Miłosz zrobił laurkę - na kupionej przeze mnie kartce okolicznościowej narysował tatę (coś jakby rozrzucone siano i siedem kropek, które robią za oczy) i siebie (jak wyżej, tylko - nie wiedzieć czemu - z ogonem).
Godna uwagi była jednak oprawa.
Miłosz przypomina sobie o kartce z samego rana, zaraz po otworzeniu oczu. Mąż akurat bierze prysznic, a Miniek w tym czasie chowa kartkę pod poduszkę. Mąż wchodzi do pokoju, a Miniek zaczyna czarować:
- Hokus-pokus, abrakadabra, bim-salabim! Uwaga... Niespodzianka! (tu wyciąga spod jaśka "laurkę").
Mąż - tiu, tiu, tiu, och i ach, ja Ciebie też mocno kocham etc.
Miłosz: I przy okazji zapraszam cię na lody do kawiarni.
No miło, tylko ciekawe kto płaci rachunek...