Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Z pewnością wśród Was znajdą się takie, które miały śmieszne momenty w trakcie porodu. Być może wtedy nie było wam do śmiechu, ale z perspektywy czasu zmieniłyście zdanie.
Napiszcie coś o swoich doświadczeniach. Być może przyszłe mamy nie będą aż tak się bały porodu.
W moim przypadku był moment, że myślałam że mojemu szanownemu małżonkowi przegryzę grdykę. Miałam podłączoną oksytocyne w celu wywołania skurczy. Jak ich nie było- tak ich nie było, ale jak się zaczęły to mi oczy prawie z orbit wychodziły. Wtedy przyszła położna i powiedziała, że zaczyna się akcja!!!!!!! Super! W końcu! (Bo po terminie było prawie 2 tygodnie) No i ta położna oświadczyła Nam, że istnieje możliwość znieczulenia zewnątrzoponowego (czyt. 350zł).
Na co ja: Piotrek, leć do bankomatu!
On: Poczekaj zaraz przejdzie.
Ja(ton wyżej): Zasówaj, bo sama pójdę!!!
I w tym momencie przyszły tatuś co robi?? Wyjmuje z kieszeni telefon i dzwoni do kolegi: Cześć Rafał. Słuchaj, taka sprawa jest: Aga rodzi... (tu gratulacje od kolegi) ... i tak się właśnie zastanawiamy czy może warto brać to znieczulenie zewnątrzoponowe. Mhhh... Tak... Bo ona się tak dziwnie wije... Chyba zaczyna ją boleć...
No ja nie mogę TEN CYMBAŁ dzwoni do kolegi i pyta o znieczulenie dla rodzącej. Faceta się pyta! Zeby jeszcze zadzwonił do jakiejś babki co rodziła. No Boże Święty grdykę mu przegryzę. Albo zejdę z tego fotela i go skopię!!! A potem mu się wgryzę w gardło!
I tu go uratowała położna...
Ona(wchodząc):No jak tam.
Ja(w myślach):Srak tam! (potulnym głosem): Dobrze. Poproszę znieczulenie dla mnie, i dla męża podwójną porcję arszeniku.
Ona: Oj...
Ja: Co oj??!!?? To ja tu jestem od wzdychania i robienia oj!!!
Ona: Głowkę widać! Pan odłoży telefon, bo żona rodzi.
Ja: Ale chwileczkę... Ja znieczulenie poproszę! Auuu!!!
I za 5-7 minut na piersi leżał mój okazały synek 4600g i 60 cm
deka.dentka
Thu, 02 Nov 2006 - 14:48
u mnie było może nie było tak wesoło, ale rozbawiłam zespół operacyjny,
gdy zaraz po cc, jeszcze będąc pod wpływem narkozy i chcąc mocno by świadomość już mi wróciła,
powiedziałam do dwóch panów doktorów, którzy mnie kroili:
"to ja bardzo panom dziękuję za tę operację" jak wywozili mnie z sali operacyjnej to słyszałam jak się rechotali z mojej uprzejmości
maminka43
Thu, 02 Nov 2006 - 14:55
e,ja tez podziekowałam,nawet dwukrotnie,juz wyjezdzajac na wózku po cesarce tez dziekowalam...
Natomiast po pierwszym porodzie(tez cesarka,ale w znieczuleniu ogólnym)moimi pierwszymi słowami PO było zdanko:
''no dobrze dobrze,ale gdzie jest mój zegarek?''
Gruszka
Thu, 02 Nov 2006 - 14:57
CYTAT(agusia0611)
Mhhh... Tak... Bo ona się tak dziwnie wije... Chyba zaczyna ją boleć..
cóż za spostrzegawczość
Edytkax
Thu, 02 Nov 2006 - 15:03
U mnie nic smiesznego nie było wręcz przeciwnie bardzo xle wspominam poród ale wasze historie rozbawiły mnie do łez zwłaszcza Agusi o znieczuleniu chyba sama też "zabiłabym" męża....
kethry
Thu, 02 Nov 2006 - 15:13
eh, mężczyźni. ja wprawdzie jestem jeszcze przed porodem, ale mój mąż też był raz niebezpiecznie blisko poważnego uszkodzenia ciała, kiedy to sentencjonalnym tonem zaczął mi perswadować, ze natura na pewno miała jakiś cel w tym, żeby kobiety tak przeraźliwie bolało, zatem znieczulanie w trakcie porodu jest sprzeczne z ową naturą.
odpowiedziałam mu mściwie "czekaj ty, staniesz tylko w trakcie porodu z kroczem w zasięgu mojej reki, to ci pokażę, jaki cel miała natura" .
to się zamknął
no ale to było zanim się dowiedzieliśmy, że będę miała cc.
Ewelinek
Thu, 02 Nov 2006 - 15:22
Ojjjj... to ja musiałabym cały swój poród opisać No ale z tych takich najfajniejszych co się mój mężuś śmieje i znajomym jako zabawne anegdotki opowiada to:
1. przsyjęcie do szpitala, badanie i 4cm rozwarcie skurcze co 5 min a ja prkatycznie zero bólu czułam...chodzić normalnie mogłam pani dr zleciła USG no i mówi: "proszę za mną pójdziemy obejrzeć dzieciaczka" no i jak to lekarka "szybki" to mało powiedziane krokiem poleciała do gabinetu USG a ja dawaj za nią prawie biegiem z uśmiechem na gębie... położne na porodówce zrobiły wielkie oczy a lekarka do nich: "a co panie tak patrzą?? ta pani rodzi...(spojrzenie na mnie)...chociaż wcale po niej nie widać...ale napewno nie udaje...sprawdziłam są 4cm rozwarcia" to był dopiero początek
2. rodziłam synka w 35tc więc standardem jest podanie antybiotyku dożylnie (miałam mieć podawany ten antybiotyk co 4godziny ale zdążyli dać mi go tylko raz ) pani położna podchodzi do mnie i chce mi zamontować wenflon a ja jej na to: "wolę dwa razy rodzić niż ten wenflon...nienawidzę wnflonów..." pani stwierdziła, że jak się zacznie to zmienię zdanie...no i się nie pomyliła bo za jakieś 30min kiedy miałam konkretne skórcze błagałam, żeby zabrała mi te skórcze i dała jeszcze dwa wenflony zamiast tego , później zieniłam wersję i uznałam, że szycie jest najbardziej nieprzyjemne a później uznałam, że to się działo na 2godzinnej obserwacji...a jeszcze na koniec zapytałam czy dużego obciachu narobiłam czy mogę normalnie ludziom w oczy patrzeć
3. podczas porodu (był ze mną mój mężuś ), było mi tak gorąco, że przy każdym skórczu "mówiłam" mężulkowi, żeby otworzył okno bo płonę...była sytuacja, że z prawej strony stanęła pani dr z lewej położna i obie coś do mnie mówiły...z tego całego zamieszania, bólu i adrenalinki nie mogłam załapać o co im chodzi, więc chwyciłam jedną ręką ramię pani dr druga ręką ramię położnej i mówię "spokojnie, powoli i drukowanymi panie do mnie mówią bo ja nic nie rozumiem" ich reakcja...stanęły jak wryte a po chwili buchnęły śmiechem...
4.a teraz co zrobił mój mężuś... podczas skórczów partych strasznie się zawzięłam i chciałam już urodzić jak najszybciej więc tak parłam, że zmieniałam kolory z różu w purpurę...a mój mężuś jak to zobaczył to postanowił mnie dopingować i darł się: "dawaj, dawaj, już nie dużo!!! jeszcze mocniej, dawaj dawaj!!!", jakoś tak mnie to irytowało wtedy i rozśmieszało za jednym razem...stwierdziłam później, że chyba on darł się głośniej ode mnie... bo ja praktycznie więcej się śmiałam niż krzyczałam...tylko w pewnych momentach ten mój śmiech był połączony ze łzami... ale było fajnie
To się rozpisałam ogólnie poród wspominam bardzo dobrze i naprawdę uważam, że nie ma czego się bać... odpowiednie nastawienie czyni cuda
Mi
Thu, 02 Nov 2006 - 15:29
[quote=deka.dentka]"to ja bardzo panom dziękuję za tę operację"
rewelacja
Ewelinek - super
Ania***
Thu, 02 Nov 2006 - 15:43
wow! fajne macie wspomnienia z porodu....
zastanawia mnie jak bedzie u mnie(termin za 3 tygodnie)
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 16:23
ale przy tym śmiechu. Jak to pisałam to się sama z siebie śmiałam... Dobrze Nam idzie! Piszcie jeszcze!!!!!!!!!!!!
MartaMarcin
Thu, 02 Nov 2006 - 16:40
U mnie były dwie śmieszne scenki:
1. Przy skurczach partych chwyciłam za dłoń mężą, zaczęłąm ją ściskać i słyszę aaaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuu. Pomyślałam sobie, że to ja mogę aaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuuu mówić a nie on. Później okazało się, że obrączka mu się niefortunnie ułożyła i przy moim ściśnięciu jego dłoni bardzo go bolało.
2. Mężulo poszedł z małą na neonatologię. Po powrocie wraca,(akurat mnie zszywali) a tu jego żonka pod wpływem jakiegoś zakręcacza mówi do doktora w tempie żółwia: aaaaaaaaaauuuuuuuuu panie doktorze tp bolało, proszę uważać jak pan szyje bo będę reklamować!
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 17:03
Ja jak poszłam pierwszy raz do gina jak zaszłam w drugą ciążę, a było
to po dość długiej przerwie to byłam trochę zestresowana, a on taki
przystojny, podobny do Van Damma, no więc siadłam na fotel i czekam, a
on ubrał rękawiczki, patrzy na moją pipkę i mówi - "ale księżniczko
rozbierz się, bo przez majtki nie umiem badać". Normalnie zapomniałam
majtek zdjąć z wrażenia!
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 17:04
Jak rodziłam pierwsze dziecko, to od początku miałam bóle parte, ale
rozwarcie było za małe i mi nie pozwolili przeć. Ale tak mnie cisnęło,
że aż pupę musiałam do góry podnosić. W końcu nie mogłam już wytrzymać
a położna kręciła się w pobliżu i mówię do niej : niech pani robi co
chce, ale ja rodzę bo już nie wytrzymam. A ona ze stoickim spokojem :
jeszcze nie, rozwarcie za małe. Ja do niej : w dupie mam rozwarcie,
rodze i już - to ona ; nooo tooo spraaawdzę (tak flegmatycznie) No jak
sprawdziła to jak nie wrzaśnie: pani poczeka! Ja się muszę przebrać do
porodu! Wołać lekarzy! - No to poczeeekaaałam. Dobrze, że ta flegma
jej potem przeszła, fajna babka się okazała
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 17:06
A zanim pojechałam do szpitala to moja matka mówi do mnie: dziecko ty
się dobrze najedz i napij, bo tam ci już nic nie dadzą.
Matka parę lat wcześniej rodziła mojego brata, no i rodziła go chyba
ze 40 godzin bo miał prawie 4,5 kg a ona 40 lat i panikara dodatkowo
po pęknięciu macicy i takich tam przebojach. I mówiła, że potem to już
nie miała siły rodzić, taka głodna była. A kiedyś to nawet wody nie
dali, nie to co teraz.
No to ja obiad, górę kanapek, dwa litry pepsi i mówię, że teraz mogę
jechać. Jak mi zrobili lewatywę, to się ku.. chyba z 8 razy musiałam
wracać do kibla, tak mnie goniło. Aż położna (ta z flegmą) wlazła i
mówi : to tuuuutaaaaj chce paaaani roooodzić?
Ale sobie narobiłam
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 17:07
ja znam historie nie zwiazana z porodem ale z ginem
panna pomyliła sobie dezodorant do higieny intymnej!!z brokatem!!!
gin do niej-ale ładnie sie pani przygotowała!!!!
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 17:08
Kiedy rodziłam syna sporo lat temu na Szaserów w Wa-wie leżałam na
sali wieloosobowej.Ciągle odbywały sie tam jakies wizyty.A to wizyta
lekarska przed wizyta z ordynatorem, potem wizyta z ordynatorem,potem
wizyta ze studentami i tak przed południem kilka razy.Oczywiście
trzeba było pokazywać brzuchy i wkładki.Tak sie przyzwyczaiłysmy na
sali do tych wizyt ,ze juz bez proszenia koszule szły w górę,brzuchy
odsłoniete,doły bez majtek.No i razu jednego wchodzi dwóch panów w
białych kitlach.No to my fruu koszule w górę.Panowie oczy jak spodki z
wrażenia zrobili,zdjęli drzwi i wyszli..Bo tym razem był to pan
konserwator z kolegą...
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 17:08
Proszę mnie nie przerażac Bo i ja odwaliłam głupotę, ale nie przy
porodzie, bo ten jeszcze przede mną . Natomiast w gabinecie u gina
byłam tak przejęta, że zdjełam bluzkę(spodnie nie) i weszłam na
samolot, i tak siedzę z cycami na wierzchu, a on do mnie 'pani
pierwszy raz na wizycie?'
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 17:09
Miałam poród rodzinny,mąż trzymał mnie za ręke ja dostałam środki
przeciw bólowe i przysypiałam między skurczami,co zamknełam oczy mąż
mnie klapał po policzku mówiąc nie umieraj,wkońcu się wydarłam na
niego że jak on spać nie może to niech mi daje podrzemać.
Potem położna nie chciała mi uwierzyć że to już,mówię do niej że już a
ona że napewno jeszcze nie więc ja jej mówię że naprawdę to już a one
że napewno nie więc ja jej na to a co pani myśli że siusi zrobiłam bo
właśnie odpłyneły mi wody.
Po wszystkim lekarz który mnie szył robił to jak dla mnie strasznie
ślimaczo a ja chciałam już synusia zpowrotem na ręce wziąść,więc mu
mówie co pan doktor tam haftuje czy jak a on mi na to tak pani
inicjały wyszywam,po czym uśmialiśmy się więc lekarz mówi zebym już
się nie śmiała bo będzie krzywo.
agusia0611
Thu, 02 Nov 2006 - 17:11
Byli u mnie goscie a ja mialam umowiona wizyte u gina .Myslalam ze
wczesniej wyjda ,ale sie zasiedzieli.Wiec ja zeby zdazyc szybko ,nogi
golic i pazury u nog pomalowac Debilka bylam.Bo baba w belkiem jak
wieloryb a sie aligancyji zachcialo. No przygotowalam sie raz dwa i do
gina. Ostatnie badanie na fotelu mialo byc.Mialam sie rozebrac . Wiec
kiecka do gory ,a tam cale nogi czerwone ,tak sie pozacinalam.
Rajstopy chce zdjac a one przyschniete do tego lakieru na paluchach.
Doktor sie patrzy i malo nie parsknie smiechem ,a ja czerwona jak
burak walcze z rajstopami.
lo matko do dzis mam polewe jak se przypomne.
********************
Miałam cc ,wyznaczony konkretny dzień a że u nas wychodzi się na 5
dobe jak wszytsko jest wporządku pomyślałam sobie że ogole sobie
krocze ze względów higienicznych kiedy będize już krwawienie.A że
brzuch mialam ogromny i golenie sprawiało mi trudności nawet z
lusterkiem to zawołałam męża i mówie-GOL no i golił.Kiedy miałam iśc
juz pod noże to położna(co za jędza) mówi że musi mi zrobić jeszcze
lewatywke i ogolić a ja na to że nie trzeba bo się ogoliłam w domu.Ale
ona sie uparła że chce zobaczyć jak to wygląda wiec ja koszule do
góry a ona - a pani to u jakiego wizazysty była??? bo sa górki i
pagórki
***********
Synka rodzilam b.szybko. Polozne twierdzily, ze skoro pierworodka, to
jeszcze potrwa pare dlugich godzin. zaprowadzily mnie na sale i
zostawily z mezem...a tu skorcze co 2 mni!!!polozne dalej kaza czekac
(ciekawe na co! . w koncu moj maz nie wytrzymal i leci do jednej
polznej i mowi- koja zona juz rodzi, skurcze co mninute!!!A ona mu na
to "a jakie rozwarcie ma zona?". czujecie, mojego meza o to pytali
nigdy pozniej nie mial tak zbaranialej miny...dzis mamy ubaw
ZA TE WSZYSTKI ŚMIESZNE HISTORYJKI MAJOWA PANNO CI JESZCZE RAZ WIELKIE DZIĘKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ana84
Thu, 02 Nov 2006 - 19:57
a ja opisze historyjke mojej kolezanki...
mial byc porod rodzinny, wiec jak ją chwycilo to mąż bardzo przejety zawiozl ja do szpitala. tam wiadomo formalnosci i te bzdety no i w koncu wyladowala na sali, no ale mial byc porod rodzinny a meza nie widac. to sie dziewczyna pyta gdzie on sie podziewa a polozna mowi ze sie ubiera tzn wiecie te plaszcze kapcie workowate. no ale na nieszczescie chlopak sie chyba za duzo na dobre i na zle naogladal bo wlazl na sale w tym plaszczyku, w jednej rece trzymal workowy kapeć a drugi miał założony na głowe. i Marta jak go zobaczyla to mowi ze malo ze smiechu nie urodzila, a on zdziwiony bo nie wie o co chodzi...
z kolei moja druga kolezanka rodzila zimą no i facet jak jechali do szpitala to tez wiadomo cholernie przejety. no i tak jada i jada i w pewnym momencie odeszly jej wody, na co szanowny mężuś rzucil tekstem " nie dosc ze ciemni, zimni i nic nie widac to jeszcze samochod przecieka"
z_m
Thu, 02 Nov 2006 - 20:14
Rewelacyjny pomysł z tymi historiami.
Uśmiałam się do łez. Może wkrótce tez coś tu dopiszę?
dzięki
anecik2003
Thu, 02 Nov 2006 - 20:30
Popłakałam się ze śmiechu agusia Moje dziwaczne historie zaczęły się właściwie już po..., do szycia zapodali mi jakiegoś "głupiego jasia". Zaczęła mi wracać świadomość, a lekarka mnie jeszcze szyła. Coś mi mówiło, że o tym że to czuję i mnie boli muszę jej zaśpiewać, więc zaczęłam;" aaałłłaaaa, tooo mnie boliii". Mój mąż nie mógł się nadziwić, że ja taka padnięta, po całonocnym rodzeniu teraz sobie podśpiewuję, a głosu to ja nie mam za grosz.
Potem podeszła do mnie położna z jakąś strzykawą, a ja do niej:"Co, umarłam?", ona pokładając się ze śmiechu:"NIe, spokojnie, żyjesz". Ja wiedziałam lepiej, poza tym byłam już pogodzona z losem i mówię do niej;" umarłam, umarłam, ale takie rzeczy zdarzają się przy porodzie". Cała ekipa na porodówce ryczała ze śmiechu, a mnie się wydawało, że to nade mną, trupem, tak płaczą. Teraz po latach, czasami jak to wspominam, to myślę, że miło by było z takim spokojem schodzić z tego świata jak to miało miejsce wtedy, ale to była tylko próba
deka.dentka
Fri, 03 Nov 2006 - 10:40
CYTAT(maminka39)
e,ja tez podziekowałam,nawet dwukrotnie,juz wyjezdzajac na wózku po cesarce tez dziekowalam...
Natomiast po pierwszym porodzie(tez cesarka,ale w znieczuleniu ogólnym)moimi pierwszymi słowami PO było zdanko:
''no dobrze dobrze,ale gdzie jest mój zegarek?'' :roll: :wink: :D
ja właśnie miałam ogólne, hehe, niezła jazda i tak jak anecik2003 też miałam moment, że myślałam, że umarłam,
bo słyszę tę całą krzątaninę wokół mnie i nie mogę otworzyć oczu i zapadam się gdzieś
i wtedy się przestraszyłam, że odchodzę z tego świata a jeszcze jak mi na sali operacyjnej w trakcie megaskurczu dali do podpisania zgodę na znieczulenie ogólne, to ponoć wcale nie wiadomo kto tam się podpisał
tissaia
Sun, 05 Nov 2006 - 16:08
Deka- ja w swojej uprzejmości po cc poszłam jeszcze dalej Cytat dosłowny z Tiss pod wpływem stresu, adrenaliny i ogłupiaczy:
Chciałam powiedzieć, że nie spodziewałam się że tak szybko pójdzie czy coś w tym stylu...
misia1710
Mon, 06 Nov 2006 - 12:42
Kobiety, te historie sa rewelacyjne, przy Agusi o maly wlos bym sie posikala. Jestem juz po terminie, wiec mala psychoza mnie ogrania, a tu taka rewelka, mozna sie odstresowac - dzieki!
Mariena
Mon, 06 Nov 2006 - 13:14
O raju, historie super. Jak wyobrazilam sobie tego męża w kapciu na glowie, to prawie umarlam ze śmiechu
Mój mąż próbowal zalożyć te zielone spodnie i koszulę na swoje wlasne, dobrze że polożna go podejrzala, bo po pierwsze nie zmieściloby się a po drugie bylo 30 stopni w cieniu!!!
Poza tym obserwowal ktg podczas skurczy i to on mi mówil, czy mnie boli bardziej czy mniej.
A między skurczami ja też przysypialam z wyczerpania...
Ale ogólnie poród nie jest dla mnie najfajniejszym wspomnieniem, zwlaszcza że na koniec zrobili mi znieczulenie ogólne i cc. Jak się wybudzalam, to też mialam watpliwości, czy żyję czy trafilam do jakiejśś dziwnej przestrzeni...
ajlin_76
Mon, 06 Nov 2006 - 15:24
poczytalam i przyznam szczerze, ze dawno sie tak nie usmialam. Prosze o wiecej !!! A teksty w stylu "dziekuje calemu zespolowi, poszlo calkiem sprawnie" i historia z kapciami rozwalily mnie na maksa!!!
Jasiucha
Mon, 06 Nov 2006 - 15:37
po 6godz skurczów..oksytocyna itd
Lekarz do mnie: Coś się zaczyna dziać, rozwarcie na 3 palce
Na to ja z rezygnacją: Panie doktorze.. gdzie tu do dziesięciu???
Lekarz parsknął śmiechem
Myszorek
Tue, 07 Nov 2006 - 15:20
Normalnie historie powalające ze śmiechu...
U mnie tak śmiesznie nie było, poród wywoływany a na koniec i tak cc... 10 dni po terminie...
Jedyne co pamiętam to jak wieźli mnie już na salę operacyjną i jak już tam byłam to cały czas mówiłam że ja wszystko czuję... tak się bałam że mnie za słabo znieczulą... potem trzęsłam się jak galareta i płakałam ze szczęścia że to już końcówka i nareszcie ujrzę synka!!!!
agusia0611
Wed, 08 Nov 2006 - 13:02
Niezłą historyjkę mi teściówka opowiedziała. Jak lezała na porodówce już "na haju" to do założenia jej welflonu przysłali młodziutka studentkę. I ta bidulka na mojej teściowej uczyła się robić wkłucia. Im dłużej to trwało tym większe zwidy moja mama miała. Traciła kontakt z rzeczywistością i zachwile wracała cała w skowronkach i tak parę razy. W pewnym momencie jak otworzyła oczy to jej cały błogostan odszedł. Doszła do wniosku, że umarła i nad nią lekarze płaczą. Bo młoda była, i że dziecko bez matki będzie się chowało(taki tam przemyślenia... ).
Co się okazalo. Studentka siedziała nad teściową i zanosiła się płaczem bo w żyłę nie mogła trafić i narobiła takich krwiaków pod skórą że mama wglądała jak biedronka.
A tak wogóle to podobno dzięki temu "Głupiemu Jasiowi" Prawie fruwała po porodówce(wizję taką miała...).
aj80
Wed, 08 Nov 2006 - 15:27
Normalnie o mało nie umarłam ze śmiechu. Dziewczyny jesteście boskie
Ginger
Wed, 08 Nov 2006 - 20:37
w tytule powinno być ostrzeżenie, że wolno czytac po 38. tygodniu ciąży, bo tak się wybrechtałam że myślałam, że urodzę Na pewno raz jeszcze poczytam wątek od dechy do dechy przed porodem, wtedy już będe mogła bezpiecznie się chichrać.
mężowi najbardziej przypadł do gustu motyw brokatu i przyschniętego do rajstop lakiedu do paznokci
ANITA:)
Wed, 08 Nov 2006 - 20:40
Ja mogę opowiedzieć troche o moim drugim porodzie ponieważ jeszcze w miarę nie jest tak odlegla sprawa.
Zeby sprawiedliwości stało się zadość, że każda ciąża jest inna to tym razem była przenoszona o całe dwa tygodnie (za pierwszym razem rodziłam w 7 miesiącu )
W poniedziałek pamiętnego sierpnia pojechalismy do szpitala na umówione spotkanie z położna, po badaniu gdzie rozwarcie było na 2 palce ale żadnych skórczy połozna do nas : No to co p.Anito, może p. zostanie juz u nas? Już jest dość po terminie więc może coś spróbujemy zrobić? Ja na to w panikę,że nie jestem jeszcze gotowa, że bez torby, że muszę do szpitala dziecięcego jechać , bo jak na złość starszy syn leżał tam z zapaleniem płuc, a jeszcze posprzątać w domu muszę itp.
No więc położna po moich prośbach stwierdziła że ok. W takim razie już bez żadnych wymówek w czwartek (jeśli oczywiście do tej pory nic się samoczynnie nie wydarzy) melduję się u niej na porodówce.
Do czwartku - CISZA, NIC SIĘ NIE WYDARZYŁO....SAMOCZYNNIE
Nastał czwartek 26.08.06 . Wstałam raniutko, wykąpałam się , umyłam głowę, posprzątałam, posmarzyłam kotlety żeby mi męszczyźni nie padli z głodu pod moją nieobecność, umyłam podłoge i zebraliśmy sie w droge. Najpierw do szpitala do syna dać mu buziaka i powiedzieć mu że odbierze go babcia (bo tego dnia miał wypis), a my jedziemy rodzić. Pełna werwy i animuszu szłam dziarsko przez korytarz i oznajmiałam pielęgniarkom, że właśnie idziemy rodzić.
O umówionej 11.00 rano stawiamy się w izbie. Po szybkim przyjęciu i badaniu przez lekarza, pielęgniarka robi mi lewatywę. Mąż w między czasie przyodziewa się w strój "odświętny zielony strój" i udaje przede mną chirurga. To tak chyba żeby mnie rozśmieszyć albo żeby samemu nie wpaść w panikę. Ja wiedządz że posiedzę sobie troche w toalecie aby nie było póżniej paniki że jeszcze MUSZĘ !!! Mówię kup sobie kochanie może jakieś batoniki i picie, bo nie wiadomo jak to wszystko długo będzie trwało. Tak więc niezauważony przez siostrę w przebraniu poleciał do szpitalnego sklepiku.Tak sie dobrze wcześniej wczuwał rolę, że pani w kiosku dała się nabrać i zwróciła sie do niego : słucham doktorze!
Jak na razie wszystko odbywało sie radośnie. Na porodówce połozna podłączyła mi pierwszą kroplówkę z oksytocyną. Leżałam sobie grzeczniutko w szpitalnej koszulinie i śmieliśmy sie że właściwie to mogłabym jej wogóle nie mieć, bo nie dość że krótka, ledwo mi pupę zakrywała, to z przodu rozpruta po pępek (dopiero później mojej położnej udało się załatwic coś bardziej przyzwoitego i mnie przyodziać).
Po jakim czasie oxsy zaczęła działać i rozpoczęła się akcja .... tego pięknego dnia. Mąż mój dzielnie mi asystował w czasie bóli i skórczy. Do tego stopnia, że momentami kiedy leżałam już jak nie żywa, nie mając siły na żadne ruchy i gesty odpowiadał pytającej położnej - idzie skórcz? na to mój kochany, że: Tak juz idzie!, a ja jeszcze buzi nie zdążyłam otworzyć. Pamiętam że przeleciała mi wtedy taka myśl, do jasnej ciasnej skad on o tym wie przecież ja nic nie mówiłam. Ale widocznie on wiedział lepiej hihihi.
Tak w połowie całej tej walki w pewnym momencie zaczęły odchodzić mi wody, a właściwe to chlustać bo miałam ich dość sporo. Leje się ze mnie leje sie po łożku i z łóżka a ja w krzyk: O Jezu!! Batoniki !!! Na tyle jeszcze widocznie byłam czujna że pamiętałam, że mój mężulo pod łóżko położył torbę gdzie na wierzchu leżały kupione wcześniej batoniki i widać, że przez ostatnnie miesiące pożywienie to była bardzo ważna sprawa dla mie
Zostały URATOWANE !!!
Kiedy bóle były juz naprawdę męczące, bo niestety były krzyżowe,wiłam się na łóżku jak piskosz i w pewnym momencie pół leżąc na nim a pół wisząc na moim mężu stwierdziłam że: WYCHDZĘ STĄD!!! ŻE NIC TO MNIE JUŻ NIE OBCHODZI! RÓBCIE SOBIE CO CHCETA! ALE MNIE TU NIE BĘDZIE!
Wtedy mój mężulo stwierdził, że to już nie przelewki jak nie huknął na mnie: CHYBA ZWARIOWAŁAŚ KOBIETO ! A CO MOŻE JA MAM TU SAM ZOSTAĆ?
To mnie troche otrzeźwiło i po paru minutach wzięłam sie w garść i już była z nami Oleńka!
Po chwilach radości, wzruszeń,łzach szczęścia przyszedł czas na ponowne rodzenie..... łożyska. To cholerstwo wyleźć nie chciało więc znowu kroplówa i znowu czekanie. Kiedy skórcze nie przychodziły i zbyt długo zaczęło sie to wszystko przeciągać zwołano lekarzy, przyleciały inne położne i debata. Nasza połozna : no p. Anitko rodzimy, rodzimy bo chcą na stół już zabrać! Na to ordynator to jeszcze jedna flaszka (oxsy) jak nie pójdzie to jedziemy. I znowu wije sie jak piskosz, znowu te wstrętne bóle. Spiełam się, jedna położna troche pomogła kładąc sie na brzuch i w końcu wyszło "szydło z worka" brrrrrr O! NARESZCIE PO WSZYSTKIM! wykrzyknęlam! O! jak bardzo się myliłam.
Teraz myślę sobie szycie przy tym wszystkim to pikuś. Ale na to lekarz o urodzie banderasa, głosem miłym i ciepłym oznajmił mi . Anitko teraz pania troszke znieczulę niestety muszę trochę wyczyścić środeczek,bo zbyt długo łożysko wychodziło a potem tylko szycie. Na to ja też tak milutko i cieplutko: OCH! PANIE DOKTORZE ALEŻ PROSZĘ BARDZO!!!
Chyba niezbyt się spodobał mój ton mojemu mężowi, bo dziwnym głosem do lekarza zwrócił się : O! PROSZĘ ŻEBY TAKA W DOMU BYŁA POTULNA I SIE TAK NA WSZYSTKO ZGADZAŁA !!! (to tak miało chyba byc , żeby lekarz nie pomyslał, że ja taki anioł w domu jestem)
Niestety po całym tym czyszczniu, a było to łyżeczkowanie nie byłam już taka miła dla P. doktora, a zrozumieją mnie te które to przeszły. ojojjj
Na szczęście mając przy boku maleństwo zapomina się szybko o wszystkich nieprzyjemnych rzeczach i jest sie przeszczęśliwym tuląc i skarba do siebie.
Po całym tym "zdarzeniu" leżeliśmy jak wszyscy 2h na sali poporodwej. Nasza położna pomyślała o wszystkim i przyniosła mi specjalnie zostawiony i odgrzany obiad szpitalny. Jak to w szpitalu zupka była jakas taka przezroczysta a drugiego to nawet nie pamietam, o! z pewnością nie był to obiad z Mariotta hihihi Tak byłam głodna że wszystko to wciągałam aż mi się uszy trzęsły. Kiedy już resztki były na talerzu ocknęłam się i stwierdziłam : OJEJ KOCHANIE TY PEWNIE NIE CHCIAŁEŚ! A mój mężulo miał mine przerażonego kociaka że tak szybko mogłam to COŚ pochłonąć.
I tak po "krótce" odbyło sie nasze wspólne rodzenie naszej drugiej najukochańszej istotki.
Ciekawe co tym razem sie wydarzy, ale to dopiero będę mogla opowiedzieć na wiosnę
Esther@
Wed, 08 Nov 2006 - 20:51
Świetny wątek
Ja pamiętam najbardziej (choć wtedy mnie to nie śmieszyło) mojego męża, który jak urodziła się Zosia, dzwonił do kogoś tam i mwóił: "Eee, nawet spoko było, wiesz. Nie, w ogóle się nawet nie zdążyliśmy zmęczyć." Myślałam, że ubiję gołymi rękami.
Przy pierwszym porodzie zresztą naczytałam się teorii, ile to poszczególne fazy trwają itd. Więc kiedy po 1,5 godzinie lekkich skurczy poczułam parcie, koniecznie chciałam pójśc do ubikacji Położna mówi, że czuje główkę i że rodzimy, i że do żadnej ubikacji nie idę. Na co odpowiedziałam: "To absolutnie niemożliwe, bo ja przyjechałam dopiero 1,5 godz temu, a tamta pani w salce obok była pierwsza, a ona jeszcze nie rodzi" Cóż za logiczne myślenie prawda
agak
Wed, 08 Nov 2006 - 22:00
Około godziny przed porodem, po całej nocy leżenia na porodówce, wstałam z łóżka i ogłosiłam, że ja to chcę do domu i że przyjdę jutro
Po porodzie, w trakcie szycia zadzwoniłam z komórki do mamy (nie wiedziała że rodzę) i powiedziałam: kup mi 2 pączki, sok jabłkowy a tak przy okazji to jesteś znów babcią:D
Magda 31
Thu, 09 Nov 2006 - 16:42
Witam,
Czytam te wszystkie posty o porodach i płaczę ze śmiechu. Jak to fajnie że oprócz bólu może być wesoło
kethry
Mon, 13 Nov 2006 - 01:06
z historii nie do końca własnych -moja babcia rodziła młodszego brata mojej mamy, więc już niejakie doświadczenie miała. leży na sali. na sali pusto. ani położnej, ani pielęgniarki, ani lekarza (broń boże ). babcia czuje że to już jakoś niedługo potrwa, więc drze się, żeby ktoś przyszedł. zagląda położna z tekstem "nie drze się. cierpliwie czeka. to jeszcze potrwa" i myk jej nie ma.
babcia za nią w krzyk, żeby wracała, bo ona na pewno czuje. położona nader niechętnie zawróciła z korytarza, leniwie podeszła do babci, jeszcze bardziej od niechcenia zajrzała jej... w głąb. i.... bardzo szybko zadzierała fartuch, żeby złapać weń mojego wujcia, który ten właśnie moment wybrał sobie, żeby wyskoczyć .
cała akcja porodowa mojej babci trwała jakąś godzinkę. a wujek to był spory mężczyzna od samych swych początków
ajlin_76
Thu, 16 Nov 2006 - 11:44
dziewczyny, piszcie jak najwięcej takich historii! Sa super i na serio zmniejszaja moj stres- a do porodu zostalo mi niewiele...
Kajkaaa
Sat, 18 Nov 2006 - 14:17
Ten wątek to prawdziwa rewelacja!!!!!
Ogólnie słyszy się historie, w stylu "bolało zaj....ście", musiałam mieć cc itp., a tu takie opowiadanka śmiałam się i płakałam, na pewno namówię mężulka żenby się zapoznał z tym wątkiem.
Proszę, piszcie więcej takich historii, jeśli i nie przytrafi się coś "na wesoło" to na pewno tutaj to przedstawię, ale to dopiero w maju........
Ania***
Tue, 21 Nov 2006 - 12:01
Świetne są te opisy waszych porodów-prubuje się podbudować przed tym co mnie czeka może nawet dziś...Dzisiaj mam termin porodu!
jakby cos zabawnego wysażylo sie u mnie to napewno dopisze!
rozan
Thu, 23 Nov 2006 - 18:29
czytam te wszystkie opowieści i ryczę ze śmiechu a historia z brokatem mnie rozwaliła już całkowicie
wątek jest świetny więc dopisujcie nowe historie
Basia_N
Thu, 23 Nov 2006 - 20:54
Watki takie fajne ze sie poplakalam ze smiechu. SUPER
sa te historie. Jak mi sie cos smiesznego przydazy na pewno sie tym podziele.
pozdrawiam
BasiaB
Wed, 27 Dec 2006 - 19:14
Agusia i inne mamusie dzięki za te opowieści, o mały włos nie pękłam ze śmiechu Świetny pomysł z tym postem od razu poprawił mi się humor, bo od rana miałam deprechę. Pozdrawiam
gosiat
Wed, 27 Dec 2006 - 19:57
Przy drugim porodzie leżałam-siedziałam na fotelu z pełnym rozwarciem i lekkimi bólami partymi, ale jeszcze nie pękły mi błony, więc gin powiedział, że teraz "delikatnie mi je przebije" i jak to-to ruszył, to wody... chlusnęły mu prosto w twarz i na to zielone ubranko.
Myślałam że padnę ze śmiechu. Wesoło mi się rodziło.
mamaali
Fri, 19 Jan 2007 - 16:39
ja po urodzeniu Alki, przypominałam mojemu lekarzowi ze jeszcze łozysko musze urodzic, on mi na to ze juz mnie zszywa, ja niewiem omineło mnie chyba cos bo serio nic z tego nie pamietam
Madziara78
Mon, 22 Jan 2007 - 17:32
POST REWELACJA.... Jak któraś ma jeszcze jakieś śmieszne historyjki to prosimy, piszcie... bo naprawdę zawsze sę słyszy tylko to co złe, a jak widać czasami bywa też śmiesznie...
Mi się najbardziej chyba spodobały rajstopy przyklejone na lakier do paznokci... hyhyhy to musiało wyglądać przezabawnie
Ja też muszę poczytać Wasze posty mężowi... może nie będzie tak powaznie podchodził do ciąży i porodu - bo parę dni temu się dowiedział o ciąży i jest strasznie przerażony
Ańdzia
Tue, 23 Jan 2007 - 13:33
SUPER
MADZIA_MAMA
Tue, 23 Jan 2007 - 19:58
Kurcze dziewczyny super historie, jak cos podobnego przezyje to wam tez opisze ale jak narazie opisze sytuacje kolezanki...
kolezanka siedzi na lozku akcja porodowa a jej przyszla ochota na szejka waniliowego z mc donalda i zaczela gadac ze jej sie tak bardzo chce szejka, juz miala meza wyslac do mc donalda ale zrobilo jej sie glupio i mowi ze jak lekrz wszystko przyspieszy to mu tez szejka postawi....wszystkie pielegniarki sie smialy...a jak juz bylo po wszystkim na drugi dzien obchud, lekarze i pielegiarki i jak ja zobaczyli to haslo " a tu mamy pania od mc donalda"
hehe
Hexi
Tue, 23 Jan 2007 - 21:12
cudny temat
dzieki wszystkim za odczarowanie "strasznych" porodow:)
ithilhin
Thu, 25 Jan 2007 - 17:40
przypomnialo mi sie zdarzenie z pierwszego porodu: skurcze mocne i nieprzerwane bo akcja wywolywana kroplowka z oksytocyny i jakimis czopkami, wije sie i prosze o COKOLWIEK na znieczulenie tej atrakcji. po chwii sunie do mnie doktorek z jakas strzykawa a ja na to:
- ale panie doktorze, czy ten zastrzy bedzie bolal?
(smiali sie wszyscy obecni, lacznie chyb z dwiema innymi poloznicami)
juz po akcji, ja leze szczesliwa a lekarz szyje. i szyje i szyje. chyba mi sie znudzilo bo pytam:
- panie doktorze a dlugo jeszcze bedzie pan szyl?
- alez prosze pani to nie fastryga, to warstwowa robota!
(mialam naciete krocze i popekana szyjke)
potem:
ja: dziekuje bardzo!
lekarz: nie ma sprawy, zapraszam za rok!
drugi porod byl lzejszy ale nie tak wesoly, oprocz mojego lazenia wokolo sali i lazacej za mna polozna namawiajaca mnie na polozenie sie to mnie zbada.... smiesznie to musialo wygladac z boku.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.