To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

wycieczka w góry z dwulatkiem ???

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

AniaR
Chcielibyśmy z mężem wybrać się na wycieczkę do Morskiego Oka z naszym dwulatkiem. Pogoda piękna, aż szkoda nie skorzystać. Myślimy o Morskim Oku, bo tam można zabrać wózek żeby mały nie musiał całej trasy spędzić w nosidełku (na nóżkach pewnie długo nie pójdzie, a juz na pewno nie w tą stronę w którą my chcemy).
Mam jednak wątpliwości czy to dobry pomysł - trasa dość długa + dojazd z krakowa do Zakopanego - dzieciak się pewnie dość unudzi, a czy bedzie miał taką frajdę z oglądania pięknych krajobrazów?
Dla niego wystaczy plac zabaw i zjeżdzalnia, a doświadczenia z krótszych wycieczek bliżej domu pokazują że mały po 30 min zaczynał marudzić, chciał wracać do auta albo spać itp. Poza tym, jak on sie uprze że czegoś nie chce, to nie pójdzie, z wózka czy nosidła bedzie sie wyrywał itd.

Macie takie doświadczenia - wycieczka w góry ze zbuntowanym dwulatkiem?
jest sens w tym? Bo jechać po to żeby się umęczyć i naszarpać z wrzeszczącym buntownikiem to juz wolę w domu siedziec.
Czy uznać że mamy prawo zrobić coś dla siebie, wpakować małego do wózka i iść przed siebie?
czy lepiej odpuścić, poczekać rok czy dwa, aż będzie bardziej skłonny do współpracy w takim przedsięwzięciu?
skanna
My w tym roku dość ryzykownie wybraliśmy się na wakacje w góry (Słowackie Tatry). Co prawda blisko wody i zamysł był raczej, żeby spędzać czas głównie na plaży, niestety pogoda niezbyt sprzyjała i siłą rzeczy pozostały wycieczki. Nie miałam przekonania, co do tego pomysłu, po czym okazał się, że Majka, niewiele starsza od Twojego synka, jest znacznie lepszym piechurem niż się spodziewaliśmy. Jasne, że nie wybieraliśmy trudnych górskich szlaków, tylko trasy spacerowe, ale nawet na takich zdarzają się trudniejsze (z punktu widzenia dwulatka rzecz jasna) fragmenty. Młoda radziła sobie znakomicie, trochę jej pomagaliśmy, czasem nosiliśmy, ale ogólnie bardzo dzielnie dawała sobie radę sama. Frajda była też spora - po drodze wrzucanie kamyków do strumienia, zbieranie gałązek itd.
Moim zdaniem, możecie spróbować, ale bez nastawienia, że "koniecznie musimy zrobić trasę do ... i z powrotem" - raczej nastawcie się na "dojdziemy dokąd się da i będziemy się z tego cieszyć" icon_smile.gif

A my, na bazie wrażeń z wakacji zaliczyliśmy wczoraj wycieczkę w Błędne Skały (przed wakacjami byłam pewna, że co najmniej rok jeszcze musimy poczekać), gdzie jest niedługi, ale bardzo ciekawy labirynt skalny i najlepiej tam się czuła właśnie Majka - ona jedna nie musiała łazić w kucki icon_twisted.gif
Kasia&Hania
Z własnego doświadczenia nie mogę nic poradzić, ale oprę się na cudzym... Moja koleżanka ma zbuntowanego dwulatka i kiedyś wybrali sie do Szczawnicy. Nawet na szlak nie weszli, bo maluch był nieznośny. Z tego co opisujesz, to chyba bym sobie darowała taką wycieczkę, bo bardziej się zmęczycie niż wypoczniecie. A synek...no cóż. Pewnie większą frajdę by miał jakbyście zabrali go do wesołego miasteczka icon_wink.gif Pozdrawiam cieplutko
Kasia&Hania
Aha, daj znać, jaką decyzję podjęliście. Jak się zdecydowaliście, to napisz koniecznie jak było icon_biggrin.gif
Tusiol
My naszego wszędzie ciągniemy ze sobą. Biedny ma mało do powiedzenia. Właśnie teraz kończymy wakacje z dość napiętym planem zwiedzania. Z domu wychodziliśmy koło 9 a wracaliśmy 19-20. Przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce autem, ale w samym samochodzie spędzaliśmy mało czasu. Potem był albo noszak albo wózek albo nogi. Różnie to bywało. Ale ogólnie wyjazd jest na wielki plus.
Największy problem to spanie. Spał z przerwami i to go najbardziej męczyło. Miał chwile buntu, ale dawaliśmy radę i dzięki temu zobaczyliśmy bardzo dużo. A i sam Bartuch niektórymi miejscami był zachwycony i chciał pójść tam drugi raz.
W górach byliśmy z Bartuchem w zimie, więc nie wypowiem się co do chodzenia po szlakach. Ale zaliczyliśmy wtedy bezproblemowo podróż pociągiem. Fakt Bartek był młodszy i mniej zbuntowany.
Natomiast ogólnie zaskakuje nas na wyjazdach na plus, bo okazuje się być bardziej wytrzymały niż się spodziewaliśmy.
Mam też wrażenie, że Bartuch przez to, że od małego z nami wszędzie wyjeżdżał to i bezproblemowo adaptuje nam się do rozmaitych warunków.
semi
Leo "chodził" po gorach od pierwszych miesięcy życia. Mniej więcej do 4,5 lat musieliśmy go nosić. Nudę rekompensowały zabawy, zgadywanki itd. (jedno niosło, drugie wymyslało icon_wink.gif) . A jaki był wazny! Wszyscy turyści się dziwili, że taki maluch i już na szlaku - puchł z dumy.
zeszliśmy w ten sposób Tatry i Bieszczady. polecam.
mamami
Aniu ja mysle ze warto spróbowac ale odpuscic Morskie Oko bo jedynym plusem tej trasy jest to ze da sie bezproblemowo jechac wozkiem. jednak wycieczka asfaltem przez 10 km nawet mnie unudzila nie wspominajac o Macku. Zdecydowanie lepiej sie bawł w dolinie Koscieliskiej gdzie bylismy koncem lipca czyli ze mna w 9 miesiacu ciazy. Dalam rade i ja i Maciek icon_smile.gif
mamajul
Nasz rodzina-podporządkowana do zegara bilogicznego dzieci-spędza wolny czas aktywnie.
Ponieważ my dorośli lubimy podrózować i ciekawi nas świat-dzieciaki od zawsze są z nami. Tylko, ze te nasze wyjazdy dostosowane są do możliwości naszej rodziny. Tzn do mozliwości niemowlęcia, matki karmiącej, ciekawej świata czterolatki i przepracowanego ojca rodziny.
Na szlaku do morskiego oka pewnie nie można się nudzic. Góry, koniki, ludzie, wodospad... na koncu szarlotka, góry, woda....
To zalezy od tego czy umiecie razem odpoczywać.
I czy każdy z osobna to potrafi...
Ja i Z. wiemy, z czego mozemy zrezygnować bez żalu, lub odłożyć na pózniej a z czego nie zrezygnujemy-tylko obnizymy poprzeczkę. I już tyle lat sie udaje.
Byliśmy z dzieckiem, najpierw jednym , potem drugim i w Alpach, i na żaglach i kajakiem pływamy. A nawet o zgrozo icon_wink.gif Jula była na 8 weselach.
I nie dlatego, ze nie mieliśmy jej z kim zostawić. chcieliśmy być razem. Rodzinnie , ostatnio nawet do 22 Jula walcowała z tatą.... Zachwycona. Rozesmiana...

Jezeli lubicie wycieczki- to macie co na takiej wycieczce mu pokazać.icon_smile.gif
pirania
Podpisuje sie pod mamjulem. Mi samej pokazywanie dzieciom gor sprawia frajde nieziemska. W maju bylismy w bieszczadach z dwulatkiem, w schronisku, z calonocna podroza pociagiem w promocji. We wrzesniu- Rabka- gory wokol rabki sie nam pokonczyly.

Jesli chodzi o krotki wypad do zakopanego- w chocholowskiej mozna pozyczyc rowery i przejechac cala doline. Cudna przygoda. Tez polecam koscieliska zamiast trasy do morskiego oka.

jesli chodzi o chodzenie- w bieszczadach chodzilismy na trasy majace 6-8 godzin, przemo spokojnie przechodzil 1/3 na wlasnych nogach. W Rabce praktycznie od szczytu w dol- chodzil juz sam.
Silije
W Tatry nie jeździmy z dziecmi, bo za tłoczno, za drogo. Jeździmy w Beskidy, Żywieckie, Sądeckie, Bieszczady itp. Chyba już wszędzie byliśmy, najpierw z małą Julką w nosidełku, potem z większą Julką na nóżkach a małą Emilką w nosidełku. Nie wyobrażamy sobie naszego trybu życia bez wędrówek po górach z potomstwem, bez noclegów w schroniskach, ogniska wieczorem, zrywania jagód na szlaku. Dzieci nie nudzą się, bawią się fantastycznie jak to dzieci - zbierają szyszki i patyki, przeskakują strumyki, śpiewają razem z nami, zasypiają w nosidełku, wypatrują drogowskazów. Starsza czasem narzeka na zmęczenie, no ale to dlatego, że nikt już nie jest łaskaw ja ponieść icon_biggrin.gif
AniaR możesz zdjęcia zobaczyć
https://maluchy.pl/forum/viewtopic.php?p=68...6841028#6841028
https://maluchy.pl/forum/viewtopic.php?t=35...der=asc&start=0
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.