To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Siedmiolatek i śmiertelna choroba

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

sylwias
Potrzebuję waszej rady, bo nie wiem czy popełniłam gdzieś błąd w wychowaniu syna czy może to reakcja na sytuację z którą nie wie jak sobie poradzić, nie wiem naprawdę....
Moja mama jest chora, ciężko, z trudnością przyjmujemy ten stan, szczególnie, że niedawno to samo dotknęło tatę. Rokowania są złe, ale mama nie wygląda tak żeby dziecko mogło się jej bać, nie leży w łóżku, jest w domu, choć bardzo słaba. Zwykle odwiedzam ją z synem (7 lat), który wie co się dzieje, ale jego zachowanie u rodziców mnie dobija, mam ochotę wyrzucić go za drzwi. Jak tylko wejdzie od razu włacza bajki w tv (mama oczywiście: zostaw go, niech sobie ogląda), praktycznie zero rozmowy z dziadkami, zdarza mu się nas uciszać bo "on nie słyszy", albo wychodzić do innego pokoju. Opanowuje się wtedy jak na niego ryknę i widzi że przegiął. Z drugie strony chciałabym uniknąć sytuacji w których muszę na niego krzyczeć w obecności dziadków, którzy, jak to dziadkowie, pozwalają mu na wszystko.
Wyjściem jest niezabieranie go z sobą, ale czy to jest dobre wyjście ?? Nie wiemy ile czasu jest nam jeszcze dane, nie jest malutkim dzieckiem i wydaje mi się że powinien być bardziej wrażliwy. A ta jego obojętność ..... Rozmawiałam z nim kilka razy, wie że taka jest kolej rzeczy, kiedy pytałam go o jego zdanie, powiedział spokojnie, że "zdaje mu się, że babcia umiera" i wie że tak bywa.
Jego zachowanie jest dla mnie zagadką, bo jest bardzo emocjonalnym dzieckiem, płacze czasem z byle powodu. Po prostu nie wiem co mam o tym myśleć, uwrażliwiać go bardziej na innych czy odpuścić ?
renata19750702
Sylwias, dziecku nie bierze się takie zachowanie z nikąd i nagle, zwłaszcza, że ma 7 lat. Prawdopodobnie do tej pory zachowywał się dokładnie tak samo, tylko TY nie zwracałaś na to uwagi. Teraz, w świetle ostatnich wydarzeń zrobiłaś się wrażliwa na zachowanie innych, bo chciałabyś osłodzić własnej matce życie, żeby jej było miło, przyjemnie, żeby czuła się szczęśliwa... Tymczasem Twój syn zachowuje się tak jak zawsze, chce oglądać telewizję, biegać itd.

Z drugiej strony zastanawiam się, czy rzeczywiście siedmiolatek potrafi zrozumieć powagę tej sytuacji? Może niech wypowiedzą się dziewczyny, które mają dzieci w tym wieku.
cydorka
CYTAT(sylwias @ Fri, 27 Jun 2008 - 09:26) *
Nie wiemy ile czasu jest nam jeszcze dane, nie jest malutkim dzieckiem i wydaje mi się że powinien być bardziej wrażliwy. A ta jego obojętność ..... Rozmawiałam z nim kilka razy, wie że taka jest kolej rzeczy, kiedy pytałam go o jego zdanie, powiedział spokojnie, że "zdaje mu się, że babcia umiera" i wie że tak bywa.
Jego zachowanie jest dla mnie zagadką, bo jest bardzo emocjonalnym dzieckiem, płacze czasem z byle powodu. Po prostu nie wiem co mam o tym myśleć, uwrażliwiać go bardziej na innych czy odpuścić ?


a nie myślisz, ze to jest jego forma "obrony" przed tym co trudne, co bardzo trudne
umieranie bliskich jest trudne dla dorosłych a dziecko?

a może to nie jest obojetność, a próba znalezienia sobie miejsca w tym umieraniu, w tych wizytach

uważam, że jeżeli chce tam chodzić powinnas pozwolić reagowac mu po swojemu, jeżeli będziesz naciskac, to skończy sie tym, że nie będzie chciał chodzic dalej

mówisz, ze jest warżliwy, a nie myślisz, ze bajki przed tv są formą zagłuszenia emocji a nie manifestacją obojętności

czego konkretnie oczekujesz od niego, napisz
jak życzysz sobie, albo jak wg Ciebie powinien sie zachowywać 7 latek podczas wizyt u cięzko chorych dziadków

cyd
Saskia
CYTAT(cydorka @ Fri, 27 Jun 2008 - 09:49) *
a nie myślisz, ze to jest jego forma "obrony" przed tym co trudne, co bardzo trudne
umieranie bliskich jest trudne dla dorosłych a dziecko?

a może to nie jest obojetność, a próba znalezienia sobie miejsca w tym umieraniu, w tych wizytach

myslÄ™ tak jak cydorka

dla mojego również siedmiolatka temat śmierci jest trudny, nie chce o tym rozmawiać, widać że go to przerasta
prababcia moich dzieci wymaga stałej opieki, lezy - podczas wizyt u dziadków Michał jakby jej nie dostrzegał, chociaż myslę że jest świadomy jej stanu
z kolei moja 4-letnia córka traktuje prababcię zupełnie naturalnie, dla niej to normalne że prababci tak jak Tosi zmienia się pampersy, miksuje zupy itp
potrafi spytac "to kiedy prababcia umrze i pójdzie do nieba?" - może to wyglądać na kompletną nieczułość, ale tak nie jest, dla niej to naturalna kolej rzeczy

pozwól synowi zachowywać się tak jak chce
cydorka
CYTAT(Saskia @ Fri, 27 Jun 2008 - 10:28) *
myslÄ™ tak jak cydorka

podczas wizyt u dziadków Michał jakby jej nie dostrzegał, chociaż myslę że jest świadomy jej stanu
z kolei moja 4-letnia córka traktuje prababcię zupełnie naturalnie, dla niej to normalne że prababci tak jak Tosi zmienia się pampersy, miksuje zupy itp


no właśnie, bo takie mniejsze dzieci 3-4 latki przyjmują wszystko bardziej naturalnie, takie jak jest, nie rozmyslają nad tym, no nie wiem jak mam to powiedzieć,
a taki 7 latek już chyba bardziej o tym mysli, inaczej podchodzi, dlatego zachowania starszych dzieci mogą byc zupełnie inne

cyd
aluc
pod cydorkÄ…

moja siostrzenica, wówczas czteroletnia, była przy śmierci mojej babci, a swojej prababci - dosłownie przy śmierci, stała przy łózku z całą resztą rodziny (niestety, mnie tam nie było), pamięta, jak babcia się z nią pożegnała, wszystko przyjęła jak naturalną konsekwencję rzeczy

gdyby miała o parę lat więcej, pewnie zachowywałaby się jak twój syn - broniąc się przed własnymi emocjami codzienną rutyną

a w ogóle to oczekiwanie "właściwego" zachowania w obliczu śmierci to jest jedna z najokropniejszych społecznie rzeczy ze śmiercią związanych
sylwias
Pewnie macie rację, po prostu chciałam usłyszeć, że takie zachowanie dziecka jest normalne.
I nie chodzi o to, że "życzę sobie" żeby "jakoś" zachowywał u dziadków. Żeby osładzał trudne chwile, bo mojej mamie to jest naprawdę obojętne.
Oczywiście wiem, że zwykle zachowywał się mniej więcej tak samo, bo tam wolno mu było gapić w tv jak długo chciał a w domu nie. Oczywiście, że wolałam żeby tego nie robił, ale babcia/dziadek rządzą się innymi prawami, a ponieważ nie uczestniczyli w jego wychowaniu aktywnie, pozwalałam na to.
To nie jest teraz przedmiot moich rozterek.
Chodziło mi bardziej o to, czy nie wychowuję małego człowieka na istotę mało wrażliwą, obojętną na doznania innych. Czy to jest naturalne, czy może trzeby by z nim porozmawiać. Ale raczej nie, no chyba że sam odczuje taką potrzebę, co ?
aluc
sylwias - zależy, o czym chcesz porozmawiać
jeśli o jego zachowaniu - to lepiej sobie odpuścić
jeśli o tym, co czuje - jak najbardziej, i pewnie nawet sama bym taką rozmowę zainicjowała

mądrzejsze ode mnie pewnie powiedzą, jak zainicjować, bo w tej chwili mam pustkę w głowie
Ida.dorota
Sylwias, pierwsze, co mi się narzuca, to to, że zbyt dorośle traktujesz chyba swoje tylko siedmioletnie dziecko. W tym wieku maluch nie powie, że ma potrzebę rozmowy o śmierci, to dorosły musi wyczuć sytuację, spróbować, zacząć... I wtedy będzie wiedział. Dziecko nie rozróżnia i nie nazywa jeszcze swoich potrzeb i stanów emocjonalnych poza poziomem "wesoły" - "smutny" , jak jest bardzo inteligentne, to może jeszcze paroma innymi. Ale nie sądzę by nawet w takim wypadku siedmioletnie dziecko było w stanie zasygnalizować, że takiej rozmowy potrzebuje.
Podobnie jeśli chodzi o zachowanie syna u Dziadków. Z Twojego postu wynika, że dziecko powinno wiedzieć samo z siebie, jak się w takiej sytuacji zachować. To, że chłopiec wie, co się dzieje, nie oznacza, że automatycznie wie, co w tej sytuacji jest właściwe, a co nie, a przede wszystkim, czego Wy od niego oczekujecie i dlaczego. To po prostu trzeba jasno powiedzieć, on jest zbyt mały, by się tego domyślił. Dzieci zupełnie inaczej odbierają sytuacje choroby, umierania i śmierci, tak, jak napisały dziewczyny, przyjmują je bardziej naturalnie i być może dlatego Twój syn nie czuje sam z siebie potrzeby dokonywania jakichkolwiek zmian w swoim zachowaniu dlatego, że babcia jest poważnie chora.
Z drugiej strony trudno też uwierzyć, że dziecko, które zawsze było bardzo wrażliwe, stało się nagle nieczułe, to wygląda jak zwyczajna forma obrony przed silnym lękiem, jakiego chłopiec w tej sytaucji być może doznaje. Ja skłaniałabym się ku tej interpretacji, zwłaszcza, skoro piszesz, że z trudem przyjmujecie wszyscy stan Mamy i jest to już druga ciężko chorująca osoba w rodzinie. Podejrzewam, że wszyscy przeżywacie teraz silne emocje, być może także lęk o bliską osobę, a lęk jest tym uczuciem, które dzieci bezbłędnie wyczuwają i bardzo łatwo przejmują. Im chłopiec jest wrażliwszy, tym lęk będzie większy i tym silniejsze będą obrony, czyli w tym wypadku ucieczka przed rzeczywistością w świat bajek, o wiele łatwiejszy, znany i bezpieczny. Im bardziej tych bajek potrzebuje, tym bardziej być może jest mu trudno i tym bardziej wymaga Waszej troski, opieki, czułości.
Dlatego moim zdaniem potrzebna jest delikatna i ciepła rozmowa z synkiem, próba wyjaśnienia mu sytuacji i zorientowania się w jego emocjach, nie mnożenie oczekiwań, a raczej opieka nad nim jak nad kimś, komu w tej sytuacji jest ciężko. Wiem, że w takich chwilach może być to dla Was bardzo trudne, jesteście zaprzątnięci innymi, trudnymi sprawami, ale warto. Warto dlatego, że w chwilach dla rodziny trudnych dzieci często giną nam z oczu, a to one, jako najsłabsze, wymagają wtedy naszej największej troski, by przeżywane doświadczenia nie pozostały w nich na zawsze jako ból i lęk. I nie mam tu na myśli doświadczenia spotkania ze śmiercią kogoś bliskiego, to wcale nie jest ze swej natury trauma, a wręcz może być ważne, pozytywne przeżycie, ale doświadczenie spotkania z lękiem dorosłych, niezrozumiałym dla dziecka bólem, gniewem czy rozdrażnieniem, który dla nas jasny i oczywisty, dla małego człowieka jest kompletną abstrakcją i może stać się podstawą taumy na resztę życia.
Życzę wiele siły, wiem, że takie sytuacje tego wymagają.
Mao
Ja dodam od siebie jeszcze coś: trzy lata temu umarła ukochana prababcia moich dzieci, moja babcia. Przyjeżdżała do nich codziennie i opiekowała się nimi kiedy ja byłam w pracy. Umarła w domu, u mojej mamy. Przyjechaliśmy tam kiedy jeszcze jej nie zabrali. Moje dzieci (wtedy 9 i 13 lat) weszły do pokoju, w którym leżała babcia i... zaczęły się normalnie bawić. Tak jakby obok nie było martwego ciała... Dla mnie to było uderzające... Ale pomyślałam sobie, że dobrze że świat jest tak urządzony. Dzieci reagują na różne sytuacje zupełnie inaczej niż dorośli i to jest dobrze. Inaczej te sytuacje byłyby dla nas nie do zniesienia. Umiera ktoś bliski, a Ty zastanawiasz się dlaczego świat się nie zatrzymał... Gdyby nie dzieci, pogrążyłabyś się w rozpaczy. A tymczasem one powodują, że musisz żyć dalej, musisz zebrać siły i pomyśleć o życiu właśnie.
Pozdrawiam serdecznie.
sylwias
Dzięki dziewczyny. Chciałam jakiś czas już temu porozmawiać z nim właśnie o tym co on myśli, czuje i czy mogę mu jakoś pomóc. Ale trochę mnie zbył i wyraźnie nie chciał tego w danej chwili. Może kiedys będzie czas. Zreszta jak powiedział "tak bywa".
Ale dzięki.
Mikunia
Sylwiu, jeśli ten problem będzie Cię bardzo trapił idz z synkiem do psychologa, napewno nie zaszkodzi nikomu, jeśli znajdziesz czas oczywiście i siłę.

Pzdr
moko.
Sylwia doskonale CiÄ™ rozumiem.
Mój Oskar zachowywał się podobnie, do jakiegoś czasu.
Umierał jego pradziadek, z którym mieszkaliśmy. Dziadek m-c był w szpitalu, Oskar nie chciał ani razu odwiedzic dziadka..... nie nalegałam, rozmawiałam, pocieszałam. Ostatnie 2 tyg życia dziadek spędził w domu. Ja się nim zajmowałam. Oskar raczej nie wchodził do pokoju dziadka , raz wszedł i włączył TV, w ogóle nie przywitał się z dziadkiem ( a nie widział do m-c czasu) dziadek był w kiepskim stanie.... poznał Oskara wołał go, płakał ze szczęścia, ze go poznał..... Oskar nie wytrzymał - nie podszedł do dziadka, uciekł z pokoju, schował sie pod stół i wył, tak strasznie wył........ przestraszył się tego, ze dziadek tak wygląda.
Wtedy postanowiłam Oskarowi powiedzieć, ze dziadziusia Bóg woła do nieba, ze wkrótce dziadziuś odejdzie........ Oskar powiedział mi wtedy : że cieszy się, ze dzidziuś pójdzie do nieba, bo nic nie będzie go juz bolało. Od tej pory Oskar codziennie rysował i wycinał dziadkowi aniołki i przyklejał do ściany, aniołki miały chronić dziadka. Oskar nie chiał rozmawiać o śmierci, nie pytał o nic, jak chciałam z nim porozmawiać on nie chciał.... nadal izolował się. Gdy wychodził na podwórko -bawił się, śmiał, w domu tez raczej głownie nie poruszął tematu chorego dziadka.
Oskar również jest bardzo wrażliwym dzieckiem, ale temat śmierci spowodował ze stał się obcy, zamkniety, i taki złośliwiec mały. Zostawiłam go w spokoju......pytałam tylko czy chce zobaczyć co u dziadka - odpowiadał nie..... ok.....nie zmuszałam, nie zachęcała, Nie to NIE

Oskar pekł w momencie kiedy mu powiedzieliśmy, że musismy mu powiedziedziec coś ważnego, ze dziadzius poszedł do nieba. Oskar wyszedł z pokoju........ łza zakręciła mu się w oku........popłakał chwilunie i tyle. Natomiast w dniu pogrzebu Oskar w kościele strasznie i przerażliwie wył, nie płakał, wył............. wtedy zrozumiałam, że On musiał sam zrozumieć czym jest żal po smierci kogoś bliskiego. Przeżywał to inaczej. Dopiero po pogrzebie Oskar zaczął pytać dlaczego dziadek umarł itp sprawy. Oskar wtedy miał 7,5 lat.
kasiazielonka
to ja jeszcze wtrÄ…cÄ™ sie do dyskusji

kiedys bardzo dobra pani psycholog powiedziala mi ze dzieci nie sa po to dziecmi zeby myslec o smierci
wiadomo ze uwrazliwoac na ten temat trzeba ale chyba nie powinnas wymagac od swojego malucha zadumy i ego by siedzialo razem z Wami w ciszy, poza tym jak czulaby sie Twoja mama-ja bym miala wrazenie ze mam juz umierac

zycie powinno toczyc sie normalnie-bardziej intensywanie pod wzgledem kontaktów i pomocy ale przeciez smierc jest czescia zycia

taka mnie dygresja naszła
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.