To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Niewolnictwo

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Gosia z edziecka
Tak sobie na urlopie myślałam o niewolnictwie. Kiedyś było ono, że tak powiem zewnętrzne. Teraz sami ładujemy sie w niewolnictwo. Stajemy się niewlnikami: swojego wygladu (ło matko, mam celulitis), swoich pragnień(no po prostu musze to mieć/zrobić), mody.
Dawne niewolnictwo było pod jednym wzgledem lepsze. Było złe w bardziej oczywisty sposób. Łatwiej było się przeciw nemu zbuntowć (nie mylić z buntem niewolników, ucieczką, walką czy czyms takim) i pogodzić i zyć. Było trudniejsze fizycznie pewnie, tak sobie myślę. Ale nie obracało się w sferze psychicznej (mam nadzieję, że czytjącym uda się to zdanie zrozumieć tak jakbym chciała; chodzi o taka różnicę jak miedzy klapsem a przemocą_psychiczną_i_manipulacją).
I uważamy, ze niewolnictwo złe było. A sami skazujemy siebie na niewolnictwo.

Bo ideałem jest nie zastanawiać się. Nie zastnawiac się nad swoim BMI, nad wagą wyglądem itd. I to nie jest to samo, co: "A co mnie to obchodzi , co inni mysl czy się innym podobam. I tak wyjdę w stroju kapielowym na plażę". To jest wtedy zwracanie uwagi, tylko lekceważenie opinii innych.

Do wolności, do niezwracania uwagi dochodzi sie jednak nie wprost. Jakąś pomocą może być zajęcie się czym innym i ignor dla myśli w stylu "ło matko, jaka jestem gruba".
Dopóki się dobrze czujemy fizycznie (nie sapiemy wiążąc buty a także nie mdlejąc) to po co zaprząta sobie głowę czymś co działa dobrze icon_wink.gif

Berek
Święte słowa, pani dobrodziejko icon_smile.gif
naples
Hmmm patrzac na to pod katem niewolnictwa nigdy bym na to nie wpadla, ze mozna niewolnictwo porownac do naszych czasow, a jak widac mozna i to doskonale...
I prawa jest taka, jak w 1 poscie, dokladnie opisana, nic odac i nic ujac...
Berek
Ja nawet nidawno na ten temat ze swoją żoną icon_wink.gif rozmawiałam. To zniewolenie siedzi strasznie głęboko. Bo kiedy człowiek był oficjalnie czyjąś własnością, nie było problemu z udawaniem - widac było. A kiedy ktoś jest przekonany, że szpeci go cellulit, fałdki na brzuchu, klapnięty biust, zbyt obszerne uda i cholera wie, co jeszcze, trudniej mu jest zdać sobie sprawę, że to nie jest problem złego wyglądu, tylko wbitych w mózg chorych przekonań.
Dla mnie jednym z najbardziej chorych, zwyrodniałych i niebezpiecznych przekonań naszych czasów jest to, że źle się jest starzeć i że każda oznaka przybywających lat jest czymś złym, wstydliwym i wymagającym zwalczenia.
Smutne.
Guciowa
Moje niewolnictwo zaczyna się i kończy w mojej głowie.
Sama siebie ograniczam, bywa, że o moich ograniczeniach przypominają mi ludzie, z którymi mam kontakt. Jednak największym ograniczeniem jest dla mnie mój szanowny mózg.


Guciowa
I kiedy już, już wydaje mi się że "latam" mój szanowny mózg przypomina mi, że ledwo powłóczę tyłkiem po piasku.
Berek
CYTAT(Guciowa @ Sat, 19 Jul 2008 - 09:46) *
Moje niewolnictwo zaczyna się i kończy w mojej głowie.
Sama siebie ograniczam, bywa, że o moich ograniczeniach przypominają mi ludzie, z którymi mam kontakt. Jednak największym ograniczeniem jest dla mnie mój szanowny mózg.


Guciowa, ale to chyba nie tylko dla Ciebie icon_smile.gif Taki jest właśnie mechanizm i on jest strasznie niebezpieczny przez to, że niewidoczny. Znacznie trudniej wyplątać się z niewoli u samego siebie niż u kogoś innego.
szantrapa
Niewolnictwo fizyczne też mamy. Fizyczne w sensie, że stajemy się własnością drugiej osoby .Niestety. Toksyczne związki oparte na przemocy. Fizycznej-łatwiejsze do zaobserwowania, zadziałania. Ale często tej psychicznej, z której nawet niewolnik potrafi lata całe nie zdawac sobie sprawy. Nie będę się rozpisywać, wiecie o czym mówię a na mnie jeszcze nie czas, żeby to wyrzucić icon_smile.gif Ale bardzo ciekawy temat icon_smile.gif
Guciowa
Mnie interesuje temat od tej strony. Czy tak się dzieje przez to że jesteśmy w taki a nie inny sposób ograniczani w dziecinstwie czy to jest kwestia genów?
Czy jedno i drugie?
Do tego dochodzi charakter, znak z zodiaku? I powstaje tak jak np w moim przypadku kotail mołotowa 06.gif ?

Guciowa
CYTAT(Berek @ Sat, 19 Jul 2008 - 10:54) *
Guciowa, ale to chyba nie tylko dla Ciebie icon_smile.gif Taki jest właśnie mechanizm i on jest strasznie niebezpieczny przez to, że niewidoczny. Znacznie trudniej wyplątać się z niewoli u samego siebie niż u kogoś innego.



Berku, tak, a mnie właśnie dobija- świadomość tego. Wydaje mi się, że łatwiej jest zwalić winę np na coś innego lub Kogoś?
Guciowa
Dawne niewolnictwo, znam tylko z filmów. O ile udało się Twórcom Filmów oddać w pełni charakter niewolnictwa. To ja dawnym niewolnikom zazdroszczę - dumy, oraz godności osobistej.
Współczesnym niewolnikom, bywa że tego brakuje.
U mnie np. tak bywało.

użytkownik usunięty
CYTAT(magdainpoland @ Sat, 19 Jul 2008 - 11:56) *
Niewolnictwo fizyczne też mamy. Fizyczne w sensie, że stajemy się własnością drugiej osoby .Niestety. Toksyczne związki oparte na przemocy. Fizycznej-łatwiejsze do zaobserwowania, zadziałania. Ale często tej psychicznej, z której nawet niewolnik potrafi lata całe nie zdawac sobie sprawy. Nie będę się rozpisywać, wiecie o czym mówię a na mnie jeszcze nie czas, żeby to wyrzucić icon_smile.gif Ale bardzo ciekawy temat icon_smile.gif

Nie tylko w związkach "chorych" tak się dzieję. Na dobrą sprawę sama mogę się uznać za niewolnicę mojego męża, mojego dziecka. No jestem od nich zależna w dużym stopniu ( a oni ode mnie)

Co do wyglądu, to właśnie najgorsze jest to, że sami sobie to narzucamy. Mój mąż uważa mnie za swój ideał, a ja się ciągle siebie czepiam. To chyba po prostu kobieca natura, ale niewolnictwem bym tego nie nazwała, bo jednak mnie to chyba nie ogranicza. Ot po prostu mogłoby być lepiej, ale że jest jak jest to trudno icon_smile.gif
Berek
CYTAT(Guciowa @ Sat, 19 Jul 2008 - 10:03) *
Mnie interesuje temat od tej strony. Czy tak się dzieje przez to że jesteśmy w taki a nie inny sposób ograniczani w dziecinstwie czy to jest kwestia genów?
Czy jedno i drugie?
Do tego dochodzi charakter, znak z zodiaku? I powstaje tak jak np w moim przypadku kotail mołotowa 06.gif ?


Myślę, że presja społeczna, taka nieoficjalna. Nie mam teraz czasu, żeby to rozwinąć, może wieczorem. Ale też właśnie to, że trudno jest przyznać, że problem tkwi we mnie. Łatwiej znaleźć wroga czy winnego na zewnątrz. Nawet, jeśli ten zewnętrzny wróg to zmarszczki. Bo to jest takie błedne koło - mam zmarszczki, jestem brzydka. Nie, nie ktoś mi mówi, że jestem brzydka, to ja uważam, ze jestem brzydka, mnie się moje zmarszczki nie podobają, one znaczą, że się starzeję, a to źle. Gdyby nie było zmarszczek, nie byłoby problemu. I w ten sposób walcząc ze zmarszczkami, pozornie walczymy z tym, co nieuniknione, czyli ze zmianami. Ale one nastąpią, czy chcemy, czy nie, więc walcząc z ich zewnętrznymi objawami, zawsze będziemy nieszczęśliwi. To tak w skrócie.
Guciowa
Berku, dziekuję


odnośnie wyglądu:
Nie mam specjalnie za soba jakiegoś dużego problemu związanego ze zmianą.
Ale pamiętam swoje mega zdziwienie, jak odkryłam przed lustrem,
że moja twarz się zmieniła, spoważniała.
Po porodzie w dosłownym teogo słowa znaczeniu moje ciało to były zgliszcza.
Piersi nie moje, brzuch nie mój.
I sam fakt, tak wielkiej zmiany może nie spędzał mi snu z powiek, ale mocno nadwątlił moje poczucie
"kobiecości" Teraz wiem, już że już nie będzie tak jak było, ale sport pozwoli mi odbudowac swoje poczucie kobiecości.

Jedyne co mnie naprawdę martwi, to to, że jestem niewolnikiem dla swojego dziecka, tak bardzo staram się, aby dziecko było szczęśliwe, że zaczynam myśleć czego pragnie Paulina, zamiast czego pragniemy.
I tak myślę o tym i myślę i przypomina mi się wątek "o czerwonej sukience"
Wiem, że tak postępując robię krzywdę sobie i dziecku, bo uczę ją od małego jak być "usłużną"
Jak zaczynam robić coś dla siebie to wydaje mi się że jestem wyrodną matką.
I tak oto sama popełniam błędy, które popełniała moja matka, choć zarzekałam się że
nigdy już tak robić nie będę, aby uszczęśliwiać cały świat prócz siebie.
mgiełka
CYTAT(Guciowa @ Sat, 19 Jul 2008 - 13:03) *
Mnie interesuje temat od tej strony. Czy tak się dzieje przez to że jesteśmy w taki a nie inny sposób ograniczani w dziecinstwie czy to jest kwestia genów?
Czy jedno i drugie?
Do tego dochodzi charakter, znak z zodiaku? I powstaje tak jak np w moim przypadku kotail mołotowa 06.gif ?


Guciowa, ja myślę, że to niewolnictwo o ktorym mówimy w tym watku, ma swoje podłoże w wychowniu, genach, ale również otoczenie na to wpływa. Tyle tylko, że można się nauczyć nad tym panować, jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej. Nie raz potrzebny jest jakiś przełom w zyciu, żeby sobie to uświadomić, jak bardzo jesteśmy zniewoleni.
Gosia z edziecka
CYTAT(magdainpoland @ Sat, 19 Jul 2008 - 10:56) *
Niewolnictwo fizyczne też mamy. Fizyczne w sensie, że stajemy się własnością drugiej osoby .Niestety. Toksyczne związki oparte na przemocy. Fizycznej-łatwiejsze do zaobserwowania, zadziałania. Ale często tej psychicznej, z której nawet niewolnik potrafi lata całe nie zdawac sobie sprawy. Nie będę się rozpisywać, wiecie o czym mówię a na mnie jeszcze nie czas, żeby to wyrzucić icon_smile.gif Ale bardzo ciekawy temat icon_smile.gif

Polemizowałabym icon_wink.gif. Myśę, że jeśli człowiek ma dostateczną siłę psychiczną, to poradzi sobie z taki związkiem toksycznym. Wyjdzie, ucieknie, poszuka pomocy.
Piszę to jako teoretyk, ale mam silne przeczucie, że tak jest. Że siła psychiczna(niezalżność psychiczna) to podstawa.
Berek
CYTAT(Gośka z edziecka @ Sat, 19 Jul 2008 - 19:02) *
Polemizowałabym icon_wink.gif. Myśę, że jeśli człowiek ma dostateczną siłę psychiczną, to poradzi sobie z taki związkiem toksycznym. Wyjdzie, ucieknie, poszuka pomocy.
Piszę to jako teoretyk, ale mam silne przeczucie, że tak jest. Że siła psychiczna(niezalżność psychiczna) to podstawa.


Ba, Gośka, ale co to znaczy - dostateczną? Myślę, że sama siła psychiczna, bez wrażliwości, jest również pułapką, bo łatwo może prowadzić do nieliczenia się z innymi. I wtedy wpadamy w niewolę już zupełnie samych siebie - własnej siły, że tak powiem. Jesteśmy silni, ale bez ludzi obok. Co to warte?
Gosia z edziecka
Berku, dla mnie wrażliwość jest cechą składową siły psychicznej.
Siła psyciczna to coś w rodzaju samo-poczucia. Ja czuję... Osz kurka, no nie umiem tego opisać icon_confused.gif
Siła psychiczna nie ma nic wspólnego z tym, jak się rozumie siłę fizyczną. Być silnym pychicznie to być dostatecznie wrażliwym/łagodnym, a jednocześnie potrafić ochronić swoje emocje przed pomieszniem. Być silnym pychicznie to nie znaczy Nic mniei nie złamie. To bardziej znaczy: Jeszcze zaświeci dla mnie słońce, tylko żeby to była taka żywa nadzieja, nie pustosłów.
Berek
CYTAT(Gośka z edziecka @ Sat, 19 Jul 2008 - 20:21) *
Berku, dla mnie wrażliwość jest cechą składową siły psychicznej.
Siła psyciczna to coś w rodzaju samo-poczucia. Ja czuję... Osz kurka, no nie umiem tego opisać icon_confused.gif
Siła psychiczna nie ma nic wspólnego z tym, jak się rozumie siłę fizyczną. Być silnym pychicznie to być dostatecznie wrażliwym/łagodnym, a jednocześnie potrafić ochronić swoje emocje przed pomieszniem. Być silnym pychicznie to nie znaczy Nic mniei nie złamie. To bardziej znaczy: Jeszcze zaświeci dla mnie słońce, tylko żeby to była taka żywa nadzieja, nie pustosłów.


No pięknie, pięknie icon_smile.gif To powiedz mi, ilu znasz takich ludzi? Bo ja naprawdę niewielu. takich, którzy równocześnie mieliby siłę, aby oprzeć się zniewoleniu, a równocześnie żeby ta siła nie była bezduszna.
Co, niestety, oznacza - jak dla mnie - że to niejawne zniewolenie przez związki z innymi ludźmi jest czymś bardzo powszechnym. Myślę, że tym bardziej, że w dzisiejszych przegęszczonych czasach wiele związków jest wymuszonych tak naprawdę, a nie wynika z rzeczywistej potrzeby i woli.
Gosia z edziecka
CYTAT(Berek @ Sat, 19 Jul 2008 - 22:10) *
No pięknie, pięknie icon_smile.gif To powiedz mi, ilu znasz takich ludzi? Bo ja naprawdę niewielu. takich, którzy równocześnie mieliby siłę, aby oprzeć się zniewoleniu, a równocześnie żeby ta siła nie była bezduszna.
Co, niestety, oznacza - jak dla mnie - że to niejawne zniewolenie przez związki z innymi ludźmi jest czymś bardzo powszechnym. Myślę, że tym bardziej, że w dzisiejszych przegęszczonych czasach wiele związków jest wymuszonych tak naprawdę, a nie wynika z rzeczywistej potrzeby i woli.

Najpierw odniose sie do wytłuszczonego. Zgadzam się, że jet powszechne. Jest powszechne miedzy innymi dlatego, że do do tej pory jednak ludzi wychowuje się do posłuszeństwa. To znaczy dzieci wychowuje się. I tak człowiek jest posłuszny: zdaniu innych, modzie, obyczajom (nie tylko surowym, ale i tym rozwiązłym; stąd moje zdanie na temat homoseksualizmu - że jest jakaś grpa wyuczonych przez modę(?) homoseksualistów) i czemu tam jeszcze.

A teraz podkreślone:
Ilu znam takch ludzi? Ano mało. Moje dzieci znam 06.gif
Ja przeważnie pisze o tym, jak dana sytuacja powinna wygladać idealnie. Tak żeby w życiu wiedzieć na co się kierować. Co nie znaczy, że uda się dojść za życia icon_wink.gif
Ciocia Magda
Jak słowo daję, nie mogę się wczuć w ten wątek - a weszłam tu już kilka razy. Normy społeczne owszem istnieją, ale służą też temu, żeby żyło nam się łatwiej - a nie tylko, żeby krępować naszą wspaniałą indywidualność.

Czy ja dobrze rozumiem, Gosiu, że dla Ciebie przejawem niewolnictwa jest to, że idąc na rozmowę kwalifikacyjną kobieta zakłada garsonkę i buty na obcasie? Dla mnie to jest przejaw tego, że ta kobieta zna normy i potrafi się do nich dostosować. Ja np. nie potrafię się dostosować akurat w tym zakresie - więc nie chodzę na rozmowy kwalifikacyjne i wykonuję pracę, która krępującego stroju ode mnie nie wymaga. Myślę, że każdy musi sam negocjować równowagę między indywidualizmem a konformizmem - a absolutne wyzwolenie to żadne rozwiązanie. To obowiązuje też w rodzinie - kompromis między egoizmem a altruizmem.

Może jeszcze mamy przestać przestrzegać zasad dobrego wychowania, przepisów prawa - bo to też przejawy niewolnictwa?
Gosia z edziecka
CYTAT(Magda EZ @ Sun, 20 Jul 2008 - 13:02) *
Jak słowo daję, nie mogę się wczuć w ten wątek - a weszłam tu już kilka razy. Normy społeczne owszem istnieją, ale służą też temu, żeby żyło nam się łatwiej - a nie tylko, żeby krępować naszą wspaniałą indywidualność.

Czy ja dobrze rozumiem, Gosiu, że dla Ciebie przejawem niewolnictwa jest to, że idąc na rozmowę kwalifikacyjną kobieta zakłada garsonkę i buty na obcasie? Dla mnie to jest przejaw tego, że ta kobieta zna normy i potrafi się do nich dostosować. Ja np. nie potrafię się dostosować akurat w tym zakresie - więc nie chodzę na rozmowy kwalifikacyjne i wykonuję pracę, która krępującego stroju ode mnie nie wymaga. Myślę, że każdy musi sam negocjować równowagę między indywidualizmem a konformizmem - a absolutne wyzwolenie to żadne rozwiązanie. To obowiązuje też w rodzinie - kompromis między egoizmem a altruizmem.

Może jeszcze mamy przestać przestrzegać zasad dobrego wychowania, przepisów prawa - bo to też przejawy niewolnictwa?

Jeśli jej wygodnie w butach na obcasie, to niech zakłada. Ale czy z powodu żylaków (czy czegokolwiek) bolą ją nogi to co? Ma się męczyć cał życie w butach? Albo zrezygnować z pacy o której marzy?

Normy powinny służyć ludziom. Powiny służyć dobru. Żeby ludziom lepiej sie żyło, bardziej wrażliwie(doświadczac i dawać), żeby mniej zła na świecie bylo. Jaką wartoś w tym kontekście ma garsonka? Ma wartość estetyczną. Li i jedynie.

Kompromisy - zgadzam się. Na pełne wyzwolenie wrażliwość nie pozwoli.
Niewolnicto o którym myślę istnieje na płaszczyźnie wyglądania-podobania.
Nie mieszam tu kwestii moralności/etyki/czy_jak_to_nazwać. no chodzi mi o kategorię: dobro-zło.
ruda_kasia
Uwaga Magdy była trafna, ale sama się skontapunktowała (cóż za nowomowa, może z? powinno być?). Nie podoba mi się wymóg - nie chodzę. Na takie rozmowy, w takich butach. Nie dramatyzujmy, można się elegancko ubrać bez garsonki i butów na obcasie, co więcej mam wrażenie że w sektorze marketing/hr/pr nawet nie wypada chodzić w garsonkach. Ja powinnam (jako prawnik), ale zdecydowanie więcej garsonek miałam na studiach niż teraz.
To sprawy wtórne, a Gośce, o ile dobrze wyczułam chodzi o coś "nieuświadomionego" w naszej rzeczywistości. Tego o czym nie wiemy a jest, nie wiemy, a nas kształtuje i ogranicza.
Dla jasności powiem, że dziś oglądałam moje zdjęcia sprzed 10 lat, dawno temu wydawało mi się, że jestem na nich gruba. Teraz myślę, jaką byłam wiotką gałązką. Coś jest na rzeczy. 20 kg, które odmieniły moją wizję siebie....
A z anegdot... no nie oszczędzę Wam, ale może kiedyś jak się opiję to wkleję zdjęcia mojej przyjaciółki, która jest gruba i ma cellulit. I stwierdziła, jak ja mam dobrze - że go nie mam - choć jestem od niej na bidę 20 kg grubsza. I co? zaczął znikać, ten cellulit, rzeczywiście go nie mam icon_biggrin.gif Gdybyż nasza wiara W SIEBIE była wielkości ziarnka gorczycy, nawiązując do dzisiejszej ewangelii....
Ciocia Magda
CYTAT(ruda_kasia @ Sun, 20 Jul 2008 - 17:02) *
Uwaga Magdy była trafna, ale sama się skontapunktowała (cóż za nowomowa, może z? powinno być?). Nie podoba mi się wymóg - nie chodzę. Na takie rozmowy, w takich butach. Nie dramatyzujmy, można się elegancko ubrać bez garsonki i butów na obcasie, co więcej mam wrażenie że w sektorze marketing/hr/pr nawet nie wypada chodzić w garsonkach. Ja powinnam (jako prawnik), ale zdecydowanie więcej garsonek miałam na studiach niż teraz.


Kasia, ta garsonka była przenośnią icon_wink.gif, chodziło mi o to, że wchodząc w pewne środowiska trzeba udowodnić, że zna się obowiązujące reguły gry. Równie dobrze mogłabym użyć tu togi adwokata. Po prostu trzeba mieć świadomość tego, że coś za coś - każda praca ma swoje plusy i minusy, i czasami te znienawidzone obcasy czy nietwarzowa toga są minusem, który tolerujemy ponieważ praca jest ciekawa, fajni są ludzie, albo chociaż dlatego, że musimy zapłacić rachunki. Ja teraz czasem pracuję w piżamie, ale kiedy chodziłam do biura, to w obcasach i czasem nawet w garsonce. Nie czułam się niewolnicą 08.gif

Natomiast kwestia zafałszowanego wizerunku własnego ciała jest zupełnie czymś innym. Jedna jego strona to wieczne odchudzanie osób, które wcale go nie potrzebują, używanie nadmiernego makijażu itp. Ale też np. to że człowiek jak staje przed lustrem to robi "twarzową" minę, prostuje się, układa włosy. A potem widzi się na zdjęciu czy, co gorsza, filmie - i szok. To ja się tak garbię??? (to o mnie) albo, jejku jak staro wyglądam!!! (moja mama). Mimo niezadowolenia z wyglądu, każdy ma jakiś wyidealizowany obraz siebie, i nie przyjmuje rzeczywistości do wiadomości - a sztuką byłoby właśnie umieć opisać siebie bezemocjonalnie. To, że mam dwie zmarszczki na czole to nie przestępstwo, ani nie obelga - to po prostu fakt. Wyglądam jak wyglądam - po ludzku, niedoskonale.
renata19750702
CYTAT(Gośka z edziecka @ Fri, 18 Jul 2008 - 22:54) *
Tak sobie na urlopie myślałam o niewolnictwie. Kiedyś było ono, że tak powiem zewnętrzne. Teraz sami ładujemy sie w niewolnictwo. Stajemy się niewlnikami: swojego wygladu (ło matko, mam celulitis), swoich pragnień(no po prostu musze to mieć/zrobić), mody.
Dawne niewolnictwo było pod jednym wzgledem lepsze. Było złe w bardziej oczywisty sposób. Łatwiej było się przeciw nemu zbuntowć (nie mylić z buntem niewolników, ucieczką, walką czy czyms takim) i pogodzić i zyć. Było trudniejsze fizycznie pewnie, tak sobie myślę. Ale nie obracało się w sferze psychicznej (mam nadzieję, że czytjącym uda się to zdanie zrozumieć tak jakbym chciała; chodzi o taka różnicę jak miedzy klapsem a przemocą_psychiczną_i_manipulacją).
I uważamy, ze niewolnictwo złe było. A sami skazujemy siebie na niewolnictwo.

Bo ideałem jest nie zastanawiać się. Nie zastnawiac się nad swoim BMI, nad wagą wyglądem itd. I to nie jest to samo, co: "A co mnie to obchodzi , co inni mysl czy się innym podobam. I tak wyjdę w stroju kapielowym na plażę". To jest wtedy zwracanie uwagi, tylko lekceważenie opinii innych.

Do wolności, do niezwracania uwagi dochodzi sie jednak nie wprost. Jakąś pomocą może być zajęcie się czym innym i ignor dla myśli w stylu "ło matko, jaka jestem gruba".
Dopóki się dobrze czujemy fizycznie (nie sapiemy wiążąc buty a także nie mdlejąc) to po co zaprząta sobie głowę czymś co działa dobrze icon_wink.gif



Gośka - a ja się co do jednego nie zgodzę... Otóż, kiedyś mieliśmy niewolnictwo zewnętrzne, ale i to wewnętrzne również. Ono istnieje od zawsze.
Konwenanse, etykieta, można tak iść przez epoki i dawać nieskończenie wiele przykładów. Niestety, nie będę się dzisiaj rozpisywać, bo jako niewolnica owego forum icon_smile.gif zaglądnęłam tutaj tuż przed wyjazdem na wczasy, ale po powrocie chętnie zajrzę.
Gosia z edziecka
CYTAT(renata19750702 @ Mon, 21 Jul 2008 - 21:53) *
Gośka - a ja się co do jednego nie zgodzę... Otóż, kiedyś mieliśmy niewolnictwo zewnętrzne, ale i to wewnętrzne również. Ono istnieje od zawsze.


Ależ ja się zgadzam, że istniało zawsze.
Tylko mnie uderzyło, że istnieje nadal. I to tak blisko. I w takiej formie.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.