A przynajmniej tak twierdzi moja mama. Fakt - wybrałam się niedoubrana we wtorkowe rano na drugi koniec Warszawy i zmarzłam potwornie. No i wtorkowego wieczora czy może środowego rana nie mogę ruszać szyją. Boli jak jasny gwint. Szyja i barki. Smaruję sobie jakimś tam Fastum ale pomaga to jak umarłemu kadzidło...
Co jeszcze mogę sobie zrobić żeby nie bolało? Znacie jakieś niezawodne supersposoby?
Z