To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Muszę się wygadać

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

użytkownik usunięty
[post usunięty]
Ev
CYTAT(Zona_Zenona)
goście są upierdliwi, kiedy siedzą zbyt długo


I w tym tkwi sedno. Pewne zachowania wyostrzają się, zwłaszcza te, obok których nie potrafimy przejść obojętnie czyt. są niezgodne z naszym systemem wartości i/lub zachowań. Jeśli ktoś świadomie/nieświadomie burzy lub zaczyna ingerować w przyjęte przez nas normy włączamy instynkt samozachowawczy.
Tak samo dzieje się w przypadku, kiedy ktoś nadużywa czyjejś uprzejmości czy też gościnności. Jeden negatywny epizod można pominąć milczeniem, nawarstwianie się ich powoduje zdecydowany sprzeciw - również przeciwko wykorzystywaniu cudzego czasu, chęci, umiejętności w celu osiągnięcia własnych korzyści.
sandraw
rosa a no tak to już jest że pojęcie "macierzyństwa" jest różnie odbierane..

ale co do tego "nie karmienia" to wiesz, ja tej "obcej"mamie przyznaję rację. Nie do motywów nie karmienia (fajki) ale wogóle do niekarmienia dziecka 4-letniego.

Moja córka również mogła 2 dni nic nie jeść nie nakarmiona. ALe w końcu powiedzieliśmy dość i teraz sama szama az miło icon_wink.gif wystarczyło kilka dni BEZ JEDZENIA (dosłownie) i sprzątanie talerzy zaraz po zakończeniu jedzonka przez resztę domowników. Przy tym ZERO słodyczy, nabiału, rzeczy uznawanych za "pyycha"- samo NORMALNE JEDZENIE.
ZOstało nam tak do dziś- moje dzieci jedzą słodycze 4 razy w roku (swoje urodziny i święta), a że z medycznego pkt widzenia nie wolno im nabiału ani cukru- nawet babcie zrozumiały o co w tym chodzi icon_wink.gif a obiadki znikają z talerzy ( ten 1,5 roczny ma trochę taryfę ulgową- pomagam mu na łyżkę nabierać.)

Co do wogóle gości "podajcie i sprzątnijcie"- nienawidzę, sama staram się choćby naczynia pozmywać po posiłkach jak gdzieś jestem, a moimi dziećmi nikt się nie musi zajmować- korzystam z każdej chwili jaką z nimi mam icon_wink.gif, zazwyczaj robię zakupy razem z panią domu- w ten sposób choć troche odciążam finansowo.
A i moi goście mają to samo (chyba w genach), innych po prostu nie miewam nawet, więc aż nie potrafię sobie wyobrazić tego co tu opisujesz..... no a to HAribo i batonik to wogóle rewelacja icon_wink.gif

gruba sandraw icon_wink.gif
A.L.
Zal mi tego dziecka.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Dominika_
Znam problem bardzo dobrze, tyle, ze goscie to rodzina mojego meza.
Nauczylam sie juz komunikować, ze zajmowanie sie moim dzieckiem + obsluga (ok, uznaje, ze to ja gosciom gotuje, ja po nich sprzatam, chociaz sama bedac gdzies zmywam, gotuje, robie zakupy itd) to wystarczajaco. I pretensje o to, ze dziecko (sporo mlodsze od mojego) sobie cos zrobilo to kierowac do siebie nalezy, nie do mnie.
Stosuje jasne komunikaty i chyba trafiaja (mimo pierwszej reakcji w formie obazy).


CYTAT(Zona_Zenona)
Można za to dziwić się, że jakieś inne pięcioletnie dziecko umie czytać i pisać, gdyż jest to "odbieranie radości dzieciństwa". Sądzę, że gdybym z moim dzieckiem nie rozmawiała i generalnie go nie zauważała, to pewnie nie umiałoby ani pisac, ani czytać dopóki nie poszłoby do szkoły. A pisac i czytać umie, bo wytworzyła się w nim taka potrzeba i chęć, ale do wytworzenia tej potrzeby i chęci potrzeba czegoś więcej niż fajczenia na tarasie.


Być może moje dziecko bedzie umialo czytac i pisac (plynnie, bo troszke juz umie) dopiero w szkole. Ale akurat tego jako kryterium oceny rodzica jakos nie przyjmuje. Z prostego powodu - dzieci sa rozne.
Dominika_
CYTAT(Zona_Zenona)
Jesli zaś dajesz czteroletniemu dziecku zupę i łyżkę, po czym wychodzisz, to sorry, ale jest to dla mnie zaniedbanie i olewactwo. Nawet nie wiesz, czy zjadło; nawet nie wiesz, CO zjadło.


A z tym się zgodzę. Nawet jeśli dziecko klopotow z jedzeniem nie ma i jest glodne, to zazwyczaj ma milion ciekawszych spraw, niz siedzenie przez 20 minut i machanie lyzka. Dlatego TRZEBA dac jasny komunikat, ze teraz jemy i ten komunikat wyegzekwować.
mgiełka
Rosa, zgadzam się z Tobą co do wychowania dziecka więc nie będę nic więcej opisywała w tym temacie.

Napiszę Wam sytuację jaką miałam ze swoją szwagierką. Ja mojego dziecka nie faszeruję słodyczami, je w weekendy, sporadycznie jak jest okazja to w tygodniu, w rodzinie uchodzę za osobę ograniczającą dziecku spożycie słodyczy. Moja szwgierka jeszcze dzieci nie posiada i kiedyś będąc u nas na obiedzie, kiedy Ala nie chciała zjeść obiadu, ja powiedziałam, że w takim razie deser też bedzie musiał poczekać, szwagierka powiedziała, że dziecko musi jeść słodzycze, bo będzie miało nietolerancję glukozy (szwagierka jest pielęgniarką). Mnie to wkurzyło, więc powiedziałam, że trochę więcej praktyki, a mniej teorii. Wybiegła od nas trzaskając drzwiami, i mówiąc że wyzwano ją tu od idiotek. I jak z taką osobą można dyskutować. Moim zdaniem dziecko slodyczy nie musi jeść, ale obiad jak najbardziej i mimo, że uważam, że mój 4-latek powinien jeść sam to przy obiedzie robię wyjątek i czasem karmię.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Dominika_
CYTAT(Zona_Zenona)
Nie zrozumiałaś mnie, Dominika. Dla mnie to, czy cudze dziecko umie pisac, czytać, hafotwać i śpiewać nie jest kryterium oceny rodzica.
Natomiast jeżeli ktoś ma tupet bredzić mi o "odbieraniu radości dzieciństwa",a sam swoje rodzicielstwo ogranicza do palenia fajek na tarasie, to sorry, ale mocno mi to zgrzyta.


Ok, rozumiem icon_wink.gif
Z drugiej strony znam takie matki, ktore mialy czas nauczyc dziecko czytac, gdy nie miało 4 lat, za to w wieku 5 lat wcinalo ono na obiad ciastka albo frytki z McD, a w wieku 10 pierwszy raz na oczy kalafiora widzialo icon_confused.gif
Tak wiec róznie bywa z tym poswiecaniem dzieciom uwagi.
Co oczywiscie nie zmienia negatywnej oceny tej matki, o ktorej piszesz. A Twoje zdenerwowanie zrozumiałe jest jak najbadrdziej.
myszka
Odnośnie siedzenia przy stole - mi tu zgrzyta coś jeszcze. Jeden aspekt to jedzenie / nie jedzenie. Drugi: kultura. Trudno oczekiwać od czterolatka jakiekogolwiek zachowania, skoro matka w porze posiłku wychodzi.

Być może jestem staroświecka, ale na tym tle jestem dość wyczulona - posiłek jemy wspólnie i nie chodzi li tylko o zapełnienie żołądka.
iguana
CYTAT(mgiełka)
Moja szwgierka jeszcze dzieci nie posiada.


mgiełko, tacy "nieposiadający dzieci", za to "posiadający większą wiedzę aniżeli rodzice" są dla mnie okropną zmorą. Szlag mnie trafia na takich ludzi i ich "dobre rady" i często kończy się to wybuchem z mojej strony.
Potwora
Ina Matka ewidentnie olała naukę samodzielnego jedzenia, które powino zacząć się już od chwili gdy maluch jest w stanie samodzielnie trzymac łyżkę i trafiac do buzi. Po prostu pewne czynności trzeba wpoić w odpowiednim czasie. Czterolatek nie uczony samodzielnego spożywania posiłków od małego oczekuje karmienia albo słodyczy bo te są smaczne i łatwo się je zjada. Mam w rodzinie przykład człopca 6 letniego (!), który nie umie sam jeść i wciąż pije z butelki ze smoczkiem (!) - w tym przypadku matka nie olała tylko za bardzo przejęła się swoją funkcją opiekuńczą. icon_rolleyes.gif I tak źle i tak niedobrze icon_rolleyes.gif
adzia
CYTAT(Zona_Zenona)
NauczyÅ‚am siÄ™ na przykÅ‚ad, że jest caÅ‚kowicie mozliwe spÄ™dzenia caÅ‚ego dnia BEZ dziecka, które sobie swobodnie hasa po domu i ogrodzie. Nie trzeba dawać mu jeÅ›c, nie trzeba siÄ™ z nim bawić, nie trzeba z nim rozmawiać. Można na luzie sobie fajczyć. Dziecko na ogół nie zginie od tego  Å›mierciÄ… tragicznÄ…, wiÄ™c ryzyko jest maÅ‚e. Po prostu można mieć dziecko, ale go nie mieć.
*


W weekend byliśmy na integracji w Bieszczadach i nauczyłam się tego samego. Generalnie nie chcę wchodzić w szczegóły bo jak wiadomo sama jestem matką beznadziejną icon_wink.gif ale faktem jest, że zobaczyłam na własne oczy, że można spędzć weekend w hotelu z dzieckiem czteroletnim w ogóle nie zauważając, że ono istnieje. Dziecko nie zginie. Samodzielne jest. A jaki ma wybór...
Paula.
CYTAT(Zona_Zenona)
Potem wyjeżdżają i jest cudownie.

MiaÅ‚am trzy dni kursu asertywnoÅ›ci. NauczyÅ‚am siÄ™ na przykÅ‚ad, że jest caÅ‚kowicie mozliwe spÄ™dzenia caÅ‚ego dnia BEZ dziecka, które sobie swobodnie hasa po domu i ogrodzie. Nie trzeba dawać mu jeÅ›c, nie trzeba siÄ™ z nim bawić, nie trzeba z nim rozmawiać. Można na luzie sobie fajczyć. Dziecko na ogół nie zginie od tego  Å›mierciÄ… tragicznÄ…, wiÄ™c ryzyko jest maÅ‚e. Po prostu można mieć dziecko, ale go nie mieć.

Można za to dziwić się, że jakieś inne pięcioletnie dziecko umie czytać i pisać, gdyż jest to "odbieranie radości dzieciństwa". Sądzę, że gdybym z moim dzieckiem nie rozmawiała i generalnie go nie zauważała, to pewnie nie umiałoby ani pisac, ani czytać dopóki nie poszłoby do szkoły. A pisac i czytać umie, bo wytworzyła się w nim taka potrzeba i chęć, ale do wytworzenia tej potrzeby i chęci potrzeba czegoś więcej niż fajczenia na tarasie.

Można też planowac kolejne dzieci nie umiejÄ…c siÄ™ zająć jednym jedynym, które już jest na Å›wiecie. Można też powiedzieć" nie, nie rób mi kawy. Jestem w ciÄ…zy, a w ciÄ…zy kawa szkodzi" dmuchajÄ…c komuÅ› prosto w twarz dymem z czerwonego marlboro.  
Można w ogóle nie wychowywać dziecka, a ono i tak przezyje- ciekawe, nie?  
No a poza tym można być zwyczajnie niewychowanym.

Jestem potwornie zmęczona. Ale już mi lżej, musiałam to zrzucić z wątroby, bo ludzka głupota działa na mnie jak truzizna. Lubię gości. Ale nie TAKICH gości.
Najgorsze jest to, że żadne zdanie powyżej nie jest przesadzone. CoÅ› takiego trzeba zobaczyć na wÅ‚asne oczy, aby uwierzyć. Ja już wierzÄ™ i wiem, że sÄ… rodzice, którzy po prostu w ogóle nimi być nie powinni, bo mentalnie i emocjonalnie sa na poziomie gimnazjalisty.  
r*

Cóż uwierzyÅ‚am po przeczytaniu, bo niestety takim typem matki jest moja przyjaciółka. Co prawda nie kopci fajek, za to „robi” karierÄ™ (od razu zaznaczam, że ja także pracujÄ™ i to dużo wiÄ™cej od niej, wiÄ™c nie mam nic przeciwko mamom pracujÄ…cym). Teraz ma drugie dziecko, bo pierwsze byÅ‚o trochÄ™ nie grzeczne no i to jest wg niej najlepsza metoda wychowawcza- rodzeÅ„stwo (przeciwko rodzeÅ„stwu też nic nie mam icon_wink.gif, ale nie w tym kontekÅ›cie). Na dokÅ‚adkÄ™, gdy pytam siÄ™ o mÅ‚odszÄ… córciÄ™ to mówi, że cieszy siÄ™, że jest tak samo nie wymagajÄ…ca, jak starszy syn. Generalnie mamusia szczyci siÄ™ tym, że jej dzieci same siÄ™ sobÄ… zajmujÄ… i ona ma dużo czasu.
Teraz patrzę na to z dystansem, ale przy pierwszym, którego jestem chrzestną strasznie wszystko przeżywałam, bo widziałam jaka mały na tym cierpi. Teraz mam własne dziecko więc mogę się nim zająć i gdy ona chwali się, że jej dzieci są nieabsorbujące ja z przekorą mówię, że Niuńka jest bardzo absorbujące i bardzo mnie to cieszy icon_cool.gif
Ika
No cóż, mój Żuczek też potrafi się sam sobą zająć i jest nieabsorbujący. Ale liczyć potrafi do 10 płynnie 08.gif
On zawsze taki był. Już jako małe dzieciątko potrafił się długo skupiać na ustawianiu samochodzików w korek, następnie przejeżdżaniu pierwszym na koniec kolejki i parkowaniu. Teraz też najlepiej bawi się sam, gada do siebie i prowadzi dialogi (czasami można boki zrywać).
Tak więc mam nieabsorbujące dziecko, ale jakoś nie poczuwam się do bycia podobną do Innej Matki.

P.S. No, chyba, ze na zlocie icon_mrgreen.gif Tam faktycznie mogłam dla dziecka nie istnieć, miał przy sobie G. a oni w duecie najlepiej się czują.
Dominika_
CYTAT(Ika)
No cóż, mój Żuczek też potrafi się sam sobą zająć i jest nieabsorbujący. Ale liczyć potrafi do 10 płynnie 08.gif
On zawsze taki byÅ‚. Już jako maÅ‚e dzieciÄ…tko potrafiÅ‚ siÄ™ dÅ‚ugo skupiać na ustawianiu samochodzików w korek, nastÄ™pnie przejeżdżaniu pierwszym na koniec kolejki i parkowaniu. Teraz też najlepiej bawi siÄ™ sam, gada do siebie i prowadzi dialogi (czasami można boki zrywać).  


Kropka w kropkę moje dziecko. Tyle, ze on skupić sie na autach potrafi od zawsze, a na rysowaniu lub sluchaniu bajek - od mniej więcej roku.
Paula.
Pisząc, że ma niebsorbujące dzieci nie miałam na myśli krytyki tego, że dziecko samo potrafi się bawić, bo to uważam bardzo cenna cecha. Kinga też się potrafi bawić sama, ale nie wtedy, gdy ja jestem, bo większość dnia spędzam w pracy, więc gdy wracam naturalne (przynajmniej dla mnie) jest to, że chce ode mnie maksimum uwagi. Natomiast moja wspomniana koleżanka dziećmi prawie się nie zajmuje. No oczywiście karmi je, przewija i robi to wszystko co ogólnie objawia się tym, że ma zadbane dzieci. Natomista nigdy nie widziałam, żeby się ze swoim dzieckiem bawiła. Nie czytuje bajek swoim dzieciom. A największe zaangażowanie w spędzanie czasu z nimi objawia się pójściem na plac zabaw, gdzie młodsze dziecię śpi w wózku, a starsze biega samopas.
adzia
A mnie nie chodzi o rozliczanie tego, ile czasu spędzamy z dzieckiem i czy je uczymy czytać icon_wink.gif dzieciak z mojego przykładu - czterolatek - sam latał całymi dniami w hotelu i wokół niego, jeździł windą itp. to jest zupełnie podstawowy poziom zajmowania się dzieckiem. jak chciał do ubikacji a nie wiedział, gdzie jest, zaczepiał byle kogo i ten ktoś go zaprowadził. Co najwyżej lekko siezdziwił.

Mówię Wam, przysięgam, że czegoś takiego w życiu nie widziałam na oczy.
Sylwia M.
Zauważyłam jedno zjawisko.

Otóż wolno (i nawet ma się popleczników) krytykować postępowanie jakiejś Innej Matki, choć nie jest to jeszcze matka-bandytka (podpadająca pod jakis paragraf i odebranie dziecka) - ale tylko wtedy, gdy Inna Matka nie jest naszą forumowiczką. Gdyby takie uwagi były do którejś z mam-forumowiczek, to ich autorka zostałaby zadziobana!!!

Druga refleksja; Zona-Zenona wydaje się siłą powstrzymywać od ingerecji cały czas powtarzając sobie w duchu "to w końcu nie moje dziecko", choć widzi wyraźnie w swym sumieniu, że jednak ta ingerencja jest potrzebna, i że dziecku Innej Matki dzieje się jakaś tam krzywda (choćby taka że nie jest uczone zasad...).
A ja sie zastanawiam, dlaczego ciągle sobie wmawiamy, wręcz na siłę, że los CUDZYCH dzieci nic nas nie powinien obchodzić????
A potem znajdujemy je w beczkach. Bo w końcu to nie nasze były, no nie?
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Ika
CYTAT(Sylwia M.)
Zauważyłam jedno zjawisko.

Otóż wolno (i nawet ma się popleczników) krytykować postępowanie jakiejś Innej Matki, choć nie jest to jeszcze matka-bandytka (podpadająca pod jakis paragraf i odebranie dziecka) - ale tylko wtedy, gdy Inna Matka nie jest naszą forumowiczką. Gdyby takie uwagi były do którejś z mam-forumowiczek, to ich autorka zostałaby zadziobana!!!


A ja zauważyłam miłość do popadania w skrajności: albo zagłaskać albo zadziobać, albo zła matka, albo dobra (nic pośrodku), albo wpieprzanie się wszystkim we wszystko, albo beczki icon_rolleyes.gif I tak dalej w podobie.
pirania
CYTAT(Ika)
CYTAT(Sylwia M.)
Zauważyłam jedno zjawisko.

Otóż wolno (i nawet ma się popleczników) krytykować postępowanie jakiejś Innej Matki, choć nie jest to jeszcze matka-bandytka (podpadająca pod jakis paragraf i odebranie dziecka) - ale tylko wtedy, gdy Inna Matka nie jest naszą forumowiczką. Gdyby takie uwagi były do którejś z mam-forumowiczek, to ich autorka zostałaby zadziobana!!!


A ja zauważyłam miłość do popadania w skrajności: albo zagłaskać albo zadziobać, albo zła matka, albo dobra (nic pośrodku), albo wpieprzanie się wszystkim we wszystko, albo beczki icon_rolleyes.gif I tak dalej w podobie.


TO SAMO ZAUWAZYLAM.
oj sorry za capsika.


w zasadzie Sylwia nie wiemy czy goscowa Rosy jest nasza forumowiczka czy nie.
Dwa- w watku do ktorego nawiazalas doszlysmy do wniosku ze krytykowanie tak, ale jezdzenie po kims jak po burej suce- nie.

Osobiscie jako osoba personalnie przez ciebie skrytykowana nie czuje sie jakos z tym zle, poniewaz p uwazam po prostu ze skrytykowalas mnie nieslusznie. I matka z opisu Rosy moze uwazac tak samo.

A z tegoczy ja mam racje i czy matka ZZ ma racje to juz nas wlasne dzieci rozlicza po prostu.

Generalnie zgadzam sie z Rosa- istneija takie sytuacje kiedy reagowac trzeba. Istnieja takie na ktore zareagowac nalezy. I istnieja takie w ktore interweniowac nie warto.

Dlatego jako matka pozostawiajaca dzieci sme- zwsze zaczynam pilnowac dziecka, ktore wg mnie lata samopas i to w okolicy potencjalnie niebezpiecznej. Bo swoje dzieci znam a obcych nie znam i nie wiem czy im nie strzeli.
Zazwyczaj reaguje na dzikie wrzaski i wyzwiska, oraz lanie w tylek bez opamietania, aczkolwiek jkmis wytrychami w stylu "te dzieci to potrafia dac w kosc". I musze powiedziec ze rzadko mi sie zdarza by mi ktos bluznal.

Nie karmie swojego dziecka, moj przemo wloczyl sie po zeszlym zlocie dosc samopas, ale mysle ze nikt z obserwatorow by mnie nie okreslil jako matke ktorej dziecko zwisa. Myse ze dosc latwopo kilku dniach powiedziec czy kos wlasne dziecko zwyczajnie lubi- czy tez nie. I czy mu ono zwisa czy tez nie. Jesli ZZ miala takie wrazenie a nie inne, to powiedzmy sobie szczerze- co innego kontakt na forum, gdy- moim zdaniem z sadami nie nalezy przesadzac, a co inego spedzic pare dni razem. Zuupelnie co innego.
Paula.
CYTAT(pirania)
Myse ze dosc latwopo kilku dniach powiedziec czy kos wlasne dziecko zwyczajnie lubi- czy tez nie. I czy mu ono zwisa czy tez nie. Jesli ZZ miala takie wrazenie a nie inne, to powiedzmy sobie szczerze- co innego kontakt na forum, gdy- moim zdaniem z sadami nie nalezy przesadzac, a co inego spedzic pare dni razem. Zuupelnie co innego.

Pirania mnie wyprzedziła, więc tylko się podpiszę pod tym.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.