To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Panowie jakie uczucie jest byc przy porodzie??

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
Seba
Za 3 miesiace oczekuje mego 1 wymarzonego dziecka icon_biggrin.gif Chce byc przy porodzie ale boje sie ze spanikuje!Na co musze byc przygotowany?Chlopaki dajcie jakies rady.
użytkownik usunięty
Seba, tutaj na forum facetów jest niewielu i rzadko się udzielają.
Mogę Ci tylko napisać, że mój mąż długo wahał się, zanim zdecydował się być przy porodzie naszej starszej córki, ale jak już był po, to stwierdził, że teraz nie wyobraża sobie innego przeżywania tak ważnej chwili.

Z technicznych szczegółów: nie przecinał pępowiny i stał przy mojej głowie, tak, że nie musiał patrzeć tam, gdzie nie chciał wink.gif Kłopotów psychicznych związanych ze współżyciem po dwóch przeżytych wspólnie porodach nie ma.
ilona
Moj bardzochcial,byl przy wszystkich trzech i nie zaluje icon_wink.gif
Seba-czy w zyciu prywatnym tez tak Cie wolaja? icon_biggrin.gif
mick
Co to znaczy bojÄ™ siÄ™? JesteÅ› facet z jajami czy nie?icon_smile.gif
Nawet się nie zastanawiaj, to twój obowiązek.
Musisz być przygotowany przede wszystkim na kiepską pracę personelu. Gdy żona będzie miała kroplówkę, sprawdzaj czy aparat jest włączony itp.(pielęgniarki potrafią zapomnieć o tym drobnym szczególe).
I najważniejsze: wspieraj, wspieraj, wspieraj...
JPS1972
Witam,
byłem 13 miesięcy temu przy porodzie.
Co mogę powiedzieć...w czasie skurczów dowiedziałem się o sile mojej żony... . Jak ściskała mi dłoń to krew do palcy nie dochodziła wink.gif
I jedyny moment wachania (może inaczej to powienienem nazwać) to moment przecinania pępowiny. W tym momencie tak jakoś przeszło mi przez myśl, że biorę odpowiedzialność za dziecko.
thorrjar
To niezapomniane chwile, żona na pewno będzie Ci bardzo wdzięczna za wsparcie.
iguana
Co prawda miałam cesarkę, ale poprzedzoną 20 godzinami piekielnego bólu. Mąż był ze mną cały czas. I obserwując go, mogę poradzić jedno: nastaw się na to, że Twoja Kobieta będzie cierpiała, a Ty będziesz bezsilny, bo nijak nie będziesz mógł Jej bólu złagodzić, a chciałbyś go wziąć na siebie.
mikmister
Wątek troche po terminie ale każdemu tacie doradzam przywitać tak dziecko i oczywiście pomóc żonce icon_smile.gif
Napisze tylko tyle icon_smile.gif
Po paru godzinach wreszcie Ją zobaczyłem - moją Natalcię.
Opatuloną tylko w pieluszki dali mi ją dosłownie po paru sekundach od momentu urodzenia, a dopiero później zabrali na odciągnięcie czegoś tam ( byłem w takim zadowoleniu ) - człowieku musisz to przeżyć.
Oczywiście przecięcie pępowiny, której kawałek mam i będe miał na zawsze ( leży sobie obok pępka w suchym pudełku icon_smile.gif )

Zasada jedna. Jak już chcesz to stań przy głowie, koledzy mi tak doradzili i jestem im za to ogromnie wdzięczny, póżniej ponoć są jakieś niesmaki ale to wszystko zależy od sytuacji i zaangażowania w związek.
Po porodzie i ucałowaniu nowego człowieczka proponuje opuścić salę ( łożysko )

Ale kurcze, jak tylko sobie teraz przypone ten moment to mogą po mnie rowerem jeździć i gwoździe w ręce wbijać, a ja i tak sie śmieje icon_biggrin.gif
Pozdrawiam przyszłych tatuśków i oczywiście wszystkie dzielne mamy, które odwalają przez te parenaście lat kupe dobrej roboty, żebyśmy my mogli się cieszyć rodziną icon_wink.gif
screem
nie bede sie rozpisywal bo temat rzeka ale cos niesamowitego icon_eek.gif
niuniunia
Ja byłem przy żonie podczas porodu. Zgodziłem sie bo wiedziałem że bardzo jej na tym zależalo. Mysle ze jej bylo dzieki temu choc troche latwiej. Najgorsze mialem pierwsze 10 minut myslalem ze padne tam potem jakos sie wziolem w garsc i juz bez problemu trwalem do konca. Dla mnie to nie byla fantastyczna rzecz patrzec jak zona sie meczy a ja moge tak niewiele jej pomoc. jednak gdyby w przeszlosci chciala abym byl jeszcze raz mysle ze dlugo bym sie nie wachal. Sam nie wiem co jest gorsze czekanie na korytazu i w zasadzie kompletna niewiedza co sie tam dzieje niz bycie przy zonie. Jedno i drugie dla mnie by bylo rownie ciezkie. Ulga jest wtedy jak juz dzidzia jest obok nas i usmiech zony choc zmącony bólem ale jednak usmiech:)

Marcin M
niuniunia
Ja byłem przy żonie podczas porodu. Zgodziłem sie bo wiedziałem że bardzo jej na tym zależalo. Mysle ze jej bylo dzieki temu choc troche latwiej. Najgorsze mialem pierwsze 10 minut myslalem ze padne tam potem jakos sie wziolem w garsc i juz bez problemu trwalem do konca. Dla mnie to nie byla fantastyczna rzecz patrzec jak zona sie meczy a ja moge tak niewiele jej pomoc. jednak gdyby w przeszlosci chciala abym byl jeszcze raz mysle ze dlugo bym sie nie wachal. Sam nie wiem co jest gorsze czekanie na korytazu i w zasadzie kompletna niewiedza co sie tam dzieje niz bycie przy zonie. Jedno i drugie dla mnie by bylo rownie ciezkie. Ulga jest wtedy jak juz dzidzia jest obok nas i usmiech zony choc zmącony bólem ale jednak usmiech:)

Marcin M
gosiakam
moj maz byl przy mnie i zaciagnelabym go tam sila gdyby nie chcial! nie wyobrazam sobie zeby go tam nie bylo. pomogl mi bardzo i kazdemu facetowi mowie zeby byl ze swoja zona w tych trudnych chwilach to wazne. Moj maz pepowiny nie chcial przeciac:) i byl strasznie zly na malego ze mnie tak wymeczyl nawet nie chcial przez chwile go wziac na raczki ale zaraz mu przeszlo! powodzenia tatuskowie! trzymam za was kciuki!
Justine_Ch
Wiem, że temat już raczej przedawniony, ale może jeszcze ktoś tu zajrzy? icon_smile.gif
Własnie dowiedzieliśmy się z mężem, że będziemy rodzicami icon_biggrin.gif
Zanim zaszłam w ciążę, byłam pewna, że będę namawiać męża na poród rodzinny, że stanę na głowie żeby Go przekonać. Teraz wiem, że tego nie zrobię. Moim zdaniem to nie jest obowiązek mężczyzny! Jeśli mąż sam z siebie chce razem ze mną przeżywać tą chwilę to super, ale jesli nie to nie będę Go namawiac i nie będzie mi przykro. Wiem, że mój mąż jest bardzo wrażliwy, co nie znaczy, że nie ma jaj! Dla mnie jest prawdziwym mężczyzną, bo jest stanowczy, odpowiedzialny, opiekuńczy i wie czego chce. On już teraz boi się o mnie, o nasze maleństwo i o przebieg porodu. Wiem, że bardzo by przezywał mój "ból porodowy", tak jak każdy inny.
Jesli nie jesteś pewny, nie sugeruj sie tym czego oczekuje żona, ale rozmawiaj z nią szczerze. Nie obawiaj się wyjawić swoje uczucia i wątpliwości. Decyzje podejmij sam, jedynie przy pomocy żony.
Pozdrawiam serdecznie :0)
LilySnape
Fajnie czytać opinie facetów co do porodu.

Mój mąż wie, jak bardzo jestem tchórzliwa i wie również, że ze względu na strach przed porodem długo nie mogłam sie zdecydować na dziecko. Toteż docenia to, że w końcu postanowiłam się przemóc wink.gif Będzie tam, by wesprzeć mnie psychicznie i pilnować czy lekarze i pielęgniarki nie nawalają - to b. ważne. Nie będzie przecinać pępowiny i będzie stać przy głowie.
Radek
Poród rodzinny to rzecz dla mnie dość oczywista.
3xtak.
2x naturalnie 3 raz cesarka (widok zaszywanej żony to jednak dość dziwny widok... )
Ale tu nie chodziło o mnie a o wsparcie Jej

Bać się? W końcu to są naturalne sprawy. Nie przesadzajmy. Widok? No cóż to jest jak z oscypkami. Smakują pysznie. Jak ktoś wie jak są robione (jak widzimy jak baca ugniata w zadymionej izbie gołymi rękami ser w jakimś wiardrze z biało-żółtym płynem), ale nie chce na to patrzeć a jeść uwielbia to zakrawa mi to na hipokryzję!

Jak ktoś nie wie - no to tu juz porównanie nie ma.

Innymi słowy: jak facet wie jak odbywa się poród, a nie chce patrzeć, to źle.
Jak nie wie to jeszcze gorzej!

Takie jest moje zdanie.
Ale jeszcze raz podkreślę: tu nie chodzi o nas! Tu chodzi o wsparcie żony (matki dziecka).
szantrapa
A ja nie wytrzymałam i wyprosiłam mojego A. z sali. Widziałam jego zielona twarz, sama nie bardzo wiedziałam co mnie czeka i nie chciałam się denerwować jeszcze bardziej patrząc na niego. 20 minut później to on w sali obok przytulał naszą Olę, mi nie dali bo była za zimna, to on robił jej pierwsze zdjęcia jak ją myli, ważyli i mierzyli. I ma do mnie żal że mu kazałam wyjść, ale źle bym się czuła nie czując połowy swojego ciała i wiedząc, że on na to patrzy, jak mnie tną, jak zaszywają. Wybaczył mi ale ma żal. A w listopadzie prawdopodobnie będzie powtórka z rozrywki. I nie wiem co z tym zrobię tym razem.
Nadin17
nie musialby patrzec!! wystarczy ze by byl przy tobie!! domyslam sie ze mowilas o cesarce i nie wiem jak to wyglada i czy moze stac przy twojej glowie ale jezeli tak to ja na twoim miejscu chcialabym zeby byl i otwarcie powiedziala ze nie chce aby patrzyl jak tna, zszywaja itd (ja teraz tak zrobilam powiedzialam mojemu facetowi ze jak bede rodzic to ma sie "tam" nie gapic tylko stac przy mojej glowie i nigdzie nie zagladac bo szczerze gdybym rodzila i wiedziala ze moj facet sie gapi na moje rozkraczone nogi to chyba czulabym sie troche skrepowana icon_lol.gif ) wiec uwazam ze twoj partner powinien byc przy tobie i nie patrzec sie na brzuch tylko na twoja twarz i mowic do ciebie tym bardziej ze za 1 razem byl zielony icon_smile.gif ! pozdrawaim
Użytkownik usunięty
Magda, Ty miałaś cc?
szantrapa
[użytkownik x] miałam cc, ale to dłuższa historia, miałam bezwodzie, opowiem jak znajdę chwilkę. Dziś odstawiam Olę od cycka i mam horror w domu.
Użytkownik usunięty
Tak pytam, bo mój mąż był przy cesarce, kiedy rodziła się Julia. Kiedy rodził się Pip, jakoś go nie zdążyli zawołać i przestał operację na korytarzu icon_lol.gif
szantrapa
To był Wielki Czwartek, pozałatwialiśmy sprawy urzędowe, pochwaliłam sie pani w TPSA że to dziewiąty miesiąc i idę zaraz na usg, ale pewnie przed świętami nie urodze, dzień wczesniej jeszcze konczylismy remont łazienki i do 22 latalismy po Castoramie. No i poszlismy na to rutynowe usg. lekarz badał mnie długo, milczał, mój A. bladł coraz bardziej, widział więcej niż ja...wreszcie lekarz kazał mi się ubrać, paniom zgromadzonym przed gabinetem kazał poczekać a nas wziął do windy gdzie powiedział tylko, że nie ma wód płodowych i pewnie jeszcze dziś zakończymy tą ciążę (wody wyciekały w niezauważalny dla mnie sposób przez ostatnie tygodnie). Zadzwoniłam tylko do mamy i powiedziałam, że zostaję w szpitalu (prawie padła na zawał jak zadzwoniłam 40 minut później i powiedziałam, że Olka jest na świecie). Mój A. poszedł załatwiać formalnosci z przyjęciem mnie do szpitala, mnie tylko spytali co dziś jadłam i zaczęli zakładanie cewnika, i pozostałe czynności przygotowawcze do cesarki. Im więcej mnie przygotowywali, tym A. robił sie bardziej zielony, jak dowiedział się, że to pierwsza cesarka lekarki, która bedzie asystować mojemu doktorowi, prawie zemdlał. Wtedy go wyprosiłam. Wsciekł sie, powiedział, że ma prawo, a ja na to, że nie, bo to kwestia MOJEGO komfortu w tej chwili jest najważniejsza a ja nie czuję się komfortowo patrząc na jego zdenerwowanie. Wyszedł ale bardzo obrażony a mnie wzięli na salę. Potem dowiedziałam się, że czekał na sali obok, gdzie rodziła naturalnie od kilkunastu godzin moja koleżanka, która jak go zobaczyła, zawołała od razu, bo taki był zielony, że obawiała się zawału. Śmiesznie to potem opowiadała, że ona goła lezy, ale on w znacznie gorszym (?) stanie niż ona, więc go przygarnęła. No i cóż, mi Olisi nie dali przytulic, tylko przyłożyli do policzka, ale on był przy wszystkich zabiegach poporodowych, robił zdjęcia, trzymał ja. A potem na sali pozwolili mu zostać z nami do rana icon_smile.gif Nie wiem jak będzie teraz, nie czuję sie komfortowo na myśl, że miałby byc ze mną. Nie wiem, czaami jestem jak zwierzę, wolę cierpieć w samotności i nie lubie jak ktoś na to patrzy. Nawet najbliżsi.
krzysiek74
Ja przy narodzinach naszego pierwszego brzdąca-Kubusia byłem i wspominam to zdarzenie jako coś wspaniałego.Było to prawie 5 lat temu ale pamiętam jak dziś jak pojawił się na świecie malutki człowieczek.Było to coś wspaniałego.Teraz oczekujemy drugiego bobaska-córeczki Amelki i tak jak przy narodzinach Kubusia mam zamiar wspierać moją żonę w miarę swoich możliwości icon_smile.gif
ana84
ja uwazam ze obecnosc meza przy porodzie jest bardzo wazna i sama sie o tym przekonalam. wazna jest ze wzgledu na stan psychiczny kobiety, na to ze ma przy sobie kogos bliskiego ale tez wazne jest ze wzgledu na prace personelu. moj maz niestety nie byl przy porodzie i teraz zaluje, bardzo, oboje zreszta uwazamy ze gdyby byl to moze wszystko potoczylo by sie inaczej, moze personel lepiej by sie mnÄ… zajÄ…Å‚, moze by nimi potrzasnal i by mnie pocieli i moze Paulinka byla by zdrowa...
rencia831
Ja tak na prawde sama nie wiedziałam czy chcę żeby mój mąż był przy porodzie. On powiedział że chce mieć poród rodzinny ale jak wszystko zacznie sie na dobre to on wychodzi i nie chce na to patrzeć. Jednak wszystko potoczyło sie trochę inaczej. Stał przy mnie prawie do końca wahał się bo ja parłam prawie przez godzinę. Raz prawie wyszedł ale położne go zawołały i wrócił, po pięciu minutach powiedział ze na prawde ma dość i mają go nie wołać chyba że będzie po wszystkim. No i przyszedł na przecięcie pępowiny i to on mi przyniósł małą po badaniach. Po tym przezyciu nasze relacje się polepszyły, Wiktoria jest jego oczkiem w głowie. Twierdzi ze najgorsze jest to że nie można pomóc kobiecie gdy ona tak cierpi, czytajac wasze posty widzę że wielu z was myśli to samo.

ja myslę ze nie można się zmuszać to bardzo ciężkie przeżycie dla faceta, które nie koniecznie może mieć pozytywny wpływ na wspólne relacje z żoną
Silije
Znalazłam piękną relację ojca towarzyszącego żonie - poczytajcie panowie.
https://www.dobrytato.pl/index.php?option=c...6&Itemid=58
tysia2202
Witam!

Moj maz byl przy porodzie i przezywal przyjscie na swiat naszego synka razem ze mna. Obydwoje bylismy bardzo dzielni. Mimo tego ze przy jednym skurczku prawie polamalabym mu reke to zniosl to bardzo dobrze. Nie wyobrazam sobie tego zeby nie bylo go przy mnie i mysle ze kazda kobieta pragnie ta chwile przezywac z najblizsza osobo. Maz byl na tyle odwazny i bardzo sie tym zdziwilam ze zagladal z ciekawoscia czy wychodzi juz glowka icon_eek.gif

A problemu ze wspolzyciem nie bylo maz pragnal mnie od samego pocztku gorzej ze mna 08.gif
incubus
moj partner tez byl przy porodzie, dla mnie jego obecnosc byla bardzo wazna (byla tez obecna moja mama z czego tez sie ciesze, z polski akurat na styk przyjechala w dzien porodu 04.gif ). przecinal pepowine (mimo iz wczesniej mowil ze nie przetnie bo sie cyka) i zagladal jak juz bylo widac glowke (mimo iz mowilam mu zeby nie zagladal!). mimo strasznego bolu, milo wspominam porod bo wlasnie on tam byl i moze to dziwnie zabrzmi ale przez wieksza czesc porodu to byla kupa smiechu itp bo humory nam dopisywaly a szczegolnie mnie bo sie cieszylam ze to juz koniec ciazy bo mialam jej serdecznie dosc. no i mysle ze moment kiedy dziecko pojawia sie na swiecie jest niezapomniany i jak ojciec dziecka nie moze tego doswiadczyc to duzo traci. dlatego, magdainpoland, nie zabieraj swojemu mezowi mozliwosci przezycia narodzin waszego dziecka, bedzie ci za to wdzieczny a jezeli tym razem bedziesz rodzin naturalnie to mysle ze nawet lepiej bedziesz sie czula kiedy on bedzie przy tobie, przez te wszystkie godziny porodu miedzy skurczami szybko czas zleci jak on bedzie przy tobie bo bedziesz miala z kim rozmawiac a nie czekac na nastepny bolesny skurcz - przynajmniej na samym poczatku kiedy skurcze nie sa tak bolesne bo pozniej to raczej nie ma sie sily rozmawiac hehe. w kazdym razie zycze powodzenia 06.gif
Jasiucha
Mój M też był ze mną przy porodzie.. agdy tylko córa pojawiła się na świecie o 7.35 w sobotni październikowy poranek porzucił mnie i podąrzał sladem dziecka - nie spuszczał jej z oczu ani na moment, nawet na noworodki poszedł za połozną aby zobaczyc czy oby tam sa dobre warunki 03.gif

Za to dziś jak sobie wspomina to mam wrażenie, że on rodził a ja tam po prostu byłam 04.gif
margot26
Mój M też był ze mną przy porodzie i dziś nie wyobrażam sobie innego rozwiązania... choć jeszcze w połowie ciąży nie bardzo wiedziałam, czy chcę, żeby był. No, ale był i chwała mu za to!!
A z realacji mojego kochanego męża: "Poród? Wielkie Halo! Przecięcie pępowiny, to jak przecięcie cienkiej dentki rowerowej, a łożysko wygląda jak duża wątróbka! Po za tym można obejrzeć czuprynkę maleństwa 08.gif , zanim pojawi się na świecie. Dobrze wziąć ze sobą kanapki, bo jak za długo trwa to można zgłodnieć" 06.gif . I mój mąż wcale nie stał przy mojej głowie, tylko bacznie obserwował jak nasza córcia przychodzi na świat! brawo_bis.gif Nie wyobrażam sobie porodu bez niego.
Dziękuję Kochanie.
piter82
ja byłem prz dwóch porodach, przecinałem 2 razy pepowine i mam z obu zdjecia i filmy icon_smile.gif polecam chcociaz troche krwi jest icon_smile.gif
swieca
JA MIALEM TO SZCZESCIE ByC PRZY PORODZIE DWA RAZY I WIEM ZE MOJEJ ZONIE BARDZO TYM POMOGLEM
ZA PIERWSZYM RAZEM BYLEM W SZOKU I WSZYSTKO SIE TAK SZYBOKO DZIALO ZE NIE WIELE POMIETAM ( NIC Z TYCH ZECZY ZEBYM MDLAL 06.gif ) I PIERWSZYMRAZEM NAGRALEM NO WIDEO A DRUGI RAZ TO JUZ RUTYNA 04.gif FAK ZE POROD TRWAL DLUZEJ NIZ PIERWSZYM RAZEM I WTEDY PRZECIOLEM PEPOWINKE (nie wiedzialem ze bedzie tak ciezko ja przeciac ).
I TERAZ JESTEM SCZESLIWYM OJCEM DWOCH SYNOW
POZDRAWIAM
Gosia83
Ech...tak czytam i czytam...i zasdroszczę trochę...ja rodzę w maju nasze pierwsze dziecko...jak narazie mój mąż nie chce słyszczeć o porodzie rodzinnym 32.gif, namawiam go do tego...troche mięknie...ale nie wiem czy mam go do tego zmuszać...jak tak bardzo nie chce...a ja tak bym chciała... 41.gif
DIDO
hmmm, skoro nie chce to to lepiej nie zmuszać.
A można wiedzieć jakie są przyczyny "niechcenia".
Silije
Gosia a może masz kogoś innego bliskiego kto mógłby z tobą być?
Gosia83
On sam nie zna tych przyczyn...poprostu...woli przyjść na gotowe...nie no jest kochany, dba o mnie, jest nam ze sobą dobrze ale przy porodzie nie chce być...pod drzwiami tak - a w sali nie...z jednej strony nie chcę go zmuszać bo taka "moda", ale z drógiej kto ma być przy mnie jak nie on...oczywiście są osoby, które mówią że mogłyby ze mną być...ale ja tam wolałabym żeby to był on...wkońcu to nasza kruszyna... 08.gif
Wiem, że nie wszyscy faceci nadają się aby być przy narodzinach, tylko ta jego słabość mnie bardzo dziwi, bo ogólnie on wydaje mi się odporny...facet jak trzeba,a tu co...mówi nie...mówił nie w zasadzie od początku jeszcze przed ślubem...
Jak zaszłam w ciąże, której oboje bardzo pragneliśmy postanowiłam dać mu czas - nie naciskać...myślałamm że może zmieni zdanie...tym bardziej, że uwielbia rozrabiać z bobaskiem jak jeszcze w brzuszku jest... 06.gif i niedawno znów rozpoczełam delikatnie - stwierdziłam najyższy czas nie będę czekać do porodu...
i na początku oczywiście NIE a po chwili...może ale napewno nie do końca...ech...no przecież siłą go nie zaciągne...chyba że - nie wiem jeszcze ile siły ma kobieta rodząca...bo to nasz pierwszy skarb 08.gif
kotWtrampkach
CYTAT(magdainpoland @ nie, 04 mar 2007 - 22:23) *
A ja nie wytrzymałam i wyprosiłam mojego A. z sali.

ja też wyrzuciłam, chociaż nie chciał wyjść..
Nie żałuję, mimo, ze jemu było żal. W końcu to ja miałam rodzić, a było mi łatwiej samej. Pewnie bym się rozkleiła, gdyby został i trwałoby to dłużej i gorzej.

Ciągle zdumiewa mnie "przymus" porodów rodzinnych. Z każdej strony słyszałam/słyszę - powinnas się zgodzić, jak on chce być; powinien być z Tobą, miałabyś wsparcie; jak możesz nie chcieć pomocy; etc

A ja nie chciałam. I miałam do tego prawo icon_smile.gif takie moje, prywatne prawo, by zostać sama z położną i lekarzem. Tak jak on miałby prawo do tego, żeby wyjść gdyby tego właśnie chciał..

#Margola
mój Piotrek był ze mną [przy porodzie... i wiecie ze byłam z niego taka dumna bo byłam prawie pewna ze mi padnie tam z powodu spadku cukru od stresu (ma cukrzyce) ale nie dał rade i wspierał mnie bardzo. jak sie malutka urodziła to przeciął pepowine i po osuszeniu jej i owinieciu pielegniarki dały mu ja zeby ją zaniósł na oddział noworodków,icon_smile.gif

Gosia83
U mnie problem z głowy...już po porodzie i wiecie co....za żadne skarby nie chciałabym żeby mąż przy tym był...miałam po niego zadzwonić...ale nie zadzwoniłam....i to była najlepsza moja decyzja...

Na sam poród przyjechał do szpitala i czekał pod drzwiami...nawet o tym nie wiedziałam, ale na pewno nie chciałabym go mieć przy sobie na sali porodowej...wszedł jak było już po wszystkim... 06.gif
annjur
A mój mąż był przy porodzie i powiedział, że przy następnym też będzie.

Ja tam byłam zadowolona, bo rozmawiał ze mną, szybciej ten czas zleciał
(chociaż i tak długo nie rodziłam bo niecałe 5 godzin) ale zawsze to
było raźniej.
Nie wyobrażam sobie, żebym miała tam łazić z tą kroplówką sama.
Raz tylko mnie zirytował bo o jakiejś kiełbasie zaczął mówić, ale nie
pamiętam o co chodziło.

Ja nie chciałam na początku, żeby Artek przy tym był, dziwne sytuacje i
wogóle... ale z drugiej strony... wkońcu to ojciec i miał prawo być
przy porodzie, prawda ???
Teraz chodzi taki dumny, że pępowinę przecinał 03.gif do tej
pory siÄ™ chwali.
Jak mogłambym mu odmówić takich przeżyć ????
Bartek_Poznan
Widzę, że jestem w tym temacie najświeższy.

Jeżeli któryś z panów myśli nad tym czy być przy porodzie czy nie, niech się przestanie zastanawiać tylko podejmie decyzję o wsparciu małżonki/partnerki w tej pięknej a jakże ciężkiej chwili. To jest bardzo ważne i bardzo istotne dla kobiety - wsparcie przyszłego tatusia.
Jedyne co musicie zrobić, to nie brać do siebie tego co mówią faceci, którzy mają to za sobą. Szczególnie tych, którym było naprawde ciężko, albo tym co zmiękła przysłowiowa rura. Z przymrużeniem oka traktujcie tych co mówią, ze to bułka z masłem. Tak naprawde wszystko będziecie musieli przyjąć "na klatę" podczas rozwoju wydarzeń.

Dla mnie bycie przy Żonie w trakcie narodzin naszego syna było największym wydarzeniem w moim życiu. Sam nie spodziewałem się, że ta sytuacja wyzwoli we mnie tak dużo adrenaliny i trzeźwego spojrzenia na sytuację. Podczas całego procesu trzymałem Żonę za rękę, przypominałem o oddychaniu, w końcowej fazie mocno się przytulaliśmy. Potem kulminacja - przecięcie pępowiny! Nie oddał bym tych chwil za żadne pieniądze na świecie. Adrenalina była tak silna, że zeszła dopiero po 4 godzinach i wted popłakałem się ze szczęścia jak mały chłopiec. Kajetan przyszedł na świat 29.09.2008 icon_smile.gif)

Zanim przeżyłem to wszystko, dostałem najlepszą radę jaką mogłem otrzymać przed porodem rodzinnym. WEŹ PASEK DO SPODNI! icon_biggrin.gif
Rodziliśmy w szpitalu im. Franciszka Raszei w Poznaniu, gdzie przyszli tatusiowie dostają strój szpitalny. Spodnie opasałyby Obelixa, a pasek załatwił wszystko icon_biggrin.gif

Wszystkim przyszłym tatusiom życze powodzenia icon_smile.gif)
Marcin - dp
Byłem przy pierwszym dziecku i zamierzam być przy drugim.
Powiem tak, za pierwszym razem byłem z żoną przez około 12 godzin bo pojawiły się problemy przy porodzie i długo to trwało. W końcu zrobili cesarke i zaraz po operacji znów byłem z żoną przez około godzinę.

W związku z tym samego porodu nie widziałem ale z dzieckiem mogłem się przywitać kilka minut po porodzie.

Najważniejsze uważam podczas całego porodu nie jest to żeby go widzieć choć zapewne ten moment jest nieporównywalny z niczym innym, ale być z żoną w tym czasie.

Nasz synek jest niesamowity
biedronka11
Ja rodzie pierwsze dziecko w kwietniu i nie chce aby moj partner byl przy mnie. Juz poprosilam siostre i mame, zeby mi towarzyszyly. Na szczescie jesytesmy co do tego zgodni wiec nie musze go namawiac ani on mnie!
7pit_er
chcę być chociaż już wiem, żę to będzie dla mnie ogromny stres
pie_tras
Byłem przy porodzie, trzeba mieć mocne nerwy, niestety nie należę do takich ludzi, ale widok malca w ramionach żony wszystko zrekompensował - najpiękniejszy moment w życiu.
Tata Olek
To zależy od osoby, bo niektórzy nie są w stanie wytrzymać, ale napewno warto spróbować. Ja byłem i szczerze polecam. Najpiękniejsza chwila w życiu icon_smile.gif

Kucharz
Nie pamiętam, by przy porodzie jakieś specjalne emocje mną targały. Odbywał się on inaczej niż zaplanowaliśmy, więc skupiałem się na żonie - aktywnie pomagałem, ale na szczęście bez zabawy w "ginekologa-amatora". Nie byłem zdenerwowany, czym wprawiłem w zdziwienie położone, ale ja już tak mam, że "wielkie" wydarzenia mnie nie ruszają, za to denerwuję się duperelami. W każdym razie już po porodzie ogarnęło mnie po raz pierwszy w życiu takie dziwne uczucie mega dumy - nie do opisania.
Ohana
Ja byłem przy obu porodach i muszę przyznać, że jestem z tego bardzo zadowolony. Wspieranie żony, doglądanie personelu czy wszystko jest w porządku, no i przecięcie pępowiny - nie było mowy, żeby robił to ktoś za mnie. Niemniej rozumiem, jeśli ktoś nie chce - wtedy nie należy go zmuszać do porodu rodzinnego.
zbysiontko
Uczucie jest niezapomniane i nie wyobrażam sobie, aby z niego zrezygnować. Opisałem to nawet tutaj: https://mlodytata.pl/parenting/obecnosc-par...yc-obowiazkowa/
xoxoJoz
Ja byłem przy porodzie jeden raz i powiem szczerze, że więcej nie pójdę. Tylko przeszkadzałem na tej sali, a w najgorszym momencie żona zaczęła na mnie krzyczeć, że to moja wina i mnie powinno boleć icon_razz.gif.
bizmisek
Ja byłem przy pierwszym porodzie i na drugi już nie poszedłem. Chodzi mi oczywiście o samą kulminację icon_smile.gif. Właściwie to nie byłem tam za bardzo potrzebny, tylko się trochę plątałem pod nogami icon_smile.gif.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.