Spoko.. nigdy nie ma tak żeby wszystkie dzieci były obecne. W naszej grupie żłobkowej na liście jest chyba 30krasnalków a były dni, tygodnie że na sali było raptem 7sztuk
/fakt, że wszystkie sale są wielkie -na oko 7mx5m albo nawet większe.. do tego kazda sala ma własną leżakownie i łazienkę
często rodzice zapisuja dzieci "tak na wszelki wypadek aby miec alternatywę"/ "na próbę" itp.. tym samy blokując miejsce tym którzy naprawdę potrzebują - ale to już inna kwestia..
a wracając do wieszaczków - ile dzieci na liście tyle wieszaczków musi być
a poza tym, przedszkoli ostatnio nie przybywa a dzieci tak - "wyż końca lat 70 i poczatku 80-tych" jest w wieku "produkcyjnym"
rodzice nachodzą/ naciskają dyrektorów przedszkoli.. i wcale im się nie dziwie, bo jeśli nei mają innnej alternatywy to co maja począć.. w marcu tez sobie wychodziłam nadprogramowe miejsce
dyrektorzy przedszkoli sa także naciskani przez starostów i burmistrzów miast aby przyjmowali dzieciaczki..
to jest kolejny problem naszych władz, które swego czasu likwidowały namietnie żłobki/przedszkola z braku dzieci.. a teraz jest problem bo dzieci przybywa a placówek nie..