To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Ktos tu zwariował - ja?? (post Sylwii.m)

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

marghe.
Niby człowiek jest oczytany...
Ale nawet na "starość" można przeżyć niejeden szok.
Mój szok dotyczy jednej z najsłynniejszych pozycji klasyki dziecięcej - "Piotrusia Pana". Ale to długa historia.

O Piotrusiu słyszał chyba każdy. Postać ta tak wrosła w kulturę masową! Dzieki Disneyowi, dzięki licznym odniesieniom, adaptacjom, filmom, gadżetom, a nawet powiedzonkom...
Rok temu - również dzięki pieknemu skądinąd filmowi "Marzyciel" traktującemu o życiu autora powieści, pana Barrie.

Miałam do czynienia z licznymi "skrótami" Piotrusia Pana w postaci "wersji dla opornych" (na pewno wiecie, o co mi chodzi). I wiecie co? Jakoś nigdy mi się ta fabuła kupy nie trzymała. Tu Londyn, tu Nibylandia, tu Wendy, tu piraci, tu Zagubieni Chłopcy (kto ich zgubił???), wróżki, tu jacyś rodzice obecni lub nie? Kilka oderwanych haseł -wątków... Nie mogłam załapać, jaki właściwie jest tok wydarzeń i posądzałam autorów tych adaptacji o zbytnie uproszczenia.

W ramach cyklu "zapoznawania moich dzieci z wartościową literaturą w miejsce disneyowskiego badziewia" wzięłam ostatnio z biblioteki PRAWDZIWEGO Piotrusia Pana. Były do wybory dwa przekłady, wybrałam Macieja Słomczyńskiego, zakładając iż tak wybitny tłumacz zapewni mi przyjemność obcowania z arcydziełem.
I tu dochodzimy do sedna.

Dziewczyny, tego się nie da czytać!!! Niech mi wybaczy skądinąd pięknie ukazany w filmie pan Barrie, ale posądzam go co najmniej o schizofrenię. Książka ZUPEŁNIE nie trzyma się kupy. Autor co i rusz wtrąca jakieś bezsensowne, oderwane i co tu kryć, nienadające się dla dzieci dygresje. Nawiasem mówiąc, kolejne dygresje wzajemnie sobie zaprzeczają. Są to np. jakieś szydercze uwagi o życiu, jakieś epitety odnośnie bohaterów, jakieś wywody domorosłego psychologa, jakieś po prostu głupoty takie, że włosy dęba stają.
Akcja jest zupełnie bez ładu i składu. Nie zaciekawia, nie ma logicznej i atrakcyjnej kolejności wydarzeń, fabuła łamie się, brakuje pomysłów, konsekwencji, dokończenia wątków. Nie ma nastroju, który byłby konsekwentcie budowany.
Słownictwo archaiczne mogę zrozumieć, ale sama budowa tekstu, sztuczne wypowiedzi bohaterów, natrętny i schizofreniczny narrator - tego się nie trawi!!!
Chorobliwe stany psychologiczne postaci (nienawiść do "matek jako takich") czynienie z małej dziewczynki, Wendy, "zastępczej matki" dla Zagubionych Chłopców i niewolnicze jej wykorzystywanie przy aprobacie samej Wendy, przemoc, krew się leje (bez żadnego ładu i składu sugestywne opisy wyrzynania piratów i vice versa), chorobliwa osobowość Piotrusia i jego okrutna postawa wobec innych bohaterów powieści...

Nie śmiejcie się ze mnie, że dokonuję jakijś "naukowej" analizy. Nie jest ona naukowa, to najzwyklejsze w świecie wrażenia czytelnika. I niech nikt mi nie mówi, że postrzegam to tak, bo jestem dorosła. Nie, to własnie dla dzieci ta książka się w ogóle nie nadaje!!! Ten cały Barrie to był po prostu niewąski świr!!!

Dziewczyny, jeśli znacie Piotrusia Pana tylko z filmu i disneyowskich bajeczek, poprzestańcie na tym, radzę wam. Albo nie - weźcie do ręki prawdziwego "Piotrusia" i przekonajcie się, że piszę prawdę.


I jeszcze jedno - nie przekartkowałam ksiązki - przeczytałam od deski do deski z każdą stroną robiąc i utwierdzajac się w swoim przekonaniu... Chciałam mu dać szansę... Nie skorzystał.

A może jakieś odmienne opinie???
_________________
mama Olgi (2000) i Adama (1992)
marghe.
CYTAT(rybka)
Zaraz zaczne czytać. Interesująca opinia swoją drogą. Tez mam przeklad Słomczyńskiego, ale krwawych opisów nie znalazlam w czasie kartkowania.



CYTAT(amania)
 
nie mam żadnej opinii dot. oryginału, bo nigdy nawet koło niego nie stałam  
i chyba tak zostanie  
Piotrusia Pana znam przede wszystkim z bajki na kasecie magnetofonowej sprzed dwudziestu paru lat (ostatnio taka sama wyszła w serii Bajki-grajki) i ją uwielbiam. Znam całą na pamięć, a Marysia chyba połowę.  
Poza tym czytałyśmy książeczkę disneyowską, nawet kilka, ale żadna nie podobała nam się tak jak ta kasetowa.


CYTAT(mamboo)
 
Wersję Piotrusia Pana znam z płyty - do tej pory pamiętam , moje dzieci lubią ja również. Znam tez różne adaptacje.  
Kiedyś dawno temu próbowałam przeczytać oryginał, ale niestety bardzo mnie przygnębił i poprzestałam na kilku pierwszych kartkach.


CYTAT(Silije)
 
Ja nie znam tej płyty  Kto pożyczy  
"Piotrusia Pana" oryginalnego przeczytałam niedawno , ale wszelkie dygresje pomijałam. Książka wydała mi się bardzo poważna, dla bardzo dużych dzieci. Natomiast dla mniejszych polecam nowość "Elfi pyłek i wyprawa po jajko" - też o Nibylandii.


CYTAT(Sylwia M)
Faktem jest że liczni epigoni Barriego upiększyli baśń czyniąc z niej właściwie sielankę. W Nibylandii opisanej w Piotrusiu Panu:  
- Zagubieni Chłopcy bez przerwy obawiają się o swoje życie i nie są to czcze obawy  
- muszą walczyć z piratami odnosząc prawdziwe rany, oddając prawdziwą krew i nie mając znikąd pomocy  
- cierpią z powodu braku opieki i tak bardzo pragną troski rodzicielskiej, że upatrują "matki" w tak samo małej jak oni sami dziewczynce - Wendy  
- głodują, bo Piotruś ma taką fantazję, aby często jadać tylko na niby  
- są całkowicie sterroryzowani przez Piotrusia, który ma schizofreniczną osobowość ; ich wzajemne stosunki jako żywo przypominają chorą relację GURU-wyznawcy; przykład? Piotruś wzbudza w nich nienawiść do rodziców (jako takich) którzy i tak żyją przecież tylko w mglistych wspomnieniach  
- ze strachu mieszkają pod ziemią - w ciemnej norze, w której śpią na jednym łóżku - tak ciasnym, iż w nocy muszą na komendę odwracać się na drugi bok  

Taka to właśnie jest Nibylandia. A wiecie, dlaczego chłopcy są "zagubieni"? Otóz wg autora są to dzieci, które powypadały z wózków jako niemowlęta i nikt się tym nie zainteresował. Nawiasem mówiąc, nie wspomina, w jaki sposób następnie trafiły na Nibylandię. Koszmar!



CYTAT(Ms. MEZ)
no ale Sylwia, popatrz na najlepsze osiągnięcia w filmach animowanych - czy Nemo nie był straszny? Na początku jego matkę pożera wielka ryba w przerażającej scenie, a potem tego też strachu wcale nie brakuje.  

Chyba trzeba pamiętać, że Piotruś Pan powstał w tej samej epoce jak Alicja w Krainie Czarów - w epoce wiktoriańskiej, która najzdrowsza emocjonalnie nie była. Z jednej strony do dziś fascynuje swoją doskonałością, pięknem, ucywilizowaniem - z drugiej strony, relacje między ludźmi były w tamtych czasach chore.  

Po drugie, jako osoba oczytana na pewno wiesz, że baśń z zasady operuje symbolami, archetypami - i robi to w mniej lub bardziej widoczny sposób. Np. to że chłopcy śpią w norze pod ziemią można odczytać jako chęć powrotu do łona matki. Piotruś i Wendy mogą symbolizować niedojrzałych rodziców - zresztą termin "Piotruś Pan" w odniesieniu do niedojrzałych mężczyzn już chyba wszedł do potocznej mowy. Itd.  

Po trzecie, klasyczne baśnie są często mroczne i dzieci w wieku szkolnym potrafią sobie z tym poradzić. Baśnie Andersena, Sinbad Żeglarz, nawet nasz Pan Kleks (dalsze części) - są to miejscami przerażające opowieści.  
Myślę, że w zalewie cukierkowej słodyczy dla dzieci a także dorosłych (wszystkie te M jak M, czy Kasie i Tomki + reklamy) taka odtrutka jest bardzo potrzebna.
Jaco
Sylwia,
Nie sądzę, zebym przeczytała oryginał po tym co napisałaś... Za bardzo lubie wersję disneyowską, żebym chciała z niej z rezygnować na rzecz późniejszych skojarzeń z oryginałem.

Ale poprosze o więcej icon_smile.gif Inspirujące są Twoje posty na tym forum i może zacznie się ty więcej dziać icon_smile.gif
Cleo
ja krótko, bo nie mam czasu, ale: a ja ten oryginal mialam od dziecinstwa, i zawsze go czytalam i czytam czasem i teraz icon_smile.gif i kocham ilustracje z niego właśnie, a nie te z Disneya.
grzałka
CYTAT(grzalka)
no, no, w takim razie musze po to sięgnąć w wolnej chwili (wolna chwila zapowiada sie najwczesniej za jakieś 5 lat) bo opis zachęcający  8)
aluc
Piotrusia Pana czytałam ze dwa razy w dzieciństwie, w wersji oryginalnej (stawiam na Słomczyńskiego przekład, bo by się czasowo zgadzał) i jakoś nie złamało mi to życia oraz poglądu na świat icon_biggrin.gif nigdy nie byłam namiętną miłośniczką, ale chyba chętnie sobie odświeżę, podobnie jak Alicję wink.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.