To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Proszę o radę

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

emilawec
Witam!
Jestem nową osobą w waszym gronie icon_biggrin.gif Jestem mamą 2 letniej Zośki, a za 7 miesięcy pojawi się w naszej rodzinie kolejna dzidzia icon_biggrin.gif .Teraz mam problem z Zośką icon_sad.gif Od miesiąca chodzi do przedszkola, na początku byl placz, potem radość, a teraz zlość. Od tygodnia jest strasznie niegrzeczna, zachowuje się jak nie moje dziecko. Tupie nóżkami, nie slucha mnie, a mąż to w ogóle nie może się do niej zbliżyć. W nocy budzi się z okropnym placzem i wpada w histerię, a ja nie mogę jej uspokoić. Wiem, że nowa sytuacja jest dla niej stresująca, do tego wszyscy mówią w obcym języku(bo nie mieszkamy w polsce), wiem, że Zośka sprawdza nasza wytrzymalość, że stara się wprowadzić swoje zasady ale może macie jakieś sposoby na takie zachowania. Nasze pomysly się wyczerpalaly, więc każda rada będzie dla nas bardzo cenna icon_smile.gif
marghe.
Za mało napisałaś, żeby móc oceniać
ale w oczy rzuca się to W nocy budzi się z okropnym placzem i wpada w histerię, a ja nie mogę jej uspokoić. Wiem, że nowa sytuacja jest dla niej stresująca, do tego wszyscy mówią w obcym języku(bo nie mieszkamy w polsce), .. widocznie zmian jest na tyle dużo, że Ja przerastają

i nie wydaje mi się,zeby Ona Was testowała, Ona po prostu przeżywa. Przedszkole, obcy język, Twoja ciąża, plus Jej wiek = ogrom zmian
emilawec
Wiem, że to ogromne zmiany dla Zosi, stres. Szczególnie nieznośna jest kiedy wraca z przedszkola i nie wiem, czy to nie przez dzieci,(szkockie są okropne), bo nie chodzi tu o jezyk.Chcialabym poznac jakies sposoby na niegrzeczne zachowania naszych pociech, wiem, że każdy rodzic czesto ma receptę na to i może poskutkuje to w naszym przypadku. W domu próbujemy ją czymś zająć, wymyslamy różne zabawy, tlumaczymy, że nie powinna sie zle zachowywać. Skutkuje to na chwilę i potem mija. Aż się boję pomyśleć co bedzie jak urodzi się druga dzidzia icon_confused.gif
justin
mieliśmy podobną sytuację.
Natalka 2,5, sierpień 2006:
1.przeprowadzka do innego miasta
2.narodziny Łukasza (tydzień po przeprowadzce)
3. przedszkole (2 tyg. po narodzinach Łukaszka)

duzo cierpliwości, dużo rozmowy, dużo przytulań, buziaków, całusów.
Przed spaniem mnóstwo zapewnień typu: pilnujemy cię Natalko, za chwilę przyjdę Cię zobaczyć, itp.
jesli w domu jest b. niegrzeczna to Natalka jest odsyłana do innego pokoju i może przyjść dopiero wtedy, gdy sie skończy zły humorek i ona sobie idzie, a za chwilę wraca, czasem zdarza się i pare razy jednego popołudnia.
No i konsekwencja.
Np. dzisiejsza kolacja.
-Chcesz Danonka ?
-tak.
w kuchni scena, wycie, histeria
-Ja chcę actimelka !!!!
-Wybrałaś Danonka, Natalko, albo Danonek albo nie jesz wcale.
-Actimelek !!!
Z płaczem idziemy do łazienki
po drodze zmiana frontu:
-ja chce danonka

w efekcie końcowym humorek w łazience przeszedł, poszła spać bez kolacji, ale za to wesoła, po pływaniu w wannie, po przytulaniach i czytaniach bajek.
emilawec
Witam Justin icon_biggrin.gif
Czytając twoją odpowiedź uśmiechaliśmy sie z mężem. Nasza Zosia też ma 2,5 roku i widzę, że chyba wszystkie dzieci w tym wieku mają podobne zachowania icon_biggrin.gif Twoja Natalka jest taka sama jak Zośka. Mąż sie uśmiechnąl, gdy przeczytał " Wybrałaś Danonka, Natalko, albo Danonek albo nie jesz wcale", on postępuje tak samo z Zosią, kiedy marudzi przy jedzeniu. Metoda odsylania do pokoju przynosi różne rezultaty, zależy od stopnia wścieklości Zosi icon_lol.gif i od naszej cierpliwości, ale uważamy, że jest to dobra metoda. Jest przytulanie, są calusy, rozmowy, ale czasami brak cierpliwości. Dzis wieczorem nakrzyczalam na Zoske, później mąż na mnie, a po wszyskim ryczalam przez pól godziny. Widzę, że nie tylko my mamy takie problemy, które nie zawsze szybko sie rozwiązują, więc jestem spokojniejsza. Tak jak mówilaś, dużo cierpliwości i czulości, w koncu te male, jesze glupiutkie istotki też mogą mieć gorsze dni, tak jak my icon_smile.gif Poza tym nie powinnam sie denerwować, ponieważ muszę sie już troszczyć o drugą dzidzię icon_biggrin.gif
marghe.
CYTAT(emilawec)
Wiem, że to ogromne zmiany dla Zosi, stres. Szczególnie nieznośna jest kiedy wraca z przedszkola i nie wiem, czy to nie przez dzieci,(szkockie są okropne), bo nie chodzi tu o jezyk.Chcialabym poznac jakies sposoby na niegrzeczne zachowania naszych pociech, wiem, że każdy rodzic czesto ma receptę na to i może poskutkuje to w naszym przypadku. W domu próbujemy ją czymś zająć, wymyslamy różne zabawy, tlumaczymy, że nie powinna sie zle zachowywać. Skutkuje to na chwilę i potem mija. Aż się boję pomyśleć co bedzie jak urodzi się druga dzidzia icon_confused.gif


pozwól Jej odreagowac po przedszkolu. Niech sobie trochę pokrzyczy czy popłacze, skumulowane przez cały dzien emocje muszą znaleźc ujście. A w domu jest najbezpieczniej.

Podaj przykłady owego "złego zachowania", łatwiej będzie pomóc
justin
emilawiec,
świadomość, że nie tylko ja tak mam niejednokrotnie mi pomaga, gdyby nie to, pewnie już dawno zaliczyłabym doła jako najgorsza matka na świecie.
Dzis nowość.
Właściwie przez przypadek dowiedziałam się od "pani pomocy" w przedszkolu, że Natalka uderzyła koleżankę klockiem. Pani pomoc nakrzyczała na nią.
Natalka rzeczywiście opowiedziała mi później, że uderzyła druga Natalkę, bo ta zabierała jej klocki, a moja Natalka chciała się bawić sama.
Hm, porozmawiałysmy spokojnie, że nie można nikogo bić, że tak się nie robi.
Mam nadzieje, że nie zrobi tego więcej, ale z drugiej strony potrafi dziecko walczyc o swoje icon_twisted.gif
emilawec
Hej Justin
Ja też mialam dziś ciekawy przypadek. Gdy zjawilam się po Zośkę w przedszkolu od razu podbiegla do mnie kierownik przedszkola. Powiedziala mi, że Zosia miala maly wypadek. Miala malą sprzeczkę z innym dzieckiem, klócili się o pilkę. W rezultacie ten chlopiec ugryzl Zośkę w palec. Już chcialam powiedzieć Zosi, że też mogla ugryźć go w palec icon_lol.gif ,ale zrezygnowalam z takiej rady icon_biggrin.gif .Dostalam pisemne wyjaśnienie calej sytuacji z koncowym rezultatem "Zosia ma male, czerwone zadrapanie na rączce, które dając jej dyskomfort wywolalo u niej krótki placz", musialam jeszcze podpisać icon_eek.gif Nie wiem, czy w Polsce w przypadku jakiegoś incydentu też rodzic dostaje jakieś papierki. Teraz nic dziwnego, że te nasze dzieci są takie zestresowane icon_mad.gif
justin
u nas nie ma żadnych papierków. icon_rolleyes.gif
chyba na szczęście, bo przeciez zdaję sobie sprawę, że te dzieciaczki to mogą sie "pobic" i kilka razy w ciągu dnia.
iw7272
Oj, tak, oj tak. Dzieci mogą w ciągu dnia mieć kilka starć między sobą. Pracuję w przedszkolu i muszę przyznać, że jeśli w innych przedszkolach daje się rodzicowi do podpisu, że jego dziecko brało udział w jakimś zajściu, to jestem pełna podziwu dla nauczycielek. Skąd one na to biorą czas? Ja mam takie dni, że nie mam czasu w głowę się podrapać. Jest tyle pracy, że chyba potrzebowałabym własną sekretarkę do wypisywania tych notek. Nie mówię, że dzieci ciągle się tłuką, bo to byłoby kłamstwo. Jednak jest tyle sytuacji, które trzeba omawiać, łagodzić spory, uświadamiać o niebezpieczeństwie. Dzieci teorię znają, jednak gorzej idzie z praktyką.
Ach, ale nie o tym miałam napisać. Wracając do problemu "rozbrykanych" 2,5 dzieciaczków. Każde zachowanie dziecka spowodowane jest, jakimś bodźcem. Napisałaś, że spodziewasz się drugiego dziecka, ale nie napisałaś kiedy się przeprowadziliście. Zgadzam się, że Zosia teraz powinna być bardziej "mamulona" tzn. przytulanki, całuski ... Ale czy każde dziecko tego nie potrzebuje? Dziewczyny powiem tak, patrząc na dzieci w przedszkolu można powiedzieć, które z dzieci jest przez rodziców pieszczone, a które nie
Receptą na wszelkiego rodzaju ataki złości, czy agresji jest "zabijanie" spokojem. Jak masz chęć wrzasnąć, to przygryź język. Jak masz chęć dać klapa, to usiądź na swoich rękach. To są moje zasady. Jak dotąd pomaga. Nie tylko na moje własne dzieci, ale również przedszkolne. Dobrze jest pozwolić odreagować dziecku zajścia z przedszkola. Ono jest teraz w trudnej sytuacji. Musi poddać się presji nowego środowiska. Zmienić swoją pozycję w otoczeniu. Myślę, że do tej pory było w centrum, a tu nagle takich centralnych jest cała grupa. A najgorsze, że jeszcze są zasady, których trzeba przestrzegać. Nie bardzo wiem, jak pracuje się w szkockich przedszkolach. Ale w każdej takiej placówce, jak i każdym domu są jakieś tereny i zasada korzystania z nich. Trzeba trochę więcej czasu spędzać na rozmowach ze swoją pociechą. Dowiedz się, jak ona odbiera to przedszkole, dzieci, panie... czy ma przyjaciółkę? czy jest tam szczęśliwa?
Rozmawiaj o rodzeństwie, o tym, że jej miejsce w rodzinie nie zostanie zmienione, że nadal będzie Waszą ukochana córeczką.
Och! Wiecie jest super wierszyk pani Doroty Gellner dotyczący złego humoru. Poczekajcie, zaraz poszukam.
iw7272
Nie wiem, jak to jest z prawami autorskimi do publikacji, ale myślę, że nie powinnam przepisywać wiersza, mogę jednak podać namiary na niego:
DOROTA GELLNER, Zły humorek, wierszyk ze zbiorku pt. czarodziejski świat.



-------------***********------------
www.dlaciebiemamo.bloog.pl
justin
CYTAT(iw7272)
Receptą na wszelkiego rodzaju ataki złości, czy agresji jest "zabijanie" spokojem. Jak masz chęć wrzasnąć, to przygryź język. Jak masz chęć dać klapa, to usiądź na swoich rękach. .


świete słowa, ciągle uczę się tego icon_confused.gif

iw, fajny blog icon_biggrin.gif
iw7272
Dzięki za słowa otuchy, dotyczące mojego bloogaska. Wiesz, zakładałam go dla Was, czyli mam dzieci w wieku przedszkolnym. Chciałabym tylko, żebyście mi pomogły i ukierunkowały, co chcecie wiedzieć, co mam tam napisać w przystępnych słowach (bez terminologii pedagogiczno- psychologiczno -medycznej, hi hi). Chciałam służyć swoją pomocą, ale jak mam pomóc jeśli nikt mi nie mówi w czym. Nie jestem żadną alfą, ani omegą, jednak pewną wiedzę i doświadczenie posiadam. Nie jestem z tych co to trzymają dla siebie, chcę się podzielić.
justin
mnie interesują przede wszystkim różnego rodzaju, ciekawe zajęcia z dzieckiem.
No i spojrzenie od strony przedszkola, jak to naprawde jest.
Kiedy dziecko czuje się lepiej, gdy rodzic się angażuje w życie przedszkola, czy lepiej nie. Co zrobić, np. podczas imprez dzieci + rodzice, gdy dziecko na widok rodziców potwornie się wstydzi, reagować, podchodzić ( i jednoczesnie wtrącać się paniom), czy zostawić wszystko jak leci, az do końca występów.
Natalka podczas pasowania na przedszkolaka była cały czas na rączkach u Pani, nie wiedziałam jak się zachować. icon_confused.gif
iw7272
Zajęcia z dzieckiem będą na bloogu, już niedługo. Podam kilka ciekawych propozycji: technik plastycznych, zabawy przygotowujących do czytania i pisania. Nie wiem, czy chcecie zabawy rodzic - dziecko? Takie informacje są dla mnie bardzo cenne, żebym mogła się jakoś zebrać i "tworzyć" dla Was ściągi.

Co do spojrzenia "od strony przedszkola":
Jeśli chodzi o mnie, to wolę gdy rodzice biorą udział w życiu przedszkola. Biorą wówczas udział w życiu własnego dziecka. Dziecko widzi, że przedszkole to miejsce, gdzie razem z rodzicami można coś robić. Czują wówczas, że to nie jest miejsce zamknięte dla jego rodziny. Lubię organizować zajęcia otwarte dla rodziców. Nie są to zajęcia pokazówki, tylko zajęcia warsztaty, na których tak naprawdę rodzice uczą bawić się z własnym dzieckiem. Niestety, nie pomyliłam się - oni naprawdę uczą się. Z przykrością stwierdzam: nie wszyscy potrafią się bawić z dziećmi. Jest teraz tendencja do wychowania w czystości. Nie jestem przeciwnikiem czystości, ale kochane mamy kiedy dziecko ma się nauczyć wycinać (15 minut w przedszkolu, czy czas nienormowany w domu?), malować, lepić z masy solnej, plasteliny... Wiem, że gdy to się robi w domu powstaje dodatkowy bałagan, ale czy on nie jest wart radości tworzenia i nabywania umiejętności przez dziecko?
JEDNAK JEśLI CHODZI O WYSTęPY, wówczas jest to bardzo indywidualna sprawa. Czasem dobrze jest nauczycielce pomóc, a czasem nie. Dlatego dobrze by było spytać, co ona by wolała. Nauczyciel to też człowiek. Rodzic ma swoje obawy, nauczyciel swoje. Jestem i matką i nauczycielem, dlatego powiem wprost - i jedna, i druga strona ma pewne swoje obawy, rozterki... I tylko od Was zależy jak ułożą się stosunki miedzy wami Rodzicami i nauczycielem.
Gdyby jakieś moje dziecko nie chciało wystąpić na przedstawieniu to, albo ukucnęłabym przy nim i razem (bądź sama, ale przy dziecku) powiedziałabym jego rolę, albo gdyby tak się nie dało zaproponowałabym wybór - "Czy chcesz zostać ze mną, czy wolisz usiąść z rodzicami?"
Zazwyczaj jednak nie mam kłopotów z występami, zawsze powtarzam dzieciakom przed występem: "Kochani, gdyby komuś coś się zapomniało to ja tam jestem i podpowiem. Nie musicie się denerwować, przecież tam są wasi rodzice. A rodzice i tak się ucieszą z tego, co mówicie, bo to będziecie Wy mówić - ich skarby". Złota zasada, zazwyczaj wystarcza. Dzieciaki z mojej grupy ciągle ciągam po jakiś występach, żeby nauczyły się zachowania na scenie, przed publicznością oraz zwalczyły uczucie tremy. Z doświadczenia powiem, że "wychowałam sobie" już kilka roczników "przebojowych" dzieciaków. Nie bezczelnych tylko śmiałych i odważnych do pokazania co potrafią i "sprzedania" własnej osoby. Mówiąc sprzedania mam na myśli umiejętności recytacji, tańca, umiejętności przemawiania do publiki.
justin
iw,
tak, właśnie zabawy: rodzic-dziecko mnie interesują.

Oj, problem z czystością to ja mam, bo mówiąc lekko, mam fioła na tym punkcie. Często więc czystość bierze górę, bo boję się co będzie po takim np. malowaniu plakatówkami, ale masz rację, gdzie dziecko ma się tego uczyć.
napiekłam ciasteczek, dzisiaj zamierzam pozwolić Natalce samodzielnie je udekorować.
Już widzę stan kuchni icon_evil.gif , ale postanowiłam, że się nie zezłoszczę, nie zdenerwuję, tylko poddam inspiracji razem z Natalką icon_rolleyes.gif icon_biggrin.gif
justin
emilawec
Twój wątek rozwinął się w zupełnie inną stronę, czy możemy tutaj kontynuować i korzystać z rad iw?
iw7272
Postaram się, sprostać Waszym wymaganiom.

Dekorowanie pierniczków to ekstra zabawa i masz racje, że podczas niej nie TRZEBA się denerwować.

Ja mam 2 chłopców, z których starszy eksperymentuje w kuchni. Codziennie po przyjściu z pracy muszę ją odgruzowywać. To cena za naukę. Mnie mama nie uczyła prac kuchennych, bo byłam niecierpliwa. Nie zamierzam popełniać tego błędu z moimi dziećmi. Wiem ile mi sprawiało to przykrości. Do wszystkiego doszłam sama. Może nie jestem super "kucharką", ale chwalą mnie. Wiem co to jest "eksplozja" podczas nieudanego eksperymentu. hi hi

Powiem tak, wszystkie prace w kuchni to super zabawa, tylko trzeba mieć do tego odpowiednie podejście. Dzieciaczki bardzo lubią mieszać, ugniatać, przesypywać. Naucz swoja córcię sprawnego działania w kuchni, to zobaczysz, że będzie tak wszystko robiła, żeby jak najmniej bałaganić. Moja recepta na porządek zarówno w domu, jak i w pracy jest ukierunkowanie działań na odpowiedni tor. Bałaganimy razem - sprzątamy razem. Czasem nie można ruszyć się u mnie w sali, jak coś tworzymy. A po kilku minutach jest porządek, że aż lśni.

Muszę kończyć, bo biegnę do pracy na 12. Odezwę się jeszcze dzisiaj.
Hi hi .
Uzależniam się od tego forum i mojego blooga.
maasad
a ja mam inne pytanie.
Mój syn to żywe, wesołe dziecko. Niestety w przedszkolu, do którego chodzi od wrzesnia jest smutny, nie bardzo chce się bawić. Panie mówią że jest samodzielny ale niechętnie daje się namówić na zabawę. Rano nie płacze, ale pyta czemu musi iść. Dodam że z początku duzo chorował, w październiku opóścił 3,5 tygodnia. Teraz też zdarzają mu się przerwy ( trwa remont łazienek i na czas skuwania zostawiam go w domu bo bardzo boi się hałasu). Jak mogę mu pomóc? co ja mogę zrobić żeby szybciej się przełamał i był w przedszkolu taki jak w domu?
iw7272
Droga Małgosiu, z maluchami tak to już jest, że nie znoszą zmian, zwłaszcza takich, których nie rozumieją. Myślę, że Adaś nie do końca zrozumiał po co chodzi do przedszkola. Może przeprowadzilibyście sobie "pogawędkę" nt. Ja i moje przedszkole, po co do niego chodzę (bawić się z dziećmi, uczyć piosenek, zabaw, malować ...), czy jest mi tam dobrze (nie, bo... Zosia ciąga mnie za spodnie, dzieci krzyczą, ...), czy chcę tam chodzić (nie wiem, a czy na pewno tam muszę być), czy mam tam kolegę, czy jest jakaś fajna zabawka, czego się boję (może, że mama po mnie nie przyjdzie). Proponuje taką rozmowę przeprowadzić podczas zabawy maskotkami - taki mini teatrzyk. Ty zaczynasz mówić, że chodzisz do przedszkola i mówisz, że nie bardzo wiesz po co się do niego chodzi. Adaś , jako inna maskoteczka będzie ci odpowiadał, po co on uważa, że się chodzi do przedszkola. I tak pociągnąć rozmowę do końca. Zawsze łatwiej jest powiedzieć, że komuś (w tym wypadku maskotce) jest niedobrze, jak przyznać się do tego, że to chodzi o Ciebie.
A możesz udawać siebie, że martwisz się, bo Twoje dziecko chodzi do przedszkola i widzisz, że coś jest nie tak. Zapytaj "Adasiowej" maskotki, jak uważa co to może być?
Bardzo często w takich scenkach sytuacyjnych odgrywanych przez dzieci można dowiedzieć się wszystkiego, co w dzieciaczku siedzi.
Spróbuj i powiedz, jak Ci poszło.
Nie mogę Ci nic więcej poradzić, bo nie wiem np., czy Twoja córcia chodzi do tego przedszkola, czy nie. Czy ona też miała takie problemy? Czy Adaś uczęszczał na zajęcia adaptacyjne do przedszkola? Jest jeszcze dużo spraw, o które mogłabym się pytać, żeby zgłębić problem. A najchętniej, to chciałabym poobserwować na czym to wszystko polega.
Czy organizowane są zajęcia otwarte dla rodziców? Jeśli tak, to koniecznie weź w nich udział.
POWODZENIA i czekam na sygnał od Ciebie.
maasad
Droga iw, moje dzieci chodzą do tego samego przedszkola. Oboje debiutowali we wrześniu tego roku. Asia jest, mimo iż ma cztery i pół roku, w grupie sześciolatków z powodu braku miejsc. Pierwsze dwa tygodnie były trudne ale teraz jest super. Asia lubi i chce chodzić.
Adam chodzi do grupy najmłodszej. Na zajęcia adaptacyjne nie chodził bo przedszkole takowych nie organizowało, niestety. Dni otwartych nie było, tylko w tej grupie bo w innych były. Panie tłumaczyły to "trudną grupą".
Zabawy w przedszkole próbowałam. Adam bardzo nie chce być panią, choć zawsze mówi że bardzo te panie lubi. Gdy spotkamy je gdzieś poza salą, nawet w szatni to bardzo się cieszy, aż podskakuje na ich widok. Z tych zabaw wynika że on wie po co chodzi do przedszkola. By się bawić, śpiewać, tańczyć. Mówi mi, że boi się by go ktoś nie bił. Gdy pytam kto go uderzył, odpowiada że nikt.
Dziwi mnie też to, że po wyjściu z sali zawsze opowiada mi, że: bawił się autkami, z Kacperkiem. Codziennie tak samo. Panie twierdzą że to nieprawda.
iw7272
Małgosiu jeśli mogłabyś uściślić pojęcie "trudna grupa" byłabym wdzięczna. Ja zwłaszcza w grupie sprawiającej najwięcej problemów robię zajęcia otwarte. Rodzice wówczas mogą zobaczyć, własne dziecko w przedszkolnych warunkach.
Z tego, co napisałaś wynika, że może w grupie znajduje się jakaś agresywna jednostka, której Adaś się boi. Może on stara się asekurować na zaś, żeby nie dopuścić do sytuacji konfliktowej z tą jednostką.
Mówisz, że zabawy w przedszkole próbowałaś. A ja nie chcę, żebyś bawiła się w przedszkole, tylko poprosiła własne dziecko o poradę, w jaki sposób można mu pomóc. Nie baw się w przedszkole. Zabaw się w dzieci na placu zabaw, dom - rodzinę, przyjęcie urodzinowe... i poskarż się jaki masz problem. Jeśli będziesz się bawiła w przedszkole, to on będzie cały czas czujny i nic Ci nie powie. Może to nie jest zbyt uczciwa zabawa, ale musicie sobie jakoś pomóc. Pomyślę jeszcze nad tym problemem i postaram się coś wymyślić.
A spytaj, czy istniałaby możliwość poobserwowania przez Ciebie syna, jak zachowuje się w grupie? A może zaproś jakiegoś kolegę do siebie do domu? Niech się trochę ze sobą zaprzyjaźnią (no może to za dużo powiedziane, bo 3 latki jeszcze takich więzi miedzy sobą nie zawierają, ale to już będzie osoba, która lepiej zna). Poproś wychowawczynie, żeby Ci coś doradziły. One widzą Twoje dziecko w tych trudnych dla niego godzinach. A może jakiś pluszak domowy,;zdjęcie z wakacji na którym jesteście; talizman, który obroni go w trudnych chwilach...
Rozmowa z psychologiem przedszkolnym?
Powiedz, jak wypróbujesz coś i co pomogło, albo czy myśleć dalej.
Sytuację trzeba rozwikłać najszybciej, jak się da, żeby nie pozostała niechęć do przedszkola.
maasad
"Trudna grupa"
Panie skarżą się że tak ciężkiej grupy jeszcze nie miały. Kilkoro dzieci chodzi w pampersach, jedno się moczy. Panie wyraźnie są tym zdegustowane i zmęczone. Grupa nie chce współdziałać ze sobą. Tyle wiem. Nic więcej panie nie mówią.
Co do dawania mu czegoś z domu to próbowałam. Zginął mu ukochany samochodzik i klapa. Nic nie chce już ze sobą brać.
Nie ma możliwości bym mogła być z dzieckiem na sali. Prosiłam ale nie dostałam zgody. Prosiłam panie o radę co mogę zrobić. Usłyszałam od jednej że powinnam zabrać dziecko z przedszkola, od drugiej że jest na to za wcześnie. Ta druga pani nie dawno wróciła z urlopu macierzyńskiego. Uważa ona że Adam być może potrzebuje jeszcze czasu. W sumie mówi mi że Adam jest samodzielny (wczesniej nie chciał jeść ale teraz je sam), jeśli już się bawi to sam. Nie odzywa się do niej, jak ma jakiś problem i nie może sobie dać rady to zaczyna popłakiwać. Gdy go pyta jak mu pomóc, nie odpowiada. Gdy pani się domyśli o co chodzi i pomoże to czasem się leciutko uśmiechnie.
Strasznie mi go szkoda. Nie chciałabym jednak rezygnować z przedszkola.
Spróbuję tak jak piszesz wyciągnąc coś z niego.
iw7272
Małgoniu nic na razie nie jestem w stanie więcej wymyślić. A może wcale problem nie leży w jakimś dziecku?, tylko w którejś pani? Mówisz, że jedna z nich proponuje zabranie Adasia z przedszkola? a może popracowałaby trochę nad tym, żeby zrobiło mu się lepiej? Jak jest problem to nie rozwiązuje się go poprzez wykreślenie z listy, tylko stara pomóc. Najlepiej jest pozbyć się problemu? No nie wiem, czy to dobry pomysł. A może pozwoliłyby na krótkie odwiedziny starszej siostry? Na przykład w ranku, przed śniadaniem? Czasami zastanawiam się, czy ja pracuję w innym kraju? Dla chcącego nic trudnego. Ja łapałabym się każdej możliwości, jako nauczycielka, żeby pomóc maluchowi. Mówisz, że jest kilkoro dzieci "pampersowych", czy Twój Adaś należy do ich grona? Nie pisałaś o tym.
iw7272
Ale jaja, dziewczyny wstawiłam sobie zdjęcia. Hi hi. Mam radochę, hi hi. Na pierwszym są moi dwaj chłopcy, a na drugim ja z trzecim chłopcem. Brakuje tylko mojej zwierzyny. Mam terierkę walijską (Bajka), Kocura środkowo europejskiego (Florian), kociczkę persicę (Mildred) i myszoskoczkę (Sprytka). Ot i my wszyscy w komplecie.
justin
iw,
ale przystojniaki, no, no icon_biggrin.gif

maasad, może faktycznie jest problem a panią.
Moja Natalka też w tym roku zadebiutowała w przedszkolu, jako 2 i pół latek, a właściwie 2 i 3 m-ce. Miałam ścięcie z jedną z pań na początku roku i usłyszałam tekst: to niech Natalka wraca do żłobka, jeszcze jest malutka icon_eek.gif icon_evil.gif .
Po kilku rozmowach z Panią jest w porządku.
Często też podpytuje tzw. pomoc, bo od pań pomagających ( u nas są dwie na grupę: pomoc i woźna) często gęsto dowiem się więcej i tych dobrych i tych złych rzeczy (np. że Natalka nie zjadła obiadu, albo zawalczyła o zabawkę)
Powiem tylko, że Natalka jest bardzo samodzilena, nie nosi pampersa, sama je, potrafi zapinac guziczki no i jest dzieckiem żłobkowym, czyli jest przyzwyczajona do dzieci.
Też bawi się sama, tak jak Twój synek. Z tego co wiem w tym wieku to normalne, lepiej tym dzieciom jest jeszcze samemu się bawić.

Wczoraj juz w domu zauważyłam, że Natala ma wystrzyżoną grzywkę icon_eek.gif
Przy odbieraniu małej pani nic mi nie powiedziała, czyzby nie zauważyła?
Skąd dzieci miały nozyczki, jak to się stało, że ma powycinane włosy icon_eek.gif
Dzisija więc szykuję się na rozmowę z pania, bo Natalka ma bujna wyobraźnię i mi przedstawiła 3 różne wersje, a mężowi jeszcze inną wink.gif
Generalnie to chce mi się smiać, pierwsze próby fryzjerskie za nami, tylko zastanawia mnie czy panie widziały, jesli tak to dlaczego nic mi nie pwiedziały. Jesli nie to jak to się stało, że dzieci bawiły się nożyczkami.

P.S.
Ciasteczka udekorowane icon_biggrin.gif
maasad
Adam jest samodzielny. Korzysta z ubikacji, nie sika w majtki (choc raz się zdarzyło i pani ukarała go nie dając mu czystych majtek tylko same spodnie), je sam.
Coż z jedną panią rzeczywiście jest problem. Wydaje mi się że jest już zmęczona pracą. Od września była sama, druga pani była na urlopie macierzyńskim. W tej chwili wróciła i ta pierwsza ma urlop. Miałam z nią kilka spięć, własnie o to ukaranie go bo się zsikał. Co do obecności siostry to boję się jak zareaguję gdy ona będzie chciała wyjść do swojej grupy. Zresztą na początku, jeszcze we wrześniu była taka sytuacja: dzieci wyszły do ogrodu. Moje dzieci się zobaczyły i Asia chciała podejść do Adama. Dla mnie jak najbardziej normalna sytuacja. Dla pani Asi też. Ale pani Ela uznała że moje dzieci nie mogą być razem i zabrała Adama do sali na leżak. Strasznie to przeżył. Ja próbowałam z nią porozmawiać ale zrobiła się z tego awantura, pani przyznała że popełniła błąd.
Teraz, od dwóch tygodni jest pani po macierzyńskim. Adam z początku się jej wstydził, teraz już mniej. To ona właśnie uważa że powinnam dać małemu czas. Widzę że próbuje. Wiem że Adam lubi obie swoje panie. Na sali nie spuszcza ich z oczu, chodzi za nimi, siada im nawet pod krzesłem. Mi się wydaję że on boi się dużej grupy dzieci.
justin
CYTAT(maasad)
Adam jest samodzielny. Korzysta z ubikacji, nie sika w majtki (choc raz się zdarzyło i pani ukarała go nie dając mu czystych majtek tylko same spodnie.

icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif
ja bym zrobiła z tego niezłą awanturę, łącznie z rozmową z Panią dyrektor, przecież każdemu dziecku może się zdarzyć, takimi metodami to pani wychowuje strachem icon_eek.gif
iw7272
Oj, miałaś Ty się z Ta panią. Ale to, co Ty miałaś to nic w porównaniu z tym, przez co przeszło Twoje dziecko. Bardzo mi wstyd, że trafiają się takie bezmyślne osoby, jak istota pt. jedna z pań z grupy Adasia.
Jestem zdania, iż powinno się informować drugą stronę, co ma się do niej. TZN objechałabym równo za niezabezpieczenie mojemu dziecku godziwego traktowania. To jest 3 latek i ma prawo popuścić w galotki nie tylko siusiu, ale i kupkę. A one są, jak du... od sra.. , żeby zrobić przy nim porządek.
U mnie w przedszkolu była "taka" pani i miałam z nią kilka spięć. Zaliczyłyśmy również ze 2 rozmowy z panią dyrektor. Szef oczywiście stanął po mojej stronie barykady. Pani musiała zmienić swoje nastawienie do zawodu. hi hi.
Myślę, że to nie tylko duża grupa i głośność w sali trochę poraża Adasia. Dla mnie niedopuszczalne jest, że pani nie pozwala widywać się rodzeństwu na spacerkach w ogródku przedszkolnym. U nas rodzeństwa często spotykają się w ogródku, pomimo, że jest podzielony wiekowo. Nigdy nie przyszło nam do głowy, żeby zabraniać dzieciakom kontaktów, to między innymi jest łamanie praw dziecka. Jedynym warunkiem, jaki stawiamy to ten, że młodsze rodzeństwo nie może przebywać na ogrodzie starszej grupy. Spowodowane to jest bezpieczeństwem. Zarówno dzieci, jak i sprzęty ogrodowe nie "dostosowane" są dla maluchów.
Dobrze, że wróciła pani z wychowawczego. Ona ma inne podejście, może dlatego, że sama jest młodą mamą? A może dlatego, że jest "ludzkim" nauczycielem, dla którego dobro dziecka jest na pierwszym planie.

PODTRZYMUJĘ wybadaj Adasia, gdzie leży problem.
maasad
Mój synek troszkę oporny na wybadanie icon_sad.gif
Bawiłam się z nim i z córką misiami. misie się bawiły a jeden siedział z boku. Zapytałam Adasia czy mógłby go jakoś zachęcić tego misia do zabawy. Zapytał: a po co? Ja na to: bo zobacz jaki smutny siedzi, pewnie chciałby się bawić, może się troszkę wstydzić, poproś go do zabawy. Usłyszałam: on nie może się bawić, bo nie jadł śniadania, będzie tu siedział sam.
Czy myslisz że tak może byc w przedszkolu? Czy takie odpowiedzi dziecka są wiarygodne? Czy zawsze wierzyć w to co mały mówi?
iw7272
Usłyszałam: on nie może się bawić, bo nie jadł śniadania, będzie tu siedział sam.
Czy myślisz że tak może być w przedszkolu? Czy takie odpowiedzi dziecka są wiarygodne? Czy zawsze wierzyć w to co mały mówi?

Droga Małgosiu w odpowiedzi powiem tak:
Zazwyczaj takie odpowiedzi są wiarygodne, ponieważ sam czegoś takiego sobie nie wymyślił, bo nie miał takiego wzorca. Być może taka sytuacja miała miejsce (nawet nie dotyczyła jego osoby), a on w jakiś sposób brał w niej udział - jako główny bohater, bądź jako obserwator. Zapamiętał sobie i teraz robi wszystko, żeby nie uczestniczyć w takim zajściu po raz kolejny.
Wywarło to na nim głębokie doznania.
Jest to sprawa bardzo delikatna, która musisz wybadać. Pogadaj z mamami innych dzieci, czy opowiadają o przedszkolu i czy dzieciaczki nic niepokojącego nie mówiły. Nie mów o swoim Adasiu, żeby nie wyszło, że za plecami pani rozsiewasz ploty, tylko powiedz, że coś Cię niepokoi w zachowaniu Twojego dziecka i starasz się dociec prawdy. A nie możesz od niego nic wyciągnąć.
Gdy już się czegoś konkretnego dowiesz dobrze by było porozmawiać z paniami, tak w cztery oczy i zapytanie, co jest nie tak?
Nie bardzo mogę Ci więcej radzić, bo nie wiem jaka atmosfera jest w Waszym przedszkolu. "atmosfera" mam na myśli to, w jaki sposób postępują z dziećmi panie w grupie. Wiem z opowiadań, że w różnych przedszkolach jest różnie. Zdarzają się takie przypadki, gdzie panie w maluchach jako wymiar sprawiedliwości wymierzają kary w postaci klapów. Ja nie jestem tego zwolennikiem, wręcz wrogiem. Nie podobałoby mi się, że jakaś kobietka wytrząsa się nad moim skarbem. Inne są takie, że nie odpuszczą dzieciakowi jedzenia dopóki nie zobaczą pustego talerza. I te imają się wszelkich środków, żeby osiągnąć swój cel. Ja zazwyczaj mówię, "nie lubisz tego? a uda ci się zjeść choć połowę? tak, żeby przetrwać do następnego posiłku?" i pertraktuję. blagam.gif
hi hi.
Moja zmienniczka pochodzi z Lublina i szuka tam pracy, może by się jakieś zmiany przydały w Twoim przedszkolu, hio hi. Żartowałam, ja jej nie oddam.
maasad
CYTAT
Moja zmienniczka pochodzi z Lublina i szuka tam pracy

Nie mieszkam w LUBLINIE tylko w LUBINIE.
Z innymi rodzicami rozmawiałam. Ich dzieci też nie opowiadaja o przedszkolu ale im także się wydaje że coś jest nie tak. Wybierają się na skargę do pani dyrektor. dowiedziałam się przypadkiem od woźnej że Adam od tygodni nic nie je ani nie pije. Ja próbowałam wczoraj rozmawiać z panią ale nic z tego nie wyszło. Pani się zdenerwowała i ja też. Mąż wybiera się teraz do niej.
iw7272
Sorki za niedoczytanie miejsca zamieszkania.
Wiem, że nerwy to nie jest najlepsze, co powinno towarzyszyć tej rozmowie.
Myślę, że jeśli macie takie problemy i nie możecie ich rozwiązać na drodze cywilizowanej rozmowy, to potrzebujecie "negocjatora", którym może się okazać dyrekcja. Nie denerwujcie się, jeśli dyrekcja w rozmowie z Wami będzie stała na stanowisku "obronnym" swojego personelu. To o niczym nie przesądzi. Dyrekcja będzie starała się obronić swojego pracownika, ale po spotkaniu z Wami porozmawia i poprosi o wyciągnięcie nauki na przyszłość. A to może w znacznej mierze pomóc Waszym dzieciom. Dobrze by było gdyby w rozmowie z dyrekcją brały udział oba "obozy", wówczas na bieżąco będziecie mieli odpowiedzi na nurtujące Was problemy.
Proponuję nawiązać rozmowę od tego, że Adaś cieszy się, jak widzi panią..., ale wiesz, że dzieje się coś nie tak, bo... - powiedzcie, co widzicie dobrego, nawet, jeśli musicie trochę naciągnąć (ale bez przesady!!!). Zawsze to inaczej jest odbierane, gdy widzisz dobre strony - nie tylko to co jest złe.
Życzę powodzenia.
ps. w najgorszym wypadku proponuję zmianę przedszkola.
maasad
Ja już myślałam o zmianie przedszkola ale w naszych realiach jest to praktycznie niewykonalne. Poza tym jest jeszcze Asia, która zżyła się z grupą i czuje sie w przedszkolu bardzo dobrze. Lubi swoje panie i dzieci z grupy. Panie też ją lubią, nie da się tego niezauważyć. Szkoda by było ją przenosić a biegać pomiędzy dwoma przedszkolami to już sztafeta.

Wiem że nie powinnam się denerwować rozmawiając z panią. Ale już mi się płakać chciało gdy poraz kolejny proszę ją by pomogła Adasiowi znaleźć się w grupie. Z tego co widzę i słyszę to moje dziecko i nie tylko moje jest w tej grupie zdane tylko na siebie. Po wejściu na salę staje w jakimś kąciku i tak sobie stoi czasem popłakując. Ja stoję pod oknem, sala oświetlona i wszystko widać. Zero reakcji ze strony pań. Trwa to tak około 20 minut, do śniadania kiedy to Adaś siada do stołu i sobie siedzi. Od wożnej dowiedziałam się że on nie je i nie pije od kilku tygodni. Gdy zapytałam pani kiedy chciała mnie o tym poinformować ta odwróciła wzrok i wzruszyła ramionami. Jak ją pytam o to jak chce pomóc Adasiowi, słyszę że on potrzebuje czasu. Powiedziałam jej że obserwuję od kilku dni to co się dzieje w sali przez okno z zewnątrz. Zdenerwowała się i powiedziała że to nie jest tak, że na ma doświadczenie i wie co robi. No i mnie trafiło. Bo przecież ona nie robi nic. Inne mamy też się skarżą że ich dzieci się nudza w przedszkolu.
Proszę powiedz mi czy w przedszkolu istnieje coś takiego jak plan zajęć? Czy ja mam możliwośc wglądu w coś takiego? I jak sprawdzić czy ten plan jest realizowany?
iw7272
Zaraz Ci na wszystko postaram się odpowiedzieć, co dotyczy przedszkola.
maasad
Będę bardzo wdzięczna, iw. Czekam.
iw7272
Małgosiu, masz prawo do wglądu w statut przedszkola. W nim masz opisane wszystkie prawa jako rodzic. Powinnaś zostać o tym poinformowana, a nawet taki statut (bądź wyciąg z niego) powinien być dostępny np. na tablicy ogłoszeń. Masz również taki "organ" który nazywa się Rada Rodziców, do którego możesz się zwrócić, jako rodzic. Oni powinni starać się załatwić "każdą" sprawę zgłoszoną przez rodzica.

Każdy nauczyciel pracuje wg Planu Rocznego placówki utworzonego na podstawie Planu pięcioletniego placówki. Na podstawie tych dokumentów oraz programu nauczania dla poszczególnych grup wiekowych nauczyciel tworzy plan miesięczny, według którego pracuje. Tak to wygląda z grubsza.
Taki plan miesięczny (Rozkład materiału, czy jak go kto tam zwie - treści programowe realizowane w danym miesiącu) również powinnaś mieć dostępne na tablicy dla rodziców.
Szczerze mówiąc nie wiem, w jaki sposób możesz sprawdzić czy treści te są realizowane, jeśli :
Twoje dziecko ci o tym nie powie
nie widzisz prac plastycznych
nie macie książek

W najgorszym wypadku (jeśli zawiedzie rozmowa z dyrektorem) można zgłosić skargę do wydziału oświaty (naczelnik wydziału) lub do kuratorium.
iw7272
Acha, nie wiem czy rodzice powinni mieć wgląd w dokumenty takie, jak dziennik zajęć dziennych. Nigdy mnie coś takiego nie spotkało. Wiem natomiast, że wgląd taki maja organy nadzorujące przedszkole, o których pisałam powyżej.
iw7272
Powiem szczerze, że u mnie w przedszkolu na stałe umocowany jest statut przedszkola. Na tablicy co miesiąc wywieszane są treści programowe realizowane w danym miesiącu oraz rodzice dostają gazetki grupowe (miesięczniki). Prócz tych gazetek istnieje jeszcze kwartalnik, dla wszystkich rodziców - ze wszystkich grup.

Wiem, że to jest dodatkowa praca wykonana przez nauczyciela, za którą nikt nam nie płaci (mam na myśli gazetki), ale ułatwia kontakt z rodzicem. W gazetkach takich umieszczam np. co dane dziecko w określonym wieku wiedzieć (umieć) powinno, co nas czeka w danym miesiącu (teatrzyki, wycieczki, urodzinki w grupie...), jak pracować z dzieckiem, żeby osiągało sukcesy. No może ktoś, kto to przeczyta roześmieje się z sukcesów, ale ja bym się nie śmiała. Dzieciaczki codziennie pokonują tyle przeciwności losu, że dorosły z nimi by sobie nie poradził. A my sobie nie zawsze z tego zdajemy sprawę, gdzieś ta wrażliwość przez lata się w nas zatraciła. Nie wiem, czy do końca każdy rozumie co mam na myśli, ale trudno. Nie mówię, że jesteśmy nieczułymi dorosłymi, ale my wielu rzeczy nie dostrzegamy.
maasad
U nas każda grupa ma tablice na której panie piszą informacje dla rodziców, np o zebraniach. Śmiać mi się chce (oczywiście przez łzy) bo wisi tam kartka z relacją z m-ca września. Pisze tam jak to dzieci zapoznawały się ze sobą, poznawały przedszkole, podwórko i okolice przedszkola. W rzeczywistości dzieci były na dworze od początku wrzesnia jeden raz. Zakończony awanturą i płaczem bo moje dzieci chciały bawić się razem a to okazało się dla pań wykroczeniem wartym ukarania. Pisze tam też jakie wierszyki i zabawy poznały dzieci. Ponieważ Adam nic mi nie mówił postanowiłam podpytać inne mamy co to za zabawy i wierszyki bo nazwa :"jeżyk" czy "myszka" mi wiele nie mówiły. Niestety innym też nie. Dzieci nie wiedzą.
Dlatego chciałabym sprawdzić czy są to tylko słowa na kartce czy faktycznie coś takiego było. Bo w przypadku spacerów i wyjśc poza teren przedszkola są to brednie.
iw7272
Małgoniu myślę, że spokojnie możecie poprosić dyrekcje o zajęcia otwarte w waszej grupie. i nie pozwólcie się zbyć tekstem "trudna grupa"!!!
Sprawdzić czy dzieci znają wierszyk można bardzo prosto: zacznij mówić wierszyk i zobaczysz czy Twoje dziecko coś pamięta. może się zdarzyć, że za wszelka cenę chce zapomnieć o godzinach spędzanych w przedszkolu i nic nie powie. Myślę, że nie wszystkie dzieci są przerażone i któreś powie, czy coś się uczyli, czy nie. Masz jeszcze jeden sposób na sprawdzenie - wigilia w grupie. Przynajmniej u mnie w przedszkolu organizowane są takie występy dla rodziców, poczęstunek w sali (to już rodzice). Możecie też jako trójka grupowa zarządzić zebranie dla rodziców BEZ UDZIAłU PAń, bądź z ich udziałem.
maasad
Wigilia? Jak na razie cisza na ten temat.
Ale dzięki za podpowiedź. Wybierzemy sie z mężem razem na rozmowę z panią i dyrektor. Bo albo coś wywalczę albo będę zmuszona wypisać Adasia z przedszkola.
iw7272
Jest mi strasznie przykro, gdy dowiaduje się o takich sytuacjach. Wręcz wstydzę się przyznać do tego, że sama pracuje w przedszkolu. W mojej placówce są koleżanki, które od lat pracują w maluchach i takie, które od tych maluchów uciekłyby na koniec świata. Moja dyrekcja wie o tym, dlatego stara się zrobić wszystko, żeby dobrze było i nam - pracownikom i dzieciaczkom. Ja osobiście muszę się przyznać, że dla mnie praca w maluchach jest bardzo stresująca. Denerwuję się sama na siebie, że tak wolno domyślam się o co może chodzić dziecku, gdy zwraca się z prośba o coś (po swojemu). Nie żebym była mało domyślna i żeby to trwało wieki (zazwyczaj ułamki czasu), ale dla mnie jeśli nie mogę pomóc, bo nie rozumiem to katorga. Jednak, gdy pracuję w maluszkach, to nie ma większych problemów, nie licząc początku roku i dzieci, które nie uczęszczały na zajęcia adaptacyjne.
iw7272
Małgosiu co u Was słychać? nic nie piszesz. Czy sytuacja poprawiła się, czy wręcz przeciwnie? czy bez zmian? (zapomniałam, że i taka opcja może być).
maasad
Adam od połowy grudnia znów był chory. Wrócił do przedszkola we wtorek, po nowym roku.
Weszłam z nim na salę, pani nic. Dziecko płacze, ja proszę by mi pomogła wyjść ale pani nadal nic. Wyszłam, zamykając drzwi Adamowi przed nosem. Ale on je otworzył i wyszedł za mną. Pani nic. Jak z nim rozmawiałam próbując namówić na powrót do sali, pani ustawiła dzieci w rządku by przejść do drugiej sali by umyły ręce przed sniadaniem (łazienki w ich sali były remontowane). Poprosiłam wtedy panią by wzięła go za rękę i zabrała ze sobą. Pani mnie zignorowała i zostałam sama z płaczącym dzieckiem na szatni. Pani dyrektor w tym czasie nie było w przedszkolu. Adama na moją prośbę wzięła kucharka. Dla mnie to był szok. Po południu zrobiłam awanturę, pogroziłam nauczycielkom dyrektorem i kuratorium. I o dziwo pomogło. Nie wiem na jak długo, bo od pewnej pani słyszałam że tak trzeba co 2 -3 tygodnie. Adam wczoraj wrócił z przedszkola w miarę zadowolony. Gdy wchodzi na salę pani podnosi tyłek z krzesła i zachęca go zabawy. Mówił mi że tańczył z Olą. Pani nawet zauważyła że jak się go zachęci to z oporem ale jednak włącza się do zajęć. Tylko czy ta awantura była potrzebna? Czy naprawdę nie można inaczej? A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że panie proszą by nie informować innych rodziców o "naszych problemach".
iw7272
BRAWO!!!!icon_biggrin.gif
Wreszcie jakiś postęp na plus dla Adasia. Może będzie dobrze? Wiesz czasami są takie osoby, które jak nie czują miecza nad głowa to ni ku ku. Ja jestem dobrej myśli, że może nie potrzebują przypominajki co jakiś czas. icon_smile.gif

Ja nie jestem idealnym nauczycielem. Popełniam "masę" błędów, tak jak każdy (jestem człowiekiem). Czasem mam lepszy, czasem gorszy dzień. Jak każdy mam swoje problemy i bolączki, ale staram się ich nie przenosić na dzieciaczki. Przecież to nie ich wina. W tym roku mam naprawdę ciężką grupę, przychodzę skonana z pracy. Mało tego, jak pomyślę, że muszę iść do pracy, to mi się słabo robi. Ale to chyba nie jest zmęczenie materiału? Przynajmniej nie powinno. hi hi. Wiem, że gdyby byli inni, to więcej by skorzystali ze mnie. Staram się im to pokazać, ale ... Więcej czasu poświęcam na utrzymanie "dyscypliny" (żeby sobie głów nie porozbijali), niż na zabawę z nimi. Strasznie mnie to męczy, bo ja jestem takim człowiekiem, który chciałby pokazać, że nauka może być łatwa i przyjemna. Lubię wycieczki, wyjścia... a z nimi się nie da, bo boję się, że mi na ulicę wybiegną. (mieszkam w Warszawie - wszędzie ruchliwe ulice) Dlatego pytałam Cię kiedyś co w rozumieniu "Twojej" nauczycielki znaczy trudna grupa. Ja już wiem. Przez 4 lata miałam dzieci z różnymi "deficytami" (niepełnosprawne ruchowo, opóźnione w rozwoju, autyzm, niedowidzące, niedosłyszące, z obniżoną sprawnością ruchową, nadpobudliwe) w jednej grupie i nie dały mi tak popalić, jak obecne. Różnica jest tylko taka: z tamtymi rodzicami można było współpracować, z obecnymi nie bardzo. Wiem, że przy dzieciach omawiają mało przychylnie zarówno mnie, jak i moją zmienniczkę. Prosty przykład: "ale pani ma krosty - do mojej zmienniczki - Wiem, bo mam uczulenie. Dziecko - Na dzieci co?" Nigdy dziecko nie powiedziałoby samo czegoś takiego, gdyby nie usłyszało w domu. Jeśli omawia się nasze krosty na twarzy, to i o innych sprawach też się mówi. Potem zwracasz uwagę 5, czy 6 latkowi, a on ci pyskuje. Pyskuje, używa obraźliwych zwrotów. Rozmawiasz z rodzicem, a on jeszcze gorszy. Czasami zastanawiam się, czy niektórzy rodzice nie wychowują dzieci na "bandziorów". Może to w myśl zasady: Jak będziesz "wredny", to inni będą się bali.

No to sobie pogadałam. Chyba mam gorszy dzień, przepraszam. Ale jeszcze raz napiszę: cieszę się, że coś pozytywnie zaczyna drgać w sprawie Adasia.
maasad
No ja też się cieszę.
Bardzo się cieszę że nie jestem przedszkolanką. Dla mnie to jest strasznie ciężki zawód. Nie wyobrażam sobie że miałabym zając się 20 - 30 dzieci. A jak zauważyłaś dzieci są różne a jeszcze różniejsi ich rodzice. My nigdy nie krytykujemy nauczycielek czy innych osób w obecności dzieci. Wydaje mi się że gdyby dziecko słyszało że ja kogoś nie lubię to i ono by jej nielubiało. Dziwię się rodzicom że tak robią a krytykowanie kogoś za krosty to już nie do przyjęcia. Jakie to ma znaczenie? A potem niektórzy się dziwią że dzieci nie mają szacunku dla dorosłych.
Mam nadzieję że już nie będę zmuszona do takich awantur w przedszkolu bo bardzo tego nie lubię. Martwi mnie tylko to że mamy starszych dzieci podczas takich głośniejszych rozmów z paniami uśmiechaja się pod nosem wspominając swoje doświadczenia z poprzednich lat. w tej grupie to chyba standart.

A w jakim wieku są dzieci z twojej grupy?
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.