Wspomóżcie, bo już nie wiem, czy to ja jestem nadopiekuńcza, czy inni nieodpowiednio zajmują się dziećmi. mój synek ma 3,5 roku. Mieszkamy w ścisłym centrum miasta, na osiedlu starych bloków. Obserwuję, że dzieci w wieku mojego synka wychodzą same na podwórko bez opieki i nadzoru dorosłych. Kiedy zapytałam jedną mamę, czy się nie boi, odpowiedziała: przecież widzę go z okna. Ale chyba nie siedzi przy tym oknie non stop? Nie wiem, czy to normalne, że czterolatki hasają same? Czy to ja robię z igły widły? Przecież pomijając już ewentualne niebezpieczeństwo, dzieci w tym wieku czasami po prostu nieodpowiednio się bawią i ktoś musi im o tym powiedzieć, że np. sypanie piaskiem na inne dzieci nie jest ok. Kto ma to robić? JA, jako jedyny przedstawiciel dorosłych na placu zabaw? Proszę, napiszcie, co o tym myślicie.
Mój Michał ma pięć lat i nie puszczam go samego na dwór. To jeszcze nie ten wiek. Może ja też jestem nadopiekuńcza, ale wydaje mi się że trzeba dzieciaki pilnować. Pomijając nieodpowiednie zabawy i zachowania dzieciaczków, to przeciez niedaleko napewno jest ulica/i to wcale nie musi być ruchliwa/, różni ludzie/o pedofilach i innych w tym stylu nie wspomnę/, a przecież taki maluch jest bardzo ufny.
Ja też widuję tak małe dzieci bez opieki na podwórku, ale ja mam inne zdanie i wychodzę razem z dzieckiem. Sama nie wiem kiedy się odważę na samodzielne eskapady Michała, pewnie jeszcze nie prędko.
Zosia ma prawie 5 lat i nie wyobrażam sobie żeby bawiła się sama na podwórku. A mieszkam w spokojnej zielonej dzielnicy, a Zosia jest chodzącą grzecznością.
Hmm Oskar ma 7,5 lat i bawi się sam u znajomych na ogródku, bez opieki dorosłych, dzieci sąsiadów maja 9 lat. Już się nie przejmuje, pora usamodzielnić dziecko.
Oskar czasami też idzie z nimi na plac zabaw, nie widze z okna tego placu, ale jakoś spokojna jestem, bo nie jest sam. Samego bym go na plac zabaw nie puściła. Dodam, ze mieszkamw okolicy domków jednrodzinnych i mieszkam przy " slepej" ulicy, więc samochody nie jeżdzą. Aha jeszcze nie tak dawno mówiłam sobie, ze w życiu nie zostawie dziecka samego na 15 min, po to by zrobic zakupy. Myliłam sie, czesto teraz zostawiam Oskara na 10-15 min. Nic złego mu się nie dzieje. Aha pierwszy raz został w domu jak miał grubo ponad 6 lat. I teraz gdy ma prawie 8 lat, bawi się samodzielnie, lub z dziecmi w miejscach, w ktorych go nie zauważam np. z okna. Aha powiem wam, ze Oskar zanim wyjdzie z domu powtarza mi co mu wolnoa a czego nie i mam nadzieję, ze dlugo słowa = czyn. Zanim wychodze z domu, oskar powtarza: nie wolno mi wychodzić z pokoju, chyba, ze chce do wc, nie wolno mi odbierać telefonu i domofonu.
No to ja też z tych nadopiekuńczych...
moja starsza córka ma ponad 5 lat i nie zostawiłabym jej samej na podwórku. Zostawienie dziecka 3,5 letniego powinno podpadać pod paragrafy.
Szczerze powiem, że jak widzę takie maluchy same to mi ich bardzo żal.
Szymon nie wychodzi sam, zawsze z kimś z dorosłych. Ja widzę co on robi jak jest ze mną więc wolę się nie zastanawiać na razie co byłoby gdybym czasem nie zawołała i nie ostudziła zapału U nas też można spotkać 4-latka z 2-latkiem i kluczami. Mamusia sobie w domu filmy ogląda i piwkiem popija z koleżankami w ogródku. Szkoda mi ich. I ja nie jestem nadopiekuńcza CYTAT(Zyrafo) No to ja też z tych nadopiekuńczych...
moja starsza córka ma ponad 5 lat i nie zostawiłabym jej samej na podwórku. Zostawienie dziecka 3,5 letniego powinno podpadać pod paragrafy. się podpiszę Gaba ma 5 i pół roku i nieprędko wyjdzie na dwór sama.
Mój Piotr nigdy nie był sam na podwórku, nie wyobrażam sobie tego. Puścic takie małe dziecko bez opieki. A 3,5 letnie to już nadużycie
Dzięki za te opinie. Przynajmniej wiem, że nie jestem odosobniona w swoich poglądach. A jednak na moim osiedlu to norma, że takie dzieciaki biegają same. Dodam jeszcze, że nie są to dzieci z tzw. rodzin patologicznych, co jest tylko jeszcze bardziej zdumiewające.
Ja mieszkam w domku z ogródkiem, w czerwcu Oliwier skończy 4 lata i też do ogródka wychodzi pod opieką. Jak znika z drugiej strony domu na dłużej niż 15 minut to idę sprawdzać.
Moim zdaniem 3,5-4 latki są za małe by mieć do ich samodzielności zaufanie. Już widziałam jak moje dziecko próbuje się wdrapywać na siatkę, otwiera skrzynkę prądową i robi różne rzeczy zakazane przez nas. Pozostawienie go na dłużej samego chyba mogłoby się skończyć wypadkiem. A w mieście do 6-7lat na pewno nie puściłabym samego, a i wtedy tylko gdybym widziała jakąś mamę na placu zabaw, oczywiście znajomą. Także też jestem przewrażliwiona. A poza tym po coś dziecko ma rodziców, samo na świat się nie pchało. Pozdrowienia dla przewrażliwionych mamuś.
Mateusz ma 6 lat i zawsze jest na podwórku pod moją opieką. Zresztą w domu sam też nie zostaje.
CYTAT(wiedźma_Lodzia) Mój Piotr nigdy nie był sam na podwórku, nie wyobrażam sobie tego. Puścic takie małe dziecko bez opieki. A 3,5 letnie to już nadużycie :roll:
siÄ™ podpiszÄ™
Leo też zawsze pod opieką, choć na naszym placu zabaw znacznie mniejsze brzdące biegają bez nadzoru. Wg mnie to już zaniedbywanie-taki maluch nie przewiduje konsekwencji swojego postępowania, leci np. prosto od rozbujaną hustawkę. Brrr, jak ja nie lubię placu zabaw . Najlepsza koleżanka Leosia, niespełna sześcioletnia, od dwóch lat sama przemierza nasze miasteczko. czasem późno wieczorem któreś z jej rodziców zagląda do nas zapytać, czy Karolina u nas jest. wogóle nie wiedzą, gdzie się podziewa. zgroza ogarnia na taką bezmyślność.
na naszym podwórku część 5-6 latków bawi się sama, a od 7 lat to już wszyscy
Ania czasem wychodzi na plac zabaw przed blokiem z 10-letnia sÄ…siadkÄ…
ja nawet Zuzi nie puszczam samej na dwor, na osiedlu
w wakacje natomiast, jak bylismy na wsi u mojej babci, to Zuzia i nawet Jasiek bawili sie na podworku sami, troche u nas, troche u sasiadow, ale ogolnie sami, bez mojej opieki ale na tej wsi wszyscy sie znaja dla mnie duzym wyzwaniem bylo pozwolenie chodzic Zuzi samej do szkoly ( widze z okna jak idzie i wraca, bliziutko, 300m) ale juz samej do parku na plac zabaw nie puszcze dlugo wystarczy przypomniec tragedie Mateuszka z Rybnika, zamordowanego w lutym przez pedofila...
moje dzieci mają 4,5 roku i by same nie zostały. Ja zas bym się bała je zostawić na podwórku... z okna bym ich nie widziała, mieszkamy na 7 piętrze. Pod blokiem hasają dzieci w wieku od ok. 7 lat, myślę, że to jest do przyjęcia i normalne. Młodszych dzieci bym nie puściła sama.
U babci oczywiście wychodza sobie same, tam mają ogrodzony plac zabaw (tylko ich własny ) i jest to na wsi, zupełnie inna sytuacja. CYTAT(asiaT) Pod blokiem hasają dzieci w wieku od ok. 7 lat, myślę, że to jest do przyjęcia i normalne.
Nie puszczam dzieci samych, mimo, że mieszkamy na spokojnym osiedlu, a podwórka są wewnetrzene, oddalone od ulicy. Wojtek (w tym roku kończy 8 lat) dopiero od tego roku zaczyna wychodzić sam na to podwórko pod blokiem, raz poszedł sam do szkoły. Tak małych dzieci (3,5 roku) wogóle nie widuję samych na podwórku . Najmłodsze samodzielnie wychodzące to 5-6 latki i to najczęściej pod opieką starszego rodzeństwa.
stare dzieci puszczalam na podworko same od 7 lat- od pierwszej klasy- na poczatku na krotko, kontrolowalam czy umieja pilnowac czasu itd, a pozwolenie tez zalezalo od wieku czynnikow, ktore wskazywaly na tzw ogolne poczucie obowiazku. Na przyklad sie umawialam ze ide do sklepu i nie wolno NIKOMU otwierac, bo ja mam klucz, po czym pukalam i przedstawialam sie jako mama itp kwiatki.
Mlodsze puszczalam od 5-6 ale jednak pod opieka sporo starszych siostr i na poczatku tez na zasadzie ze wychodzilismy wszyscy, ale dzieci schodzily jako pierwsze i 10 minut bawily sie same. Najmlodszych puszczalam z wozkiem bo lubily, jak najmlodsze zaczely lazic- nie puszczam. Z szemkiem to w ogole nikogo nie puszcze bo to kaskader
Mnie Maciek ubłagał, żebym mu pozwoliła samemu wyjść na plac. Pozwoliłam. Zniosłam mu rower, pojechał na plac tuz za blokiem, a ja wrócilam do domu, zebrałam Wojtusia i siebie i poszłam na plac. Na placu były zaprzyjaźnione mamy, wiedziałam, ze krzywda mu się nie stanie. Mnie nie było z nim góra 10 minut. Ale to było najcudowniejsze 10 minut w zyciu mojego dziecka. Tylko teraz chciałby już tak zawsze, ale ja mu na to pozwalam tylko w nagrodę za wyjątkowo "dorosłe" zachowania.
Ulke puściłam dopiero trzy razy...przy czym za pierwszym była pod balkonem...zielono tam mamy...na kocyku z koleżanką...a ja siedzialam na balkonie i czytalam książkę:)wychodziłam po nią na dwór:)...drugi raz poszła z koleżanką z przedszkola na plac zabaw przed blok...a mama tej koleżanki myła okna więc miała je na oku...i trzeci raz niedawno sama sobie wyszła ale wróciła po 10 minutach bo jej się nudziło:)
ja czasem wypuszczam dziewczynki przed blok - mamy tam pojedynczą piaskownicę, mieszkamy na parterze i jest naprawdę kameralnie. Dziewczyny mają przykazane, że mają być w zasięgu mojego wzroku.
Za to jak jestem z nimi na placu zabaw, to latają całą bandą i ja ich właściwie nie widzę - a to "baza" w krzakach, a to "domki" w innych krzakach, a to "wykopaliska archeologiczne" przy boisku. Niby tam jestem, na wszelki wypadek (podać picie, dać pieniądze na lody, obmyć rany i przykleić plasterek, ew. rozhuśtać na huśtawce). Niestety jest to niebezpieczne, bo dziewczynki są przyzwyczajone do b. dużej swobody i czują się bezpiecznie także w innych, mniej znanych miejscach, gdzie wolałabym żeby się mnie pilnowały - np. na osiedlu mojej Mamy nie odstępuję ich na krok a one takiej kontroli b. nie lubią. Naprawdę mamy jeszcze dużo do obgadania w temacie biegania samopas
Karolka jeszcze nigdy nie była sama na dworzu... Jakoś ciężko jest mi sobie to wyobrazić. Pomijając fakt, że u nas na podwórku to nie miałaby się gdzie bawić. Jednak inne dzieci przebywają na tym naszym podwórku (tzw. studnia, z 4 stron kamienice, bez zieleni, naprawdę maleństwo). Inne dzieci się tu bawią, ale szczerze mówiąc jest mi ich szkoda . Szczególnie maluchów (jest taka jedna rodzina, chyba matka wychowuje samotnie 3 dziewczynki, jak jest ciepło - bez przerwy na podwórku przebywają, a mają teraz już ok.6, 5 i 4 lata... No ale w zeszłym roku też biegały same po podwórku...).
Nawet jak jedziemy do mojej babci, która ma domek z ogrodzonym ogródkiem (w osiedlu domków jednorodzinnych) to z drżącym sercem puszczam Karolkę samą na dwór. Tam to już trudno ją upilnować, żeby na dwór nie wyszła sama. Drzwi u babci cały czas otwarte. Po prostu tam nie ma zwyczaju siedzenia w domu. Cały czas ktoś się gdzieś kręci. No ale nawet tam jak Karola wyjdzie na dwór sama to co chwila sprawdzam gdzie jest i czy wszystko u niej OK. Niby nie powinna wyjść za bramkę... ale obawa jakaś tam pozostaje. Może gdybym mieszkała tam na stałe to bym się przyzwyczaiła do tego, że nie mam pod nosem przez cały czas mojego dziecka... Tam wszyscy jednak pozwalają dzieciom na zabawy na podwórkach.
Moje dziecko ma 4,5 roku i nie ma w ogóle opcji samodzielnego wyjścia na dwór. I pewnie przez co najmniej 2-3 lata nie będzie.
Dzieci ponizej 6 lat same na podworki to IMO nieodpowiedzialnosc.
Dominik wychodzi sam na dwór od kiedy skończył 6 lat.
Od tego też czasu robi zakupy i sam chodzi i wraca ze szkoły Teraz kiedy się przeprowadziliśmy jest jeszcze łatwiej, mieszkamy na parterze, sklep dwa kroki od domu i mnóstwo znajomych.
Oliwia skończyła w marcu 5 lat. Nie puszczam jej samej. Dzis poszła usiąść w sklepie na ławeczkach przy wyjściu podczas gdy ja stałam przy kasie. Na moment się odwróciłam, a potem już jej nie widziałam. Zostawiłam wózek i pobiegłam jej szukać. Stała przy drzwiach wyjściowych. Nic sie nie stało ale wyobraźnia szalała. Niby taka "dorosła" a jednak może ktoś ja zabrał ?! Chyba bym zwariował w domu gybym pozwoliła córce teraz na samodzielny pobyt na dworze.
To zależy też od osiedla i od dziecka. Ja mieszkam na strzeżony osiedlu i 2 starszych dzieci szaleje samy, zresztą średni syn wychodził już sam jak miał 5 lat (zawsze z siostrą) i nie było problemu. Ale mojego młodszego syna nie będę mogła jeszcze długo samego wypuścić, bo jest całkiem inny niż starszy syn... Co w głowie - to od razu przystępuje do działania.... niestety...
Myśle że zdecyduje się wypuścić Nine sama jak bedzie miała tak 6 lat.
Na pewno nie wcześniej ale chyba później tez nie....Nie chce jej trzymac pod kloszem, nie chce byc nadopiekuńcza. Myslę że wiek okołozerówkowy to czas kiedy można dziecku ozwolić na większa samodzielnośc.
Moi chlopcy (5,2 i 6,5 lat) nie wychodza sami, mamy domek z duzym ogrodem, ale nigdy nie zastawiam ich samych, bo oni maja szalone pomysly i przelaza przez ogrodzenie, wiec i tak musze ich nonstop pilowac. Na spacery chodzimy do parku albo w dni powszednie zastajemy jeszcze z innymi dziecmi na podworku przedszkolnym i maja wowczas super zabawe, a mamusie sobie gadaja Nie wiem, kiedy sie odwaze puscic ich gdziekolwiek samych. Sami w domu tez nigdy nie zostaja, chocby na pare minut.
Ja mam córcię, która obecnie ma 10 lat (no prawie 11). Pierwszy raz kiedy samą ją gdzieś puściłam to było w pierwszym semestrze 3 klasy czyli miała wtedy prawie 9 lat. Początkowo wyglądało to tak, że rano umawiała się z koleżanką i już same, przez małą ulicę szły do szkoły. Zawsze czułam się jakoś pewniej jak była z kimś. Oczywiście wcześniej zostawała sama w domu (od 7 roku życia) najpierw na 5 min., potem 15 itd. Myślę, że to kiedy dziecko puścić samo zależy i od dziecka, jego usposobienia oraz od tego gdzie mieszkamy. My jesteśmy z W-wy, z bloku wychodzi się wprost na ruchliwą ulicę, więc może dlatego "pierwszy raz" nastąpił tak późno. Dziś moja pannica lata już prawie gdzie chce i jeździ sama autobusami Grunt to przygotować nasze dzieci na różne sytuacje, które mogą je spotkać na ulicy, uczulić na obcych, powiedzieć jak się mają zachować kiedy np. zatną się w windzie a ten proces najlepiej zacząć jak najwcześniej Oczywiście nie zamierzam nikogo straszyć tylko my się będziemy czuć bezpieczniej kiedy nauczymy nasze dzieci żeby one bezpiecznie wracały do domów
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|