To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Szkoła muzyczna

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Lora
Mój syn zaczął w tym roku naukę w pierwszej klasie Szkoły Muzycznej we Wrocławiu ul Łowiecka.
Mam pytanie. Za tydzień ma mieć pierwszy popis (gra na fortepianie) Jak to wygląda? Kto jest na sali? (tylko rodzice dzieci , które występują?) Czy mam się stresować, czy to tylko taka formalność? Młody narazie wyluzowany ale boję się, że tuż przed się stremuje i zapomni co ma grać.
Może ktoś z Was ma dziecko w takiej szkole i powie mi jak to wszystko się odbywa, z góry serdecznie dziękuję.
skanna
Nie stresuj się, bo nie ma czym. Na sali na ogół są rodziny uczniów i nauczyciele tychże uczniów.
Zapowiedzą go, mały wyjdzie, ukłoni się ładnie (warto przećwiczyć ukłon w domu icon_smile.gif ), usiądzie i zagra, po czym znów wstanie, ukłoni się i zejdzie ze sceny.
Nawet gdyby się zdarzyło, że zapomni, to trudno, w końcu nikt go za to nie obedrze ze skóry - to jego pierwszy publiczny występ. Ale moim zdaniem, niepotrzebnie się denerwujesz.

pozdrawiam,
s. - absolwentka Łowieckiej icon_smile.gif

P.S. Moja córa też jest w szkole muzycznej, ale innej, drugi rok - stresu z powodu koncertów nie odnotowano icon_smile.gif
Lora
Skanna bardzo Ci dziękuję za szybką odpowiedź.
Tak przypuszczałam, że nie ma czym się stresować ale wolałam się upewnić 08.gif

Miło mi poznać absolwentkę Łowieckiej, może napiszesz co sądzisz o tej szkole z perspektywy lat?
Czy to, że Twoja córka chodzi do innej szkoły muzycznej oznacza, że Łowiecka w czymś Ci podpadła?

Tak pytam z czystej ciekawości

Ja ogólnie jestem w lekkim szoku porównując ilość zadawanych zadań i samodzielność jaką musi wykazać się Marcel aby funkcjonować w tej szkole, z pierwszą klasą w ,,zwykłej" szkole jaką przechodziła moja córka.
A oczy mi na wierzch wyszły ze zdziwienia jak w połowie października młody przyniósł ze szkoły książkę ,,Dzieci z Bullerbyn", twierdząc, że ma ją przeczytać. Dodam tylko, że jeszcze nie poznali wtedy nawet połowy liter 03.gif
Grunt, że Marcel szkołą zachwycony, czasem tylko moja córka widząc ile mały pracuje w domu, dziękuje mi po cichu, że jej do tej szkoły nie posłaliśmy 08.gif
skanna
CYTAT(Lora @ sob, 19 sty 2008 - 13:48) *
Miło mi poznać absolwentkę Łowieckiej, może napiszesz co sądzisz o tej szkole z perspektywy lat?


Może lepiej nie pytaj icon_smile.gif Bo nie sądzę absolutnie nic dobrego. Ale nie przejmuj się - znam też ludzi nią zachwyconych, którzy oczy by mi wydrapali za to, co o tej szkole myślę.

CYTAT(Lora @ sob, 19 sty 2008 - 13:48) *
Czy to, że Twoja córka chodzi do innej szkoły muzycznej oznacza, że Łowiecka w czymś Ci podpadła?


Część odpowiedzi masz wyżej, a poza tym, ja, pomimo, że jestem muzykiem zawodowym, w ogóle nie planowałam posłać dziecka do szkoły muzycznej, choć chciałam, żeby grać umiało. Ale miasto zrobiło nam prezent i otwarło państwową szkołę muzyczną w naszej rejonowej podstawówce, więc tak oczywistego znaku od przeznaczenia icon_wink.gif nie mogłam zignorować. Ale chodzi tylko dlatego, że ma blisko, nie woziłabym ani na Powstańców, ani na Łowiecką - za dobrze znam obie te szkoły, no i szkoda byłoby mi czasu na dojazdy.

CYTAT(Lora @ sob, 19 sty 2008 - 13:48) *
Ja ogólnie jestem w lekkim szoku porównując ilość zadawanych zadań i samodzielność jaką musi wykazać się Marcel aby funkcjonować w tej szkole, z pierwszą klasą w ,,zwykłej" szkole jaką przechodziła moja córka.
A oczy mi na wierzch wyszły ze zdziwienia jak w połowie października młody przyniósł ze szkoły książkę ,,Dzieci z Bullerbyn", twierdząc, że ma ją przeczytać. Dodam tylko, że jeszcze nie poznali wtedy nawet połowy liter 03.gif



O, czyżby teraz przeginali w drugą stronę? Ja przyszłam na Łowiecką z innej podstawówki i byłam zaskoczona, jak tam nic nie trzeba robić icon_smile.gif
Lora
Już po występach uffffffff

Nie powiem żebym się nie denerwowała (chociaż w kółko powtarzałam sobie, że nie ma czym 06.gif ).
Histerii prawie dostałam jak usłyszałam występ pierwszej uczennicy, myślałam, że pomyliłam sale i trafiłam przynajmniej do trzeciej klasy. Mój mąż stwierdził, że następnym razem mam zostać w domu (tak panikowałam icon_redface.gif )
Koniec końców Marcel wystąpił, ukłonił się elegancko (dzięki Skanna za podpowieź przećwiczenia ukłonu icon_smile.gif ), zagrał dosyć dobrze, raz się pomylił ale wybrnął i grał dalej.

Mam nadzieję, że następny raz nie przysporzy mi już tylu emocji 02.gif
skanna
No to gratulacje serdeczne. Z każdym popisem będzie łatwiej.
A co Marcel grał?
Tak pytam z ciekawości icon_smile.gif
Silije
Lora gratuluję.
To może mi jeszcze odpowiecie przy okazji na pytanie, czy ja nie wyrządziłam dziecku krzywdy, że NIE posłałam do szkoły muzycznej.
Od 2 lat płacimy za Julki lekcje pianina w domu, ale wiadomo, że tą metodą nigdy nie dojdzie do poziomu dzieci ze szkół. Decyzję podjęłam na podstawie bardzo umiarkowanej pasji Julki w tym kierunku, choć uzdolnienia nie brakuje, no i daaaaleeeekich ewentualnych dojazdów.
Żeby mi nie powiedziała potem, że zmarnowała przeze mnie szansę czy cóś 29.gif
Lora
Dzięki za gratulacje.

Silije ja miałam odwrotny dylemat. A mianowicie czy nie wyrządzam dziecku krzywdy posyłając je do tej szkoły. Od wielu ludzi usłyszałam, że odbieram mu dzieciństwo. Prawdą jest, że ma mniej czasu na zabawę niż inni, ale nie uważam, że za mało. Tak naprawdę to chyba nigdy nie wiadomo co lepsze. U nas to mąż naciskał na to żeby młody chodził do szkoły muzycznej, bo on nie miał tej szansy i bardzo żałuje. Jest takim ,,muzykiem" amatorem, teraz dokształca się razem z Marcelem. Ale Ty zapewniłaś Julce naukę gry i to najważniejsze, bo dałaś jej szansę aby odkryła czy ją to interesuje i chce z tym coś zrobić dalej, czy zupełnie to nie jest jej bajka. Ja wyszłam z takiego założenia, że spróbujemy a jeżeli młody kategorycznie nie będzie chciał grać lub nauczyciel powie, że absolutnie nic z tego nie będzie, to zawsze można go do zwykłej szkoły przenieść. Jesteśmy na początku tej drogi więc wiele nie napiszę, może Skanna coś mądrzejszego powie.
A dojazdy to faktycznie zmora 21.gif

Skanna Marcel grał najprostsze utwory
Cztery żabki
Pan fotograf
Bajka o młynarczykach
Agnieszka AZJ
CYTAT(Silije @ wto, 29 sty 2008 - 15:13) *
Żeby mi nie powiedziała potem, że zmarnowała przeze mnie szansę czy cóś 29.gif


To akurat masz jak w banku 08.gif
Ja się ostatnio dowiedziałam od mojej Ani, że jej odebrałam szansę na karierę tancerki nie posyłając jej w wieku 5 lat na balet icon_rolleyes.gif
Nieważne, że warunki fizyczne zupełnie jej do takiej drogi zyciowej nie predystynują, a wieku 5 lat miała zupełnie inne zainteresowania - najłatwiej stwierdzić, że wszystko przez Mamę...
użytkownik usunięty
A co sądzicie o metodzie Suzuki? https://www.suzuki.edu.pl/index.html
skanna
Silije, nawet w szkole poziom dzieci jest bardzo różny, bo to w dużej mierze zależy od nauczyciela, zdolności dziecka i paru jeszcze innych czynników. Ja już parę razy pisałam - gdyby nie czysty przypadek, który pozwolił mi zapisać dziecko do szkoły muzycznej bez konieczności narażania jej na dojazdy, to Gabi nigdy nie trafiłaby do takiej szkoły.
Moim zdaniem, do grania dla siebie nauka prywatna, jeśli w miarę sensownie prowadzona, zupełnie wystarczy. Fakt, że z nauczycielami prywatnymi różnie bywa, różne już przypadki w swoim życiu widziałam, niestety.
Nie oszukujmy się - najprawdopodobniej Julka nie zostałaby tak czy inaczej pianistką koncertującą, natomiast jeśli za kilka lat będzie chciała robić coś więcej w tej dziedzinie, zawsze można zapisać ją do szkoły muzycznej na jakiś instrument, na którym grę na ogół rozpoczyna się później niż w pierwszej klasie podstawówki. A podstawy będzie przecież już miała.
Z moich obserwacji wynika, że dzieci w szkole muzycznej albo nie mają czasu na żadne inne dodatkowe zajęcia i wtedy mają trochę typowo dziecinnego luzu, albo niestety dojazdy (bo na ogół szkoła daleko) i ćwiczenie i zajęcia w szkole muz. plus dodatkowe zajęcia (basen, sport jakiś, języki itd.) powodują, że czasu wolnego brak.
Prywatne lekcje muzyki może dają mniejszy efekt, ale za to jest czas na rozwijanie innych zainteresowań.

Paka, szczerze mówiąc, nie mam zdania o metodzie Suzuki, ale za to moja koleżanka, mieszkająca na Sępolnie, uczy dzieci na gry na skrzypcach tą metodą, mogę poszukać namiarów i może sama ją podpytasz.
ruda_kasia
Muszę się wyżalić... Sama już nie wiem, czyja wina. N. bardzo nie chciał, żeby Baska szła do szkoły muzycznej, ona bardzo chciała. Zresztą się dostała. Zresztą na początku miała piątki i szóstki z kształcenia słuchu (o ile się zorientowałam, to jakieś takie ćwiczenia z czystego odtwarzania dźwięków, śpiewania z nut, bez nut etc), z gry na skrzypcach też miała 5.
W tej chwili nie zaśługuje nawet na 3. Może być tak, że ją ze szkoły "wywalą", to znaczy nie zaliczy instrumentu i przeniesiemy ją do zwykłej szkoły.
I to będzie dla niej klęska. Ale nie lubi ćwiczyć i sama jest sobie winna. No i teraz pytanie - na ile my - nie zmuszając ją do grania i łagodnie tylko napominając. No bo w sumie nie chcemy, żeby robiła coś pod przymusem; jeśli gra jej nie cieszy, to po co? A z drugiej strony - szkoda talentu. Chyba jako jedyna chodziła na lekcje muzyki bez rodzica (zalecenie było, że rodzice mają chodzić, noz k..na chata jak? oboje pracujemy!!) i niexle jej szło.

A teraz sypiemy głowę popiołem: ona chciąła na pianino, namówiono nas na skrzypce, przekonaliśmy ją... I może to źle, baśka powiedziała, że inni mają lepiej...

Skanno, czy złe wspomneinia ze szkoły nie przeszkadzają Ci grac zawodowo? Wiem, pytanie głupie, ale może być jak ze mną, w pewnym momencie trudno zawrócić.

No i czy dziecko może sobie poradzić mając zupełnie niemuzykalnych rodziców?
skanna
Kasiu, moja mama, która 40 lat uczyła w szkole muzycznej, twierdzi, że dzieci, które lubią ćwiczyć to bardzo rzadkie okazy icon_smile.gif
Większość lubi grać, ale ćwiczenie to zmora a w najlepszym razie przykry obowiązek. Bez ćwiczenia się niestety nie da, no, na początku jeszcze jakoś idzie, ale z każdym miesiącem coraz trudniej, bo materiał coraz bardziej wymagający. Dlatego ja zmuszam i już, po prostu obowiązek, jak odrabianie lekcji, nie ma dyskusji. Moja Gabryśka też ćwiczenia nie znosi, ciągle się o to kłócimy, ale jak mówię, ok, to rezygnujemy ze szkoły, to jakoś jej mina rzednie, bo grać lubi, popisywać się lubi. No to, córka, już się zdecyduj, nie ma tak dobrze, żebyś miała się czym popisywać, skoro ćwiczyć Ci się nie chce.


Ja ćwiczyć do tej pory nienawidzę, choć nie mam wyjścia, ale zawód lubię, choć jak każdy - ma plusy i ma minusy (ostatnio ma więcej minusów, ale to u mnie falami przychodzi).
Ale faktem jest, że w pewnym momencie trudno zawrócić - bo człowiek myśli - tyle już pracy włożyłem, że szkoda. Zwłaszcza, że to nie jest tylko np. 5 lat studiów, ale praca od pierwszej klasy podstawówki.

Co do niemuzykalnych rodziców - zapewne znasz nazwisko Olga Bończyk - ona śpiewa, jej brat gra u Agnieszki Duczmal - ich rodzice są głuchoniemi.
ruda_kasia
Dzięki, dobra kobieto icon_smile.gif pocieszyłas trochę. Myślałam, że to tylko ja mówię raz w tygodniu, że możemy zmienić szkołę...
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.