To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Rezygnacja z przeedszkola

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

KM
Post mój jest kierowany do osób, które zrezygnowały z przedszkola. Napiszcie proszę dlaczego podjęliście taką decyzję. Jak udała się druga adaptacja.
Zamierzam zabrać Kacpra z przedszkola. Widzę mnóstwo plusów tej decyzji ale mam również obawy. Rozwinę temat później.
mama_do_kwadratu
Zabraliśmy chłopców trzy lata temu, ponieważ non stop chorowali. Babcia zgodziła się zająć maluchami. Doszłam do wniosku, że pół roku ich nie zbawi (zabraliśmy ich w styczniu), a ja po prostu miałam dosyć ciągłego L4 i infekcji. Poza tym, pani była taka sobie, więc chłopcy chodzili do przedszkola ze średnim entuzjazmem.
Jeśli chodzi o nową adaptację- nie było problemów. Chłopcy znali już przedszkole, trafili do innej (świetnej) pani. Pani zresztą na powitanie powiedziała im, że są już przedszkolnymi wygami icon_wink.gif i muszą oprowadzić maluchy po przedszkolu, więc byli bardzo dumni itp.
emce
Zabrałam Maję na wiosnę w jej pierwszym roku przedszkola (miała prawie 4 lata. Pod koniec stycznia dopadła nas opóźniony kryzys adaptacyjny icon_evil.gif icon_evil.gif po kilku miesiącach entuzjazmu i prawdziwej miłosci do przedszkola nagle, z dnia na dzień zaczęły sie okropne problemy. icon_rolleyes.gif Bylismy twardzi, staralismy się pomóc jej przez to przejść i wtedy zaczęła chorować (wcześniej nie bylo żadnych problemów zdrowotnych - nawet katarów nie łapała). 3 infekcje uszu, antybiotyk w końcu, w rezultacie musiała posiedzieć trochę w domu, zeby odzyskać odporność. A że naprawde nie chciała wracać do przedszkola - wypisaliśmy ją.
Wiosnę przesiedziała z nianią, na wzmiankę o przedszkolu reagowała histerią.
Mówilismy jej jednak, ze po wakacjach idzie znowu.
Poszła jak na skrzydłach. I nie było już ani jednego dnia z problemami. Problemów z adaptacją żadnych.
W tym roku posłaliśmy ja do innego przedszkola - nadal bezproblemowo icon_biggrin.gif Problemem jest to, że w sobote i niedzielę do przedszkola się nie idzie wink.gif


A chcecie rezygnować? Dlaczego?
KM
CYTAT(mcda)
A chcecie rezygnować? Dlaczego?


Przyczyny to ryk, tik i jÄ…kanie. Nie nasilone ale jednak icon_confused.gif

PokrzepiajÄ…ce jest to co piszecie.
Jutro idziemy pożegnać się z przedszkolem.
katiek
A rozmawialiście z psychologiem przedszkolnym, żeby go poobserwował?
KM
On niby cały czas obserwuje wink.gif
Myślę, że lepszym psychologiem dla mojego dziecka jestem ja sama (w tym wypadku).
Elak
CYTAT(KM)
CYTAT(mcda)


A chcecie rezygnować? Dlaczego?


jÄ…kanie.


U nas przyczyną było jąkanie. Przeszło po zabraniu Michała z przedszkola - z grupy trzylatków. Poszedł do innego przedszkola od 4 lat. Był lepiej przygotowany na przedszkole i przedszkole też było trochę lepsze icon_rolleyes.gif
myszka
KM, czyli jednak? A powiem Ci, że w weekend myślałam o Was, jak Kacper. Miałam nawet pisać do Ciebie.

Sama stoję też u progu podobnej decyzji. Sytuacja +/- jak u Mcdy (z tym, że entuzjazm skończył się kole pierwszego spania i nie pojawił się już wcale). Zastanawiam się nad tym, co podsunęła mi siostra - jaki jest związek między chorobami a adaptacją. Ciężką adaptacją. Nie powiem - waham się, bo Miłosz jest mocną indywidualnością i myślałam, że przedszkole nieco utemperuje jego charakter, ale na razie to po prostu drastycznie spada nam odporność, i tyle. Z dziecka niechorującego w ogóle, Miłosz stał się dzieckiem chorującem - z małymi przerwami - już trzeci miesiąc. Teraz ucho.

Oprócz chorób (na które w jakiś sposób mentalnie się przygotowałam) dylematem jest, czy stawiać bardziej na uspołecznianie dziecka, czy dać czas na rozwinięcie - póki co - tej jego indywidualności. Temat szeroki. Chciałam zakładać wątek, ale jeszcze nie poukładałam sobie w głowie.

U mnie o tyle łatwiej, że mam opiekę do Miłosza. Z tym, że mam też świadomość, że na tym etapie dziadkowie to już nie to samo, co środowisko przedszkola, koledzy, zajęcia. Boję się, że jeśli teraz ulegnę, to we wrześniu będą jeszcze większe problemy - wyczuje nasze miękie serce.

Jednym słowem - stoję sobie na rozdrożu.
maasad
Stoisz na rozdrożu tak jak i ja.
Adam też ciężko w przedszkolu. Niby nie płacze cały czas, ale łezki lecą przy rozstaniu. W przedszkolu osowiały, smutny, nie bawi się chyba że go panie pociągną za rękę, prawie nie je. Jest bardzo niesmiały. Do tego ciągłe choroby, I co się zrobi lepiej to choroba i przerwa. I tak w kółko. Też myslę o rezygnacji ale nie wiem czy od września nie będzie gorzej.
Pytasz o zwiÄ…zek
CYTAT
jaki jest związek między chorobami a adaptacją.

Dziecko zestresowane jest bardziej podatne na choroby. Skolei chorujące ma większe problemy z adaptacją. To jest zamknięte koło.
marghe.
CYTAT(KM)
Post mój jest kierowany do osób, które zrezygnowały z przedszkola. Napiszcie proszę dlaczego podjęliście taką decyzję. Jak udała się druga adaptacja.
Zamierzam zabrać Kacpra z przedszkola. Widzę mnóstwo plusów tej decyzji ale mam również obawy. Rozwinę temat później.


zabrałam Gabę bo trafiła do fatalnego przedszkola. Nie będe rozwijac bo o tym już było./
adaptacja w drugim przedszkolu - idealnie
Zero problemów
myszka
Maasad, o tym, że dziecko zestresowane jest bardziej podatne na choroby, to wiem. Zresztą, jak każdy. Mi chodzi o nasz przypadek konkretnie - czy rozwiązanie worka z chorobami u Miłosza było uwarunkowane raczej stresem, czy raczej kontaktem z wirusami w stopniu stężonym. Rzecz jasna, na to pytanie mi nikt nie odpowie. Gdybam sobie.

A tak z innej beczki. Poza wszystkim zastanawiam się też nad jednym - czy decyzja o przedszkolu nie była zbyt pochopna. No bo tak - teoretycznie albo przedszkole nie jest dobre, albo Młody na przedszkole za młody. Pierwszą opcję raczej odrzucam. Raczej, bo pewne uwagi mam, ale myślę, że można by jakoś te klocki poukładać. Druga opcja - no cóż, Miłosz jest najmłodszy w przedszkolu, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Są 2,5-latki, które adoptują się bez bólu. Na razie dywaguję sobie, na spokojnie (bo Miłosz i tak w domu, ze względu na to ucho), co będzie plusem, co minusem - zarówno przy jednej, jak i przy drugiej decyzji (zabrać, zostawić). Tylko mi to trochę przypomina operację na żywym organiźmie, bo skutki jednego czy drugiego będzie ponosił nie kto inny, tylko właśnie Miłosz.


Eeeeee, ja za dużo myślę chyba przy tym wszystkim i tu jest pies pogrzebany. Znajoma z pracy już podsumowała - bez myślenia, tylko za kołnierz, pod drzwi i basta. Poryczy miesiąc, dwa, trzy - nie on pierwszy, nie ostatni.

Tylko ja tak nie umiem.
maasad
CYTAT
Poryczy miesiÄ…c, dwa, trzy - nie on pierwszy, nie ostatni.

Własnie ale mój płacze od września. Z przerwami na choroby oczywiście. Najdłuższa trwała miesiąc. Strasznie mi go szkoda ale rezygnacja z przedszkola oznacza dla mnie rezygnację z pracy. Rezygnacja z pracy to zabranie z przedszkola także Asi bo po prostu nie będzie mnie na to stać. Obłęd. Żebym chociaż miała pewnośc że od września będzie dobrze. icon_question.gif
kamami
Myslę, że Was intuicja nie myli. Ja bym zabrała.
W moim przypadku widzę, że w pełni z przedszkola zaczął korzystać Michał - bawi się z dziećmi. U nas gdyby nie jakieś chore zasady rozmieszczania dzieci w grupach w przedszkolu - Michał by poszedł w wieku 5 lat. Marek poszedł w wieku 3 lat z dwóch powodów:
- miał 3,5 roku
- za rok jak by poszedł były w najmłodszej grupie razem z dziećmi, które 3 lat jeszcze nie skończyły.
Ja bym się nie martwiła, że później będzie gorzej. Te półroku (może rok) można wykorzystać na jakieś zajęcia dodatkowe, gdzie miałby kontakt z innymi dziećmi.
kamami
emce
CYTAT(myszka)
Maasad, o tym, że dziecko zestresowane jest bardziej podatne na choroby, to wiem. ZresztÄ…, jak każdy. Mi chodzi o nasz przypadek konkretnie - czy rozwiÄ…zanie worka z chorobami u MiÅ‚osza byÅ‚o uwarunkowane raczej stresem, czy raczej kontaktem z wirusami w kontakcie stężonym. Rzecz jasna, na to pytanie mi nikt nie odpowie. Gdybam sobie.  


Ja miałam prawie pewność, że choroby zostały "sprowokowane" przez psyche. Maja zreszta tak ma, ze od sytuacji stresowych zwykle ucieka w chorobę icon_rolleyes.gif Poza tym okresem "usznym" (zakończonym zabraniem z przedszkola) maja nie choruje i nie chorowała w przedszkolu. Nie było czegoś takiego jak "odchorowanie w celu nabycia odporności", sporadyczny katar czy przeziebienie tylko. Żeby było ciekawiej, po zabraniu z przedszkola ani razu nie powtórzyła się infekcja ucha. icon_biggrin.gif

W naszym przypadku zabranie jej z przedszkola było dobrą decyzją, zwłaszcza, ze mąż był niechetnie do przedszkola nastawiony (jako do instytucji w ogóle - wciąż uważa, że dziecko do 7 lat powinno być w domu, z matką icon_confused.gif ), więc Maja wyczuwała brak spójności w naszym podejściu.
Też bałam się powtórnej adaptacji, na szczęście obyło się bez problemów. sama nie wiem dlaczego - może po prostu dorosła do tego?

jedno wiem na pewno - kazde dziecko jest inne i trzeba dokładnie przyjrzec się dziecku, zeby osadzić co dla niego bedzie w danym momencie lepsze.
I nie jestem przekonana czy zawsze zmuszanie płaczącego dziecka do zostawania w przedszkolu jest lepszym wyjściem z sytuacji.
KM
Klamka zapadła. Kacper nie jest już przedszkolakiem, aż łza zakręciła mi się w oku... Szkoda mi tych wierszyków, piosenek, jednak wiem, że to właściwa decyzja.
Nie rozumiem osób, które zostawiają w przedszkolu zapłakane dzieci(mając inną możliwość) a same stoją za drzwiami sali ze łzami w oczach i wmawiają sobie i innym, że w przedszkoli dziecko lepiej się rozwija icon_eek.gif Takiego płaczącego cały dzień czy siedzącego w kącie na pewno to nie dotyczy.
Przyjdzie czas, że Kacper będzie wolał spędzać czas z rówieśnikami niż z rodzicami czy dziadkami, narazie nie jest gotowy na całodzienne siedzenie w przedszkolu.Mimo to każde odejście dziecka z przedszkola jest w jakimś stopniu porażką jego wychowawców.
maasad
Poszłam wczoraj do przedszkola z zamiarem wypisania Adasia z przedszkola. A przynajmniej chciałam na ten temat porozmawiać z paniami i z dyrektorką. Ale panie przekonują mnie że jest na to za wcześnie. Adam niby zaczyna się "rozkręcać". Był wczoraj na zajęciach z tańca i podobno tańczył. Aż mi się łezka zakręciła w oku. Panie twierdzą że jest krok od przełamania się. Teraz to już całkiem mam mętlik w głowie. Mąż uważa że powinniśmy go zostawić, ja już nie wiem sama co robić.
iw7272
Ja myślę, że nie tylko porażką jego wychowawców, ale również rodziców.
Bo czasem żeby nauczyciel "flaki wypróbował", a rodzic nie wspomagał, to nic z tego nie będzie. To samo dotyczy sytuacji odwrotnej. Żeby rodzic na głowie stawał, a nauczyciel odmawia współpracy, też nic się nie uda.
Prawda jest taka, że nie wszystkie dzieci przychodzą do przedszkola dobrze przygotowane. Nie winie tu rodziców (w 100%), ale również przedszkole do, którego dziecko ma zacząć chodzić.
Od wielu lat istnieje w niektórych "zdrowych" placówkach coś takiego, jak program adaptacyjny maluchów. Od rodziców zależy, czy ich maluch będzie brał udział w tym programie, czy nie. Z perspektywy lat mam przyjemność przedstawić smutne wyniki. Rodzice w większości nie "mają czasu" przychodzić na spotkania. Co owocuje stresem ze strony dziecka i rodzica. Nauczyciel, też się denerwuje widząc i wiedząc, że była możliwość zapoznania z przedszkolem, zabaw z innymi dziećmi, poznania schematu dnia, a rodzic nie skorzystał. Dziewczyny za takie spotkania adaptacyjne nikt nauczycielowi nie płaci dodatkowych pieniędzy, oni robią to dla waszych dzieci i dla was. Nie ukrywam, że i trochę dla siebie - ma mniej płaczących maluchów. Ponieważ są świadome tego, że przedszkole to nie jest zło konieczne, tylko miejsce zabaw.
Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałyście. Nie chciałabym, żeby któraś z Was poczuła się o coś oskarżana, daleka jestem od tego. Wiem, że proces adaptacji to bardzo złożony proces. Adaptacja malucha to nie sama adaptacja dziecka do nowej sytuacji, ale również nowa sytuacja dla rodzica, nowe sytuacje dla nauczyciela. Czasem zdarza się tak, że dziecko dobrze się adoptuje, a rodzic gorzej. Po jakimś czasie dziecko widząc, że z rodzicem jest coś nie tak, zaczyna się izolować w społeczeństwie przedszkolaków i adaptacja zaczyna zanikać.
Przemyślcie te moje nocne wywody. Zapisując powtórnie dziecko do przedszkola popytajcie się o program adaptacyjny, ewentualnie o rady, w jaki sposób macie pomóc Waszemu dziecku w tejże adaptacji.
Życzę, żeby Wasze kontakty z przedszkolem nabrały piękniejszych barw i uśmiechu na twarzy. Niech troski nie goszczą na Waszych i tak zatroskanych twarzach.
agabr
Zupelnie sie z Toba nie zgadzam i chcialabym , zeby w tym watku wypowiedziala sie Ida.dorota.
Nie podoba mi sie traktownie rezygnacji z przedszkla jako porazki. To nie jest porazka ani rodzicow ani wychowawcow ani na litosc boska dziecka.Wiek gotowosci przedszkolnej to jest usrednione trzy lata ale rownie dobrze moze to byc dwa jak i piec. Zgadzam sie co do jednego -istotnosci wspolpracy na lini rodzic -przedszkole.
Natomiast uwazam , ze rodzic dorosly do funkcji nie bedzie lamal dziecka i za wszelka cene zostawial w przedszkolu , nawet kosztem tego dziecka tylko nie dorabiajac zaplecza teoretycznego po prostu poczeka rok , dwa.b
Pecia
mnie rodzice wypisali z przedszkola po pol roku ( a poszlam chyba jako 5 latek)
bylo kilka powodow
-non stop chorowalam
- nie cierpialam przedszkola, a bardziej rozstan z domem, nie bawilam sie, nie cieszyly mnie ani wierszyki, ani piosenki, caly czas płakałam

zreszta pamietam jak bardzo nie lubilam, jak dziwilo mnie ,ze dzieci tak sie ciesza z roznych wystepow , tymczasem dla mnie to byla katorga

po wypisaniu, od razu przestalam chorowac, skonczyly sie płacze

ale ja z tych dzieci, co to najlepiej czyły sie w domu, dlugo dorastalam do świata zewnetrznego icon_rolleyes.gif
zreszta do tej pory mi to zostalo wink.gif


na pewno nie ma co na sile dziecka trzymac w przedszkolu, skoro mozna mu zapewnic opieke w inny sposob
mÄ…drze postapilas icon_biggrin.gif
myszka
CYTAT(iw7272)
Ja myślę, że nie tylko porażką jego wychowawców, ale również rodziców.


Ponieważ sama stoję na rozdrożu i cały czas się zastanawiam, to pozwolę sobie zabrać głos. Po pierwsze - ewentualnej rezygnacji nie postrzegam w kategorii osobistej porażki. Po drugie - pisałam o tym już wcześniej, ale sie powtórzę - wg mnie rezygnacja z przedszkola może być podyktowana tylko dwoma przesłankami: albo przedszkole jest złe (wtedy zmiana przedszkola i nie powinno być większych problemów przy adaptacji - o ile zmiana nie nastąpiła zbyt późno), albo dziecko niedojrzałe (wtedy najlepsze przedszkole i największe "wypruwanie flaków", jak to nazwałaś, nic tu nie da, a jedyne wyjście to przeczekać - vide: przykład Peci).

I jeszcze słowo a propos programu adaptacyjnego - nasze przedszkole prowadzi zajęcia adaptacyjne, owszem. Nie uczestniczyliśmy w tych zajęciach, ponieważ takie zajęcia odbywały się w okresie wakacyjnym. My decyzję o przedszkolu - z różnych względów - podjęliśmy w październiku, a od listopada zadebiutowaliśmy. Też żałuję, że ominęły nas te zajęcia, ale w żaden sposób nie poczuwam się do winy.

Natomiast sama adaptacja zarówno ze strony dyrekcji, jak i pań, jest nam ułatwiana w stopniu maksymalnym - możemy być z dzieckiem non stop (inna sprawa, że zaczynam się zastanawiać, czy to aby było rozsądne posunięcie w naszym przypadku), mamy do dyspozycji psychologa i literaturę. Okolicznością utrudniającą adaptację są natomiast absencje chorobowe (trzy infekcje za nami - w tej chwili przetrzymujemy szanownego rekonwalescenta do końca ferii w domu, celem podreperowania odporności).
cydorka
CYTAT(agnieszkabryndza)
Zupelnie sie z Toba nie zgadzam i chcialabym , zeby w tym watku wypowiedziala sie Ida.dorota.
 Nie podoba mi sie traktownie rezygnacji z przedszkla jako porazki. To nie jest porazka ani rodzicow ani wychowawcow ani na litosc boska dziecka.Wiek gotowosci przedszkolnej to jest usrednione trzy lata ale rownie dobrze moze to byc dwa jak i piec. Zgadzam sie co do jednego -istotnosci wspolpracy na lini rodzic -przedszkole.
Natomiast uwazam , ze rodzic dorosly do funkcji nie bedzie lamal dziecka i za wszelka cene zostawial w przedszkolu , nawet kosztem tego dziecka tylko nie dorabiajac zaplecza teoretycznego po prostu poczeka rok , dwa.b


a ja sie jednak troche zgodze, może słowo porażka mi tu nie pasuje, ale zdecydowanie pasują mi poglądy współuczestnictwa rodzica w przygotowaniu młodego człowieka do przedszkola
myślę, tez że nikt tu nie mówi o łamaniu a o konkretnym przygotowaniu
chyba rodzic 2-3 latka wie, gdzie tkwia słabe punkty dziecka i może się starac wcześniej przygotować,
Ty jestes Aga przykladem osoby ktora Jedrka do przedszkola przygotowała czyż nie ( było wszystko przegadane adaptacyjne zajęcia tez były)
a ja przypominam Wam swój post z czerwca 2005, w ktorym wykazałam megakosmiczne zdumienie tragicznym zainteresowaniem adaptacja w moim przedszkolu (znaczy zaangażowaniem rodziców)

wiem, że są powody z którymi dyskutowac nie bede typu stan zdrowia, typu rażące zaniedbania ze strony przedszkola ( patrz historia marghe i jej przedszkola, patrz historia klubiku rosy), bo wiele sytuacji jest indywidualnych
ale mam swoje przemyślenia i obserwacje

i wiem jedno gdyby jakas przyczyna natury innej niz zdrowotna zmusiła mnie do zmiany przedszkola to nastapiła by ona dopiero gdybym miała nowe przedszkole wybrane
tzn przeniesienie a nie zabranie

trochę dywaguje ale powiedzcie mi dlaczego satystycznie jakieś 75% rodziców zabierających ( nie przenoszących, tylko zabierających całkiem z przedszkola) dzieci z przedszkola w pierwszej grupie są to rodzice, z których jedno nie pracuje

czyżby wiekszośc pracujących rodziców 'łamała" swoje dzieci, bo nie możliwe, ze dzieci rodziców pracujących dziwnym trafem lepiej ta adaptacje przechodzą

na adaptacji w przedszkolu usłyszałam 1 mądre zdanie
do momentu kiedy Państwo ( czyt. rodzice) nie będziecie przekonani do pójścia dziecka do przedszkola adaptacja malucha jest bardzo trudną sztuką
bo dzieci w mig wyczuwają wątpliwości nawet jeżeli te nie są "wypowiedziane"

chwilowo tyle, cdn
cyd
agabr
Cydorko ja temat rezygnacj przerobilam zanim Jedrek poszedl do przedszkola . Ok ciesze sie bardzo , ze swietnie w nim funkcjonuje ale moglo byc inaczej .
Oczywiscie ze wspolpraca to raz , ze zdrowe srodowisko zarowno domowe jak przedszkolne to dwa . natomiast chodzi mi o cos co jest juz jakby post factum , dziecko sie nie zaadaptowalo to nie robilabym stygmatow porazki ani za wszelka cene nie czekala. Dlaczego niepracujacym latwiej? to proste sa mniej zdesperowani .No w koncu z jakis powodow nie ma obowiazku przedszkolnego.Zakladam , ze moga byc dzieci , ktore z jakis powodow nie powinny chodzic do przedszkola. jeszcze nie wiem jakich ale sie zastanowie icon_smile.gif.b
myszka
Cyd, my jesteśmy przykładem rodziców pracujących, którzy stoją przed decyzją dotyczącą zabrania dziecka. Nie przeniesienia, a zabrania. Zdaje się, że KM i mąż również oboje pracują.

Gdybym uważała, że problem leży w przedszkolu, szukałabym innego. Moim zdaniem - problem leży w braku gotowości przedszkolnej u Miłosza.

CYTAT(cydorka)
na adaptacji w przedszkolu usłyszałam 1 mądre zdanie
do momentu kiedy Państwo ( czyt. rodzice) nie będziecie przekonani do pójścia dziecka do przedszkola adaptacja malucha jest bardzo trudną sztuką
bo dzieci w mig wyczuwają wątpliwości nawet jeżeli te nie są "wypowiedziane"


Takie zdanie od początku powtarza nam nasza pani dyrektor i wychowawczyni Miłosza. I jestem tego świadoma. Ba, wydaje mi się, że popełniłam zasadniczy błąd - to mi zbyt zależało, zbyt mocno zafiksowałam się wokół tematu "uspołecznienie". Z drugiej strony - chyba inaczej niż posyłając do przedszkola nie mogłabym się przekonać o owej gotowości, tudzież jej braku.

W każdym razie - proszę o dalsze uwagi. I wynurzenia Agnieszki, Idy (o ile się odezwie, a na co bardzo liczę) również. Z chęcią poczytam wszelkie uwagi postronne, bo tego mi właśnie dla równowagi brak. Moje odczucia i odczucia pani dyrektor są - siłą rzeczy - mocno subiektywne.
cydorka
CYTAT(agnieszkabryndza)
dziecko sie nie zaadaptowalo


no właśnie a ja bym nad tym sie zastanowiła, tak wspólnie, co to znaczy sie nie zaadoptowało, po jakim czasie mozna to powiedzieć, po jakich objawach
bo mi właściwie w całej mojej wypowiedzi chodzi o to
na jakiej podstawie i kiedy my rodzice stwierdzimy sie nie zaadaptowało

ja wszelkie swoje wątpliwości jakie mam i miałam przegaduje i przegadywałam z Paniami, mamy psychologa przedszkolnego, jest dyrekcja, jest rada pedagogiczna przedszkola
rozumiem, ze zabranie dziecka z przedszkola jest decyzja rodziców, bo obowiązku nie ma
ale mam poczucie, ze wielu podejmuje ja pochopnie w oparciu tylko o własne odczucia bez jakiejkolwiek próby dialogu z przedszkolem i wspólnego rozwiązywania problemów

co do ostatniego zdania sie nie wypowiem, bo ja jestem zdania, ze dzieci powinny chodzić do przedszkola, choć pewnie są konkretne powody rodziców dla których dzieci nie chodzą
zdrowotne np
cyd
cydorka
myszko, jeśli Pasek Miłoszka działa to oznacza to, ze w chwili rozpoczęcia edukacji przedszkolnej nie miał skończonych 3 lat i może dlatego początki były za trudne
pisałaś o worku z chorobami i stresie
może zrób tak jak zrobiła milly na poczatku Jaśkowej drogi
zabrała go z przedszkola na jakis czas pod hasłem robimy sobie dłuzsze ferie, rekonwalescencje po chorobie ale wracamy, nie dopiero od wrzesnia tylko za 1,5-2 mce, na wiosne jak sie mniej choruje, takie wydłużone wczasy
cięzko gdybac via internet dlatego mówie o dywagacjach przedszkolno rodzicielskich
co wiecej nie uzywam określeń kazdy i wszyscy i pisze, ze są sytuacje indywidualne, gdzie okazuje sie, że dobra to była decyzja z pozytywnym skutkiem dla dziecka
chodzi mi tylko o to, ze może dobrze żeby była ona wspólna i przemyślana
bo nie napisze, ze bez emocji ( tego się w rodzicielskim przypadku nie da uniknąć)
cyd
agabr
Cydorko , zeby byla jasnosc tez jestem zwolenniczka przedszkola natomiast bardzo na miejscu wydaje mi sie tu sygnaturka Grzalki , ktora pozwole sobie przekopiowac "W najbardziej rygorystycznie kontrolowanych warunkach ciśnienia, temperatury, objętości, wilgotności i innych zmiennych, organizm zachowa się dokładnie tak jak będzie miał ochotę "
Zakladam tak
- rodzice optymalnie przygotowuja dziecko
- przedszkole optymalnie sie stara
-wspolpraca jest ok
- dziecko nie ma zadnych zaburzen
a co jesli przy spelnieniu tych czynnikow dziecko rzeczone

- zle znosi pobyt w przedszkolu -pomijam chroby ale nastepuje wycofanie , regres itd-ewidentnie przedszkole przestaje dawac profity rozwojowe a zaczyna byc bolesnym obowizkiem
i Tu mamy dwie szanse lekki gwalt - chodzisz az minie my pracujemy zeby minelo szybko ( a jak nie minie??)
zabieramy , czekamy rok , pol roku , w tzw miedzyczasie pracujac nad gotowoscia przedszkolna co bedzie o tyle imho trudniejsze o ile dluzsze i bolesne byly pierwsze proby.
Nie jestesmy jak sadze w stanie dociec poz ekstremalnymi przypadkami dociec co naprawde nie zagralo ze ne zagralo .b
Ida.dorota
Jestem wink.gif
Mam spore doświadczenie w kwestii pomyślnej/niepomyślnej adaptacji przedszkolnej.
Ola jako trzylatek poszła do przedszkola państwowego, kiepskiego, ale innej możliwości nie było po prostu, żadnych dni adaptacyjnych nie organizowano, bycie z dzieckiem nawet w pierwszych dniach nie było możliwe. Oczywiście nie znaczy to, że jej do tego nie przygotowywałam. Byliśmy zobaczyć przedszkole, czytaliśmy książeczki, rozmawialiśmy z nią o tym, od urodzenia zapewnialiśmy kontakt z innymi dziećmi i to naprawdę częsty, trenowaliśmy rozstania z mamą dzięki zatrudnieniu opiekunki. Wytrzymaliśmy miesiąc. Ola nie jadła, nie piła w przedszkolu, ba, nie siusiała... Cały czas siedziała i płakała, nie brała udziału w niczym. Nie chciałam rezygnować zbyt szybko, rozmawiałam z nauczycielkami, dtrektorką, udało mi się umożliwić jej bycie przez tydzień w przedszkolu z opiekunką, żeby jej ten start ułatwić. Faktycznie, było lepiej. Niestety, kiedy po tygodniu powiedziano mi, że już dłużej opiekunka w przedszkolu być nie może, wszystko zaczęlo się od nowa. Zrezygnowaliśmy. Postanowiliśmy, że w tym roku zapiszemy Olę do przedszkola prywatnego na dwa dni w tygodniu i będzie tam chodziła z opiekunką tak długo, jak będzie potrzeba. Pewnego dnia, w styczniu, Ola obejrzała Jedyneczkę, w której była mowa o przedszkolu i poprosiła mnie, czy mogłaby następnego dnia pójść do przedszkola. Stało się akurat tak, żeopiekunka nie mogła tego dnia z nią pójść. Powiedzieliśmy jej o tym, ale dziecko mimo wszystko zadecydowało, że idzie, samo. I poszła. Od tamtej pory nie było problemu z przedszkolem, chodziła dwa razy w tygodniu do końca tego roku, a jako czterolatek wróciła do tego samego państwowego przedszkola, w którym była na początku i od pierwszego dnia była zachwycona.
Długo winiłam się za tę "porażkę", wydawało mi się, że to wina przedszkola i moja, bo brak dni adaptacyjnych, bo może ja za mało czasu na to wszytsko poświęciłam... Poza tym Tomek był wtedy malutki, zdawaliśmy sobie sprawę, że jej to tę adaptację utrudnia, myśleliśmy, że to było powodem. Bardzo mocno odnosiliśmy to wszystko do siebie. Ale kiedy Ola jako czterolatek w tym samym przedszkolu poczuła się doskonale od pierwszego dnia (nadal nie pracowałam), zaczęliśmy się zastanawiać, na ile mogą tu wchodzić w grę czynniki zwykłej dojrzałości emocjonalnej dziecka, której nic nie jest w stanie przyspieszyć. Przecież to nie Jedyneczka spowodowała, że w miejscu, w którym za nic nie chciała zostać sama przez dwa miesiące, nagle została i poczuła się dobrze, to mógł być tylko bodziec, który w porę zadziałał...
Kiedy więc Tomek szedł do przedszkola, sama byłam ciekawa, jak uda nam się jego adaptacja. Ja nadal nie pracowałam, Tomka jako trzylatka zapisaliśmy na dwa dni w tygodniu do prywatnego przedszkola, gdzie była możliwość bycia z rodzicami tak długo, jak to konieczne. Chodziliśmy tam już w czasie wakacji, najpierw na plac zabaw z dziećmi, potem na pół dnia. Byłam z nim kilkanaście dni. Zostawiałam go najpierw na dwie godziny razem z Olą, z którą on zawsze czuje się bardzo bezpiecznie. Znowu rozmowy, książeczki, wcześniejszy kontakt z rówieśnikami, rozstania przetrenowane... I klapa. Tomek nie jadł, nie pił, płakał tak długo, jak długo tam był. Zaczął moczyć się w nocy. Musieliśmy siłą rano go ubierać, nieść wyrywającego się, wyjącego wręcz, odrywać od siebie. Wytrzymaliśmy dwa tygodnie.
Tym razem już nie miałam na co zwalać winy, przedszkole niezłe, adaptacja przeprowadzana książkowo, przygotowanie solidne, żadnych dodatkowych stresów w postaci młodszego rodzeństwa w domu. I nic nie dało się zrobić. Panie sugerowały przeczekanie jeszcze jakiegoś czasu, ale my uznaliśmy, że nie widzimy sensu go łamać dla zasady. Już nie przeżywaliśmy tego w takich kategoriach jak poprzednio, wiedzieliśmy, że nasze dzieci pewnie tak mają, że dojrzewają później i trzeba im dać ten czas. Tomek poszedł do osiedlowego klubiku na zajęcia dla trzylatków, dwa razy w tygodniu. Chodził tam ze mną, pod koniec roku dopiero mogłam go na godzinę zostawić samego. Przez dwa lata bał się przejść koło "swojego" przedszkola... Jako czterolatek poszedł do przedszkola państwowego, niezłego, już na cały dzień. Nadal nie pracowałam. Owszem, były pewne trudności, miał nadal kłopoty z rozstawaniem się z nami i to długo, aż do grudnia, ale widzieliśmy, że są to tylko kłopoty z rozstaniem, a nie poważny problem, jaki miał miejsce rok wcześniej. Przeczekaliśmy. Teraz jest doskonale, uwielbia swoje przedszkole, kiedy jest chory, jest strasznie nieszczęśliwy z powodu zostania w domu.

Nie mam wątpliwości, że postąpiliśmy słusznie wobec naszych dzieci. Za każdym razem zresztą konsultowaliśmy swoje decyzje z psychologiem dziecięcym. I po sytuacji z Tomkiem mam takż pewność, że są takie przypadki, kiedy nie da się zrobić nic, by dziecko do przedszkola się zaadaptowało. Po prostu musi dojrzeć, a obiwnianie siebie nie ma tu sensu, podobnie jak łamanie dziecka.
cydorka
CYTAT(Ida.dorota)
Nie mam wątpliwości, że postąpiliśmy słusznie wobec naszych dzieci. Za każdym razem zresztą konsultowaliśmy swoje decyzje z psychologiem dziecięcym. I po sytuacji z Tomkiem mam takż pewność, że są takie przypadki, kiedy nie da się zrobić nic, by dziecko do przedszkola się zaadaptowało. Po prostu musi dojrzeć, a obiwnianie siebie nie ma tu sensu, podobnie jak łamanie dziecka.


zacytuje tu samÄ… siebie i jeszcze pogrubie:

CYTAT(cydorka)
co wiecej nie uzywam określeń kazdy i wszyscy i pisze, ze [b]są sytuacje indywidualne, gdzie okazuje sie, że dobra to była decyzja z pozytywnym skutkiem dla dziecka
chodzi mi tylko o to, ze może dobrze żeby była ona wspólna i przemyślana
bo nie napisze, ze bez emocji ( tego się w rodzicielskim przypadku nie da uniknąć)

cyd
Ida.dorota
Cydorko, mój post nie miał być opozycją do Twojego. Ja jestem tylko przeciw generalizacjom i ocenom typu: brak adapatacji dziecka jest porażką rodziców lub/i przedszkola.
cydorka
jako i ja icon_biggrin.gif
nie chce generalizować ( a jeśli taki był wydźwięk moich wypowiedzi to chyba musze iśc na urlop wink.gif )
ale stwierdzam fakt że często wszystko sie dzieje w bardzo szybkim tempie, bez dania czasu sobie, dziecku i przedszkolu
Twoje słowa przytoczyłam raczej na poparcie mojego"czerwonego zdania"
u Was "przedszkolna decyzja" była z pewnością wypracowana i wypadkową wielu przemyśleń i poczynań
cyd
iw7272
Cydorko. Całą masę wypowiedzi wywołał chyba mój post, w którym napisałam, że jeśli już trzeba rozważać niezaadoptowanie dziecka w przedszkolu, jako porażkę wychowawcy... (to nie było moje stwierdzenie) to uznałam, że jeśli tak nazywamy zaistniałą sytuację to nie jest to porażka tylko wychowawcy. Denerwuje mnie takie obwinianie - szukanie winnych na siłę... Każde dziecko jest indywidualnością i w każdym przypadku, co innego może powodować, że maluch źle znosi pobyt w przedszkolu. Jednakże jest pare czynników, ułatwiających proces adaptacji tak, aby mógł przebiec łagodniej. Między innymi w/w program adaptacyjny, który ma za zadanie pomóc dziecku, ale i rodzicowi. Wiem, że jako mamy możecie buntować się przeciwko temu, co teraz piszę. Jest wielu rodziców, którzy sami nie mogą się przyzwyczaić do pobytu ich dziecka w przedszkolu. Często nie zdają sobie z tego sprawy. A dzieciaczek to wyczuwa i zaczyna się "łamać."

Pozdrawiam Wszystkie Mamusie.
iw7272
Witajcie po długiej przerwie.
Cyd, ja myślę, że całą burzę wypowiedzi wywołał mój post.
Napisałam w nim, że jeśli już ktoś chce nazywać niezaadoptowanie się dziecka w przedszkolu porażką, to niech nie pisze, że to jest tylko porażka wychowawcy. Być może było błędem, że dopisałam, iż jest to również porażka rodziców i dziecka. Może trochę mnie trafiło takie stwierdzenie. Jednakże podtrzymuję swoja opinię o tym, że jeśli rodzic chce, aby adaptacja przebiegała w miarę sprawnie i bez problemów, to powinien:
- przygotować siebie do nowej sytuacji, (pogodzić się z nią i zaakceptować)
- wytłumaczyć sytuację i przygotować dziecko do "nowego etapu życia": samoobsługa (samodzielne jedzenie - nawet jeśli to dziecku nie wychodzi, żeby go nie zniechęcać; samodzielne ubieranie; samodzielna obsługa podczas oddawania potrzeb fizjologicznych...); komunikowanie (zwracanie się z problemem do osoby dorosłej, porozumiewanie się z rówieśnikami...); ...
- zapoznanie z nowym otoczeniem i nowymi osobami dorosłymi (dni adaptacyjne w przedszkolu)

Dzięki temu start jest łatwiejszy. Nie mówię, że wyeliminuje wszystkie niespodzianki, ale chociaż częściowo przygotuje dziecko i rodzica. Zawsze trzeba pozostawić margines na niedojrzałość emocjonalną ze strony malucha. Nie zawsze również zaistniała sytuacja mu się podoba. Z "pępka świata", jakim jest w domu staje się osoba jedną z wielu w grupie. W grupie również istnieją odmienne zasady, jak w domku. Trzeba sobie z tym wszystkim jakoś poradzić.
KM
CYTAT(iw7272)
Witajcie po długiej przerwie.
Cyd, ja myślę, że całą burzę wypowiedzi wywołał mój post.
Napisałam w nim, że jeśli już ktoś chce nazywać niezaadoptowanie się dziecka w przedszkolu porażką, to niech nie pisze, że to jest tylko porażka wychowawcy.


Możesz zacytować wypowiedź, prześledziłam cały wątek i takiego stwierdzenia nie znalazłam.
joaba
Ale mnie nastraszyłyście icon_eek.gif icon_eek.gif

Mój synek Bruno ma 4,5 roku i za 2 dni idzie pierwszy raz do przedszkola ,tylko dlatego ,że czuję ,że potrzebuje on kontaktu z dziecmi,bo ja nie pracuję z pół roczna niunką w domku jestem.
Starałam się go uspołecznić ,częstę spotkania spacerki z dziećmi z naszej okolicy,duzo rozmów o zachowywaniu sie wobec innych dzieci ,nauki radzenia sobie w banalnych sytuacjach ,krepujacych i tych trudnych.Wiadomo dzieci sa różne i różnie moga przyjąc nowego przedszkolaka dlatego trzeba dziecko uprzedzić a nie rzucać na głęboką wodę.

Natomiast jeżeli mimo tych starań ,przedszkole to będzie dla niego kara to też nie wykluczam zabrania dziecka z przedszkola.

Km ja bym zabrała dziecko z przedszkola ,mówie Ci to jako matka i jako logopeda i zaczęłabym taerapię na jakanie i zajęcia relaksacyjne -basen itd.Chodzi o to by zobaczyć ,czy nie nastapi poprawa po odstawieniu przedszkola.Jeżeli tak to dobrze terapia wyprowadzisz synka,jeżeli nie terapia będzie trwała dłużej.Gdy będziesz wspierać synka pocieszać i chodzić do logopedy zdążysz uporać się z problemem nim zacznie sie szkoła,z której juz dziecka nie możesz zabrać i zdany jest na krytykę rówiesników.

życze powodzenia-będzie dobrze.
KM
Joaba, nie chciałam Cię straszyć icon_exclaim.gif To w końcu nic strasznego, że jednemu dziecku uda się zaadaptować a innemu nie. W każdym przypadku składa się na to szereg czynników i conajmniej kilka osób się do tego przyczynia.
U nas jąkanie już prawie zupełnie ustąpiło. Nie ma sytuacji stresowych-nie ma jąkania.
Od września próbujemy ponownie icon_smile.gif
Ida.dorota
Pozdrawiam ciepło, KM, nie zniechęcajcie się i czekajcie spokojnie na Wasz czas. Myślę, że on na pewno niedługo nastąpi. Nie zaniedabjcie tylko kontaktów z dziećmi, może jakaś forma klubiku czy rytmika/zajęcia plastyczne dla maluchów w osiedlowym domu kultury?
Cleo
KM, tam chyba kolo Ciebie byly te zajecia umuzykalniajće, prawda? albopolecam taka rytmikę na Rozłogi, gdzie chodzilam z Misią (albo niania) na poł roku przed poslaniem do przedszkola. Rozmawiam teraz tez z pewna firma, ktora ma prowadzic zajecia fajne dla rodzicow z dziecmi -od niemowlaka do 3-4 lat.dam znac, jak cos sie ustali!
Joaba- patrzac na Misię, widzę, że wiek 4 lat zkawalkiem był super jesli chodzi o pojscie do przedszkola- zadna specjalna adaptacja nie byla konieczna.
iw7272
CYTAT(KM)
Mimo to każde odejście dziecka z przedszkola jest w jakimś stopniu porażką jego wychowawców.
KM
Ida, dziękuję. Kacper ma kontakt z dziećmi, jest towarzyski chociaż niechętny do zabaw z kolegami z przedszkola. Minie miesiąc, dwa zapomni i myślę, że wszystko wróci do normy.

Co do zajęć to w naszej okolicy są tylko jedne od 4 lat(Cleo, te na których dawno temu byłyśmy razem są dla maluszków do 3 lat a i tak średnia to jakieś 1,5 roku). Poza tym teraz Kacprem zajmuje się 5 osób w systemie zmianowym, zmiennym wink.gif Każda z tych osób oprócz tego pracuje, więc zajęcia w tygodniu odpadają.
Zaległości dzieciowo-towarzyskie nadrabiamy w weekendy.

CYTAT(iw7272)
Napisałam w nim, że jeśli już ktoś chce nazywać niezaadoptowanie się dziecka w przedszkolu porażką, to niech nie pisze, że to jest tylko porażka wychowawcy


Mimo to każde odejście dziecka z przedszkola jest w jakimś stopniu porażką jego wychowawców.

Iw, naprawdę nie widzisz różnicy? icon_eek.gif W takim razie nie mam nic do dodania icon_confused.gif
joaba
Ida.Dorota,Cleo dzięki -troche pozytywów.

Km to ciesze się ,że z jakaniem już dobrze icon_wink.gif
ania_trojaczki
witam, jestem tu nowa (konto zalozylam jaklis czas temu ale wiecej siedzialam na innym forum icon_wink.gif)

to ja moze z mojej perspektywy napisze
jestem mama trojeczki brzdacow, do przedszkola poszly w drugim tygodniu wrzesnia i tak
Tomek chyba bardzo chcial kontaktow z chlopcami bo mialam wrazenie ze jemu sie od razu spodobalo, i jak normalnie przy roznych wizytach trzymal sie najblizej mnie, tak w przedszkolu ujawnił jaki jest dzielny icon_smile.gif

Maja przezywala rozstania, ale na szczescie w ciagu dnia jadla i ew brala udzoial w zabawach ale najczesciej bawila sie z rodzenstwem

Zuzia hmmm z nia roznie, niby trpche plakala, ale jak byly sytuacje kiedy Tomek z Maja chorzy zostawali w domu, to byla w siodnym niebie, calus i do sali, mama tylko ja zaprowadzala i odbierala - tzn ona najbardziej potrzebuje naszej uwagi

moge powiedziec ze od ok 2 tygodni moje dzieci biegna do przedszkola z usmiechem na ustach, a od tygodnia, w pedzie sciagaja z siebie czapki, kurtki, buty icon_smile.gif

poczatki byly trudne, ale wiedzialam ze jak ustapie (Maja probowala nas wkrecac tzn brzuszek ja bolal a jak tylko wychodzilismy za prog przedszkola to zdrowiala) to nie przekonaja sie

poza tym widze (od samego poczatku) czego ich uczy przedszkole, wiecznie cos spiewaja, wierszyki deklamuja, bawia sie w przedszjile w domu icon_smile.gif

to tyle na razie icon_smile.gif
Alrys
Ja zabrałam Leksika z przedszkola już drugi raz raz chodził do przedszkola jak miał 2 latka i 4 miesiące ( choroby i rozpacz- nie chciał chodzić) i drugi raz teraz w listopadzie nie było sensu tak chorował zaczął chodzić od sierpnia i jakoś sierpień było ok ale we wrześniu był tylko 5 dni,w październiku był 3 dni a w listopadzie wcale- lekarz kazał zabrać i dać mu się wzmocnić i spróbować na wiosnę. dodam jeszcze że Leksik nie zaadoptował się rozpaczał strasznie przez cały ten czas doszło do tego że zaczął z nerwów wymiotować. Teraz sam chce pójść i wyślę go na wiosnę ale już do innego przedszkola.

Wcale nie uważam że to jest porażka.Miałam dosyć patrzenia na Leksika chorego z 41st. gorączką prawie za każdym razem i nie mogłam jej zbić utrzymywała się nawet do 5 dni.
domi
Od razu uprzedzę, ze nie czytałam poprzednich postów więc moją wypowiedzią wyskakuję jak Filip z konopii wink.gif icon_razz.gif .

Dominike zabrałam z przedszkola po 10 dniach (było to 2 lata temu).
Miała trudności z zaadoptowaniem się. Objawiało sie to apatią, płaczem(niby normalne icon_rolleyes.gif ), brakiem apetytu, kiwaniem sie itp. Miała takie zachowania takze po powrocie do domu. Zachowywała się jakby była w szoku, jakby miała chorobe sierocą. Przykład: siedziała w fotelu i ślepo gapiła się w telewizor, kiwajac się do przodu-do tyłu. Nie reagowała na zadne słowa, nie chciała swoich ulubionych potraw (żadnych potraw icon_rolleyes.gif ), zabaw i niczego. w końcu po rozmowie z dyrektorka przedszkola doszłam do wniosku, ze musze ją zabrać zanim będzie za późno. Dowiedziałam się bowiem, że każde dziecko moze mieć problemy z adaptacją ale po ujrzeniu rodzica powinno być szczęsliwe, że wraca do domu, a w domu zachowywać się normalnie, być tak samo jak zawsze-wesołe, radosne i pełne wigoru. Tymczasem Domcia była wyraźnie nieszczęśliwa, zdołowana...nawet w domu. A kiwanie się jak dziecko z choroba sierocą było zapieczętowaniem tej decyzji.

Od tamtej pory Dominiką zajmowała się babcia a ona jeszcze przed ponad rok reagowała panicznym strachem gdy chociaż szłyśmy w kierunku przedszkola. TEraz od 2 m-cy sama dopomina się, ze chce iść do przedszkola. Chyba dojrzała do tego i dlatego od marca zapisałam ją do przedszkola innego niż przedtem. Zobaczymy jak to będzie tym razem.
ania_trojaczki
domi to trzymam kciuki zeby obylo sie bez takich ssytuacji jak poprzednio

icon_smile.gif
jamsol
Witam wszystkich po długiej mojej nieobecności.

Dokładnie 13.02. wypisałam Mateusza z przedszkola (dalej pod opieką teściowej i teścia w czasie naszej pracy). Powód: ciągłe choroby i od 11.02. - dość poważne zapalenie płuc. Nasz pediatra "gromami rzucał" już dawno i namawiał, żebym sprawę przemyślała, czy rzeczywiście chcemy narażać Matiego na choroby. Osobiście bardzo chcieliśmy aby nasze dziecko, wychowane głównie przez teściową umiało się odnaleźć wśród rówieśników i nabrało społecznych cech.
Jak już pisałam w innych postach, Mateusz zaadaptował się do przedszkola dość szybko (tak nam się wydawało), płaczu nie było tylko słowne potyczki z nami na temat "sensu chodzenia do przedszkola". Nie był i nie jest entuzjastą przedszkola, chociaż u nas niezdecydowania nie widział. Pani w przedszkolu cały czas powtarzała nam, jaki Mateusz jest wrażliwy (po mamusi icon_wink.gif ) no i sama widziałam, że bawił się lepiej z dziewczynkami, ponieważ chłopcy "za bardzo rozrabiają i są niegrzeczni". Długo chodził wśród dzieci nie przytępujac do zabawy a jedynie obserując. To minęło, ale nieśmiałość jego dalej dawała znać o sobie. Uczył się wierszyków i piosenek błyskawicznie. Był jednym ze zdolniejszych i mądrych dzieci w grupie (słowa wychowawczyni).
Ale zaczęły się schody, ponieważ od stycznia, jak wrócił do przedszkola po kolejnej chorobie, zaczął obgryzać paznokcie, moczyć się w nocy, być niemiłym dla dziadków. I wtedy przeczytałam artykuł w GW na tem depresji, i oczywiście stiwerdziłam, że Mateusz na pewno cierpi na depresję. W końcu wszystkie objawy na to wskazują. Oczywiście ze swoimi obawami podzieliłam się z naszym pediatrą, zrobiłam badanie moczu (wszytsko ok). Na ostatniej wizycie w czasie choroby (zawsze trwa ok. godziny) stwiedził, że nie widzi podstaw do moich obaw, ponieważ dziecko z depresją nie zachowuje się tak jak Mateusz (wesoły, rozgadany, bez żadnego skrępowania). Natomiast zasugerował, czy przypadkiem te inne przypadłości nie mają podłoża "przedszkolnego". Nie mogłam się z nim nie zgodzić. Rzeczywiście obseruję, że odkąd jest w domu, Mateusz się wyciszył jeśli chodzi o agresywne zachowanie. Nadal zdarza się, że zmoczy łóżko (jak całkiem wyzdrowieje z zapalenia płuc robimy dalsze badania), ale paznokcie lądują w buzi już rzadziej i wcale nie tęskni za przedszkolem, chociaż bawi się w nie chętnie zadając mężąwi literki do pisania icon_biggrin.gif .
W tej chwili wiem, że podjęliśmy słuszną decyzję, zresztą popartą przez p. dyrektor. Wyjeżdżamy z młodym nad morze w kwietniu na dwa tygodnie (kurować się bedziemy) i od września podejmiemy próbę z przedszkolem jeszcze raz.
Mam wielką nadzieję, że będzie lepiej.
domi
CYTAT(ania_trojaczki)
domi to trzymam kciuki zeby obylo sie bez takich ssytuacji jak poprzednio

icon_smile.gif


Przyprowadzam ją od poniedziałku na 1,5 godz celem adaptacji. Narazie najwiekszym problemem jest to, że nie chce słuchac poleceń Pani icon_rolleyes.gif Jesli to będzie jedyny problem to sobie z tym poradzimy.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.