Moja córa chodzi do grupy żłobkowej od początku kwietnia..
Pierwszy dzień był super, została z chęcią i nawet do domu wrócić nie chciała.. kolejne były gorsze - rozpaczliwe płacze przy rozstaniu słyszałam nawet gdy zamknęłam już drzwi od sali
Chyba pod koniec drugiego tyg było dobrze.. po czym po weekendzie znowu płacze.. z upływem dni płacze zamieniały się raczej w marudzenie (bo żadnej łezki nie widzialam).. pod koniec 3tyg Panie opiekunki twierdziły, że już im się "rozkręciła" - sama się bawi a nawet broi - tylko czasem gdy jest zmęczona/znudzona pyta o mamę..
W miniony poniedziałek poszła do przedszkola/żłobka po tygodniowej przerwie i rano był płacz przy rozstaniu (ale podobno w ciągu dnia było super).. zatem mój wniosek jest taki, że dłuższe pobyty w domu jej "nie służą".. bo jak już wejdzie w ten rytm przedszkolny to jest dobrze - przykładem jest wczoraj i dzisiaj - rano niby niezadowolenie przy rozstaniu a po południu tak jest rozbawiona, że wracać do domu nie chce
Czy u Was nie było przypadkiem jakiejś dłużeszj przerwy - bo może to być przyczyną..
Ja jeszcze na przykładzie swej córy mogę stwierdzić iż stopień porannego marudzenia przy rozstaniu zależy od:
- stopnia wyspania.. (zdarza się, że po 6 trzeba budzić)
- humoru z jakim wstała (są dni kiedy od pierwszej chwili wszystko jest na nie..)
- również od tego którego rodzica akurat "umęcza" - jeśli przechodzi "fascynację" tatą jest łatwiej bo to ja ją odwożę
- i zauważyłam że są Panie z którymi wyjątkowo chętnie chce zostać z rana
(w naszym przedszkolu panie pełnią dyżury z rana i przyjmują dzieciaczki od 6 - reszta opiekunek przychodzi na 7 i 8 )