Spotkało mnie dzisiaj coś dziwnego.
Podczas spaceru, nagle, ni z tego, ni z owego - poczułam na całym ciele przeraźliwe kłucia. Jakby setki, ba! tysiące cieniuśkich igiełek w jednym momencie dotykało mojego ciała. Kłuło wszędzie: na twarzy, na nogach, a najintensywniej na plecach. Swoisty nalot. Przy czym kłucia te wyraźnie odczuwalne były "na zewnątrz" skóry. A uczucie niezbyt przyjemne...
Trwało to nie dłużej niż minutę, po czym ustąpiło tak samo znienacka, jak się pojawiło.
Co to mogło być? Czy którakolwiek z Was doznała czegoś podobnego?
Zachodzę w głowę i nic wydedukować nie mogę...