To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Kłopot z wychowawcą.

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

hogata
Witajcie.
Bardzo potrzebuję rady. Chciałabym uporządkować sobie wszystko w głowie, bo naprawdę nie wiem co mam dalej robić.
Proszę pomóżcie mi. Przeczytajcie to i napiszcie co o tym sądzicie, bo ja już nie wiem co mam myśleć. Nie wiem czy jestem obiektywna...

Mój synek ma prawie 4 latka. W listopadzie zeszłego roku zadebiutował w przedszkolu. Wszedł do grupy bardzo ładnie. Był wówczas bardzo grzecznym dzieckiem. Przedszkole bardzo polubił. Po niedługim czasie zaczęły się kłopoty z rozstawaniem. Spodziewałam się tego. Przeszłam to ze starszą córcią. Dzielnie to przetrwaliśmy... Matiz dał radę. Wszystko wróciło do normy...
Po nowym roku zaczęły się inne kłopoty. Okazało się, że Matiz zrobił się agresywny do innych dzieci ale i do pań. Bardzo się zmienił. Przestał jeść w przedszkolu. Bardzo mnie to martwiło, ale szukałam przyczyn głównie w domu. Może przez to że poszłam do pracy, może przez to że mieliśmy z mężem trudny rok... Dużo z nim rozmawiałam, tłumaczyłam z uporem maniaka, że nie można... Synek poprawiał się na chwilkę i od nowa zaczynał rozrabiać. Wkrótce zaczął bojkotować część zajęć. Nie chciał siedzieć przy stoliczkach, zdarzało się że przeszkadzał innym dzieciom w jedzeniu... Pojedyńcze incydenty, ale jednak... I znów konsekwetnie tłumaczyłam, po najcięższych wyczynach karałam w domu zakazem oglądania bajek czy coś w tym rodzaju... Był karany w przedszkolu bezpośrednio po zajściu a to czarną kropeczką a to karnym krzesełkiem. Ale ciocia Ewa (wychowawczyni Matiza) wymagała ode mnie żebym go również ukarała w domu, bo jej zdaniem inaczej Matiz nie zrozumie, że źle robi. Chodziło przede wszystkim o bicie dzieci.
Nie za bardzo rozumiałam tą metodę, ale to ona jest pedagogiem a problem był (jest) poważny, więc jej słuchałam.
Zachowanie synka poprawiało się na krótko.
Pani od rytmiki zasugerowała mi, żeby małego zapisać na dodatkowe zajęcia taneczne, ponieważ nie uczestniczy w nich Staś, a wówczas mój Mati to anioł...
Nie potraktowałam tego zbyt poważnie bo nie mam w zwyczaju szukać przyczyny zachowania mojego syna w złym zachowaniu jego kolegów. Może ich troszkę naśladuje, ale na tyle pracy ile włożyłam w oduczenie go takich zachowań to jakiś efekt już powinien być.

Wkrótce zdarzyło się coś, co mnie bardzo zaniepokoiło.
Matiz znów kogoś uderzył. Rozmawiałam z ciocią Ewą jak zwykle szczerze... W domu żadko zdarzają mu się takie wybryki. Kiedy się zezłości (głównie na starszą siostrę) to zdarzy mu się podnieść rękę. Ale moje kary czy tłumaczenie zawsze pomaga. Kilka razy ja od niego oberwałam i moja reakcja była natychmiastowa. Przytrzymałam rączkę. Ostry ton, jasny komunikat, w razie powtórki - kara. Nie ma mowy o żadnych klapsach.
Natomiast ciocia Ewa doradziła mi, że jeśli Matiz mnie uderzy mam mu oddać. Delikatnie oczywiście, ale tak żeby poczuł że to boli!!!!
Potem opowiedziała mi że jeśli w przedszkolu on kogoś uderzy i nie skutkują kary to ciocia Ewa pozwala chłopcom, żeby mu oddali.
Podobno sytuacja odwrotna też miała miejsce. Znaczy że Matiz oberwał i ciocia pozwoliła mu na to żeby koledze oddał, czyli go uderzył.

Czy ja jestem jakaś dziwna??? Może to jakaś nowa metoda wychowawcza????
Moim zdaniem to niedopuszczalne.
I nie dziwi mnie frustracja mojego syna i jego dziwne zachowania skoro w domu jest uczony że nie pozwalamy na agresję w absolutnie żadnej postaci a w przedszkolu jest agresja zła i dobra!!!
Ja się czuję kompletnie skołowana. A co czuje mój synek?

W piaskownicy ten sam schemat. Sypnie na kogoś piachem, nie ważne czy niechcący czy celowo, natychmiast obrywa piachem od poszkodowanego bo takie ten dostał instrukcje od cioci Ewy. Nie raz kończy się to bijatyką oczywiście.

Kolejna bardzo niepokojąca mnie rzecz. Matiz nie jest uczony w przedszkolu rozładowania agresji. W domu uczę go że kiedy się bardzo zezłości może tupać, krzyknąć, albo podrzeć gazetę... nie pozwalam niszczyć zabawek ani podnosić na nikogo ręki. Pokazuję mu że złość to emocje z którymi musimy sobie umieć poradzić. Nie potępiam go za to że odczuwa złość. W przedszkolu jest potępiany. Tłumaczyłam mu że kiedy się z kimś pokłóci i już nie wie co zrobić, to zamiast bić (bo tego nie wolno!!! - zawsze to podkreślam) ma od razu biec do cioci Ewy, a ciocia zawsze pomoże. I wygląda na to, że guzik pomaga.

Przez weekend gdy jesteśmy razem udaje mi się bardzo uspokoić synka. W poniedziałek idzie do przedszkola chętnie i w doskonałym humorze. Z każdym dniem jest gorzej. W piątek odbieram już kompletnie rozmarudzone i płaczliwe dziecko.

W przedszkolu nadal nie je. Wybiera sobie posiłki albo to co lubi z talerza. Nie powiem, w domu jest ten sam problem. Siada do stołu do wszystkich posiłków. Jest zachęcany, ale nie zawsze zjada. Nigdy nie zmuszam do jedzenia. Mam nadzieję, że to taki etap. Starsza córka też miała taki moment, ale to minęło... W przedszkolu atmosfera wokól jedzenia Mateuszka jest nerwowa. Raz odbierałam synka i pytam jak się zachowywał. Mały dumnie kroczy z papierowym sercem przyklejonym na bluzkę (znaczy że było nieźle bo to nagroda) - a ciocia na to biadoli, że on nie je i one są już bezsilne a tak wogóle to był całkiem grzeczny.
Mnie się zrobiło smutno. A małemu????

No i ostatni incydent. Lipiec... wakacje. Byłam z dziećmi na pobliskim basenie. Spotkałam mamę jednego z chłopców z grupy Mateuszka. Kojarzyłam czyja to mama. Ale ona najwyraźniej nie... Nie miała pojęcia z kim rozmawia. Zaczęła opowiadać o przedszkolu i o pewnym Mateuszku... który bije dzieci. Mój syn jest jedynym Mateuszkiem w tej grupie.Wiedziałam, że chodzi o nas. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować (przyznaję byłam trochę zakłopotana), ta mama zeszła na temat rodziców tego agresorka. Mówiła że wie z pewnych źródeł, że jest jakiś problem z rodzicami tego chłopca, że trudno winić tego łobuziaka skoro ze strony rodziców nie ma kompletnie żadnej reakcji ani woli współpracy. Ponoć wychowawczyni podejrzewa, że zachowanie Mateuszka nie zmienia się bo rodzice nie stosują się do jej wskazówek.
Nogi się pode mną ugięły. To było takie niesprawiedliwe. Zresztą obmawianie nas do innych rodziców przez wychowawcę jest niedopuszczalne i tak naprawdę nie ważne co powiedziała.
Mnie nigdy nie dała odczuć, że jest niezadowolona ze współpracy ze mną i mężem.


Teraz jest koniec sierpnia. Matiz od dwóch tygodni chodzi do przedszkola. Poszedł bardzo chętnie, cały stęskniony. Zdyscyplinowany, trochę starszy i mądrzejszy. Odpoczął.
Dzis ciocia Ewa znow kazala go ukarac w domu. Pobil kolegow.
Nie ogladal bajek.
Wieczorem kladlam spac zaplakanego Matizka. Przed snem opowiadal mi ze ma druga mame. Taka co wyrzuca biurka i stoliki z domu i ze ona mieszka w brzuszku.

Boze co sie dzieje z moim dzieckiem???

Co sie dzieje z ta kobieta, ktora sie nim opiekuje w przedszkolu???

Kto tu zwariowal? Ja czy ona?

Nie chcialabym wyjsc na histeryczke, ale od dluzszego czasu intuicja podpowiada mi zeby sie pilnie przygladac cioci Ewie. Ale chyba juz najwyzsza pora zareagowac.
Kilka razy delikatnie sugerowalam cioci Ewie, ze my w domu nie pozwalamy na zadna agresje, na zadne "oddawanie". Zignorowala mnie i pozegnala sie grzecznie.
No i ta nerwowa atmosfera wokol jego jedzienia. Przeciez nie tedy droga...

Co ja mam robic?
A moze ja nie mam racji. Pani dyrektor na ostatnim zebraniu przedstawiala nowym rodzicom ciocie Ewe - jako najlepiej wyksztalconego pedagoga w calym przedszkolu i wybitnego fachowca...
To mnie jeszcze bardziej skolowalo.

Prosze pomozcie.
Jak wy to wszystko widzicie????

niewidzialna
po przeczytaniu całości przyszła mi do głowy jedna myśl "zmienić przedszkole" ale to chyba nie będzie łatwe? Poza tym już do twojego synka przypięta została łatka agresora i a wychowawczyni jak i rodzice mają już o was swoje zdanie niekoniecznie słuszne. Może jest tak że ktoś mu dokuczy,on odda za radą cioci Ewy,ten poszkodowany od razu na skargę idzie lub inne grzeczne uczynne dzieci panią poinformują (w przedszkolu byłam świadkiem takich scen)i od razu ten który był na początku ofiara staje się tym niegrzecznym.
Jeśli po zmianie otoczenia z synkiem będzie ok to będzie znaczyło że z ciocią Ewą jest coś nie tak. Syn próbuje ci coś przekazać, może czuje sie niesłusznie karany, tego być pewna nie mogę, poza tym w tym wieku dzieci tez wymyślają różne historie, co jest normalne, ale trzeba na spokojnie szukać w nich prawdy i tłumaczyć delikatnie, że kłamać nie wolno
Moja córka do przedszkola chodziła dwa lata ale nigdy nie uczono jej by komukolwiek oddawała, bo przecież agresja rodzi agresję. Poza tym najlepsze wykształcenie nie ma nic wspólnego z inteligencją emocjonalną a to bardziej powinno się liczyć.
trochę sie po mądrowałam, ale mam nadzieję że to chociaż troszeczkę pomoże przytul.gif
zilka
O matko, brzmi koszmarnie. Nie robisz wrażenia matki niezaangażowanej albo niewspópracującej z przedszkolem... Pytanie zasadnicze czy jest opcja zmiany przedszkola bo w zmianę wychowawczyni (w sensie zmiany postawy) to ja nie wierzę, uszarpiesz się rozmowami z nią, z dyrektorką oraz z nami na forum icon_wink.gif i nic to nie da. Wiem bo sama przeszłam aczkolwiek nawet nie stawałam na rzęsach, parę rozmów i decyzja o zmianie przedszkola na koniec roku.

Nawet biorąc poprawkę na to, że nie znamy relacji drugiej strony icon_wink.gif to dla mnie to co piszesz jest niedopuszczalne.
hogata
Dzięki kochane za odzew.

Tak ogólnie to przedszkole Matiza jest bardzo fajne. Istnieje od kilku lat, wszystkie rzeczy nowe, duży plac zabaw super wyposażony, wszystkie rzeczy nowe... Pani dyrektor jest fantastyczną kobietą. Wie wszystko o absolutnie wszystkich dzieciach... Bardzo się interesuje sprawami przedszkolaków mimo, że zajmuje się zerowiaczkami. To bardzo ciepła i mądra osoba, która nigdy nie żałowała mi swojego czasu.

Inne ciocie też robią dobre wrażenie. Kiedyś zdarzyło mi się spytać ciocię Anię (od średniaków) o mojego synka, bo akurat była na zastępstwie za ciocię Ewę. Powiedziała, że rzeczywiście mały próbował bojkotować słuchanie bajeczki. Ale znalazła na niego sposób. Wzięła go troszkę bliżej siebie i to bardzo pomogło. Zerkał na książeczkę albo wpatrywał się w ciocię i nic go nie rozpraszało. Wysłuchal całej bajeczki. Ciocia Ania twierdziła, że owszem czasem reaguje impulsywnie, ale jej zdaniem w granicach normy dla tego wieku i wcale się z grupy nie wyróżnia pod tym względem. Była wręcz zdziwiona dlaczego codziennie tak wypytuję z duszą na ramieniu...
Dla mnie to wydało się dziwne. Dwie tak skrajne opinie....

Raz byłam świadkiem jak ciocia Ewa chciała coś Matizowi przetłumaczyć. Siedział na trawniku a ona nad nim stała i za ramiona próbowała podnieść do góry. Mój uparciuch oczywiście się wyrywal. Ja w takich sytuacjach muszę przykucnąć i dopiero kiedy mam z małym kontakt oko w oko to wiem że mnie słucha. Dziwnie to wyglądało...

Ja wogóle nie mam większych problemów z Matizem w domu. Owszem rozrabia, ale jest karny, słucha moich próśb, uwielbia być nagradzany i często jest cały dumny gdy pod wieczór stwierdzam że był bardzo grzeczny.
W przedszkolu chyba bardzo się zmienia...

Matiz nie kłamie. Prawie mu się nie zdarza. Jeśli spytam czy uderzył kolegę, zawsze się przyzna z opuszczoną głową...
Nie ma problemu z przepraszaniem. W domu go nie muszę napominać. Jeśli podprowadzi siostrze kredki (czego ona bardzo nie lubi) wystarczy że spytam co teraz powinien zrobić. Szoruje i sam przeprasza i oddaje kredki.

Już sama nie wiem co się z nim dzieje w przedszkolu. Może on po prostu wymaga bardziej indywidualnego podejścia? Wiadomo, że to niemożliwe w takiej placówce.

A może wystarczy żeby dziecko niespełna 4-letnie dostawało od dorosłych jasne i czytelne komunikaty?
Czy przyczyną jego zachowań może być to że ja i ciocia mamy kompletnie inny pogląd na wiele rzeczy a przede wszystkim w temacie agresji...?


Mam teraz dwa wyjścia.
Albo porozmawiać z panią dyrektor albo z ciocią Ewą. Chyba uczciwie będzie zwrócić się najpierw do cioci Ewy... chociaż obawiam się, że skończy się to wielką obrazą majestatu.... no cóż. Oby tylko nie odbiło się to na Mateuszku.
madika
kurczę, rzeczywiście trudna sprawa.... oczywiście że masz rację i z tego co piszesz stosujesz mądre metody wychowawcze, które najwyraźniej skutkują bo w domu nie ma problemów z zachowaniem dziecka, ciocię najwyraźniej przerasta sytuacja i mimo pochwał dyrektora nie radzi sobie z trudnymi sytuacjami, już nawet małe dzieci wiedzą że agresja rodzi agresję tak często się w mediach o tym trąbi...
czeka cię strasznie trudna rozmowa z wychowawczynią bo moim zdaniem dla "ozdrowienia" sytuacji nie da się jej uniknąć (no chyba ze zmiana przedszkola, ale nie ma 100% pewności ze tam się wszystko ułoży idealnie...)
ciekawi mnie czy w tym przedszkolu jest psycholog... porozmawiaj z nim o problemach dziecka w przedszkolu, o swojej postawie wychowawczej i postawie n-lki , psycholog powinien poobserwować dziecko w grupie, jego relacje z kolegami, ale również zachowanie n-lki i jej reakcje na zachowanie dzieci...., ale do czego zmierzam - możesz a nawet powinnaś poprosić psychologa o wspólną ( Psychologa, Ciebie i Cioci!!! ) rozmowę na temat zachowania Mateuszka i dalszych wspólnych działań mających wpłynąć na poprawę funkcjonowania dziecka w grupie, poza tym mając wsparcie w psychologu łatwiej będzie ci zakwestionować słuszność stosowanych przez Cicię metod wychowawczych, a przecież o to w głownej mierze chodzi... zresztą dziwię się ze skoro zachowanie Mateuszka jest dla tej cioci takim problemem do tej pory nie zgłosiła się do przedszkolnego psychologa o pomoc, w mojej pracy jest to standardem (trudności nie wolno się wstydzić, trudność trzeba pokonać, jeśli brak ci umiejętności - nabądź je z czyjąś pomocą) - taki sobie obrałam punkt widzenia jeśli sobie z czymś nie radzę
hogata
Właśnie znowu się okazuje, że forum jest absolutnie nieocenione.
Nie wiem dlaczego przez myśl mi nie przeszło, żeby się zwrócić o pomoc do psychologa. Nawet nie wiem czy w tym przedszkolu jest psycholog...

Dziękuję. Wreszcie mi się poukładało odrobinę w głowie.

Jeśli psychologa w przedszkolu nie ma, to wracamy do punktu wyjścia, czyli rozmowa z ciocią Ewą. Mam nadzieję, że nie na zasadzie przepychanki, kto ma rację i czyje metody wychowawcze słuszne... hmmm.
Maciejka
hogata, z tym psychologiem, to świetny pomysł. U nas tez były problemy i kiedy po spotkaniach z psychologiem powiedziałam, że są takie i takie zalecenia od psychologa i ja proszę, żeby je stosować, to panie nagle zaczęły naprawdę ze mną współpracować i faktycznie zajęły się moim dzieckiem. A jedna z pań, która jak sadze do kryzysu doprowadziła, nareszcie wysłuchała, co mam jej do powiedzenia na temat mojego dziecka i się zdziwiła. Bo ona Maćka odbierała zupełnie inaczej. Nie dostrzegła, że nie przez motywację negatywną tylko pozytywną da sie do niego dotrzeć. I w Waszym przypadku ewidentnie jest to samo. Dziecko stale karane nigdy nie zacznie współpracować. Matiz (bardzo mi się to podoba!) potrzebuje wsparcia i pozytywnego zachęcania. Potrzebuje zainteresowania. Przede wszystkim nie podoba mi się, że dajesz karę, „bo pani Ci kazała". No sorry, to jest twoja sprawa czy ukarzesz czy nie. On już poniósł karę. Ty masz mu tylko wytłumaczyć, że to było złe zachowanie. A może nawet przede wszystkim dać mu się wytłumaczyć. Pomóc mu zrozumieć, dlaczego sie tak denerwuje. Agresja u dzieci jest przejawem bezsilności. Ciocia Ewa ewidentnie bawi się w "ja tu rządzę". I ona i Matiz próbują w tej grze wygrać. Ale Matiz jest na przegranej pozycji, bo nie dość, że ma słabsze karty, to jeszcze rodzic (wiem, ze nieświadomie i w dobrej wierze, wiem) zdradza jego strategię (że sie tak wyrażę icon_wink.gif ). Hogata, sama wiesz, jakie jest Twoje dziecko i jak się zachowuje w domu. To, ze jest w przedszkolu agresywny wynika w dużej mierze z metod, które tam są stosowane. Oko za oko. No skandal! I takie rzeczy się kwalifikują do rozmowy z dyrekcją. Masz prawo nie mieć życzenia, żeby Twoje dziecko było tak edukowane, bo ty w domu uczysz go czegoś innego. Za agresją zawsze stoi rozczarowanie, niemoc, bunt. I trzeba dotrzeć, co te emocje wywołuje. I przestań stosować sie do wskazówek. Zacznij wymagać od "wspaniałego pedagoga", żeby znalazł rozwiązanie. To jest naprawdę jeszcze mały chłopczyk. Trzeba mu pomóc dorosnąć i się odnaleźć w grupie.
Trzymam kciuki bardzo mocno.

]
tyczka
Właśnie pierwsze co, po przeczytaniu pierwszego posta, to poszukać pomocy psychologa- raz.
Zmienić,jesli to mozliwe, przedszkole-to dwa( bo łatki agresora nie da się zmienić tak szybko,o ile w ogóle).

A co "cioci" Ewy... chyba masz do niej zbyt duże zaufanie..(ale to tylko moje odczucie..)
Jak to- podnosi dziecko za ramiona? I obgaduje między resztą rodziców.. ?!!
W każdym razie,
Powodzenia!!!
hogata
Kochane...

Z tym zaufaniem to jest tak, że nie wyobrażam sobie powierzyć swoje dziecko osobie która by mi się, że tak powiem nie spodobała. To prawda, ufałam jej. Ale jak już pisałam wcześniej bacznie jej się przyglądam od dłuższego czasu.

Odczucia mam identyczne jak Maciejka. Znam swoje dziecko. Matiz jest z tych, których trzeba motywować pozytywnie, ale respektuje też kary.
W domu jest tak, że wybucha agresją właśnie wtedy gdy jest bezsilny i sfrustrowany... A mojego syna wcale nie tak łatwo wytrącić z równowagi. Ma to po tacie i jest z reguły oazą spokoju.

Najgorsze, że ciocia Ewa wymaga od rodziców bezwzględnego posłuszeństwa, bo kiedy rodzic ma inne zdanie co do metod to ciocia czuje się rozgrzeszona, że sobie nie radzi... Mówi, że rodzice nie współpracują...

To powtórne karanie w domu też mi się od początku nie podobało, ale zrozumcie... ja nie jestem pedagogiem. No i miałam do tej kobiety zaufanie.
Chociaż miałam wątpliwości czy Matiz nie poczuje się zagubiony z tego powodu... W końcu poniósł karę od razu po zdarzeniu, a tu w domu przez resztę dnia trzeba dźwigać piętno, że znów narozrabiałem...


Wiecie, rzeczywiście czas zacząć wymagać od "wybitnego pedagoga", a przestać wypełniać jej mocno podejrzane polecenia.
grzałka
Ja to czarno widzę- wybitny pedagog jest zapewne głęboko przekonany o słuszności swych metod autorskich (no bo jednak metody są raczej sprzeczne z obowiązującymi trendami, więc przekonanie musi być odpowiednio głebokie). Taki ktoś raczej nie znosi krytyki. Przerabiałam podobną panią (nomen omen- Ewę) w 3-latkach mojej córki. Też była bardzo pewna swych metod. Ja miałam z nią tylko kilka spięc, bo moje dziecko zupełnie bezproblemowe było, ale rodzice chłopców, zwłaszcza tych "żywych"- się dość mocno nagimnastykowali w próbie tzw. dialogu. I guzik. Na szczęście po roku zmieniła pracę.

No i komentowanie postaw innych rodziców- zupełnie poniżej krytyki.
tyczka
Właśnie! Popieram Cię w 100%.. z opisu starsznie nie podoba mi się ta "ciocia Ewa".. nie wiem,czy nie długo czekałaś, bo sytuacja jest już bardzo trudna,zaogniona,a dziecko... praktycznie na końcu..
Bo najważniejsze,że "wychowawczyni" tak rozkazuje..Straszne.. Przecież Ty sama lepiej wiesz, jak wychowywać swoje dziecko.
I z pewnością dobrze to robisz.

Przestań przejmować się "obrazą pani Ewy" a zajmij się dobrem swojego dziecka.
niewidzialna
a da się małego przenieść do innej grupy? czytając to wszystko przyszło mi do głowy żeby najpierw porozmawiać z dyrektorką, lub z psychologiem bo ciocia Ewa to widać bardzo ambitna kobieta i nie da sobie nic wytłumaczyć, z pewnością wysłucha z miłą minką a swoje za plecami i tak powie,a jeśli juz ma dojść do konfrontacji to tez najlepiej w towarzystwie wcześniej wymienionych osób
hogata
Dzisiaj rano scena na parkingu pod przedszkolem... niczym z westernu...
Wysiadam ja z Matizkiem i wysiada mama Łukaszka, którego Mateuszek w piątek ugryzł...
Oczywiście wyraziła niezadowolenie z tego powodu... I w porządku. Rozumiem ją. Przeprosiłam, zapewniłam o tym, że wiem o wszystkim i bardzo się z staramy z paniami nie dopuszczać do takich sytuacji. Mogłam tylko przepraszać, ale... mama Łukaszka przystąpiła do ochrzaniania Mateusza.
Przykucnęła... ok nie wtrącam się.
Krótki komunikat, że Łukaszka to boli i że tak nie wolno... ok, nadal się nie wtrącam...
I tutaj mama Łukaszka zaczyna szczerzyć zęby i straszyć Matiza że ma duze i ostre i ona go pogryzie jesli mu sie to jeszcze zdarzy... ok, veto!
Tym bardziej ze Matiz dal nura w moj sweter i zaczal goraczkowo kombinowac jakby sie tu zapasc pod ziemie.
Powiedzialam jej zeby mojego syna nie straszyla i nie zawstydzala, ze bardzo mi przykro z powodu tego zajscia ale nie pozwole na szczucie takiego malucha.
A ona ironicznie, ze czasem trzeba...
Ja decyduje o tym co mojemu synowi potrzeba a intuicja podpowiada mi ze publiczne upokorzenie to niekoniecznie to czego moj synek potrzebuje w dniu dzisiejszym.
Zadne moje argumenty to owej pani nie trafialy poniewaz Lukaszek ma siniaka....
Skoro tak to zakonczylam rozmowe, poniewaz nie uwazam ze to fajne ze nasze dzieci stoja i sluchaja jak my mamusie sie prztykamy.
Wzielam wolny dzien. Natalke odwioze do babci i wracam do przedszkola.
Spodziewalam sie po przedszkolankach minimalnego wsparcia, rodzice nie powinni nas napadac na parkingu.
Rozumiem ich zal i obawy. Ale dziecka szczuc nie pozwole. Oni nie chca ochrzaniac mnie, tylko mojego syna.

Matiz dzisiaj rano powiedzial, ze nie chce isc do przedszkola. kiedy spytalam dlaczego powiedzial ze chetnie pojdzie do Natalki szkoly... ze moze go pani przyjmie jak bedzie bardzo grzeczny...
On chce sie uczyc, bawic z dziecmi, chodzic do przedszkola... tylko nie do tego.
hogata
Zdecydowalam sie na konfrontacje z udzialem pani dyrektor.
Ta latka agresorka ktora przylgnela do Mateuszka to wynik jego zachowania...
Ale latka niepowaznych i nieodpowiedzialnych rodzicow jaka przylgnela do nas, to juz robota cioci Ewy i to jest niedopuszczalne. Dlatego moje dziecko obrywa na parkingu. Rodzice innych dzieci nie chca rozmawiac z nami, bo po co... i tak nie ma z kim rozmawiac... Chca zapewnic bezpieczenstwo swoim dzieciom uderzajac bezposrednio do agresorka...

Jade... Trzymajcie za mnie kciuki.
niewidzialna
trzymam kciuki, nie daj sobie wejść na głowę icon_wink.gif
zilka
O rany, trzymam kciuki. Powodzenia.
anita b.
powodzenia, hogata! napisz, jak było
skanna
CYTAT(hogata @ Mon, 01 Sep 2008 - 09:31) *
On chce sie uczyc, bawic z dziecmi, chodzic do przedszkola... tylko nie do tego.


Hogata, to jest jego zdanie?

Bo jeśli tak, to może zamiast walczyć z panią, która wydaje się być mało reformowalna, warto poszukać, o ile to jest możliwe, innego przedszkola?

Bo nawet jak panią przekonasz, w co osobiście bardzo wątpię, to zostają tacy rodzice, jak pani z parkingu i cała ta nabrzmiała sytuacja do odkręcania zarówno w pamięci Matiza jak i jego kolegów.
tyczka
Czekamy na wieści niecierpliwie!
Trzymaj się!
zilka
No i jak rozmowa?
eni20
ja bym zabrała stamtąd dziecko. Znajoma opowiadał mi podobna historie. do jej synka tez przylgnęła latka małego zbója, nie miała poparcia ani w innych,rodzicach, dyrektorce. Zabrala dziecko do prywatnego przedszkola ( tylko taka opcja weszła w grę w połowie roku) i jest zachwycona. Dziecko naprawde jest szczęsliwe. tez na pocztaku probowala rozmawiac,ale nic to nei dalo, a dziecko zaczelo sie moczyc w nocy i bylo wiecznie zestresowane. Wiem ze nie nalezy uciekawc od problemu tylko go rozwiazywac,ale czasem sie nie da.
hogata
Witajcie...
Wybaczcie, że nie napisałam wczoraj... ciężki dzień...
Po prostu przeleżałam popołudnie, bo fatalnie się poczułam, jakieś zatrucie czy coś i jeszcze ten ból głowy...
Zresztą u mnie ekstremalny stres zawsze tak się kończy. Muszę odchorować.

Na początku nawiążę do tego co napisałyście.
Mój Matiz, jak tylko zaczęły się kłopoty z jego zachowaniem, też zaczął się moczyć w nocy... Teraz od trzech miesięcy jest spokój. Może najgorsze mamy za sobą... Tylko, że w domu nie zdarza mu się popuszczać w dzień nawet jak się zabawi a w przedszkolu co najmniej dwa razy w tygodniu posiusia w majtki... Ale może dlatego że dzień w przedszkolu wygląda inaczej, jest tylu kolegów i wogóle...Dziś też się posiusiał...

Matiz nie powiedział wprost że chce do innego przedszkola. Chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest taka opcja i dlatego próbował nakłonić mnie żebym go zawiozła do szkoły siostry zamiast do przedszkola.

Jedno jest pewne, jest potwornie sfrustrowany ciągłymi karami. Jak go odbieram to od razu pyta czy dziś będzie w domu kara...

Co do wczorajszej rozmowy...

Jestem mile zaskoczona.
Nie zastałam pani dyrektor, więc zdecydowałam się nie odkładać tego na później i porozmawiać z ciocią Ewą.
Najważniejsza kwestia, czyli agresja Mateuszka.
Ciocia Ewa tłumaczyła się, że "oddawanie" traktuje w kategoriach terapii wstrząsowej i to tylko na dzieciach do których już żadne argumenty nie trafiają. Przyznała, że w przypadku Matiza to nie przyniosło żadnego efektu, więc skoro ja sobie nie życzę takich metod to ona więcej nie będzie. Zgodziła się ze mną, że najważniejsze jest żebyśmy były jednomyślne, nie tylko w temacie agresji.
Psychologa w przedszkolu nie ma. Za to ciocia Ewa zaoferowała swoją pomoc w znalezieniu odpowiedniego specjalisty poza przedszkolem... Może nie tyle osoby co specjalnych zajęć, które uczą przedszkolaki, jak radzić sobie z agresją. Jak na mój gust - dobry pomysł.
Ciocia Ewa obawia się, że u psychologa za chwilę dowiem się, że Matiz ma ADHD któregoś tam stopnia i wszyscy rozłożą ręcę, albo co najwyżej zarzucą mnie broszurami, jak z takim dzieckiem postępować... No cóż, może miała jakieś nieprzyjemne doświadczenia z psychologami...
Faktem jest, że o dobrego psychologa dziecięcego wcale nie łatwo. Przerabiałam to z córką i przyznam że to była gehenna.

Ciocia Ewa wogóle uważnie mnie słuchała i obiecała więcej wspólpracować, w końcu ja Matiza znam najlepiej.
Byłam naprawdę mile zaskoczona.

Przy okazji dowiedziałam się, że mój Matiz jest w grupie traktowany jak... hm sama nie wiem jak to nazwać... jest niepokornym indywidualistą i tym bardzo imponuje rówieśnikom.
Trochę mnie to zmartwiło. Jednak ciocia Ewa uznała, że chętnie pozwalają dzieciom na indywidualizm bo każdy człowiek jest inny. Dopóki nie przeszkadza w zajęciach to nie jest jakoś brutalnie wciskany w ramy tam obowiązujące.
Przyznam, że to mi się nawet podoba. Nigdy nie rozumiałam niektórych stałych punktów programu w przedszkolach, jak na przykład leżakowanie.
W tym przedszkolu panie uczą, że można wiele rzeczy robić po swojemu i to jest w porządku dopóki się nie przeszkadza innym. To w końcu grupa dzieci, więc jakichś zasad przestrzegać trzeba.

Powiem wam tak... Jeśli ciocia Ewa będzie postępowała tak jak mówiła to ja jestem dużo spokojniejsza...
Gorzej, jeśli to tylko puste słowa...
Jakaś taka nieufna się zrobiłam.
zilka
A temat kreowania Waszego wizerunku wśród innych rodziców?
mamboo
CYTAT(zilka @ Tue, 02 Sep 2008 - 14:30) *
A temat kreowania Waszego wizerunku wśród innych rodziców?


Dokładnie! Przez cały Twój post czekałam na wzmiankę na ten temat.
Co do psychologów, to skontaktuj się z Maciejką - ona trafiła na człowieka, który im pomógł poukładać sobie to wszystko.
Jakoś nie do końca jestem uspokojona...
olga_halina
Kobieto.
zmieńcie to przedszkole, bo mały męczy się już od dłuższego czasu.
stres jest Twój i jego.

niepotrzebnie dyskutujesz z "ciocią" (?!) Ewą. baba przypięła Wam łatkę obojętnych rodziców, a Mateuszowi agresywnego dziecka.
jeśli nie ma miejsc w przedszkolach, dogadaj się z rodzicami innego dziecka, które chodzi do innego przedszkola - niech dzieci się zamienią miejscami.
albo poślij do przedszkola prywatnego. już od 600 zł, a grupy 12to - osobowe.

to nie są żarty, skoro Młody moczył się w nocy, a inni rodzice powtarzają za "ciocią" Ewą, że w grupie łobuzem jest Twoje dziecko.
olatola
Już od 600zł???
To niby że tanio???
icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif
olga_halina
żłobki od 900.
drogo w porównaniu ze żłobkiem? a z opiekunką?
ja się właśnie dowiedziałam, że nie mam, co liczyć na żłobek mimo, że podanie składałam w marcu.
tyczka
olatola- mało.. nie wiem,ile placisz za przedszkola,ale np. we Wwiu, żeby posłać dziecię do placówki,a jesteśmy zameldowani w miejscowości podwroclawskiej- tyle wlasnie(chyba ponad) muszą zapalcić rodzice za miejsce w panstwowym przedszkolu...
olatola
Ale mówimy o opłacie miesięcznej???
No to widzę, że to oplaty bardzo zróżnicownane w całej Polsce.
U nas jest tak:
przedszkole 165zł opłata stała + 4,50 dobowa stawka żywieniowa + 13 rytmika + 25 angielski = 338zł
żłobek 165 zł opłata stała + 4,50 dobowa stawka żywieniowa = 300zł
Do tego dochodzi oczywiście Komitet Rodzicielski, ubezpieczenie i wyprawka
Za samo przyjęcie do przedszkola/żłobka nic nie płaciłam.
Gdybym miała płacić miesięcznie po 600zł + paliwo na dojazdy, to suma ta przekroczyłaby kwotę mojej miesięcznej wypłaty.
Bosanova
CYTAT(hogata @ Mon, 01 Sep 2008 - 09:31) *
Spodziewalam sie po przedszkolankach minimalnego wsparcia, rodzice nie powinni nas napadac na parkingu.


Zaraz, zaraz, a to przedszkolanka nasłała ta mamę na Was?
CZy sama mam po oglądnięciu sińców zadanych przez Twojego synka, postanowiła zadziałać?
Jak wina w tym przedszkolanki???

Ot, popsrotu jakas mam poczyła potrzebe obronienia swrgo syna, podobnie jak Ty-też cchesz chronic swe dziecko.
Czas chyba sobie uświadomić,że jak ma się agrsywne dziecko, to takie konfrontacje beda na miejscu codziennym.
Teraz winna jest przedszkolnka, potem szkoła, potem koloedzy...Tylko syn nieinny ideał.
Starta płyta.

tyczka
Nie, no, sorry, Bosabova, to było poniżej pasa!!!!!!!!
A moze to ty jesteś tą wlasnie mamą z parkingu?!
Agnieszka(mamaMieszka)
Hogato ( icon_smile.gif ) z uwaga przeczytalam caly temat. Wykazujesz sie w calej sprawie imponujacym wrecz spokojem, cierpliwoscia i opanowaniem. A Twoja reakcja na parkingu- godna podziwu . Ciekawa jestem jak sie teraz sprawy maja? Czy skorzystaliscie ostatecznie z pomocy specjalisty? Jakie jest dzis nastawienie Mateusza do przedszkola?
Pozdrawiam
Bosanova
CYTAT(tyczka @ Tue, 16 Sep 2008 - 13:44) *
Nie, no, sorry, Bosabova, to było poniżej pasa!!!!!!!!
A moze to ty jesteś tą wlasnie mamą z parkingu?!

A to mozna tylko tutaj klepać po pleckach i utwierdzać Hogate,że to oni sa pokrzywdzeni jedni jedyni, a cała reszta przedszkola to sieje zło,tak?
Sikać w nocy to dziecko może tez przez to,że matki czasem sie nie kontrolują i w koło miela temat w domu.Dyskujse się tocza koło dziecka, dziecko słcuha i się niepotrzebnie nakręca.

Tak, to ja.Zdemaskowałaś mnie.
Chcadzam po parkingach w całej PL i naskakuje na matki z dziećmi icon_wink.gif


Wciąz nie rozumiem, co ma postawa przedszkolanki do zachowania owej matki na parkingu , i w jaki sposób miała by wyglądac wsparcie jej w tym incydencie?Miała wyjśc z przedszkola i co - natłuc tamtej mamie?
Dla mnie proste: dziecko wróciło pogryzione, więc matka wzieła sprawy w swoje ręce i załatwiła to z Tobą i twoim dzieckiem,troche przecholowała, ale może ja nerwy poniosły, ale co ma do tego przedszkolanka?
Skąd wiesz,że napuszcza na Was rodziców?Może tą opinie o Was rodzice sami sobie o Was wyrobili, gdy ich dzieci opowiadaja o zachowaniu Waszego ancymonka, lub gdy wracają np. pogryzione przez niego?
KM
No to teraz mnie zlinczujecie.... Nie znam dokładnie tej sytuacji, ale potrafię sobie wyobrazić, że jeżeli moje dziecko przychodziłoby z przedszkola pogryzione, pobite przez to samo dziecko (nie wiem czy tu tak jest nie odnoszę się do tej konkretnej sytuacji!!!!!) i panie, rodzice malucha, nie potrafiliby wpłynąć na niego to np. w szatni (albo na parkingu 08.gif ) zwróciłabym się bezpośrednio do agresora. Może nie pokazywałabym zębów, ale powiedziałabym mu parę słów zdecydowanym tonem-powinno wystarczyć.


Za parę lat taki agresor nawet ostrych zębów matki kolegi się nie wystraszy 08.gif



A wracając do tego konkretnego przypadku to może Twoje dziecko Hogato jeszcze nie dorosło do przedszkola, może to dla niego za duży stres i rozładowuje go agresją.

KM
QUOTE(BosaNova @ Tue, 16 Sep 2008 - 16:20) *
Tak, to ja.Zdemaskowałaś mnie.
Chcadzam po parkingach w całej PL i naskakuje na matki z dziećmi icon_wink.gif



ale tylko po niestrzeżonych hihihi
tyczka
Dziewczyna potrzebuje pomocy, a Wy jesteście okropnie niewyrozumiałe. Ja tam trzymam za Hogatę kciuki!
I oby zmieniła przedszkola. "ciocia Ewa".. dobre sobie...
Macio
Hogatka kochana trzymam kciuki jak zawsze. Będzie dobrze.


tyczko nie ma co się aż tak bulwersować bo postaw się na miejscu mamy tego chłopca, którego zlał inny...ja po iluś tam razach też bym zwróciła się do dziecka tylko bez zębów. Krótki jasny komunikat i oczywiście rozmowa z mamą dziecka. Przecież nie pozwolisz na bicie własnego dziecka.

Natomiast jako mama chłopca, który bije...cóż Hogatko ciężka sprawa. I tak podziwiam Twój niesamowicie ciepły ton. Nie w stosunku do syna (bo to normalne) ale do Cioci Ewy. Nie wiem czy dobrze jej ufać. Niedopuszczalna jest dla mnie jakakolwiek rozmowa z innymi rodzicami na Twój (Wasz) temat. Kobieta widzi Cię jak przyprowadzasz Mateusz i jak go odbierasz. Absolutnie to też jest ważny temat do dyskusji z Ciocią Ewą. Bo rodzice innych dzieci będą zwracali Ci uwagę z powodu "nadszarpniętej"(niesłusznie)opinii. A czy rodzice innych dzieci wiedzą jakie metody Ciocia stosuje? Zapewne nie bo ich to nie dotyczy, bo ich dzieci nie biją. A jeszcze wróce do tematu jak dziecko 4 letnie ma rozróżniać agresję dobrą (jeśłi takowa istniej w ogóle) od tej złej ( bo dla mnie agresja jest tylko zła)> Przecież to 4 letnie dziecko. Ja rozumiem zaufanie Hogatko Twoje do Cioci ale są jakieś granice. I co po jednej rozmowie ona obiecała poprawę a Ty dałaś jej rozgrzeszenie?Hogatko a to nie jest po części efekt jej metod wychowawczych?
U mojej przyjaciółki w przedszkolu w grupie jej syna jest taki chłopczyk bijący inne dzieci. Ma bardzo porządnych rodziców a agresja niesamowita. Aktualnie z dzieckiem (dopiero po 2 latach) pracuje psycholog. Ale nasz Szymi bardzo często przychodził pobity przez tego chłopca i na nic zdały się rozmowy z rodzicami, chłopcem, interwencje u Pani dyrektor. Teraz jest podobno ogromna poprawa.
Także może u Was to jedyne słuszne rozwiązanie. Dodam jeszcze, że u tego chłopca nie stwierdzono ADHD. Trafili na dobrego specjalistę. I cała grupa ( z tego co wiem) trzyma za nich kciuki.
Wierzę, że u Was problem się zmniejszy. Trzymam kciuki za Mateusza i Ciebie.

powodzonka
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.