To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Jedzenie na plażę .

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Agulka 75
Mam pytanie do tych z was które mają doświadczenia w pobytach z małymi dziećmi na plaży - co można zabrać do jedzenia dla maluchów na plażę ???

Za niecałe 2 tyg. wyjeżdżam pierwszy raz z moim 3 latkiem nad morze i nie wiem co mogę zabierać mu do jedzenia na plażę .
Myślałam że wszystko , a głównie to jego ulubione serki Bakusie, ale dziś natrafiłam na artykuł o tym że jedzenie zabrane na plażę po kilkunastominutowym pobycie u wysokiej temperaturze zamienia się w niebezpieczną dla życia truciznę icon_neutral.gif

Więc co jedzą wasze maluchy na plaży ?
KlaudiaGuza
Byłam z 8 miesięczną córeczką w ubiegłym roku i dawałam głównie słoiczki, ale chyba nie zamierzacie wylegiwac sie cały dzień na słońcu, skoro jedziecie z dzieckiem? na obiad pewnie gdzies skoczycie, a dla małego zabierzcie suchy prowiant, ciasteczka, jakąś bułkę słodką i duzo dużo picia icon_smile.gif Jak dziecko ma tyle piachu to nie mysli o jedzeniu icon_smile.gif
Pozdrawiam i życzę udanego wypoczynku!
mama_do_kwadratu
lodówka turystyczna załatwia wszystkie problemy icon_smile.gif
tam trzymaliśmy napoje i przekąski

Agulka 75
No i właśnie problem w tym że moje dziecko nie myśli o jedzeniu nie tylko gdy ma dużo piachu 21.gif

Pytając o to co mogą jeść maluchy na plaży nie miałam na myśli obiadów ale o popołudniowy posiłek między obiadem a kolacją .
W domu stałym punktem parówka, pomidor, żółty ser a na spacerze serek Bakuś , teraz jednak już wiem że na plażę serka zabrać go nie mogę bo po krótkim czasie nie będzie nadawał się do zjedzenia .
Kanapki, bułki , drożdżówki odpadają w przedbiegach bo mój niejadek w życiu jeszcze nie zjadł kanapki icon_neutral.gif - po prostu jest to dla niego niejadalne .
Ile razy zmuszę go do ugryzienia chleba, bułki itp. to nie mając wyjścia ugryzie ale zaraz wypluje lub zwymiotuje 21.gif
Mam z nim duży problem jeśli chodzi o jedzenie.

Co do lodówki to właśnie chcę uniknąć taszczenia jeszcze i jej na plażę bo będziemy mieli już wystarczająco dużo rzeczy do niesienia , a do plaży spory kawałek.
Poza tym zakup lodówki to dodatkowe koszty.
mama_do_kwadratu
nie zmuszaj

Agulka 75
tak , łatwo powiedzieć nie zmuszaj - ech .
mama_do_kwadratu
Wybacz, ale czy uważasz, że jeżeli w trzyletnie dziecko pomiędzy obiadem i kolacją nie wmusisz parówy, albo drożdżówki- stanie mu się krzywda?

Moje dzieci też z tych niejadków, wiem o czym mówię.

Agulka 75
Wolę nie sprawdzać czy się coś stanie czy nie , dla mnie ważne jest żeby jednak był ten popołudniowy posiłek, bo młody i tak już bardzo ubogo i mało je.
Dlatego proszę mamy maluchów o pomysły, może wybiorę coś co spasuje mojemu brzdącowi .
Między obiadem a kolacją będzie około 7 godz. , więc chcę utrzymać ten popołudniowy posiłek.
parasolka
mój niejadek w podobnym wieku w żyyyyciu by kanaki nie zjadł, a na plazy czy po basenie i owszem więc może spróbuj nie zarzekając się od razu, że czegoś nie zje
Jedrek jedzący tylko suchy chleb eweeeentualnie z masłem pewnego dnia zażądał chleba z dżememe a drugiego z miodem, z dnia na dzień zaczał jeść jajka na mięko choć nie jadł
generalnie jak nic nie chce a ja /zupełnie bez sensu/ się uprę to zawsze zje suchy chleb, dziecko ani nie da się zagłodzic, ani diety sobie zubożyć, je to co mu potrzebne i w ilości jakiej potrzebuje
a owoce - bany sÄ… kaloryczne i zapychajÄ…ce nie wchodza w gre?
CrazyMary
Jesli to ma być podwieczorek to wystarczy jakiś owoc.
KlaudiaGuza
Dokładnie, ja też uważam że owoce to dobry pomysł, a w szczególności właśnie banany bo są syte.
Ewusiek
lodówka turystyczna to wydatek, ale można przecież kupić torbę trzymającą temperaturę (swojego czasu avon miał taką - akurat posiadam, choć i inne też są - jeden zamrożony wkład do lodówki i można brać na plażę - no zależy ile będziesz na niej siedzieć z jedzeniem w środku), bez wkładu też mi trzymało chłodniejszą temperaturę przez jakiś czas
semi
od zawsze bierzemy banany, jabłka i drożdżówki. Faktycznie spróbuj, czy nie zje drożdżówki- w tak atrakcyjnej scenerii może sie okazac, że polubi:)
anax
dzieci głównie na wyjazdach mają spory apetyt na jedzenie,wiem to po moim synu który też jest niejadkiem.W życiu nie jadł jajek a na wyjeżdzie je polubił i je do dziś.

Ja też się podpiszę tak ja wyżej dziewczyny.spróbuj wziąść kanapkę może akurat się uda zjeść jak będzie głodny a w pobliżu nie będzie żadnych sklepów.ale głównie poleca owoce wode mineralną i drożdzówki
Tuni
Jak ja CiÄ™ dobrze rozumiem.
Na plaży w trakcie zabawy własnie udawało mi się podać kanapki. Spróbuj.
Poza tym proponuję owoce : banany, nektarynki itp (ja brałam zawsze obrane i pokrojone w słoiczku + mały widelczyk).
Powodzenia.
Sabina
A ja jeszcze trzymam się zasady żeby mieć lekki zapas jedzenia. Np. nie po jednym bananie na głowę, tylko na 4 dzieci 6-7 bananów. Banan fantastycznie panieruje się w piachu przy przypadkowym z nim zetknięciu
i jest kłopot... w postaci braku jedzenia icon_smile.gif Tak samo z kubkiem czy butelką ze smokiem. icon_smile.gif
Na plac zabaw też biorę 2 banany więcej i 2 nie jeden deser. Na ogół banany nie wracają do domu, czasem deser jest na następny dzień.

Praktyczna jest butelka z woda do płukania rąk icon_smile.gif
Agulka 75
Dzięki dziewczyny za rady .
Może faktycznie nowe miejsce i otoczenie działa na dzieci tak że zaczynają jeść to co w domu było dla nich nie jadalne 08.gif

Nadzień dzisiejszy okazało się że chyba z naszego wyjazdu nic nie będzie icon_sad.gif
Młody zachorował na anginę , ma też początki zapalenia oskrzeli.
Rano byliśmy u lekarza , na razie antybiotyk na 7 dni ale lekarka powiedziała że prawdopodobnie trzeba będzie przedłużyć do 10.
Wyjechać mieliśmy za tydzień ...

To tyle w kwestii naszego wyjazdu icon_sad.gif

No cóż może w przyszłym roku ... icon_sad.gif

semi
Agulka, współczuje. Nasz Leo też zawsze chorował dokładnie kilka dni przed wyjazdem uniemozliwiając wypad. Może uda się choc na kilka dni?
anuÅ›
Zmiana klimatu znakomicie wpływa i ja mimo choroby bym pojechała (oj, nie raz jechałam), zwłaszcza, że to już będzie końcówka antybiotyku. Dzieci momentalnie nad morzem zdrowieją.

A na plażę zawsze kupuję jakieś drożdżówki, bo moje dzieci na sam widok piachu i morza robią się głodne. Poza tym w torbie mam herbatniki, batony muesli, wodę, soczki, paluszki i tym podobne przekąski. Owoce jemy w pokoju - najbardziej zwabiają osy, których moi panicznie się boją.
zoanna
Temat trochę zapomniany, a jak najbardziej aktualny. Uważam, że dobrym pomysłem są też wafelki ryżowe, [...]. Nie popsują się a są dobrą przekąską do soczku:)
tissaia
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy zabierać na plazę kanapek, drożdzówek, serków (!), jogurtów (!!!) czy soczków. Zawsze bierzemy wodę mineralną w duzych ilościach, w butelkach ze sportowym korkiem i paluszki tudzież ciastka ryzowe/pieczywo Wasa. Do tego robactwo tak nie lgnie, jak do słodkiego. Poza tym -ktoś tu kiedyś pisał o mamusiach stojących na brzegu morza z bułą - co chlapnięcie dziecięcia- to kęs buły musi być. Obłęd. Przecież wczasy czy nie wczasy - normalne posiłki się je, więc po co na plaży te buły....?
Carrie
Ja też panicznie się boję latających przy owocach os.Mam wizję połknięcia takiej i użądlenia w paszczę.Owoców więc szczerze nie polecam.
Lubię lodówki turystyczne bo dla nas to całodzienna wyprawa więc i jakieś "obiadowe" składniki siedzą w chłodzie.

A dzieci doskonale same regulują sobie posiłki.Zwłaszcza jeśli mają normalne śniadania, obiady i kolacje.Ganianie za dzieciakiem po plaży/placu zabaw/parku z bułką czy nieśmiertelnym bananem jest groteskowe.I niebezpieczne.Bardziej niebezpieczne niż te kilka godzin przeżytych tylko na wodzie mineralnej.

W zeszłym roku Dominik na plaży wypiął się na słoiczek zaproponowany o stałej porze.Za to jak zobaczył moją kanapkę - nie odpuścił.Sam przyczłapał od wiaderka do koca, siadł i ...zabrał mi z ręki.Zjadł całą.Normalnie pluje kanapkami - do dzisiaj.
Mafia
Wróciliśmy właśnie znad morza. Mój czterolatek po wejściu na plażę od razu robił się głodny i wyjadał absolutnie wszystko co miałam. Początkowo miałam tylko jakieś suche ciastka i banany. Po kilku dniach, po drodze kupowałam jogurt, zupę dla dzieci w słoiku(!), ciastka i owoce. Po wejściu na plażę zasiadał na kocu, zjadał wszystko i do końca pobytu na plaży nie domagał się już niczego. Na plażę zawsze szliśmy najedzeni i nigdy nie spędziliśmy tam więcej niż 3 godziny.

Nie ganiałam, nie namawiałam, pory posiłków miał stałe i nie ma zbyt wielu przekąsek (w normalnej sytuacji staramy sie nie dokarmiać między posiłkami), a tu taki apetyt.
tissaia
Mafia- a, to insza inszość, jak niejadkowate dziecko nagle nabiera gigantycznego apetytu na świezym powietrzu. to trzeba wykorzystać i prosić o więcej. Mi chodziło o takie "dokarmianie" w myśl zasady, że jak się rusza to MUSI być głodny i MUSI zjeść.
zoanna
Jeżeli dzieciaki nabierają apetytu, to też nie warto ich karmić byle czym, tylko podać coś wartościowego. Ja wafelki, albo ciastka biorę tylko na "małego głoda", w innych wypadkach - normalny posiłek poza plażą icon_smile.gif
Mafia
tissaia, mój syn nie jest na pewno niejadkiem. Lubi jeść, a ja z kolei lubię jak je posiłki wartościowe i z małą ilością cukru. W tym przypadku odwiesiłam zasady na kołek, bo trzeba było inaczej. Było to dla mnie zaskakujące, bo wychodzilismy na plażę wlaściwie bezpośrednio po posiłku i nie był w stanie w ciągu 10-minutowego spaceru zgłodnieć. Nie wiem, może fajnie mu sie jadło na tym piachu? W domu to w sumie zawsze przy stole, a tu jakaś odmiana.
sdw
Moje dzieci na plaży, podobnie, jak syn Mafii, również dostają wilczego apetytu. Odkąd pamiętam musiałam być na plażowanie zaopatrzona, jak supermarket. Zawsze idziemy po posiłku, zwykle sutym, a mimo to, ledwie dojdą, domagają się jedzenia. tak z częstotliwością co pół godziny przez cały pobyt. Kilka razy zdarzyło mi sie zrobić wyjątek i zabrać tylko jakieś lekkie przekaski czy ciasteczka/wafelki/paluszki i nie wspominam tych razów z przyjemnościa. Po pierwsze nieomal non stop któreś z nas było zajęte prowadzeniem dziecka/dzieci do przyplazowej żarłodajni. Po drugie przyplażowe żarłodajnie niewąsko trzepią po kieszeni. Po trzecie, obawialam się zawsze o jakość przyplażowego jedzenia. Te kilka wyjatków kończyło się na najwyżej trzygodzinnym plazowaniu, bo nas szlag trafiał, a dzieci jęczały.

W tym roku chadzalismy z potężnie zaopatrzoną lodówką i koszem piknikowyjm, a i tak musiałam się zbierać wcześniej, żeby głodomorom przygotować korytko nim wrócą. Nie wiem skąd u moich, zwykle skromnie jadających dzieci, taki apetyt plażowy icon_rolleyes.gif

P.S. Przykładowo, podczas naszego niedzielnego pobytu na pobliskim kąpielisku pozarły (w dwie sztuki, bo trzecia obozuje): 9 ogórków świezych malych, 6 kajzerek, 6 kabanosów, 6 jajek na twardo, 4 pomidory, kilogram gruszek, 6 jabłek, pół sporego arbuza, po potężnym plastrze grillowanego karczku na łeb, po 2 skrzydła kurze grillowane na łeb, po dwie kiełbaski małe grillowane na łeb oraz po jednej pałce z kurczaka na łeb. Ponadto dwie paczki jakichś tam chrupków, paczkę czipsów i po batonie. To wszystko w 7 godzin, po sutym obiedzie. Po powrocie wrąbali kolacje. W tym przypadku na apetyt na pewno nie wpłynęły wodne szaleńswta, bo zamulonej wody nawet oglądać z bliska nie chcieli. W tym samym czasie ja zjadlam plaster karczku i dwie gruszki.

Co ciekawe, na basenach tak nie żreją icon_wink.gif Ale wystarczy im tylko pokazać otwartą wodę czy zabrać na cały dzień do lasu...
Mafia
sdw, my na szczęście nie bywamy na plaży powyżej trzech godzin, bo nie lubimy. Mój syn reaguje podobnie na samochód. Gdy jedziemy 20 km to już muszę brać mu jedzenie, np. kanapkę i wodę. 37.gif
sdw
O, tak, na samochód też mają podobnie. W każdą podróż jadę zaopatrzona, jak na wojnę. W sobotę zaozilismy kingę na obóz. Jako, ze nie jechał z nami nikt młody icon_wink.gif i było gorąco wzięlam tylko trzy jagodzianki i pięć jabłek. Plus woda, ofkors. Mieliśmy do przejachania całe 260 km. Dziecko zjadło zabrane, dwa czisburgery, duże frytki i skrzydełko z makdonalda, drożdżówkę i obiad w ikei. Po dojechaniu na miejsce udała się obiad obowzowy icon_eek.gif

Ale ok, ok, rozumiem, dojrzewa, ziwększone zapotrezbowanie (to w istocie, bo z niewiele jadającej dziewczynki stala się w ciągu roku pożeraczem wszystkiego co się rusza i na drzewo nie ucieka), itd. Niemniej jednak, gdybym tyle zjadła w cztery godziny, to bym chyba pękła.
Bosanova
Jeju, Wiola a ja Cie wciaż pamietam z wątku gdzie próbowalas przekonać wszystkich, ze wydaliście 350 euro z jedzeniem we Włoszech podczas kilkunastu dni, i że sie w 5 najadaliście tam jedna pizza. A tu nagle kosz plus lodówka na plaży.
Co do tematu:
-ogórki, rzodkiewki , papryka do przegryzki w palstikowych pudełeczkach
-bułka z żółtym serem
- jajko na twardo
I to rozwiazuje problem dla dzieci-dorosłych na "pierwszy" głód.
sdw
Bosa, to było dwa lata temu... Wtedy się najadaliśmy. Również ze względu na upały. Moja rodzina należy do mizernie jadających. Dzieci wilczych apetytów dostają na plaży i w podróży. I to też nie od zawsze icon_wink.gif
Zelda
Ja biorę dla Hani banany,i kanapke jesli jedziemy na dłużej,dla Olka biorę słoiczek z owocami i obiadkiem,ale i tak prawie nigdy nic nie je bo zawsze jest cały z piasku więc jeśli zaczełabym go karmić to nie wiem jakby się to skończyło 29.gif biorę jeszcez taki przekąski z owocami w środku,nie wiem jak to nazwać i chrupki
do picia dla Hani wodę bo nic innego nie pije,dla Olka sok -bo nic innego nie chce icon_wink.gif ale wszytsko do lodówki wsadzam,za wyjątkiem picia dla nich
rysa154
my na plaze dla dzieci zabieramy banany, winogrona, czaresnie, kanapki,czasami paczka czy drozdzowke, innym razem chrupki kukurydziane, paluszki, kabanosy, nic sie nie stanie jak skubna frytki czy cos podobnego....

To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.