Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Witam
Od pewnego czasu, chciałam zabrać głos trochę tu , trochę tam, by podzielić się swoimi doświadczeniami, ale mam ich tyle, że napiszę te słowa dla wszystkich dziewczyn ku pokrzepieniu serc, ŻE CUDA SIĘ ZDAŻAJĄ !!!!!!!!
Moja historia - O dzidzię staraliśmy się 8 lat Przeszłam z mężem chyba wszystko - szpitale, laparoskopię , badania, zwątpienie, godziny leżenia, rozgoryczenie, niezliczone AIH, IN-VITRO, poronienie, złość ,strach, niepewność, lekarstwa, oczekiwanie, obsesję, obliczenia, cudowne wakacje, papiery na rodzinę adopcyjną itp...... a dzidzi ani widu, ani słychu. Daliśmy sobie spokój.
Wyrabiając papiery adopcyjne chyba naprawdę się poddałam. Jak to znosił mój mąż? - zawsze był przy mnie i była to największa pomoc jaką mógł mi ofiarować.
Zrobiliśmy mały remont w domku. Dzwigałm, przestawiałam, piłam i paliłam . W lutym 2004r. w pracy panowała jakaś epidemia grypy, wszyscy się źle czuli , ja też. Dostałam miesiączkę, trochę słabszą ale zawsze! Dalej czułam się dość kiepsko - bolały mnie piersi.
Postanowiłam zrobić test. Chyba nie muszę pisać jak się denerwowałam! Miałam 36 lat, ciażę zagrożoną, cesarkę.
Teraz siedzę w domku i wychowuję naszą 2 letnią córeczkę. Jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami pod słońcem i zaczynamy starania o jeszcze jedną pociechę. Cały czas mam nadzieję, że jeszcze jeden cud może się zdażyć
Dziewczyny spełnienia marzeń - CUDA SIĘ ZDARZAJĄ !
Madziara78
Sun, 05 Nov 2006 - 19:01
O mamo, tusia37 jak czytałam Twoje słowa to aż łzy mi się zakręciły w oku... Twoje słowa dają nam Starającym się dość długo tyle nadziei i uspokojenia... DZIĘKI ZA DOBRE SŁOWO
Dzięki takim osobom jak Ty nadzieja powraca... i chce się myśleć pozytywnie nawet w ciężkich dla nas chwilach rozczarowania...
Pozdrowienia dla Całej Twojej Najszczęśliwszej Rodzinki
Nunusia
Sun, 05 Nov 2006 - 19:02
Gratuluje
cieszę się, że Wam się udało
elizajak
Mon, 06 Nov 2006 - 13:02
Mysle ze Twoje slowa bardzo pomogly nas wszsytkim starajacym sie o upragnionego dzidziusia. DZIEKUJEMY
Łzy rzeczywiscie sa w oczach jak czyta sie Twoj list.
Bardzo sie ciesze
Wszystkiego dobrego dla WAS dla Twojej rodzinki
W głebi serca wierze ze nam tez sie uda
Widocznie taki ma plan dla nas BOG
BUZIAKI
Tobatka
Mon, 06 Nov 2006 - 14:02
Piękne słowa, Tusiu
A ja tylko dodam, że córeczkę śliczną i rezolutną
malpiszon
Mon, 06 Nov 2006 - 14:09
tusia37 cudowny post
Życze wam wszystkiego najlepszego i szybkiego doczekania sie kolejnego potomka
alusia27
Mon, 06 Nov 2006 - 14:13
Tusia37, dziękuję Ci za ten post
Chcę tylko dodać, że wiem, że cuda się zdarzają. Moi znajomi starali się o upragnione dziecko ponad 10 lat!!!! Przeżyli podobne niepokoje, zwątpienia jak Wy, ale dziś są szczęśliwymi rodzicami. Dla mnie takie wydarzenia zawsze dodają nadziei.
Powodzenia w stananiach o kolejną Pociechę
tusia37
Mon, 06 Nov 2006 - 21:29
Witajcie
Madziara - Oj rozczarowania będą!!!, ale wszystko ma swój czas i miejsce.
Wasza Dzidzia znajdzie i jedno i drugie
Nanusia - (moja młodsza siostra tak mnie nazywała) - Dzięki i powodzenia!!!
elizajak - Dzięki. Tak, to taki plan rozciągnięty w czasie...... nie wiem tylko dlaczego, albo za co?!
Tobatka - Zgłaszam się ponownie! Mała broi teraz za 5. Idziesz do kina?
małpiszon - Dzięki! To właśnie o ten czas chodzi, prawda?
alusia27 - Tak, trzeba szukać tych cudów i o nich myśleć
Dorota Chotecka z Radkiem Pazurą starali się o maleństwo
ponoć 18 lat!!!. Wzięli ślub i bum....fasolka rośnie.....Może o to
też chodzi!?
Joanna 81
Tue, 21 Nov 2006 - 11:18
TUSIA 37, jestem pełna podziwu dla Ciebie i Twojego męża
Tak długo trwała Wasza walka o dzidzię, a mimo tego nie poddaliście się, poza tym te wszystkie badania - koszmar ...
Ja z mężem staraliśmy się o dzidziusia ponad 2 lata, nie musiałam przechodzić żadnych skomplikowanych, bolesnych badań, a mimo tego czasem brakowało mi sił do dalszej walki, miałam wrażenie, że cały świat jest przeciwko nam, na przemian płakałam i czekałam do dnia, w którym miał się pojawić @. Emocje i uczucia, jakie towarzyszą staraniom i wyczekiwaniu znają i rozumieją tylko te osoby, które znalazły się w podobnej sytuacji. Myślę, że tylko dzięki wsparciu męża, jego wierze w to, że cuda się zdarzają i nie można się poddawać, wytrzymałam i teraz cieszę / cieszymy się ciążą
Wszystkim załamanym, zniechęconym życzę POWODZENIA !!
I pamiętajcie, że " tam gdzie jest wielka miłość, zawsze zdarzają się cuda "
Łajka
Wed, 22 Nov 2006 - 11:27
Wzruszyłam sie niesamowicie - piękna historia.
Magda2209
Wed, 22 Nov 2006 - 11:30
Bede
duszyczka
Fri, 24 Nov 2006 - 13:13
Twoj post faktycznie daje nadzieje,powinny go przeczytac wszystkie starajace sie o malenstwo,a ktore juz stracily nadzieje.Podziwiam za wytrwalosc Twoja i Twojego mezczyzny!Jak widac zostala ona wynagrodzona!
asiaad2
Fri, 24 Nov 2006 - 14:01
Moze dla mnie tez jeszcze jest nadzieja. Własnie przypomniałam sobie jak niesamowicie sie wzruszyłam jak znajoma po latach bezpłodności, gdy właściwie myslała że to klimakterium bo miała 46 lat niespodziewanie usłyszała od lekarza że jest w ciąży i teraz ma 2 letniego synka i jest taka szcześliwa że łzy sie w oczach kręcą gdy się na nich patrzy
tusia37
Fri, 24 Nov 2006 - 23:18
Nadzieja jest zawsze, zawsze!!!! Nawet gdy ogłosimy całemu światu, że przestałyśmy się starać, że właściwie już nam nie zależy, że mamy "1000 lat". Jeśli chcemy być mamą - to będziemy o tym myślały już zawsze.
Przynajmniej ja tak myślałam!
Po takich przejściach jestem pełna podziwu dla dziewczyn, które naprawdę nie mogą mieć dzieci - a bardzo chcą. To jest dopiero koszmar. Na szczęście jest jeszcze światełko, które nazywa się bezdusznie - adopcją. To było też nasze światełko, choć tak zupełnie szczerze powiem, że cały czas miałam nadzieję, że się jednak pojawi ta maleńka istotka, którą tak bardzo chciałm nosić pod sercem !!!
I kółko się zamyka. To są obsesyjne myśli!
Oj chyba trochę nasmęciłam!
Ale pamiętajmy, że cuda się zdarzają
( i oczywiście w najmniej oczekiwanym momencie)
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.