Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowanæ i rozszerzon± wersjê, nadaj¹c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Będąc nastolatką wraz z grupą 3 innych koleżanek często bawiłam się w tzw. eksperymentowanie. Nie były to jednak eksperymenty w stylu: w jakim makijażu mi najlepiej, w jakim kolorze mi najlepiej, czy też doświadczenia chemiczne.
Na przykład kiedyś wyczytałyśmy w prasie, że już małe Francuski z elit uczone są wciągania brzucha i jako dorosłe robią to podświadomie. Postanowiłyśmy więc sprawdzić w jakim czasie my nauczymy się chodzenia z wciągniętym brzuchem tak, żeby nie mieć świadomości tego, że właśnie to robimy. Były też eksperymenty z przekazywaniem pozytywnej energii, z odwzajemnianiem uśmiechów na ulicy, z granicami grzeczności, z nauką spożywania nielubianych pokarmów - dzięki eksperymentom polubiłam wodę niegazowaną, której nie mogłam wcześniej ścierpieć itp.
Jeszcze w czasach studenckich wspominałyśmy te nasze wyczyny ( na jednej z imprez ten nasz nastrój wspomnień udzielił się koledze, który będąc już po kilku piwach też nam się przyznał do eksperymentowania, otóż... w podstawówce mierzył pojemność swojego pęcherza wstrzymując się z jego opróżnieniem do ostatnich sekund, po czym biegł do łazienki ze stoperem w ręce... ).
Lata mijają, z bycia nastolatką wyrosłam już dawno, jednak coś mi z tego eksperymentowania pozostało i mniej czy bardziej świadomie ćwiczę je dzisiaj na własnych dzieciach. Między innymi dzięki temu moje młodsze dziecię słucha arii operowych, Mozarta, Bethowena.
A jak to jest u WAS?
Gremi
Thu, 14 Aug 2008 - 11:29
Oj my tez eksperymentowalismy. Tyle ze ja wychowywalam sie prawie na wsi wiec te nasze eksperymenty byly bardzo niebezpieczne. Dobrze ze moja mama o tym nie wiedziala
Przyklad - w upalne lato kiedy wysechl staw i zostala sama glina chcialysmy sprawdzic jak daleko da sie zajsc po tej glinie. Efektem bylo to ze ja z siostra weszlysmy na srodek stawu a tam zapadlysmy sie w ta gline do pasa i nijak nie moglysmy wyjsc. Krzyczalysmy o pomoc i jakis sasiad przybiegl na ratunek i zaczal nas wyciagac. W rezultacie cala trojka stracila obuwie w tej glinie. Teraz natomiast wiem ze w gline sie nie wchodzi.
Inny przyklad - ogromna stodola wypchana pod sufit sianem. Chcielismy sprawdzic jak sie mozna schowac w sianie wiec wykopalismy tunele przy podlodze i biegalismy tymi tunelami wchodzac na sam szczyt. To byl taki tor przeszkod. Do momentu kiedy ktores z nas biegnac gora przelecialo przez to cale siano do tunelu na dole. Jak sobie teraz o tym mysle to sama sobie w tylek bym najchetniej dala.
Takich zabaw i eksperymentow bylo bardzo wiele. Ale nie napisze wiecej bo ze mnie byl niezly gagatek
jaAga*
Thu, 14 Aug 2008 - 12:15
Ja z koleżankami też eksperymantowałyśmy, np. trzeba było zjeść czosnek i sie nie skrzywić.... Najgorsze eksperymenty mieli koledzy, kładli sie na ulicy , czekając na samochód, jak się zbliżał to w nogi...o matko jak o tym pomyślę, to mnie ciary przechodzą
Kocisława zwana Warkotem
Thu, 14 Aug 2008 - 13:25
A ja z koleżankami i kolegami postanowiliśmy wykopać tunel w kopalni gliny.Kopaliśmy w baaaardzo piaszczystej skarpie,a to co wykopaliśmy podpieraliśmy belkami i deskami(wtedy wydawało nam się to szczytem profesjonalizmu ).Kopaliśmy do czasu,aż nasz tunel się zawalił,na szczęście nie pogrzebał nikogo w środku. Drugim z ekstremalnych eksperymentów było chodzenie na boso po śniegu w czasie tzw.zimy stulecia.Moja koleżanka wylądowała wtedy w szpitalu z odmrożonymi palcami. O łażeniu po bagnach nie wspomnę(kilka par butów tam pozostało)...
MałaGosia
Thu, 14 Aug 2008 - 14:21
Moimi ulubionymi "eksperymentami" sa: - przy takim maksmyalnym smianiu sie zrobienie rybki (usta w rybke) - zjdedzenie lukrowanego paczka bez oblizania sie
Z dziecinstwa to pamietam nasze wyczyny na drabinkach, im bardziej niebezpieczne tym lepsze oraz jak wysoko mozna skakac w gume. Jedna taka proba skonczyla sie moim upadkiem mocnym na plecy i niemozliowscia powiedzenia czegokolwiek przez kilka minut.
Ammm
Thu, 14 Aug 2008 - 20:09
W liceum próbowałyśmy się z koleżanką zahipnotyzować. Ona miała poradni z tekstem do czytania.
Nigdy się nam nie udało, bo wymiękałyśmy przy fragmencie: "czujesz jak szczęka swobodnie Ci opada"
madziatl
Fri, 15 Aug 2008 - 00:01
jednym z eksperymentow, ktore pamietam to smarowanie brzucha (lub innych czesci ciala, ktore uznawalo sie za nadmiernie duze) woda z sola bo przeciez woda "wyciaga" a juz szczegolnie morska (wiec slona) no i sztampowo wariacje roznego rodzaju na sniegu: zjezdzanie na tornistrach (wtedy byly takie tajne z foli czy innego plastiku) i robienie "skoczni" i zjezdzanie po nich (jedna z takich prob jazdy i to w sankach wtedy bardzo modnych plastikowych skonczyla sie niezlym obiciem plecow az do bezdechu)
az
Fri, 15 Aug 2008 - 07:46
CYTAT(Ammm @ Thu, 14 Aug 2008 - 21:09)
W liceum próbowałyśmy się z koleżanką zahipnotyzować. Ona miała poradni z tekstem do czytania.
Nigdy się nam nie udało, bo wymiękałyśmy przy fragmencie: "czujesz jak szczęka swobodnie Ci opada"
sdw
Fri, 15 Aug 2008 - 08:31
Eksperymentowało się, oj eksperymentowało
Ja zasadniczo byłam boidudek bądź "niezwykle ostrożna", jak mawiała ś.p. Babcia ma aczkolwiek pomysły miewałam głupie. I brdzo często, za często, dawałam sie namawiać na wariacje starszemu ciotecznemu rodzeństwo.
Doskonale pamietam test sprawnościowy pod wiele znaczącym tytułem "kto wlezie wyżej na młodą czereśnię". Czereśnia była bardzo młoda, więc cieniutka i wiotka, acz wysoka. Ja też młoda ale w przeciwieństwie do czereśni, niska i gruba. Bardzo gruba Wlazłam z pomocą kuzyna na sam czubek czereśni (lęk wysokości starannie przed nim ukrywając) o wczesnoporannej godzinie. Kuzyn wlazł takoż, nażarł się owoców i zlazł, mnie zostawiając. Tkwiłam na kiwającej się mizernej gałązce do wieczora, bop się bałam wolać żeby mnie kto ściągnął. Zakaz włażenia na drzewa funkcjonował jako naczelny tuż obok zakazu włażenia do studni. Po zmroku, mokra od łez i drętwa ze strachu postanowiłam zleźć. tyle, że mizerna gałązka kiwała się przy każdym najlżejszym ruchu. Postanowiłam zamknąć oczy i zeskoczyć. Żyję, choć ruszać nie mogłam się ze dwa tygodnie.
Doskonale eksperymentowało się również w rozjuszanie byka, barana i gąsiora. Hurtem i indywidualnie. Też żyjemy co niewątpliwie jest zasługą opatrzności.
Zjeżdżanie na zjeżdżalnie z wyrzutem w pozycji stojącej też było niezłe. Mnie daleko nie wyrzucało, bo masa ciała robiła swoje. Kolega miał gorzej. Dwa miesiace z kulasami w gipsie.
Lata prawie młodzieńcze rozumu mi nie przyniosly, niestety. Pamiętam jak zrobiłyśmy zawody w niesikanie w i niewydalanie. Cud, że mam caly pęcherz, nerki oraz nieposzarpane jelita
Inetersujące było też testowanie polskiego ferrari lat osiemdziesiątych popularnie zwanego maluchem. Test na pakowność, dodam. Okazalo się, ze pojazd jest z gumy i swobodnie może do niego wleźć przejechać 30 kilometrów 9 osób plus dwie gitary i plecak. Wleźć i przejechać. Wysiąść się nie dało. My żyjemy. Samochód miał się zdecydowanie gorzej.
Najdebilniejszym eksperymentem jaki pamiętam było testowanie siły aviomarinu. Nalezało zeżreć kilka opakowań aviomarinu, iść na imprezę, lać w siebie sangrię i sprawdzić czy się porzyga. Stwierdzam, że aviomarin jest doskonale przeciwwymiotny Acz dwie sztuki skończyły w szpitalu. Ja, z racji oszukiwania (zeżarłam tylko 10 pastylek) i dzięki resztkom poniewierającego się rozumu, które kazaly mi po powrocie z imprezy lać w siebie hektolitry wody z solą, na intensywnej terapii nie wylądowałam. Za to spałam trzy doby non stop. Głupota ludzka nie zna granic.
Kocisława zwana Warkotem
Fri, 15 Aug 2008 - 16:20
Przypomniał mi się jeszcze jeden "super eksperyment"-założyliśmy się,kto zje więcej soli.Do tej pory jak o tym pomyślę,to przechodzą po mnie ciarki.
Bonkreta
Fri, 15 Aug 2008 - 21:48
Moja babcia opowiadała, jak dziewczęciem bedąc wraz z grupa rówiesników brała udział w ekperymentach... Jeden z nich miał dac odpowiedź na pytanie, czy da sie odrabac palec siekierą Eksperyment niestety sie powiódł. Wszystkie moje ekperymenty przy tym wypadaja na tyle blado, że nie ma o czym pisać...
Agatkie
Sat, 16 Aug 2008 - 14:06
CYTAT(Bonkreta @ Fri, 15 Aug 2008 - 20:48)
Moja babcia opowiadała, jak dziewczęciem bedąc wraz z grupa rówiesników brała udział w ekperymentach... Jeden z nich miał dac odpowiedź na pytanie, czy da sie odrabac palec siekierą Eksperyment niestety sie powiódł. Wszystkie moje ekperymenty przy tym wypadaja na tyle blado, że nie ma o czym pisać...
Mgła
Sat, 16 Aug 2008 - 21:23
Jednym z naszych eksperymentów było to kto najdłużej wytrzyma na mrozie z językiem dotykającym żelaznego trzepaka
beata_77
Mon, 18 Aug 2008 - 23:53
Oj eksperymentowało się. Taki najgorszy... Z bratem jako malcy chcieliśmy zobaczyć ile kopniaków będzie w stanie znieść nasza młodsza koleżanka. Kopaliśmy tak długo aż już się nie ruszałą . Nie mam pojęcia jak dotarła do domu, bo my oczywiście uciekliśmy. Szczęście od Boga, że nic się jej nie stało i o dziwo ona dziś nic nie pamięta...
Ha całkiem niedawno robiłam test z mężem kto dłużej utrzyma "otwartą" drewnianą klamerkę do bielizny. Palcami kciukiem i wskazujący jednej ręki. Wydaje się błache ale to naprawdę ciężko...
O wywoływaniu duchów nawet nie wspomnę
owiwia7
Wed, 20 Aug 2008 - 14:46
CYTAT(beanata @ Mon, 18 Aug 2008 - 22:53)
Oj eksperymentowało się. Taki najgorszy... Z bratem jako malcy chcieliśmy zobaczyć ile kopniaków będzie w stanie znieść nasza młodsza koleżanka. Kopaliśmy tak długo aż już się nie ruszałą . Nie mam pojęcia jak dotarła do domu, bo my oczywiście uciekliśmy. Szczęście od Boga, że nic się jej nie stało i o dziwo ona dziś nic nie pamięta...
nawet odcięty kciuk nie zrobił na mnie tak okropnego wrażenia jak to.. biedne dziecko...
Sabina
Thu, 21 Aug 2008 - 19:11
CYTAT(beanata @ Tue, 19 Aug 2008 - 00:53)
Oj eksperymentowało się. Taki najgorszy... Z bratem jako malcy chcieliśmy zobaczyć ile kopniaków będzie w stanie znieść nasza młodsza koleżanka. Kopaliśmy tak długo aż już się nie ruszałą . Nie mam pojęcia jak dotarła do domu, bo my oczywiście uciekliśmy. Szczęście od Boga, że nic się jej nie stało i o dziwo ona dziś nic nie pamięta...
Ha całkiem niedawno robiłam test z mężem kto dłużej utrzyma "otwartą" drewnianą klamerkę do bielizny. Palcami kciukiem i wskazujący jednej ręki. Wydaje się błache ale to naprawdę ciężko...
O wywoływaniu duchów nawet nie wspomnę
z koleżanką sprawdziłyśmy czy da się we dwie zjeść garnek surowej kiszonej kapusty (jakieś 2 kg) - da się jak również 1 kg pomidorów na głowę - też się da tudzież zrobić balon z 2 opakowań donaldów albo wybić szybę jadącego malucha mrożoną pyzą głupoty się nie sieje i nie orze....
Ika
Thu, 21 Aug 2008 - 19:28
CYTAT(owiwia7 @ Wed, 20 Aug 2008 - 13:46)
nawet odcięty kciuk nie zrobił na mnie tak okropnego wrażenia jak to.. biedne dziecko...
Na mnie też. Gdybym była rodzicem tej dziewczynki, pożałowalibyście dnia swoich narodzin
...asia...
Thu, 21 Aug 2008 - 19:30
Eksperyment w leżeniu na ulicy i czekaniu na samochód tez mam na swoim koncie. I rzucanie w przechodniów kulką śnieżną z kamieniem w środku . Albo balonami wypełnionymi wodą, brat rzucał słoiczkami z atramentem na podjazd nielubianego sąsiada . Skakaliśmy również z cegieł jak rodzice garaż budowali, mam do tej pory bliznę na lewej ręce jak spadłam prosto na stłuczony słoik...
Jak sobie pomyślę o innych wyczynach to się dziwię, że nie zginęliśmy z bratem w dzieciństwie .
Meggi
Thu, 21 Aug 2008 - 19:39
Jak sie nazywają te kulki zielone co sie przyczepiają do ubrań, roslina to jest, rzepy na to wołalismy
Tak wiec ja od najmłodszych lat posiadaczka długich i gęstych włosów, uparłam sie, ze sie da wejśc pod krzak tego czegoś i nic sie nie pzrylepi , niestety przylepiło sie chyba ze sto do mojej głowy, nie musze pisąc jaka była mina mojej mamy i babci jak mnie zobaczyły O swojej w trakcie usuwania tego nie wspomnę Chyba z 6 godizn mi to usuwały, o ścieciu nie było mowy bo do Komunii miały być dlugie
Skaknie z miejsca budowy domu mojego wujka, z pierwszego pietra, na kupe piachu, kto dalej
Pełno tego było, musze starą głowę rozruszac i sobie pzrypomnieć
beata_77
Sat, 23 Aug 2008 - 11:12
CYTAT(Ika @ Thu, 21 Aug 2008 - 18:28)
Na mnie też. Gdybym była rodzicem tej dziewczynki, pożałowalibyście dnia swoich narodzin
I pożałowaliśmy
Jagorzej wspominam rozstawianie bałwanów na jezdni. Jeden samochód (o to był przejazd przez wieś) wylądował na przestanku. Kiedyś tak samochodów nie było, a ciemno w zime rozbi się bardzo szybko. Oj mama biła . Szalonej jazdy na rowerze w 5 osób też nie zapomnę. Cudem żyjemy wszyscy. Nasza głupota naprawdę nie znała granic...
Mika
Sat, 23 Aug 2008 - 12:12
to ja byłam bardzo grzeczna z koleżankami z klasy eksperymentowałyśmy kulinarnie wygrywała te która zjadła spodek mazi bez zwymiotowania mazia była kombinacją wszystkiego jadalnego wiec np. musztarda+śmietana+pieprz+dżem+cynamon+sypana kawa+olej+... mixy były ohydne aaa i jeszcze test z jak wysoka da sie skoczyć bez połamania nóg - nikomu nic się nie stało,ale moje stawy chyba po tym właśnie dziś się buntują dziś bym z tak wysoka nie skoczyła
Kamcia_89
Sun, 24 Aug 2008 - 09:34
Ja tak samo skakałam z wysokości, i dziwię się, że sobie szkit nie połamałam Zkoleżankami dużo eksperymentowałam ;p Np. * wkładanie żabie do tyłka rurke od lizaka i dmuchanie jej * rzucanie żabą o ścianę (obserwacja ile czasu przeżyje) * chodowanie owadów w słoikach - motyle, osy, bąki, szerszenie, gąsienice, koniki polne itd.. (na szczęście z dziurkami na zakrętce) * trzepnie słoikiem z osami (tak samo - obserwacja ile czasu przyżyja..)
Raz też z koleżanką zawołaliśmy na podwórko małą dziewczynkę i kazaliśmy jej jeśc jakieś grzybki (te malutkie co rosną sobie na trawnikach) zmieszane z proszkiem do prania i jakimis płynami.. Na szczęscie nie chciała tego jeśc. A potem w pralni powiedzieliśmy jej, że zrobimy jej coś super, że będzie miała piękne włosy.. Sypałysmy jej na głowę rózne proszki a kosmyki smarowałyśmy płynami..
Jak sobie to wszystko przypomnę to aż mi wstyd
Agulka 333
Sun, 24 Aug 2008 - 23:21
CYTAT(stara dobra wiolontela @ Fri, 15 Aug 2008 - 09:31)
Inetersujące było też testowanie polskiego ferrari lat osiemdziesiątych popularnie zwanego maluchem. Test na pakowność, dodam. Okazalo się, ze pojazd jest z gumy i swobodnie może do niego wleźć przejechać 30 kilometrów 9 osób plus dwie gitary i plecak. Wleźć i przejechać. Wysiąść się nie dało. My żyjemy. Samochód miał się zdecydowanie gorzej.
U nas wlazło 10 osób ale różne części ciała wystawały z pootwieranych okien
CYTAT(stara dobra wiolontela @ Fri, 15 Aug 2008 - 09:31)
Najdebilniejszym eksperymentem jaki pamiętam było testowanie siły aviomarinu. Nalezało zeżreć kilka opakowań aviomarinu, iść na imprezę, lać w siebie sangrię i sprawdzić czy się porzyga. Stwierdzam, że aviomarin jest doskonale przeciwwymiotny Acz dwie sztuki skończyły w szpitalu. Ja, z racji oszukiwania (zeżarłam tylko 10 pastylek) i dzięki resztkom poniewierającego się rozumu, które kazaly mi po powrocie z imprezy lać w siebie hektolitry wody z solą, na intensywnej terapii nie wylądowałam. Za to spałam trzy doby non stop. Głupota ludzka nie zna granic.
My też to robiliśmy Kolega na pogotowiu wylądował nawet nie wiem ile zeżarł ale sporo tego było. Ja miałam odwagę tylko jedną paczkę pochłonąć (chyba z pięć sztuk) i po popiciu butelką piwa resztę imprezy spędziłam gdzieś pod krzaczkiem
My z siostrą to miałyśmy pomysły - w czasie wakacji u babci na wsi po pogrzebie kogoś tam (już nie pamiętam jakaś dalsza rodzina) byłyśmy tak zaintrygowane tym co się dzieje z tym człowiekiem chowanym do grobu (w owym czasie ciała w czasie pogrzebu wystawiało się na cmentarzu na widoku przed pochowaniem) więc w ramach eksperymentu zrobiłyśmy pogrzeb kilku lalkom i zakopałyśmy je w różnych częściach ogródka warzywnego babci. Babcia jeszcze na drugi rok odkopywała te nasze lalki
No i z tych bardziej krwiożerczych pomysłów to postanowiłyśmy sprawdzić wytrzymałość stonek i wrzucałyśmy je do pieca patrząc czy spalą się w całości.
Ze szkolnych to sprawdzaliśmy ile kolega wytrzyma zamknięty rano w szafie w klasie muzycznej - wytrzymał do końca tzn kiedy woźna wraz z szukającymi go rodzicami wyciągnęli go z szafy w godzinach wczesno wieczornych
CYTAT
I rzucanie w przechodniów kulką śnieżną z kamieniem w środku . Albo balonami wypełnionymi wodą, brat rzucał słoiczkami z atramentem na podjazd nielubianego sąsiada
My rzucałyśmy jajkami z okien 10 piętra w przechodniów koleżanka oberwała solidnie bo całe zapasy jej mamy wytłukłyśmy wtedy.
Kiedyś też sprawdzałyśmy czy damy radę przejść przez kraty w okienku sklepiku (który uwcześnie prowadziłyśmy w szkole) Skończyło się rozcinaniem krat bo nasz duży kolega utknął na amen.
Sabina
Mon, 25 Aug 2008 - 10:28
Jak tak sobie to czytam, to jako matkę przerażenie mnie ogarnia. Co też dzieci mają za pomysły. I na tym oto przykładzie rozumiem powiedzenie babć : "małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot". Bo jak się domyślam, to takie np. kładzenie się na jezdni, to tak gdzieś późna podstawówka, co nie?
My z koleżanką testowałyśmy mamy. Keczup dookoła ciała i udawanie, że się jest martwym Ale głupota, jak tak wspomnę.
Z koleżanką załatwiłyśmy na zawsze mój dywan i jej ubranie, buty i włosy testując atrament z farbami i wodą gazowaną z syfonu Plamy nie dało się niczym zmyć, cały czas się rozmazywała na większe obszary. Po czym postawiłyśmy na niej szafkę, licząc naiwnie, że nikt się nie kapnie. I nie ważne, że stała na środku pokoju, w wejściu
Mika
Mon, 25 Aug 2008 - 11:02
a propo przerażenia,bo mi Sabina przypomniała właśnie ostatnio opowiadałam mężowi jak załatwiłam mamie pewexowskie Masumi miałam sąsiada lubiącego wszelkie eksperymenty chemiczne więc sprawdziliśmy jak się pali,jak długo i czy pozostawia zniszczenie ściana pomalowana olejną,popsikana masumi i .... podpalona wynik eksperymentu - jara się widowiskowo,ściany nie rusza za to cały blok przez miesiąc pachnie perfumami
renata19750702
Mon, 25 Aug 2008 - 11:13
No to mi też się jeszcze coś przypomniało. Mój dobry kolega z dzieciństwa uwielbiał eksperymenty chemiczne. Swoje "wynalazki" starał się wypróbowywać często w celu ich dalszego doskonalenia. Z zapamiętanych przeze mnie jego eksperymentów: gaz łzawiący rozpylany odkurzaczem do łazienki, gdy siostra za długo w niej siedziała, wybuch w sali chemicznej w szkole (na kółku chemicznych, gdy nauczycielka nieopatrzenie w trakcie zajęć wyszła do łazienki), przyjechała straż pożarna itd. No i jego pomiatcz ognia, który puścił z dymem kuchnię jego matki. Grzesiek wszystkie swoje eksperymenty przeżył. Dziś jest znanym naukowcem, na co dzień mieszka w Monachium i nadal eksperymentuje
ulla
Mon, 25 Aug 2008 - 16:27
CYTAT(Sabina @ Mon, 25 Aug 2008 - 11:28)
Jak tak sobie to czytam, to jako matkę przerażenie mnie ogarnia. Co też dzieci mają za pomysły. Bo jak się domyślam, to takie np. kładzenie się na jezdni, to tak gdzieś późna podstawówka, co nie?
W moim przypadku wczesne liceum. Acz miejsce było szczególne i nie tyle się kładłyśmy z koleżanką, co siadałaśmy i to na pasie po którym nikt nie jechał, bo to było na moście, na którym jest spora "górka" i z którego widać było drogę do zakrętu - jakieś 250 metrów i w drugą stronę jakieś 400. No i wtedy już była obwodnica, więc ruch był niezbyt intensywny, ale jeden kierowca nie wytrzymał, bo dwie kretynki w dziwnych pozach siedziały, więc się zatrzymał i tak nas ochrzanił, że przestałyśmy się wygłupiać
Jania
Mon, 25 Aug 2008 - 16:51
musze sobie wydrukować co nieco i dać Julce jak przykłady złego zachowania ja mam albo skleroze, albo byłam super grzeczna. stawiam raczej na to pierwsze czy jedzenie kremu z koleżanką można nazwać experymentowaniem? poziomkowy był, nawet niezły hihi nic innego póki co nie przychodzi mi do głowy...
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.