prawo na to zezwala.
Sory, za offtopicowanie.

Pozatym nie chce mi się z Toba rozmawiac, bo jesteś tak zajadła w swych osądach, i powiem szczerze - tak wyszczekana i wyżarta, że wymiękam w przedbiegach. Pozatym spasuj ze swymi przykładami, gdyż moga kogoś urazic.
Myslisz, że jak wziełas teraz ślub to bedziesz tu teraz osądzac kto lepszy a kto nie. Jak ślubu nie miałaś, to miałas troche inne zdanie(?) Ale wiadomo, punkt siedzenia zależy od miejsca siedzenia. teraz pani rosa, z obrączką na palcu bedzie wytyczać, kto jest w lepszym związku, kóry ważniejszy. Najmądrzejasza na świecie. No, tak - nie ma cwaniaka nad warszawiaka! icon_wink.gif icon_lol.gif Co rzekł to święte, i tak ma być i koniec.


P.S.
"mniej lepsze - to sobie taki mój wytwór słowny icon_cool.gif

P.S.II
Ślub z papierkiem mam, ale z grzeczności nawet bym publicznie nie mówiła, żem lepsza, gdyż wiele ludzi znam bez papierka żyjących ze soba, i mogłabym ich urazić, ...chyba nie? ale napewno bym sie ośmieszyła, co teraz ty zrobiłaś.
Lutnia
CYTAT(Berek)
CYTAT(sel)

Co powinnam wg was zrobić slysząc placzącego mojego bylego meza w telefonie, zalamanego, proszacego mnie o chwile uwagi o wysluchanie go?
Powiedziec mu: Idz do diabla!...?


Na przykład to, co ja mówię, kiedy mój ciągle jeszcze formalny, ale już nie-obecny mąż ma ochotę mi się pozwierzać:
"Wybacz, ale to juz nie moja sprawa. Problemy, wynikłe z twoich wyborów, są twoimi problemami. Masz teraz od zwierzeń kogo innego".



Mój narzeczony tak samo rozmawia ze swoją ex żoną.
Czasem dodaje jeszcze, ze "jesli chodzi o dziecko - mam nadzieję, ze masz swiadomość, że możesz dzwonić do mnie o każdej porze. Twoje prywatne życie, wybacz, niezbyt mnie interesuje".

Jesteśmy dorośli. Decydując się na coś (np. zdradę, odejście, rozwód) powinniśmy wiedzieć, że partner może nie chcieć być naszym powiernikiem i przyjacielem.

Gdyby miało wyglądać to inaczej - jak już wyżej pisałam, nie zdecydowałabym się na związek z rozwdnikiem.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Sel
............................
lina m.
CYTAT(Dziewczyna_Longina)
Sel, na tak zadane przez Ciebie pytanie, mam jedną odpowiedź. A odpowiadam tak dlatego, bo ćwiczyłam i rozmowy od serca, i rozmowy rozliczeniowe, i ocieplanie stosunków. Dlatego mówię: nie warto. Jak zauważyłaś: ludzie są różni. Jednak mechanizmy psychologiczne są identyczne i poddają się im nawet ci, którzy uważają, że mają wszystko pod kontrolą. Emocje, ot co. Te zaś nie podlegają intelektowi. I dlatego trzeba być bardzo ostrożnym.


Tak, uważam, że bezpardonowość i asertywność są tu jak najbardziej na miejscu. Lepiej zachować się wrednie i zachować spokój w sercu, niż postąpić wielkodusznie i zamącić sobie umysł.I teraz pytanie, na które nie oczekuję odpowiedzi:
Odpowiedz sobie szczerze, o ile wzrosła ilość Twoich myśli o eksie od czasu jego telefonu?
Dziękuję, to mi wystarczy.

pozdrawiam

R*


No i tutaj wydaje mi się, pies jest pogrzebany. Różnorodność. Nie zgadzam się,ze mechanizmy psychologiczne są identyczne, tak jak jedna kobieta po zdradzie dojdzie do siebie w ciągu stosunkowo krótkiego czasu a inna będzie wymagała specjalistycznej opieki i będzie stroniła od partnerów latami. Ludzie są różni, maja różne charaktery i róznie reagują, być może rdzeń emocjonalny po takim przeżyciu jak zdrada jest ten sam (czyt. przykrość, ból, uczucie pustki...) ale reakcje różne. Roso, dla ciebie piłka jest krótka, gruba krecha jak sama piszesz, koniec pieśni, adios, rozdział zamnięknięty ale nie wszyscy tak reagują i ich postawa nie jest ani gorsza ani lepsza, zwyczajnie jest inna. Tak samo jak jedna eks żona powie do słuchawki, słuchaj, nie obchodzi mnie co czujesz, a inna powie, przykro mi, trzymaj się jakoś, przejdziesz przez to.

"Tak, uważam, że bezpardonowość i asertywność są tu jak najbardziej na miejscu. Lepiej zachować się wrednie i zachować spokój w sercu, niż postąpić wielkodusznie i zamącić sobie umysł. " A to jest postawa , nazwijmy to zdrowego egoizmu - czyli mam w d ... to co czujesz po tym co mi zrobiłeś ale nie każdy zareaguje w ten sposób, bo nie każdemu z tym potem dobrze i nie każdy po takiej reakcji zachowuje spokój w sercu.

Co do myśli o eksie - byc może u sel nastąpiła ich intensyfikacja ale to mozna bardziej porównac (tak sobie to wyobrażam) do niepokoju o stan swojej dawnej przyjaciółki, czy kogoś z rodziny niż do czegoś co zagrażałoby aktualnemu związkowi ale jak wiadomo, ja tylko teoretyzuję jako pierwsza i póki co jedyna żona pierwszego i póki co jedynego męża.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.