Może niektórzy pamiętają, że moje dzieci uwielbiały swoje przedszkole. Ale od tego roku (5-latki) jest coraz gorzej. Już od początku roku słyszę, że jest nudno, nie ma czasu na zabawę, że koleżanki nie chcą się z nimi bawić, że są brzydkie zabawki, że pani krzyczy.
W piątek usłyszałam historię, że Zosia płakała podczas pracy z książką i pani na nią krzyczała. Zosia myślała, że trzeba napisać nazwy zabawek (lalka, miś, parasol) i nie umiała - dlatego płakała - a tymczasem trzeba je było tylko narysować. Podejrzewam, że nie wytłumaczyła pani dlaczego płacze .
Dziś rano obie dziewczyny urządziły mi histerię, że nie chcą iść do przedszkola - zupełnie jak kiedy były 3-latkami. Ewelina płakała bardziej (ale ona jest większym buntownikiem)
Nie wiem zupełnie co o tym sądzić Mam dwie hipotezy:
1. w grupie 5-latków jest faktycznie więcej pracy niż w poprzednich latach. Codziennie dzieci robią 2 zadania (wcześniej było 1), zajęcia już nie są w podgrupach (max. 6 dzieci przy jednym stoliku) tylko dla całej grupy razem (20 dzieci). Od początku roku dzieci mają nie przynosić zabawek oprócz piątków, nam się tego nadal nie udaje wdrożyć (bez własnych zabawek zabawa w p-lu jest niemożliwa zdaniem moich dzieci) Może moje dzieci po prostu nie dorosły do takiego trybu pracy, stąd ta niechęć? Są z końca roku, część dziewczynek radzi sobie lepiej z zadaniami (są takie co czytają swobodnie, itp.) może moje dzieci czują się "głupie"? Może w domu mają za mało dyscypliny (są naprawdę grzeczne i chętne do współpracy więc nie spieramy się zbyt dużo, ja też nie wymagam zbyt wiele) - może to zbyt duży kontrast z przedszkolem?
2. w przedszkolu zmieniła się dyrekcja, po raz pierwszy od powstania przedszkola. do tej pory panowała tam bardzo domowa atmosfera (można ją też nazwać marazmem ) - miało to swoje minusy ale też pewnie i plusy. Wiem, że kadra nie jest super zadowolona ze zmiany, może w przedszkolu panuje nerwowa atmosfera, dzieci to wyczuwają?
Nie wiem, co robić, co mówić dzieciom (do przedszkola mają chodzić, nie ma wyboru), czy porozmawiać z paniami i o czym? Dodam jeszcze tylko, że panie twierdzą, że moje dzieci świetnie radzą sobie w przedszkolu, są lubiane, bawią się, słuchają - zero problemów (w poprzednich latach były problemy z karnością, tzn. pani mówi co trzeba zrobić, a moje dziecko na to "nie" i koniec dyskusji)
ech