Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Czekolada i wyroby z czekoladą- bo stymulują wydzialanie endorfin, czyli hormonu szczęścia. Akurat ten temat już rozwiniety więc chwilowo pominę.
Herbatka z melisą- bo uspokaja
Herbatki z sieci "herbaty świata", drogie , ale za to jaki wybór. Aromatyczne, z ziołami, kwiatami, owocami. Uwielbiem karmelkową (podaną z mlekiem), egzotyczne z jaśminem lub skórkami cytrusów
A wasze propozycje?
reszka
Mon, 18 Aug 2003 - 10:51
Mnie uspokajaja kulki Rafaello. Pomimo wyrzutów sumienia.
W ogóle stwierdziłam że im bardziej kaloryczne jedzenie w tym lepszy humor mnie wprowadza .
A już hitem tego lata są dla mnie lody Vienetta Cappucino Algidy. Jak otwieram folię i widzę te falbaneczki śmietankowo-kawowe, jak mi ta czekoladka zachrupie w zębach, no to... extaza, po prostu.
Katasia
Mon, 18 Aug 2003 - 12:03
MI ostatnio nic tak nie poprawie humoru jak pizza ...
Nie wiem, czy to jakieś fanaberie ciężarnej, czy co? Ale nawet mdłości mi wtedy ustępują.
I to nic że w 13 tygodniu wyglądam jak w 5-6 miesiącu z Mateuszem
Katasia
wiesiołek
Mon, 18 Aug 2003 - 12:28
)
CYTAT(Reszka)
A już hitem tego lata są dla mnie lody Vienetta Cappucino Algidy. Jak otwieram folię i widzę te falbaneczki śmietankowo-kawowe, jak mi ta czekoladka zachrupie w zębach, no to... extaza, po prostu.
A dla mnie odkryciem ( bo promocja, inaczej mnie nie stać ) są lody Carte Dor ( pewnie z błędem to napisałam , ale jakoś tak o smaku tiramisu.
Co prawda łez zupełnie nie obetrą , ale przynajmniej na chwilę pozwolą oderwać się od smutnej rzeczywistości...
Marghe
Mon, 18 Aug 2003 - 13:13
Nutella... łyżką, zagryziona naturalnym jogurtem
M.
wiesiołek
Mon, 18 Aug 2003 - 13:23
Ależ dzisiaj dostałam weny na pisanie tutaj.
Drink dla kobiet, nadaje się nawet dla ciężarnych i zdecydowanie poprawia humor. Ja go nazywam "mlekiem ognistym":
1. mleko zimne z lodówki, UHT
2. krem ( likier) taki o zawartości alkoholu około 20% o smaku kawowym lub kakaowym lub orzechowym lub kokosowym
do szklanki wlać 1/4 -1/3 kremu i uzupełnic mlekiem, zabełtać, a potem popaść w upojenie....
adzia
Mon, 18 Aug 2003 - 13:37
Malibu...a ja bym poprosiła o Malibu do kawki Szwagier jedzie niedługo na Słowację, więc muszę zlozyć zapotrzebowanie. Mówię Wam, nie ma jak malutka kawusia, duuużo cukru, duuużo mleka i łyżeczka Malibu
reszka
Mon, 18 Aug 2003 - 13:55
Malibu z kawką, mówisz...
Tego nie znałam. Lubię Malibku z mleczkiem, oczywiście i z sokiem pomarańczowym.
I krówki też, ale tylko jeden rodzaj.
Abotak
Mon, 18 Aug 2003 - 14:20
CYTAT(wiesia)
Czekolada i wyroby z czekoladą- bo stymulują wydzialanie endorfin, czyli hormonu szczęścia. Akurat ten temat już rozwiniety więc chwilowo pominę.
Tak,yes,oui,tys prowda.
Czekolada i wanilia mmmmmmmmm
Ze sie pomondrzem ....swego czasu oba specyfiki byly dostepne w aptekach i na recepte . Przepisywane na choroby duszy, glownie mlodocianym bialoglowom cierpiacym na melancholie
No to sie leczmy
Abotak
Mon, 18 Aug 2003 - 14:35
CYTAT(adzia)
Mówię Wam, nie ma jak malutka kawusia
Mhmmmm kawusia, ale bezkofeinowa bo inaczej cisnienie podniesie,
a tu o poluzowanie chodzi
Fajna pol na pol z mleniem albo/i ze dwie lyzki z czubem lodow czekoladowych
(albo innych-jak kto lubi-byle nie owocowe-no chyba,ze lubi. )
A do tego bounty
Wzglednie moga byc same lody-czekoladowe oczywiscie
Jak to uspokaja
Goszcząca się Gosia1
Mon, 18 Aug 2003 - 15:50
CYTAT(GELOA)
CYTAT(wiesia)
Czekolada i wyroby z czekoladą- bo stymulują wydzialanie endorfin, czyli hormonu szczęścia. Akurat ten temat już rozwiniety więc chwilowo pominę.
Tak,yes,oui,tys prowda.
Czekolada i wanilia mmmmmmmmm
Ze sie pomondrzem ....swego czasu oba specyfiki byly dostepne w aptekach i na recepte . Przepisywane na choroby duszy, glownie mlodocianym bialoglowom cierpiacym na melancholie
No to sie leczmy
Bogusiu kochana, Ty też za wanilią??? Toż to zupełnie jak ja! Ja mam bzika na punkcie wanilii. Zeżrę wszystko, co waniliowe.
Na uspokojenie oczywiście słonecznik. Coby ciałko rozweselić i zupełną rozpustę popełnić - jem, chlipię mleczko w tubce. Ostatnio coś mnie wzięło na nalesniki - z serem, polane smietaną (nie jakimś tam dietetycznym jogurtem, błeee), i posypane bardziej niż obficie cukrem! No ulepek, mówię Wam. Ale ja to kocham. Za to moje biodra - nie...
W ogóle lubuję się w kremiastych rzeczach. Oczywiście waniliowych... Aaaaa - jeszcze coś. Jakiejs choroby maniakalnej dostałam na punkcie gofrów!!! Ostatnio męża posłałam na drugi koniec miasta po gofry - usiadłam i pochłonęłam dwa, z mnóstwem bitej śmietany, i w domu jeszcze posypanych czym? oczywiście cukrem... Całą górą cukru pudru! (hehehe, mężowi mdło się zrobiło, spojrzał na mnie podejrzliwie, że niby jeśli już coś, to na pewno nie z Nim... ).
Kocham też moje ciasto z kremem waniliowym (jest przepis w wątku o czekoladzie...). Z lubością pochłaniam również kulki rafaello. I rurki crispy rolls (milky waya).
A do tego wszystkiego "upijam się" kremem zrobionym z mleka skondensowanego słodzonego (jakże by inaczej...) z wódką!
Hehehe, chciałabym zobaczyć, jak to będzie za parę lat tego łasuchowania...
Pozdr. Gosia
użytkownik usunięty
Mon, 18 Aug 2003 - 17:51
[post usunięty]
malinowa i Malina
Mon, 18 Aug 2003 - 19:55
Lubię czosnek.
Jako fanatyczka dobrego jedzenia (byle nie przygotowanego przeze mnie) i spędzania wolnego czasu w sposób "jedzeniowy" może zostanę przez naszą szanowna koleżankę Rosę zakwalifikowana do ludzi, którym cos więcej niz jedna szara komórka tłucze się po głowie i o wrażliwości wiekszej niż przeciętna.
A swoją drogą - chociaż jestem bardziej gotowacz niż kucharz to uwielbiam czytać przepisy, kolekcjonować książki kucharskie, garnki, przybory kuchenne itp.
użytkownik usunięty
Mon, 18 Aug 2003 - 20:16
[post usunięty]
burek
Mon, 18 Aug 2003 - 20:29
Nie wiem czy moge pod te osobowosci podciagnac moja skromna osobe, ale niech tam. Czosnek i owszem lubie. Ostatnio bardzo go nawet polubilam w swojskiej kielbasie kupionej (uwaga) w sklepie PSS SPOLEM w Debicy.
Tu dygresja:<Kielbasa rewelacja. Jak ktos bedzie w w.w. miejscu to podam adres, bo nie sprobowac tego specjalu to zwyczajny grzech. >
Oprocz tego w potrawach kuchni orientalnej i mniej orientalnej, byle tylko nie sam . Odpada tez zupa zwana wodzionka i pieczywo czosnkowe w kazdej postaci. Kurcze jak to jest? Slina mi cieknie po klawiaturze na wspomnienie czosnku. No to chyba jednak lubie go bardziej niz sadzilam.
Pozdrowiska. burek
Ps. wybaczcie braki w czcionkach-komp padl
Marghe
Mon, 18 Aug 2003 - 21:36
Rosa, a co tu deklarowac? Ja po prostu kocham jeść (gotowac też, ale nieco mniej ).
M.
PS. Czosnek wielbię pasjami - razowy chlebek z prawdziwego zdarzenia, masło plus czosneczek - toż to niebo w gebie
PS. Aktualnie spedzam nieco mniej czasu na czacie / forum bom zakopana po uszy w przepisach
Graz
Mon, 18 Aug 2003 - 21:45
Roso, całkowicie podzielam Twoją opinię dotyczącą smakoszy, smakoszostwa, debat i dysput kulinarnych. Kierowana potrzebą podzielenia się zachwytem nad tym cudownym zjawiskiem jakim jest czekolada, otworzyłam czekoladowy wątek. Z wielkim zdziwieniem przeczytałam w innym wątku, że dla niektórych nieczułych i pozbawionych wyższych uczuć temat taki wydał sie pusty i nic nie wnoszący oraz o zgrozo pisany niejako na akord.
Oczywiście można w kawalku chleba widzieć kawałek chleba, ale poezja dnia powszedniego tkwi w pachnącym bochnie i chrupiącej skórce, jeśli ktos w ogóle wie, o co mi chodzi
I tak od czekolady poprzez pieczywko przechodze do wątku czosnkowego. Czosnek lubię bardzo, byle nie w kiełbasie, nie w nadmiarze i nie w ciąży.
Pozdrawiam
Graz na półmetku ciąży
Graz
Lilly
Tue, 19 Aug 2003 - 07:55
Dopisuje sie do grona kulinarnych fanów i to podwójnych - bo lubie jeść (szczególnie w restauracjach) i lubie gotować. Mój mąż nawet się smieje, że w czasie naszego małżeństwa (4 lata mijaja 21 sierpnia) jednej potrawy nie jadł więcej niż dwa razy, a najczęściej tylko raz - taki mam ruch w interesie
Od 1998 roku kupuje "Moje gotowanie", zbieram różne przeróżne książki kucharskie, kolekcjonuję przyprawy z całego świata i ...... nie umiem ugotować zwykłego rosołu
A na pocieszenie zajadam z premedytacją moją ukochaną czekolade Cadbury Rum&Raisins. Nie ma pyszniejszej i delektuje się Campari Orange.
A na uspokojenie lampka wina białego wytrwawnego.
A moje ostatnie kulinarne odkrycie - istny liliowy hit to kalafior małosolny. Pychotka.
wiesiołek
Tue, 19 Aug 2003 - 08:01
CYTAT(Rosa*)
Danka, zaliczone Czekam na deklaracje czosnkowe Wiesi, Marghe i innych wybitnych osobowości kulinarnych.
Czyżbyś choć na chwilę zwątpiła w moje umiłowanie czosnku? Moje obiady ( z wyjątkiem naleśników z serem itp.) bez czosnku ( i cebuli) obejść się nie mogą.
Kiedyś nawet koleżanka spytała mnie czy ja umiem zrobić cokolwiek bez czosnku i cebuli.
Mój ulubiony dyrektor, zagorzały przeciwnik czosnku kiedyś w drodze w delegację ode mnie usłyszał, że żyje w błędzie. Mimo osobistej wzajemnej sympatii prawie głową ( pracą) zapłaciłam za milość do czosnku.
Tak więc zgłaszam całkowitą, pochłaniającą i z głębi jestestwa swego kandydaturę do klubu miłośników czosnku. Szczegóły podam w odpowiednim wątku.
adzia
Tue, 19 Aug 2003 - 08:57
Pewnie, że lubimy czosnek, a w ogóle są ludzie którzy go nie lubią? Dla mnie świat dzieli się tylko na jedną połowę
Natomiast implikacja: gada o jedzeniu -> znaczy się szlachetna dusza...coś w tym jest, ale pamiętacie, jak to się kiedyś chodziło po górach? Nie wiem, może tylko ja mam takie doświadczenia, ale wtedy wszyscy rozmawiają o zupach mamusi, teściowej itd Ostatnio bylismy na wyjeździe z pracy i właśnie w tych okolicznościach zostałyśmy wraz z żoną kolegi wyklęte z towarzystwa bo głodomory nie mogły już znieść naszych fantazji kulinarnych...
Potwora
Tue, 19 Aug 2003 - 09:14
CYTAT
A dla mnie odkryciem ( bo promocja, inaczej mnie nie stać :( ) są lody Carte Dor ( pewnie z błędem to napisałam , ale jakoś tak :wink: o smaku tiramisu.
Co prawda łez zupełnie nie obetrą , ale przynajmniej na chwilę pozwolą oderwać się od smutnej rzeczywistości...
Wiesiu, te lody są OBŁĘDNE jestem w stanie pożreć całe opakowanie! I ten sos czekoladowy w dużych ilościach, och! och! och!
Dobre sa jeszcze advokatowe z wiórkami czekoladowymi, ach! ach! ach!
Graz
Tue, 19 Aug 2003 - 09:17
Adzia, z tymi górami to dokładnie jest tak, jak mówisz. Wszyscy wspominają z rozrzewnieniem swoje ulubione smaki i planują, co zjedzą, gdy tylko wrócą w domowe pielesze. Te rozmowy dodają chyba energii czy co....
Ze smakołyków: kocham delicje wedlowskie pomarańczowe. W długiej podróży - M&M-sy - działają rozweselająco.
Goszcząca się Gosia1
Tue, 19 Aug 2003 - 10:08
CYTAT(Rosa*)
Danka, zaliczone Czekam na deklaracje czosnkowe Wiesi, Marghe i innych wybitnych osobowości kulinarnych. Chwila prawdy nadeszła i nie ma ona nic wspólnego z głupawym teleturniejem o podobnym tytule.
A więc, drogie panie....
Hmmm, Rosa, nie czuję się wywołana do tablicy (czyżbyś wątpiła w moje szare komórki??? ), ale i tak Ci odpowiem.
Nienawidzę czosnku...
surowego!!!!! samego!!!!!
Tzn, że nigdy go nie zjem tak sobie, w zęby i hyc. Natomist nie wyobrażam sobie włoskiego żarcia bez czosnku, chińszczyzny, kurczaka, różnego rodzaju mięsiwa...mmmmm, niebo w gębie, a jaki aromat! Czy też w surówkach. Prawda? Np sosik śmietanowo-jogurtowy ze szczypiorkiem do gyrosa... Boszszszsz, jakie to pyszne. Jest tylko jeden kłopot. Mianowicie ja się już sypię. I mój żołądek ma ciut odmienne zdanie co do konsumpcji opisywanego warzywka. Czasem, gdy nie jestem w stanie się powstrzymać, najpierw łykam ranigast a potem wypijam buteleczkę kropli żołądkowych. I jestem przeszczęśliwa, bo w brzuchu mam coś, co uwielbiam!
Tak, jak Danusia-żona lubuję się w akcesoriach kuchennych. Zbieram przepisy, mam mnóstwo różnorodnych przyrządów kuchennych - jestem gorącą fanką stylu lekko rustykalnego, a więc wszystko, co drewniane od razu obdarzone jest moją miłością. W kuchni najlepiej wychodzi mi improwizacja. Serio! Rzadko kiedy jestem w stanie ugotować coś, co już wcześniej robiłam, dokładnie tak samo. Dlatego moje sosy, zupy, mięska mają za każdym razem inny smak.
Jak już pisałam wcześniej, moje hobby to ciasta. Ja naprawdę dziwię się, że jeszcze nie jestem gruba jak mama Gilberta... Generalnie rzecz ujmując, Rosa przyznaję Ci całkowitą rację. Jedzonko jest u mnie celebrowane. Uwielbiam gdy zasiadamy do stołu całą rodzinką. Nie umiem niestety ładnie podać obiadu - nie mam talentu do przybierania stołu, ale robi to za mnie moja utalentowana córka. Ale za to do każdej potrawy wkładam kawałek mojego serca. I nie wyobrażam sobie, jak można stołować się poza domem...(od czasu do czasu i ja lubię, ale mam wysokie wymagania, mój żołądek również..., z tym, że zbyt często nie mogłabym. Po kilku razach, gdy musiałam coś zjeść będąc w terenie, na samą myśl o jedzeniu poza domem robiło mi się niedobrze...).
A na wigilię podaję ZUPĘ z suszonych grzybów...
Dziś w nocy delektowałam się mleczkiem w tubce...
Pozdr. Gosia
Goszcząca się Gosia1
Tue, 19 Aug 2003 - 10:14
CYTAT(Lilly)
Dopisuje sie do grona kulinarnych fanów i to podwójnych - bo lubie jeść (szczególnie w restauracjach) i lubie gotować. Mój mąż nawet się smieje, że w czasie naszego małżeństwa (4 lata mijaja 21 sierpnia) jednej potrawy nie jadł więcej niż dwa razy, a najczęściej tylko raz - taki mam ruch w interesie
Od 1998 roku kupuje "Moje gotowanie", zbieram różne przeróżne książki kucharskie, kolekcjonuję przyprawy z całego świata i ...... nie umiem ugotować zwykłego rosołu
A na pocieszenie zajadam z premedytacją moją ukochaną czekolade Cadbury Rum&Raisins. Nie ma pyszniejszej :lol: i delektuje się Campari Orange.
A na uspokojenie lampka wina białego wytrwawnego.
A moje ostatnie kulinarne odkrycie - istny liliowy hit to kalafior małosolny. Pychotka.
Lilly, a gdzie mieszkasz? Ja chcę do Ciebie! Błagam Cię najpiękniej jak potrafię - prześlij mi ciut swojej kolekcji kulinarnej...!!!!!!!! No tak cudnie się uśmiecham...
Gosia
Znowu goszcząca się G1
Tue, 19 Aug 2003 - 10:26
CYTAT(Graz)
Adzia, z tymi górami to dokładnie jest tak, jak mówisz. Wszyscy wspominają z rozrzewnieniem swoje ulubione smaki i planują, co zjedzą, gdy tylko wrócą w domowe pielesze. Te rozmowy dodają chyba energii czy co....
Ze smakołyków: kocham delicje wedlowskie pomarańczowe. W długiej podróży - M&M-sy - działają rozweselająco.
Naszła mnie taka konkluzja, ale muszę wykrzesać z siebie mnóstwo dyplomacji, coby nie daj Boże kogoś nie urazić. (a to wbrew mojej naturze, hehehehe).
Otóż zauważyłam, że świat dzieli się na jeszcze insze połówki. Na tych co kochają góry, i na leniwców smażących się na plażach...(ja do nich się też zaliczam! ). Obiektywnie stwierdzam, że prawdziwi czciciele gór (nie ci sezonowi, krupówkowi ) są specyficzni, twardzi, wartościowi, naprawdę warci uwagi - to ludzie, których zdobyć przyjaźń jest zaszczytem. Natomiast zazwyczaj turyści gnuśniejący na plażach to najczęściej leniwce i chałturniki.
Jako typowy bliźniak mam rozdwojoną naturę i zaliczam siebie zarówno do jednych jak i do drugich.
A co Wy sądzicie na ten temat?
Gosia
adzia
Tue, 19 Aug 2003 - 10:32
Gosia, no to ja się niespecjalnie zaliczam do którejś z tych frakcji, bo góry kocham, ale najbardziej z dołu, znaczy z kajaka na Popradzie czy Dunajcu przełom Dunajca przepłynęłam kilka razy, ale ani razu nie chciało mi się przy tej okazji leźć na Trzy Korony, co większość znajomych uważa za patologię Ale na tych, co leźli, żeby tak wrócić do tematów kulinarnych, zawsze czekała z moich rąk jakaś fajna polewka ugotowana na ognisku. Znaczy jak już zleźli
Graz
Tue, 19 Aug 2003 - 10:39
Otóz ja zaliczam sie do obu grup, czyli do górali i do marynarzy. Jednak teraz z racji posiadania dziecka, co więcej, z racji posiadania w brzuszku drugiego dziecka, częściej jeżdżę na północ Polski niż na jej południe. A góry wspominam z rozrzewnieniem.
Poza tym, jeśli chodzi o Bałtyk, to myslę, że amatorzy kąpieli muszą wykazać się równie wielką siła woli i charakteru, co zdobywcy szczytów. Woda bowiem jest, można powiedzieć, wielce orzeźwiająca.
wiesiołek
Tue, 19 Aug 2003 - 10:46
Co prawda w ramach kryptoreklamy wszystkich zgoniłam na "mniam mniam" , ale ...wątek miał być o żarciu na uspokojenie skołatanych nerwów, a tymczasem o kulturze i turystyce się porobiło. No i teraz mam moderatorski dylemat: przenieść część postów na nieistniejące forum "czas na wypoczynek"?
....
E, tam, skoro takiego forum nie ma, , to faktycznie może i na mnaimmniam powinna być takowa enklawa
Gosia1
Tue, 19 Aug 2003 - 11:04
CYTAT(wiesia)
Co prawda w ramach kryptoreklamy wszystkich zgoniłam na "mniam mniam" :wink: , ale ...wątek miał być o żarciu na uspokojenie skołatanych nerwów, a tymczasem o kulturze i turystyce się porobiło. No i teraz mam moderatorski dylemat: przeniesćczęść postów na nieistniejące forum "czas na wypoczynek"?
....
E, tam, skoro takiego forum nie ma, , to faktycznie może i na mnaimmniam powinna być takowa enklawa
No to nawiążę do "przeznaczenia" forum, kochana Wiesiu, coby Ci oszczędzić dylematów . W górach napycham się oscypkami. Bo ja chyba też zaliczam się do turystów krupówkowych - przynajmniej od dwóch lat. Czyli odkąd zachorowały moje kolana - niestety jest to choroba przewlekła i nie do wyleczenia, muszę pogodzić się z faktem, że już nigdy nie będę mogła wejść nawet na Gęsią Szyję.
Oscypki są pyszne z grilla. Jadłam i muszę przyznać, że to prawdziwy delikates, cymes!! (nie w folii, kroimy oscypka w plasterki i bezpośrednio na grilla). Polecam. Pychotka są też w środku kotleta - schabowego lub z kurczaka. Wkłada się go do mięska, mięsko panieruje, na patelnię i gotowe. Oscypek pyszny jest też w sałatce - białego kroi się w kostkę, dodaje pomidorka , ogórka, cebulkę, można czosneczek , paprykę, dodaje oliwkę, lub smietanę, jak kto lubi, soli, pieprzy do smaku - i mniam, mniam... Smacznego kochane!
Pozdr.
użytkownik usunięty
Tue, 19 Aug 2003 - 12:28
[post usunięty]
Doruśka
Tue, 19 Aug 2003 - 13:05
dzięki kobitki za przepisy na oscypki,moja córka właśnie wróciła z pod samiuśkich Tater i nawiozła Oscypków do wyboru i koloru,coś będę z nich robić
a co do rozładowania,to ja lubię gołąbki........hi hi zawsze! słodycze średnio,
oo a jeszcze śledziki (podałam właśnie przepis na pyszne cytrynowe)
i łosoś,ja to w ogóle lubuię jeść
Abotak
Tue, 19 Aug 2003 - 15:20
CYTAT(Rosa*)
świat dzieli się przede wszystkim na wielbicieli czosnku i na jego przeciwników. Osoby obdarzające to boskie warzywo obojętnością nie zasługują na wzmiankę, więc zostaną pominięte. I w tym miejscu oczekuję wyraźnych deklaracji: lubicie czosnek czy nie?! Jest to kwestia doprawdy o pierwszorzędnym znaczeniu i uprzejmie proszę o ustosunkowanie się.
kochająca czosnek Rosa
Rosa, ja to czosnek w hurtowni kupuje.
No serio
Nie wiem czego to objaw, ale w kazdej ilosci, zawsze i wszedzie.
Jedyna forma jaka mnie od lat odrzuca to czosnek kiszony.
Raz z lakomstawa za duza porcje sobie nalozylam i mi watroba
dala popalic.
A tak poza tym...nawet sam na chlebie albo z pomidorami jak
mi wena zdechnie.
Marynowany w miodzie na katar...no w kazdej postaci zremy.
No i cebula
A korzysc podwojna bo i smaczne i ten aromat i zle duchy odstrasza
użytkownik usunięty
Tue, 19 Aug 2003 - 17:10
[post usunięty]
Abotak
Wed, 20 Aug 2003 - 01:18
CYTAT(Rosa*)
Bogusiu ja poproszę, nie ja ŻĄDAM przepisu na czosnek w miodzie.
Rosa
Ty nie zartuj. Przepis to zbyt gornolotne stwierdzenie . No sieka sie zabek po zabku w zaleznosci od stopnia wtajemniczenia czosnkowego
i w ilosciach odpowiednich (patrz wyzej)
Najstarsze dziecko-czysta amatorszczyzna.-wlasciwie moge tylko sok wycisnac i z miodem wymieszac.
Najmlodsze:nawet i cale zabki. Byle w miodzie
Wrzucam do miodu. Odstawiam na min. 3 godziny (a najlepiej na noc) i sie marynuje.
Przy katarze i innym szachrajstwie lyzka tego co 4 godziny lub jak kto lubi.
A tym maluczkim mozna sok wycisnac i w stopki wetrzec. Niech sie bajtel przyzwyczaja . Za 10 minut oddech bedzie czosnkiem ...pachnial czy jechal-zalezy dla kogo
Albo do mleka `dodawac`-piersiowego rzecz jasna (samemu wcinajac).
Mleko bedzie slodsze i dobroczynna moca przepelnione.
Abotak
Wed, 20 Aug 2003 - 01:57
CYTAT(Goszcząca się Gosia1)
Bogusiu kochana, Ty też za wanilią??? :shock: Toż to zupełnie jak ja! Ja mam bzika na punkcie wanilii. Zeżrę wszystko, co waniliowe.
No ja pasjami. Nawet do mleka i do kakao dodaje. Kawalek laski wrzucam.....uczta duchowa na wszystkich frontach.)) Do kawusi
Czekolada jeszcze z orzechami laskowymi. Wogole laskowe jakos tak mi sie magicznie kojarza, niczym te slynne magdalenki wspomnienia z dziecinstwa przywoluja .
A do przypraw to ja wogole mam slabosc. Te wszystkie korzenne, imbiry, galki, kardamony....No a cynamon????
I prawdziwa blogosc-custard (nie zgaduje nawet jak to sie swojsko nazywa-taki budyniowy krem z zoltkami). Do kazdego ciacha owocowego i nie tylko.
I pomyslec, ze ja kiedy niby taka wybitnie `wytrawna` bylam
Z lakomstwa to czlowiek nawet piec sie nauczy
O pardon...z wytrawnych - super hot curry phall-takie co to 10 rolek papieru do przepisu trzeba dodac i trzymac je w zamrazarce do ostatniej chwili. Tu mozna zaszalec z czosnkiem i chilli i z przyprawami roznej masci.
Przepis mam z takiej jednej strony o wiele mowiacym tytule:`Death by curry`
I dla odmiany extra-lagodna korma. Zawsze robie oba jednoczesnie Takie zboczenie
A jak ten kremik ze slodzonego mleczka robisz ?
Gosia1
Wed, 20 Aug 2003 - 08:42
CYTAT(GELOA)
CYTAT(Goszcząca się Gosia1)
Bogusiu kochana, Ty też za wanilią??? :shock: Toż to zupełnie jak ja! Ja mam bzika na punkcie wanilii. Zeżrę wszystko, co waniliowe.
No ja pasjami. Nawet do mleka i do kakao dodaje. Kawalek laski wrzucam.....uczta duchowa na wszystkich frontach.)) Do kawusi
Czekolada jeszcze z orzechami laskowymi. Wogole laskowe jakos tak mi sie magicznie kojarza, niczym te slynne magdalenki wspomnienia z dziecinstwa przywoluja .
A do przypraw to ja wogole mam slabosc. Te wszystkie korzenne, imbiry, galki, kardamony....No a cynamon????
I prawdziwa blogosc-custard (nie zgaduje nawet jak to sie swojsko nazywa-taki budyniowy krem z zoltkami). Do kazdego ciacha owocowego i nie tylko.
I pomyslec, ze ja kiedy niby taka wybitnie `wytrawna` bylam
Z lakomstwa to czlowiek nawet piec sie nauczy
O pardon...z wytrawnych - super hot curry phall-takie co to 10 rolek papieru do przepisu trzeba dodac i trzymac je w zamrazarce do ostatniej chwili. Tu mozna zaszalec z czosnkiem i chilli i z przyprawami roznej masci.
Przepis mam z takiej jednej strony o wiele mowiacym tytule:`Death by curry`
I dla odmiany extra-lagodna korma. Zawsze robie oba jednoczesnie Takie zboczenie
A jak ten kremik ze slodzonego mleczka robisz ?
Bugusiu, Ty musisz do Polski przyjechać, no musisz!!! Bo ja z kolei muszę Cię wyściskać.
Krem z żółteczek powiadasz - toż moje ciasto ukochane takowe posiada. Ubija się pięć żółtek z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę. Gotuje mleko z wanilią, do żółtek dodaje mąkę ziemniaczaną i te żółtka do gotującego mleka. Poczekać aż zgęstnieje, cały czas mieszając. I gotowy budyń. Jak wystygnie zmiksować masełko po łyżce dodając budyniu - kremik gotowy. A jaki pyszny, Bogusiu...mmmm rozkosz w gębie i nie tylko...
Jeśli chodzi o krem "wódkowy" - dwie puszki mleka skondensowanego słodzonego gotujesz ok 3 godzin (mają być zamknięte i całe zanurzone w wodzie). Potem zostawiasz je w spokoju aż CAŁKIEM ostygną. Potem otwierasz, zawartość (lekko brązową) przekładasz do wysokiego naczynia, dodajesz pół litra wódki i miksujesz na wolnych obrotach. Puszkę można wylizać, byle ostrożnie. Krem można próbować (bo dobry być musi), byle dzieci były oporządzone i położone spać...
Wchodzi, jak miodzio...Tylko potem jest gorzej.
Całuski
Aha ja też orzechy laskowe, cynamon... Przyjedź Bogusiu, przyjedź.
Abotak
Wed, 20 Aug 2003 - 12:02
CYTAT(Gosia1)
Bugusiu, Ty musisz do Polski przyjechać, no musisz!!! Bo ja z kolei muszę Cię wyściskać.
Aha ja też orzechy laskowe, cynamon... Przyjedź Bogusiu, przyjedź.
Gosia, nie kus, nie kus Bo ja na to jak na lato.
Na sciskanie w szczegolnosci
Niech no tylko Get Jet zacznie za tanioche do Katowic latac.
Ten kremik jajeczny musze koniecznie wyprobowac!!!(tylko teraz sie odchudzam
Zwykle gotowy kupuje albo z proszku taki. On chyba z Twojego przepisu jest custardem do momentu dodania masla.
Bo tak sobie mysle, ze z maselkiem to juz bardziej
jak kremik na napoleonke
A custard jest lejacy -do polewania ciasta juz na talerzyku
A ten z wodki..tfu...no z mleczka ...loj nie wiem .
Bo jak ja bezalkoholowa to pol litra przez sam zapach
mnie na miesiac powali
Gosia1
Wed, 20 Aug 2003 - 12:22
CYTAT(GELOA)
CYTAT(Gosia1)
Bugusiu, Ty musisz do Polski przyjechać, no musisz!!! Bo ja z kolei muszę Cię wyściskać.
Aha ja też orzechy laskowe, cynamon... Przyjedź Bogusiu, przyjedź.
Gosia, nie kus, nie kus Bo ja na to jak na lato.
Na sciskanie w szczegolnosci
Niech no tylko Get Jet zacznie za tanioche do Katowic latac.
Ten kremik jajeczny musze koniecznie wyprobowac!!!(tylko teraz sie odchudzam
Zwykle gotowy kupuje albo z proszku taki. On chyba z Twojego przepisu jest custardem do momentu dodania masla.
Bo tak sobie mysle, ze z maselkiem to juz bardziej
jak kremik na napoleonke
A custard jest lejacy -do polewania ciasta juz na talerzyku
A ten z wodki..tfu...no z mleczka ...loj nie wiem .
Bo jak ja bezalkoholowa to pol litra przez sam zapach
mnie na miesiac powali
Bogusiu, to ja teraz się modlić będę o te tańsze loty! Byle szybciej weszły w życie, bo tu więcej chętnych do uściskania Cię jest...
Jeśli chodzi o Twój kremik, to więcej niż chętnie go wypróbuję polewając cokolwiek - ja tak uwielbiam różne polewy, że z braku takowych czasem mleczkiem w tubce polewam biszkopty i takie jem... Już pisałam, że dla mnie słodycz musi być diabelsko słodka. Inaczej sensu w słodkości nie widzę.
A jeśli chodzi o mój kremik, to jest to krem przede wszystkim do tortów, ciast. Ja go robię też do biszkoptu na którym rozsmarowuję go, potem sypię owoce i na to galaretka. Pycha. A jak mam lenia za skórą, ale straszną chcicę na kremik, to go gotuję, kupuję gotowe biszkopciki (te podłużne, tradycyjne), do salaterek biszkopciki, na to kremik, i jeśli dasz radę wytrzymać czekanie, na wszystko galaretkę. Ja często wytrzymuję czekanie pożerając jedną porcję bez galaretki... Tak, i to jest moje najlepsze pocieszenie. Zawsze mnie stawia na nogi.
W tajemnicy jeszcze powiem, że ostatnio ukochałam sobie filiżanki. Ale nie te współczesne, ale stylizowane (bo na orginalne mnie nie stać... ). Mam fioła na punkcie takich delikatnych, z chińskiej porcelany. Ech. Aby sobie ciut polepszyć nastrój kupiłam ostatnio w IKEA taką jedną, kremową, w czerwone groszki. Niby współczesna, ale śliczna. A jak smakuje w niej herbata... Marzenie.
Całuski
Abotak
Fri, 22 Aug 2003 - 11:50
[quote="Gosia1"] Bogusiu, to ja teraz się modlić będę o te tańsze loty! Byle szybciej weszły w życie, bo tu więcej chętnych do uściskania Cię jest...
[quote=Gosia1]
Bogusiu, to ja teraz się modlić będę o te tańsze loty! Byle szybciej weszły w życie, bo tu więcej chętnych do uściskania Cię jest...
[/quote]
BA! Toz Ty wiesz przeciez,ze ja cala armie calusmych woze . Niech my tylko!!! Drzyjcie Kielce i okolico
[quote=Gosia1]
do salaterek biszkopciki, na to kremik, i jeśli dasz radę wytrzymać czekanie, na wszystko galaretkę.
[/quote]
A to mi znajomo juz brzmi bardzo . NO! NO! Taki tubylczy jakby trajful
Moje niedawne odkrycie niezmiennie wielbione przez my beloved and dziatwa i proporcjonalnie szybko przez nich pochlaniane to truskawkowe kanapki
Ciasto francuskie-najlepiej kupic mrozone.Walkuje podsypujac cukrem pudrem, kroje na trojkaty( a tam! Co za roznica na co,byle szybciej ) Pieke na papierze(szybko)
Chlodze(niestety!). W miedzyczasie (z mascarpone i serka homo(pol na pol,ale raczej na korzysc mascarpone),cukru pudru lub fruktozy,krojonych na plasterki lub inaczej unicestwionych truskawek/malin i do wybory:tartej skorki cytrynowej lub wanilii ) robie mase.
Sklejam po dwa (lub trzy ) wystudzone trojkaty .Na gore cukier puder. I do dziela
Moje dwa kolejne tubylcze odkrycia to owocowa `zapiekanka` kruszonkowa i choc chip cookies , ale to juz za duzo na ten watek
[quote=Gosia1]
W tajemnicy jeszcze powiem, że ostatnio ukochałam sobie filiżanki. Ale nie te współczesne, ale stylizowane (bo na orginalne mnie nie stać... ). Mam fioła na punkcie takich delikatnych, z chińskiej porcelany.[/quote]
Gosia!! Nie zawstydzaj mnie tu publicznie. Ty- czysta finezja i ja z moim nocnikiem wywolana
No kurcze! Zaraz sie tu kompleksow nabawie
A na wspomnienie Twojej filizankowej pasji poczulam zapach herbatki wisniowej, brzoskwiniowej, jasminowej, tropikalnej, ktorymi sie w akademiku raczylysmy.I `chinska` restauracyjka obok mojej katedry gdzie do kazdego dania (niby to chinszczyzny hehe) o kwiecistych nazwach(zloty kwiat miesny-polmisek ryzu z warzywami i na to mielone luzem ) podawano inna herbatke w finezyjnej filizance.
Loj, atak nostalgii sie zbliza
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.