Jestem bardzo ciekawa co przedszkolaki "przynoszą" wam z przedszkola, oprócz chorób i wszawicy oczywiście Moja Marta stała się nieznośna przy jedzeniu.Do tej pory nie było z nią żadnego problemu,jadła "normalnie".Jeśli czegoś nie lubiła-nie jadła,ale tych produktów było niewiele.Generalnie nie przykładamy wagi do jedzenia,nie jest to sednem naszego życia.A nasze dzieciątko odkąd poszła do przedszkola przy każdym posiłku jęczy i stęka:"zjem jeszcze tylko łyżkę...", "już nie chcę ale jeszcze spróbuję","zjem tylko ziemniaczki".O matko chyba się wścieknę! Wiem czego to jest wynikiem-panie namawiają dzieci do jedzenia.Nie wiem co prawda po co,bo jeśli ktoś nie chce już jeść to jeść nie będzie.Tak mi się wydaje.Ale po co moja Marta przeniosła to do domu,tego nie wiem.
Mój Młody też to próbował przynieść do domu. Zjadał kilka kęsów, po czym mówił "dziękuję" i patrzył wyczekująco. Więc my odpowiadaliśmy Mu "na zdrowie". I tyle. Po jakimjś czasie zaczął zjadać tyle żeby się najeść. A ja w dalszym ciągu nie namawiam Go do "choćby jeszce jednej łyżki". Co prawda w przedszkolu potrafi zjeść swoją porcję + 2 dokładki, więc chyba nikt go do jedzenia nie zmusza. Wiem, że nie je też rzeczy, których nie lubi. Na przykłąd brokułów, które (jak twierdzi) "mają za dużo chemii" .
Natomiast co do przynoszenia rzeczy z przedszkola. W zeszłym roku Młody próbował ich przynosić bardzo dużo. A to spinka koleżanki, a to samochodik, a to kredka Próbował, ale nie udawało Mu się, bo zawsze po odebraniu Go, niby przypadkiem znajdowałam Mu w kieszeniach rzeczone rzeczy i grzecznie odnosił je na salę. W tym roku przyniesie no najwyżej jakieś ciastko, które uda Mu się buchnąć z podwieczorka
U nas z jedzeniem też jest problem odkąd poszedł do przedszkola , choć panie nie namawiają t.z.n nie pakują na siełe
naszczeście wszawicy nie przyniósł
moi przynieśli " a teraz sprzątamy"- co mnie specjalnie nie martwi, a wręcz przeciwnie
z ze złych nawyków, to Antek zaczął gryźć
U nas z jedzeniem był odwieczny problem, i każdy posiłek trwał ok. godziny, nie wspominając ile się nagadałam przy tym
Natomiast odkąd chodzi do przedszkola cały czas coś przeżuwa i non stop słyszę "Mamo jestem głodna" Ze złych rzeczy to , co jest tylko nie po jej myśli to zaraz wywala ozór, strasznie mnie to wkurza i jeszcze mówi, że to nie do mnie tylko do psa żyjątek jeszcze nie przytargała, ale wszystko przed nami. Natomiast kiedyś w aptekach można było kupić taki dobry płyn, po którym stadko wymierało nazywał się "PIPI". Nie wiecie czy jest jeszcze dostępny? A jak nie to poproszę o jakiś sprawdzony produkt, tak na wszelki wypadek.
nie, no, ja zakładam, że nic takiego typu wszy i świerzb się nie zdarzy, to chyba nie te czasy....
moi przynieśli " a teraz sprzątamy"- co mnie specjalnie nie martwi, a wręcz przeciwnie z ze złych nawyków, to Antek zaczął gryźć My też walczymy. Ciężko idzie, ale idzie. Wrócił problem plucia i latających rączek. A co do gryzienia. U Bartka jedna dziewczynka gryzie i ostatnio przedszkolanka powiedziała nam, że stało sie to problemem całego przedszkola. Wszystkie dzieci podłapały. Mój po czymś takim ma już wielkiego siniaka na nodze, zdartą skórę na dłoni. Ostatnio za to dostał przypadkiem (podobno) klockiem w głowę i trochę mu z ranki poleciało.
Z Aurelką nigdy z jedzeniem nie było problemu, w przedszkolu podobno ładnei zjada
Ale przed każdym nawet tycim posiłkiem każe jak w przedszkolu kłaść rączki na kolanka i mówi - smacznego a my : - dziękujemy ona dopowida: - wszystko ładnie zjemy Pozatym zwraca sie do nas takim tonem grzecznym, spokojnym i zdecydowanym jak Pani Dorotka No sprzątanie tez przyniosła ,ale trwało to zdecydowanie za krótko
u Kuby uwidoczniło się prawo własności - krzyczy "to moje" i próbuje przechwycić daną rzecz, czasem wyrywa z ręki
poza tym jakoś częściej obraża się i pokazuje język a na pytania zamiast "tak" odpowiada krótkim "noo" z fajniejszych rzeczy przeniósł upodobanie do budowania z klocków aha, i w przedszkolu je więcej niż w domu
"Jasna cholera"- juz kazałam mężowi mnie pilnować, czy to przypadkiem nie moje, ale na szczęście nie. Sama juz zgłupiałam, ale nie kojarzyłam,zebym tak się wyrażała, ale w nerwach człowiek rózne rzeczy gada. Tyle tylko,ze ja mam z racji wykonywanego zawodu silna samokontrolę.
Moja nauczyła się tekstów typu: "obraziłam się nie ciebie", "nie odzywaj się do mnie", "nie lubię cię". Dość, że tego używa to jeszcze potrafi się obrazić choć wcześniej tego nie robiła.
To jest wpływ jej koleżanki, ale niestety nie mogę nic zrobić. Zostało mi tłumaczenie i przetrwanie. A pozytywne: jest śmielsza (kupuje np. coś sama w sklepie) otwarta na inne dzieci poprawia mnie, ze nie mówi się "no" czy "hmm" tylko "tak"
A moje dziecię w pierwszych tyg po wyjściu z przedszkola zachowywała się jakby nigdy nic nie jadła, już w samochodzie jadła suchą bułkę, potem w domu obiad z nami i kolacje. A obecnie po przyjściu z przedszkola tylko na kolację butelkę mleka wypije (bez kaszy i innych dodatków) i ewent. chleb z samym maslem. W przedszkolu od początku mówią, że Ala je wszystko i nie ma najmniejszego problemu.
W przedszkolu mój dzieć ma super ekstra humor.. sama się ładnie bawi i słucha tego co panie mówią, sama na nocnik biegnie itp.. a w domu umarudza nas okropnie - niemal jęczy o wszystko Przedszkole "pomogło" jej w rozwijaniu mowy - jak zaczęła chodzic do przedszkola to mówiła może ze 3-4słowa a teraz powtarza wszystko, umie po trochu bawić się np zwierzątkami na niby - wymyśla fabułę co im jest potrzebne i czego chcą Przedszkole pomogło nam również w nauce nocnikowania, i o ile w przedszkolu ostatnimi czasy nei ma wpadek (tfu tfu) to w domu są A z tych gorszych rzeczy - próbuje na nas podnieśc rękę w gniewie.. nauczyła się iż ugryzienie kogoś to skuteczny sposób na zdobycie zabawki.. przeraźliwie potrafi wrzeszczeć ze złości.. i jeszcze "przywrzeć" do podlogi jak chcę ja ubrać a ona akurat nie chce!! A w niedzielę zabiła mnie tekstem pod tytułem: "nie mam czasu" Aha.. no i wkółko się upewnia: "moja mama - dzidzi nie.." i to jest super słodkie P.S> Jak na razie wszów nie przyniosła
Moja Dominika przyniosła owsiki . Sama mówiła, że wszystkie dzieci się drapią a niektóre nawet majtki ściagają żeby się podrapac w pupie...tam w środku . Z nawyków to są pewne rzeczy ale to tak, że jedne mijają i pojawiają się drugie. Nie przywiazuję do nich większej uwagi. Natomiast strasznie się boje wszawicy. Koleżanka, która ma staż w pewnym przedszkolu twierdzi, żę po powrocie z wakacji dzieci wróciły z wszami. Mnie to się w głowie nie mieści zeby w dzisiejszych czasach tak nie dbać o higienę. Ile czasu trzeba nie myć głowy żeby sie wszy zalęgły?
Problem z wszami polega na tym, że one idą na czyste włosy , a nie jak wszyscy sądzą na brudne.
A z owsikami to pamiętam jak mi rodzice wmówili, że to dlatego, że za dużo czekolady jem Natomiast też ten etap miałam w przedszkolu
No coś ty, do czystych włosów? A ja próbowałam znaleźć w necie info na ten temat to jakoś czegoś takeigo nie znalazłam. Możesz mi to przyblizyć albo rzucic jakąś stronkę?
A co do owsików to nadal panuje przkonanie, że to od słodyczy . To skąd się biorą wszy skoro nie od brudu? No coś ty, do czystych włosów? A ja próbowałam znaleźć w necie info na ten temat to jakoś czegoś takeigo nie znalazłam. Możesz mi to przyblizyć albo rzucic jakąś stronkę? A co do owsików to nadal panuje przkonanie, że to od słodyczy . To skąd się biorą wszy skoro nie od brudu? domi nie od słodyczy,tylko chodzi o dietę uboga w tłuszcz, skrobię i cukier która sprzyja rozwojowi pasozytów i lecznie lekami moze nie przynieśc zadowalających efektów. Nizej wstawiłam cytat, i link skąd to wziełam Typowa zachodnia dieta sprzyja rozwojowi pasożytów. Bogata w tłuszcz, skrobię i cukier dostarcza pokarm, którym żywią się pasożyty. "Czysty" dobrze odżywiony organizm to środowisko, które im nie służy. Wzmocnienie systemu immunologicznego jest najważniejszą rzeczą, którą możemy zrobić dla naszego organizmu, aby zapobiec inwazji pasożytów. Organizm ludzki to niezwykle inteligentne, skomplikowane narzędzie biologiczne, które nie da schronienia żadnym oportunistycznym i/lub patogennym intruzom, pod warunkiem, że jest właściwie odżywiony i leczony. Odpowiednia ilość soku żołądkowego, "zdrowej żółci" i "przyjaznych" bakterii w jelitach oraz brak toksyn w organizmie to składniki odporności wrodzonej, które zawierają wszystkie wymagane elementy do utrzymania organizmu w stanie zdrowia. Wtedy pasożyty nie mogą prosperować czy nawet przeżyć. Przy włąściwej ilości "zdrowej" żółci, pasożyty i ich formy rozwojowe są neutralizowane i szybko usuwane z organizmu. Powinniśmy więc zapewnić takie środowisko, które uniemożliwia im przeżycie Więcej możesz poczytać tu https://www.noni.zdrowe.com.pl/content/view/203/ Nie chcę byś pomyślała, ze sie wymądrzam ,ale niedawno moje dziewczyny również miały owsiki, gdy moja koleżanka doradziła mi żebym ograniczyła słodycze tez na początku nie wierzyłam co to ma współnego z oswikami, ale internet jest w tej kwesti niezastąpiony No a co do wesz, no to myśle, ze AJA ma rację,wesz tez moze czuć sie dobrze w czystych włosach, np. przeniesiona przez wspólny grzebień, myślisz że nie znajdzie sobie tam ciekawego lokum I co ci da wtedy mycie włosów codziennie, im zwykły szmapon nie przeszkadza.
Dziewczyny, a tak na przyszłość (oby się nie przydało.. no ale warto wiedzieć).. czym sie obecnie walczy z wszami??
Kiedyś pamiętam jak mama na glowę wylewala jakis śmierdzący i piekący płyn, zawijała ręcznikiem i kazała czekać a potem wyczesywała grzebieniem.. czy dziś są jakieś bardziej znośne "kuracje"??
No cóż w necie tego nigdy nie szukałam o wszach, ale taką informację, o czystych włosach, podała mi lekarka na koloniach jak załapałam od koleżanki ten "przychówek". Miałam wtedy włosy do pasa i prawie wpadłam w histerie jak się dowiedziałam o hodowli
Natomiast jeśli chodzi o walkę z nimi, to cóż też pamiętam ten płyn jak już pisałam był też w aptekach płyn o nazwie "pipi", w małych fiolkach, nawet przyjemny zapach i był skuteczny. Teraz nie wiem czy jest. nie, no, ja zakładam, że nic takiego typu wszy i świerzb się nie zdarzy, to chyba nie te czasy.... nawet nie wiesz jak się mylisz też byłam taką idealistką dopóki nie dostałam z dwóch stron zonk wieki -Olka w szkole,Jasiek w przedszkolu a stosunek rodziców -zlewka totalna ręce z gaciami mi opadły kiedy walczyłam z wiatrakami biegajac z przedszkola do szkoły i odwrotnie,aż w końcu zagroziłam sanepidem jeźli nic nie zrobią wszy w okresie jesienno-zimowym to podobno już chleb powszedni w warszawskich przedszkolach nie ma roku żeby się gdzieś nie pojawiły zgroza minus przedszkola? oprócz głupich min i nie zrozumiałych dla mnie tekstów - u nas odwrotność apetyt straszny o 14.15 je podwieczorek a pół godziny później kolejny obiad,podwieczorek a później kolację idę z torbami
z czystymi włosami to logiczne, zawsze przyjenmniej przebywac w czystym otoczeniu, nie?
a co do pochłaniania nieziemskich ilości jedzenia, to tez obserwuję z przerażeniem apetyt straszny Już myślałam, że tylko nasz tak ma. Wakacje pod hasłem "nie jem, bo nie mam czasu i ochoty". A teraz jakiś szok. Do przedszkola bierze kanapki z 3 kromek chleba. I to tylko z tych ze środka, bo największe. Do tego koniecznie jakiś jogurcik lub inny nabiał. W przedszkolu obiad. Podobno moje dziecko jako jedyne prosi o dokładki. Panie od pierwszego dnia podkreślają, że super je. W domu z chęcią zje następny obiad. A potem jadłby cały czas coś. W tym wszystkim zatraciliśmy coś takiego, jak taki rytm: obiad, kolacja, bo praktycznie jadłby ciągle.
ja jestem dodatkowo matką-tyranem,bo najpóźniej o 17 muszę przerwać to ciągłe jedzenie ze względu na Jaśkowe proszki
nie pytajcie jaka jest rozpacz do 19 i ile razy słyszę załzawione "umieram z głodu,ty mi nigdy jeść nie dajesz" to najgorsze 3 godziny w ciągu całego dnia pomoc społeczna nie uwierzyłaby mnie tylko Jemu ja jestem dodatkowo matką-tyranem,bo najpóźniej o 17 muszę przerwać to ciągłe jedzenie ze względu na Jaśkowe proszki nie pytajcie jaka jest rozpacz do 19 i ile razy słyszę załzawione "umieram z głodu,ty mi nigdy jeść nie dajesz" to najgorsze 3 godziny w ciągu całego dnia pomoc społeczna nie uwierzyłaby mnie tylko Jemu Mika, dzięki Tobie mój gryzący wyrzut sumienia ma się lepiej. Myślałam, że tylko ja tak dziecko krzywdzę. Tylko, ja mu daję godzinę dłużej na jedzenie . O 18 koniec. A jeszcze po umyciu zębów już tylko woda. Ale to zaakceptował bez problemu. Nawet sam napomina, że woda do picia nieprzygotowana.
żeby nie było,że aż taka zła jestem
o 17 zjada ostatni raz,bo proszek musi być wzięty 2 godziny po jedzeniu,a po 19 to on spać idzie stąd ten szlaban bądź o 16 koniec,o 18 proszek i o 19 ostatnia kanapka -ale to jak weekend jest
nie,no dobrze robisz -toż lekarze grzmią,że zdrowe zycie to ostatni posiłek na 2-3 godziny przed snem
i niestety mają rację -dopóki jadłam do 17 było ok,a teraz jakoś .. waga się chyba psuje
Natalka przyniosła owsiki.
Była niespokojna, prawie codziennie mówiła, że boli ją brzuszek i w nocy zgrzytała zębami. Poszłam do lekarki po skierowanie na badanie na pasożyty. Owsiki są za darmo, lamblie trzeba zapłacić. Wyszły owsiki. Musiała leczyć się cała rodzina. Pościel, bielizna do prania, wymiana na czysta i po dwóch tygodniach powtórka. Na moją propozycję w przedszkolu, żeby może pani dyrektor zaproponowała, że we wrześniu rodzice przynoszą wynik badań na pasożyty usłyszałam: nie ma sensu, rodzice się nie zgodzą. Nie udało mi się przeforsować, że to w interesie rodziców jest. Myślę, że gdybym teraz badania powtórzyła, nawet dla własnej ciekawości znów by wyszły owsiki.
W naszym przedszkolu (samorządowe przedszkole) wymagane jest we wrześniu przyniesienie wyników z 2 badań kału na pasożyty i wynik wymazu. Pomysł ponoć był wspólny pani dyrektor i rady rodziców.
Jeśli nie masz wyników nie wpuszczają do przedszkola. Ale jakaś mamusia nie miała, pani woźna jej powiedziała, że je nie wpuści, a ta beszczelnie powiedziała, ze ona i tak wchodzi. Nie wiem co dalej się działo...Ale mamusia chyba średnio odpowiedzialna. Jak jej sie nie podoba pomysł to niech zapisze do innego przedszkola, a tak naraża inne dzieci.
po czym poznać owsiki? Oprócz zaglądania zresztą u mnie nie ma jak.
Kaśka coś mówi, że ją brzuch boli, fakt ze jest chora. Po wierceniu nie mam co patrzeć, bo ona w miejscu 3 min nie siedzi
AJA moje dziewczyny często drapały sie po pupie, która po paru dniach w rowku zrobiła sie czerwona to był dla mnie znak, ze to są owsiki. Podejrzałam dla pewności gdy juz spały, ale nie tak odrazu, dopiero tak po dwóch trzech godzinach snu cholerstwo wylazło. Myślę, ze i u Ciebie nie powinno byc problemu z tym, bo to naparwdę wyłazi i jest bez zbednego wpatrywania widoczne
Jesli chodzi o wiercenie to w tym przypadku tarcie dupskiem odbywa sie w sumie naookragło, weź Kasię na kolano i sama oceń ile razy wciagu chwili zmieniła pozycję.
uffff.... z tego co czytam to nie ma, aż mi ulżyło. Nie drapie się po pupie. Dzięki Meggi
Meggi> moja teściowa i mama uważają, że owsiki sa od jedzenia zbyt dużej ilości słodyczy a nie od brudnych rąk. Wszyscy wiemy, że owsica to choroba brudnych rąk a jedzenie słodyczy jedynie sprzyja rozwojowi tego pasożyta. Ja to wiem i bardzo ograniczam słodycze w czasie owsicy ale wiem skad się biorą owsiki. Natomiast babcie nie wierzą w te brudne ręce.
Natomiast nadal nie wiem skąd się biorą wszy. To, że można się zarazić od kogoś mając nawet czyste włosy to ja tez wiem. Doswiadczyłam nie raz jako dziecko. Skoro owsiki lęgną się z brudu na rękach to wszy (domniemam) od brudu na głowie. Domniemam tak też gdyż była żona kolegi pracuje w opiece społecznej i często opowiadała, ze tam gdzie nie ma bierzącej wody, bieda panuje oraz smród i brud ...tam wszyscy są zawszeni i zarobaczeni. Sama nieraz załapała wszy podczas odwiedzin, mimo czystych włosów.
Tak więc owsiki zapoczatkuje jedna osoba, któa np. nie dba należycie o higienę rąk a nastepnie przekazuje innym "czystym", tak samo pewnie jest ze wszami.
A co wiecie na temat leczenia? Bo ja znalazłam tylko to :
https://www.noni.zdrowe.com.pl/content/view/203/
AJA, jeśli chcesz być pewna to zanies kupę do zbadania i już
mogę coś bardziej optymistycznie i mniej pasożytowo?
z negatywnych - ciągłe mówienie podniesionym głosem, na granicy krzyku z tych pozytywnych - coś na kształt rumieńca, kiedy mówi o ulubionej koleżance
A Marta przyniosła jeszcze jedno-dzieli chłopców na "tych gryzących i niegryzących".Aż popłakałam się ze śmiechu,gdy w trakcie wizyty u koleżanki Marta zapytała Sambora(lat 9),czy gryzie .Dziecię nie wiedziało co odpowiedzieć.Gwoli uspokojenia-dla mojego dziecka nie jest to jakaś trauma,po prostu chce wiedzieć.
Przyniesiona pierwsza miłość . Ma na imię Aniela. Od piątku Bartek smutny, bo jak mówi: tęsknię, za moją starszą koleżanką Anielą.
A ja myślałam, że mam jeszcze trochę czasu. Przyniesiona pierwsza miłość . Ma na imię Aniela. Od piątku Bartek smutny, bo jak mówi: tęsknię, za moją starszą koleżanką Anielą. A ja myślałam, że mam jeszcze trochę czasu. to jakiś magiczny czas czy co? Jasiek czuje miętę do Weroniki (ma gust-to fakt ) za to do niego słabość ma inna dziewczynka imienia nie pomnę ostatnio usłyszałam jak go żegnała słowami "żegnaj ukochany" ostatnio usłyszałam jak go żegnała słowami "żegnaj ukochany" Niezłe . To chyba faktycznie magiczny czas . Dziad ostatnio był świadkiem sytuacji, jak Bartek idąc do przedszkola zobaczył niejaką Zuzię w oknie i krzyczał: Zuziu dam ci swoją kanapkę (a przy jego obecnym apetycie to niezłe poświęcenie ). A jak wszedł to wyleciały dziewczynki do szatni z radosnym krzykiem: Bartek przyszedł. Ale stęskniony jest tylko za Anielą.
A mnie pani wczoraj pyta "czy Jędrek w domu strzela" ja mówie jak strzela?
pani - no tak się bawi J w domu ani nie ma takich zabawek, ani takich rzeczy nie ogląda ani w domu się tak nie bawi no cóż podłapał od niejakiego Mateusza który na pytanie jak się nazywa mówi "żołnierz" niestety z apetytem tak sobie
u nas też strzelanki odchodzą , a że brak pistoletów , strzelają klockami
za dziewczynkami OLo sie narazie nie ogląda , za to za nim sie oglądaja a tak pozatym to maja w grupie kolege , który jest bardzo wylewny pod względem okazywania uczuć , i akurat upodobał sobie Olka , czeka na niego rano przy drzwiach , i tuli go ,głaska do listy przyniesionych z przedszkola dolicze kilka słówek nie dokońca cenzurowanych
CoÅ› w powietrzu wisi??
Kaśka wczoraj wracając z przedszkola mówi do mnie "wiesz kocham Kacpra" "A za co kochasz Kacpra?" - pytam "Za to że zawsze mnie broni jak ktoś chce mnie uderzyć" biorąc pod uwagę, że to ona zawsze zaczyna. Chyba jest też zazdrosny bo odgania od nie Czarka, który zawsze się z nią bawi
Zrobiłam wczoraj dzieciom podwieczorek, postawiłam im na stole i poszłam zajmować się swoimi sprawami. Za chwilę słyszę "maaamooo". Idę zobaczyć o co chodzi, a oni siedzą przy stole nieruchomo i patrzą na mnie wyczekująco. "Mamo, bo my nie możemy jeść". No, ale dlaczego, co się stało, nie jesteście głodni, co jest nie tak? "Niee, mamo, bo Ty musisz powiedzieć nam smacznego!"
Aha. A problem wyniknął dopiero teraz, bo okazało się, że wczesniej smacznego mówiła im Ania, a teraz Ania na feriach. To jest ewidentnie przyniesione z przedszkola Co do pierwszych miłości, to Alek darzy wyraźną sympatią Basię, a Antek kojarzy 3 dziewczynki na 13 zapisanych, ale bez uniesień Co do pierwszych miłości, to Alek darzy wyraźną sympatią Basię, a Antek kojarzy 3 dziewczynki na 13 zapisanych, ale bez uniesień Co do pieerwszych miłości to kilka miesięcy temu dziecię się zwierzyło, że kocha Kacpra (zrobiłam wywiad w terenie, który to Kacper i w ogóle). No i jakoś tak przed świętami jedziemy d domu, a Weronika mówi, że ożeni się z Bartkiem (kolegą-sąsiadem)...no to pytam, dlaczego z Bartkiem, bo przecież mówiła, że Kacper?? A na to dziecię (cytat dosłowny) 'mam podstawy przypuszczać, że Kacper mnie już nie kocha".
Marcin (lat 5), drobny i szczuplutki, w poprzednim przedszkolu nauczył się agresywnych zachowań i nieodpowiednich tekstów. Miał kolegę, który mu imponował niestety swymi złymi zachowaniami. Bicie, plucie, przekleństwa, przedrzeźnianie u tamtego chłopca były na porządku dziennym (u rodziców niestety też). Prośby, kierowane do dzieci a także do pań o rozdzielanie chłopców ze względu na zły wpływ nie skutkowały. Po zmianie przedszkola - katolickie, grupy mieszane, wiek dzieci w grupie 3-6, Marcin przez pewien czas próbował prowokować i rządzić. Panie uczyły go, że takim zachowaniem zniechęci do siebie dzieci i będzie sam się bawił, bo dzieci go nie polubią.
Oduczył się, jeszcze mu się zdarzy powiedzieć "wynoś się" lub coś w tym stylu, widać jednak, że rozmowy z paniami oraz podejście dzieci daje mu do myślenia. Od nowego przedszkola mam nowe dziecko uczynne, pomagające, niesamowicie samodzielne i opiekuńcze wobec młodszych.
Wczoraj dowiedziałam się Bartek ma "żonę" w przedszkolu Ma na imię Olimpia i jest córeczką studentki z jednej z grup w których uczę (świat jest mały )
No, ale oprócz wesołych wieści przynosi z przedszkola też paskudztwa. Np. wczoraj, gdy tata chciał coś od niego, zastrzelił go tekstem: "bo cię kopnę w jaja". Załamałam się totalnie. Przyznał się, że chłopcy tak mówią w przedszkolu, ale nie potrafił skonkretyzowac którzy- więc sądzę, że tekst jest obecnie "na topie", podobnie jak wypinanie pupska i robienie "prrrrrr". A jakie to strasznie śmieszne jest
Karolka do przedszkola chodzi już 4 rok. Od pierwszej grupy (3 latków) rozwijała się miłość pomiędzy nią i Brunem . Na początku była jego "księżniczką". Potem słyszałam już o "narzeczonej" i "przyszłej żonie". Cóż... ich miłość bywała burzliwa . Różnie to bywało. W zeszłym roku przechodzili chyba jakiś kryzys - Karola potrafiła przyjść od mnie i z żalem mówić, że Bruno nie może się zdecydować czy ona będzie jego narzeczoną, czy może jej dwie inne koleżanki...
Cóż... w tej chwili sprawa już się uspokoiła. O ile Bruno wcześniej był wylewny np. jak Karolka przychodziła do przedszkola to podlatywał do niej, przytulał, przyklejał się i odkleić się nie mógł . Tak teraz, jak Karolka chce go przytulić/pocałować to Bruno się broni jak tylko może ... Chyba taki wiek, że chłopcy odsuwają się nieco od dziewczynek... Co Karolka przynosiła z przedszkola...? Czasem jakieś brzydkie słowo, np. kiedyś bawiąc się coś jej nie wyszło i powiedziała "kurde". Ja za chwilę ją pytam "Karolka, co Ty powiedziałaś, bo nie dosłyszałam...?". Nie chciała powtórzyć . Więcej już nie słyszałam tego u niej. Czasem też jej się wymsknie "o Boże", "o Jezu". To też ewidentnie z przedszkola przyszło... A z tydzień temu byłyśmy u lekarza. Nudząc się w poczekalni bawiłyśmy się rzucając maskotką do siebie (z bliska). Raz nie złapałam i co...? Usłyszałam "Ty fajtłapo" . Niby żartem i ze śmiechem... Ale jakoś nie było mi do śmiechu Wczoraj dowiedziałam się Bartek ma "żonę" w przedszkolu Ma na imię Olimpia i jest córeczką studentki z jednej z grup w których uczę (świat jest mały ) No, ale oprócz wesołych wieści przynosi z przedszkola też paskudztwa. Np. wczoraj, gdy tata chciał coś od niego, zastrzelił go tekstem: "bo cię kopnę w jaja". Załamałam się totalnie. Przyznał się, że chłopcy tak mówią w przedszkolu, ale nie potrafił skonkretyzowac którzy- więc sądzę, że tekst jest obecnie "na topie", podobnie jak wypinanie pupska i robienie "prrrrrr". A jakie to strasznie śmieszne jest z tym pupskiem to tak jak mój. oprócz tego woła mnie po cichutku jakby chciał cos na ucho powiedzieć a jak sie zbliżę z uchem to wrzeszczy :kumasz?! i co najgorsze - naciąga oczy, a potem go szczypią. poza tym przyniósł z przedszkola mnóstwo piosenek, wierszyków i obrazków oraz 2 koraliki które schował w skrzynce skarbów. To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|