Nie wiem co ze mną-to że chodzę wiecznie wkurzona to wina poziomu hormonów tarczycy (obecnie nadczynność ). Ale co się dzieje że ostatnie dni to ja MUSZĘ się po połodniu/wieczorkiem (czyli między 17 a 19) położyć i momentalnie zasypiam. I to na coraz dłużej-dziś spałam 2 godziny . W nocy śpię po 7-8 godzin, może mam ciut wiecej na głowie przez chorobę Kingi, ale coś takiego to mi się niegdy nie przytrafiało.
Co to jest i co z tym robić bo życie mi utrudnia znacznie (i męża pochwalę-oni jedli obiad ja się poszłam położyć a jak spałam to tatuś dziecku czytał, grał w domino i zabawiał cobym ja pospać mogła. Kochany jest, prawda )